Była bardzo ciemna noc. Chodziłam po terenach watahy, nie mogąc przestać myśleć o pewnym basiorze - Kinaju. Już dawno podbił moje serce, tylko ja nie mogłam podbić jego. Wiele razy myślałam jak to zrobić, ale ciągle nic...
Usiadłam na moim ulubionym głazie i spoglądając w srebrzystą tarczę księżyca, zawyłam cichutko. Nagle, zobaczyłam coś niesamowitego!
-WOW! Zaćmienie księżyca! - powiedziałam trochę głośniej.
Było to naprawdę ciekawe zjawisko, ponieważ ukazuje się ono raz na 200 lat. Zrobiło się całkowicie ciemno, ale nadal pięknie.
-Niesamowite - westchnęłam. - Szkoda tylko, że jestem tu sama...
Siedziałam tam dość długo, bo zaćmienie już zniknęło i zaczęło wschodzić słońce. Usłyszałam za sobą jakiś szelest. Wystraszyłam się! Odwróciłam się gwałtownie i serce skoczyło mi do gardła. Łapy miałam jak z waty, a oczy patrzyły zdumione. Za mną stał Kinaj!
-Wystraszyłem cię? - zapytał z troską.
-No, trochę - stwierdziłam.
-Przepraszam - uśmiechnął się i spojrzał w moje oczy z nadzieją na wybaczenie.
-Nie masz za co - puściłam mu oczko.
-Co tutaj robisz? Sama. Przez całą noc.
-Skąd wiesz, że przez całą noc? - zdziwiłam się. - Szpiegujesz mnie?
-Nie... Po prostu byłem na nocnym patrolu - wyjaśnił.
-Aha... Tak sobie siedzę i myślę...
<Kinaj?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz