... w postaci Wielkiego Halucynka.
- Będzie pyszny kąsek... Tylko trzeba będzie ich najpierw pozbawić tego futra - mruczał, patrząc na nas.
Popatrzyłam na Ravena z przestrachem, a on na mnie. W chwilę odzyskaliśmy trzeźwość.
- Przepraszam pana, czy mógłby nam pan wskazać drogę do Tęczowego Wodospadu? - spytałam, siląc się na uprzejmość.
- Co? Aaa... Tak. Mogę was tam przenieść w bezpiecznym miejscu - odpowiedział Halucynek.
- W czym? - spytał Raven.
- W moim brzuchu - odpowiedział zamyślony Halucynek.
Przestraszyłam się.
- Czyli chce pan nas zjeść? - spytałam.
- W skrócie, to tak.
- A co takiego zrobiliśmy? - wtrącił Raven.
- Weszliście na moja posesję.
~ Zagadam go, a ty w tym czasie go zacznij zjadać. Jak się skapnie, to Ci pomogę - powiedziałam Raven'owi telepatycznie.
- Ale nie było żadnych oznaczeń, że to pański teren - powiedziałam z przekonaniem.
Kątem oka spostrzegłam, że Raven zbliża się do Halucynka.
- Bo... Bo... Yyy... Eee... Bo właśnie chodzi o to, żebym mógł mieć powód, żeby was zjeść. A, nie! Przepraszam... - w tej chwili Raven wgryzł się w Halucynka. Ugryzłam go z drugiej strony.
Po chwili nie miał już twarzy.
- Raven, zostaw mi czubek! - powiedziałam ze śmiechem, gdy miał się właśnie zabierać za kapelusz.
- Czemu?
- Bo on jest najczystszy, a poza tym najsłodszy, bo pokropiony rosą.
Tak więc zeżarłam czubek w niesamowitym tempie. Zresztą, cały grzyb (oprócz wnętrzności) został zjedzony niesamowicie szybko.
Niedługo potem taczaliśmy się po ziemi, nie mogąc nad sobą zapanować.
- Ten... - czknięcie - Halucynek.. - czknięcie - nie był... - czknięcie - aż tak... - czknięcie - smaczny... - powiedziałam z trudem.
< Raven? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz