Mój wzrok zamarł na chwilę w miejscu gdzie jeszcze tak niedawno znikał ogon mojego ukochanego. Wiedziałam, że nie jest to powód do rozpaczy, że nie powinnam tak na to patrzeć, ale po moim pysku spłynęła samotna kropla. Łza. Nie wiedziałam co robić, nie byłam pewna czego chce. Watahą potrafię rządzić, potrafię rozpatrywać sprawy ogólne, a swoje własne? Dotyczące swojego szczęścia?
- Jestem durną idiotką. - warknęłam, uderzając łapą w ziemię i niemal w tym samym czasie słysząc znajome skrzeczenie.
Kain.
~ Beksa lala nad sobą się użala. ~ zarechotał w moim umyśle, zataczając powolne kręgi i siadając na moim ramieniu.
Na chwilę zamarło mi serce. Chciałam z kimś porozmawiać jednak nie wiem czy mój towarzysz byłby najlepszy w tym momencie.
~ Kain, proszę. ~ mruknęłam cicho w umyśle.
~ No przecież żartuje. ~ skupie mnie delikatnie. ~ O co chodzi?
Wtedy opowiedział o wszystkim. Wylało się to ze mnie, już samym tym wydarzeniem pozwalając mi odzyskać jasność umysłu i móc znów się skupić na słowach sokoła:
~ To jaki w tym problem? Albo chcesz mieć bachory albo nie.
~ No właśnie nie jestem tego pewna!
~ Ja, bym raczej chciał. ~ zerknęłam na niego zdziwiona, ale on tylko udawał przygłupa. ~ Nic nie mówiłem przecież.
Wzruszyłam ramionami.
- Chyba powinnam znaleźć Em'a. - mruknęłam, a mój towarzysz skinął tylko łbem i odleciał.
Podjęłam decyzję. Chce tego.
< Em? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz