Potrząsnąłem głową, ale nie udało mi się zrzucić mgły, która na nią spłynęła.
- Nie rób tak więcej... - syknąłem, nie z gniewu tylko z powodu echa, które coraz głośniej powtarzało się w moim okaleczonym łbie.
Mrugnąłem kilka razy i spojrzałem na Shervanę. Trudno było się nie uśmiechnąć widząc szerokiego banana na jej twarzy i zmarszczonych brwi - nie udało mi się rozpoznać czy z troską, czy z ironią. Mlasnąłem językiem; miałem sucho w ustach.
- Co teraz? - Sher rozejrzała się.
- Chętnie odwiedziłbym jedno miejsce... - powąchałem wiatr i stwierdziłem, że pachnie dziwnie...
Ze strony wschodu...
Ze strony watahy...
Że pachnie...
Pachnie...
STRACHEM?!
<Shervana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz