- Nuda... Nuda, nuda - powiedziałem do siebie idąc krętą drużką prowadzącą przez las...
- Co tu robić co tu robić...- Dalej gadałem do siebie < proszę się nie dziwić iż gadam sam do siebie bo ostatnio widziałem istotę która zrozumiałaby co mówię jakieś 3 miesiące tamu...>
Szedłem tak przez jakieś 30 min... Nagle za krzakami coś sie poruszyło
- Zabawa - mruknąłem cicho pod nosem
Podszedłem do krzaka, spojrzałem między gałęzie...
"Tak... Gryf... Będzie zabawa" pomyślałem. Delikatnie podniosłem jego ogon po czym przywiązałem go do grubszej gałęzi krzaka... Wybiegłem na wprost gryfa i krzyknąłem
- Ej ty gruby ze zniekształconym pyskiem!!
- Co ja?! -krzyknął zdenerwowany gryf
- A widzisz tu jeszcze jakiego innego co miałby taki krzywy ryj?!
- Ja ci już gówniażu pokaże! - krzyknął wściekły potwór i chciał biec ale jego ogon był przyczepiony do krzaka. Wybuchłemśmiechem
- Tak cie to śmiechy żartownisiu? Ciekawe czy będziesz taki zadowolony jak ci te mordę przestawię!
Wtedy gryf rozwiązał swój ogon co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło bo na początku nie mógł go znaleźć w liściach... Ku mojemu zdziwieniu strasznie szybko poradził sobie z tym krzakiem < wyrwał go razem z kożeniami po czym odwiązał ogon > I zaczął za mną biec, no to ja zacząłem uciekać... Stwierdziłem że na razie się z nim pobawię i nie będę biegł szybko, ale kiedy gryf wzbił się w powietrze włączyłem super szybkość i uciekłem na jakiś kilometr może 2 ale gryf siedział mi na ogonie więc biegłem szybkim tempem przez dłuższy czas w końcu gryf został na tyle z tyłu że go nie widziałem ale nie zwalniałem biegu... Nawet nie wiedziałem kiedy ale po kilku sekundach w których świat wirował dookoła mnie skumałem że się potknąłem i leże na ziemi... Obejrzałem się dookoła i zobaczyłem przyczynę mojego upadku... Przepiękną 3 ogonią błękitną waderę... Co prawda nie znałem jej ale po chwili przypomniało mi się że goni mnie rozzłoszczony gryf więc bez chwili zastanowienia wziąłem nieprzytomną waderę na grzbiet i pobiegłem... Po jakiś 10 min zobaczyłem jaskinię... Wbiegłem do niej i położyłem waderę na ziemi... Siadłem nieopodal niej < stwierdziłem że to rozsądne skoro na nią wpadłem> i czekałem aż sie obudzi...
Po jakimś czasie wadera nareszcie zaczęła się przebudzać < uff... wiem przynajmniej że jej nie zabiłem>
Otworzyła oczy i...
< Dejla? O ciebie chodzi xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz