Po zanurzeniu amuletu ruszyliśmy dalej. Do Krainy Czekolady. Nie wiem dlaczego, ale Shervana miała świetny humor. Podskakiwała i truchtała, bez przerwy o czymś gadała. W końcu się uśmiechnąłem. Dzisiaj ewidentnie przypominała mi Kurta. Dotarliśmy. Tym razem to Shervana zanurzyła amulet. Odwróciliśmy się i... zobaczyliśmy, jak w niebo wystrzela gigantyczny, czekoladowy mur. Dwa razy klasnąłem dłonią o dłoń, nim pojawił się mały płomyk. Stanąłem przed murem z płomieniem w dłoni.
- Będziesz walczył z czekoladą?
Uśmiechnąłem się.
- Taki mam zamiar. Wytopię w tym tunel.
Przyłożyłem ognistą dłoń do muru, a on... odskoczył jak żywy!
<Sher?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz