Patrzyłam z zaciekawieniem na zieloną buteleczkę z ciemnym
napojem. Kiedy się obudziłam leżała już w mojej jaskini... Żadnego liściku ani
jakiejkolwiek wskazówki. Po prostu leżała. Była zamknięta zwykłym korkiem.
Zastanawiałam sie co z tym zrobić... Iść do szamana? Albo Shervany... Ale nie
wiedziałam czy ich zastanę. Popatrzyłam jeszcze chwilę. A może, by tak... W
sumie chyba nie zaszkodzi, medyków mamy...
Odkorkowałam buteleczkę. Poczułam gorzki zapach, który jednak był całkiem miły. Wypiłam trochę napoju. Smak miał równie gorzki i cieprki. Mimo tego wypiłam jeszcze trochę, aż w końcu nie zostało nic. I tyle. Ech... Przynajmniej się napiłam. Nagle poczułam się senna i ułożyłam na legowisku. Momentalnie zasnęłam.
Obudziłam się. Zobaczyłam nad sobą niewyraźnty kształt... Taki biało-czerwony z zielonymi kropkami... I inne białe z tęczowym czymś... Zamrugałam pare razy. Heh? To Shervana i ta... Pf... Rainbowl czy jakoś tak.
- Alice? Żyjesz?
- Tag... - mruknęłam. - Chyba widać.
- Co?
- Szyję. - wymamrotałam głośniej. Próbowałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie. Wywróciłam się na Rainbowl i popatrzyłam na nią. Zarumieniła się i zdwała być napa...
- Ty sboku! Szo ty sobie wyobraszasz? Na mnie tszeba zaszłuszyć! Łatwo ci się nie dam! - wydukałam i z dumą z niej zeszłam. Nagle coś mnie zaślepiło i zrobiło mi się gorąco. Jakieś dziwne białe coś na mnie świeci... Tam u góry...
- Szo to jest?
- Co? - spytała nadal zdziwiona Sher.
- No to! - krzyknęłam i pokazałam na kulę.
- Alice... To słońce.
- Nie lubię je. Wyłącz.
- Nie da się.
- Jak to nie da! Da! Tylko tszeba umieć... Rzuć może czymś w nie i zniszczysz.
- Dobrze się czujesz? - usłyszałam głos Rain.
- Gorąco. - mruknęłam i zaczęłam ściągac ubrania. Powoli się rozbierałam zaczynając od kokardy ,a kończąc na ozdobach na łapach. Położyłam się na ziemi na plecach i rozciągnęłam. Pomachałam ogonem i wystawiłam języczek. Niech patrzą co tracą. Wtedy zobaczyłam jak jakiś basior przechodzi i patrzy na nas.
- Co się tu... - usłyszałam obcy głos. Kolejny zboczeniec! Przynajmniej hetero. Przewróciłam się na brzuch i oparłam pysk na dłoniach oraz powiedziałam:
- O co wam chodzi? Nigdy nie widzieliście seksownej wadery? - ponownie wystawiłam figlarnie języczek. Powoli machałam ogonem w obie strony.
- Boże... Ona jest pijana. - zobaczyłam Sher z zieloną butelką w łapach, z której kapał bordowy płyn.
<Sher? Rainbowl? c: >
Odkorkowałam buteleczkę. Poczułam gorzki zapach, który jednak był całkiem miły. Wypiłam trochę napoju. Smak miał równie gorzki i cieprki. Mimo tego wypiłam jeszcze trochę, aż w końcu nie zostało nic. I tyle. Ech... Przynajmniej się napiłam. Nagle poczułam się senna i ułożyłam na legowisku. Momentalnie zasnęłam.
Obudziłam się. Zobaczyłam nad sobą niewyraźnty kształt... Taki biało-czerwony z zielonymi kropkami... I inne białe z tęczowym czymś... Zamrugałam pare razy. Heh? To Shervana i ta... Pf... Rainbowl czy jakoś tak.
- Alice? Żyjesz?
- Tag... - mruknęłam. - Chyba widać.
- Co?
- Szyję. - wymamrotałam głośniej. Próbowałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie. Wywróciłam się na Rainbowl i popatrzyłam na nią. Zarumieniła się i zdwała być napa...
- Ty sboku! Szo ty sobie wyobraszasz? Na mnie tszeba zaszłuszyć! Łatwo ci się nie dam! - wydukałam i z dumą z niej zeszłam. Nagle coś mnie zaślepiło i zrobiło mi się gorąco. Jakieś dziwne białe coś na mnie świeci... Tam u góry...
- Szo to jest?
- Co? - spytała nadal zdziwiona Sher.
- No to! - krzyknęłam i pokazałam na kulę.
- Alice... To słońce.
- Nie lubię je. Wyłącz.
- Nie da się.
- Jak to nie da! Da! Tylko tszeba umieć... Rzuć może czymś w nie i zniszczysz.
- Dobrze się czujesz? - usłyszałam głos Rain.
- Gorąco. - mruknęłam i zaczęłam ściągac ubrania. Powoli się rozbierałam zaczynając od kokardy ,a kończąc na ozdobach na łapach. Położyłam się na ziemi na plecach i rozciągnęłam. Pomachałam ogonem i wystawiłam języczek. Niech patrzą co tracą. Wtedy zobaczyłam jak jakiś basior przechodzi i patrzy na nas.
- Co się tu... - usłyszałam obcy głos. Kolejny zboczeniec! Przynajmniej hetero. Przewróciłam się na brzuch i oparłam pysk na dłoniach oraz powiedziałam:
- O co wam chodzi? Nigdy nie widzieliście seksownej wadery? - ponownie wystawiłam figlarnie języczek. Powoli machałam ogonem w obie strony.
- Boże... Ona jest pijana. - zobaczyłam Sher z zieloną butelką w łapach, z której kapał bordowy płyn.
<Sher? Rainbowl? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz