-No okey! - uśmiechnęłam się.
-Spoko.
-Kinaj, a jeśli... - zaczęłam mieć wątpliwości.
-Tak?
-A co jeśli ich matka zobaczy? - zapytałam.
-Spokojnie. Znam ich matkę i nie ma nic przeciwko - wyjaśnił z uśmiechem.
-Okey, to chodźmy!
Szliśmy przez centrum watahy, gdzie powoli budziło się życie. Słońce powoli wschodziło, pozostawiając za sobą fioletowo-różowe smugi z chmur. 'Ach... Jak tu pięknie!' - pomyślałam i cicho westchnęłam. Wkroczyliśmy na łąkę pełną kwiatów i ślicznych drzew.
-Jej! Kinaj, skąd ty znasz tyle pięknych miejsc? - zapytałam.
-Wiesz... Trochę się nałaziło, żeby zrobić komuś psikusa. Nawet nie wiesz jakie to genialne! - zaśmiał się.
-No nie wiem - zasmuciłam się. - Zawsze chciałam przeżyć coś szalonego, ale nigdy nic. Zawsze coś nie wypalało...
<Kinaj? Sory, brak pomysłu... I stare opki dokończymy później... To będzie krótka przygoda ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz