Przyglądałem się dość uważnie wilczycy i analizowałem jej każdy ruch.
Kiedy tylko usłyszałem u niej iż zaczęła mówić łagodniejszym tonem głosu
to całkowicie się uspokoiłem i rozluźniłem. Trochę zasmuciła mnie wieść
o tym iż nie mogłem jej pomóc, lecz nie każdemu da się udzielić
odpowiedniej pomocy. W pewnej chwili zszedłem z niej swym wzrokiem i
obejrzałem teren tego jeziorka. Uwielbiam takie miejsca, gdzie można
odpocząć pomedytować. Ale tak przypatrując się samicy ducha domyśliłem
się iż jest ona zapewne strażniczką tutejszego miejsca, lecz w aktualnej
chwili byłem nie pewny co do mojego pomyślunku. W końcu postanowiłam
zrobić dwa trzy kroki by rozruszać swe mięśnie łap, które były chwilkę
sparaliżowane. Spojrzałem na nią przyjaznym, miłym i ciepłym uśmiechem
na swym pysku.
-Zwę się Hind Gaaf Lok...i tak zgaduję iż pewnie się domyśliłaś kim
jestem droga pani, gdyż parę tysięcy lat to jest trochę życia i nie
życia i można ujrzeć nie jedno na tym pięknym, a nieraz okrutnym świece.
-Westchnąłem cicho z uśmiechem z wędrującym po głowie jednym małym
pytaniem, cóż kto błądzi nie pyta, lecz teraz chciałbym się coś innego
zapytać, lecz mnie uprzedziła z wypowiedzią.
-Miło mi cię poznać Hind Gaaf Lok'u - Odrzekła miłym tonem głosu. - I jak mówisz jest to prawdą przyjacielu.
-Umm...mów mi Hind...po prostu Hind. - Ponownie się identycznie
uśmiechnąłem do wilczycy, a raczej duszy. - Będzie łatwiej wypowiadać
niż całość chyba, że szanowna pani chce mówić mi w pełnym imieniu to nie
mam nic przeciwko. -Rzekłem łagodnym, ciepłym głosem. - I jak można
wiedzieć jak szanowna pani wadera ma na imię? -Spytałem z szacunkiem
duszy.
<Strażniczko :) ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz