poniedziałek, 23 września 2013

Od Emersit'a cd historii Shervany

- Źle się czuję. - chrypię.
- Nie dziwne. - śmieje się.
Uśmiecham się blado i zmuszam skorupę zwaną "ciałem" do ruchu. Bo duszą byłem gdzieś daleko... na stepach. Siadam i wbijam zęby w królika. Shervana również zaczyna jeść. Zerkam na dalekie słońce.
- Wcześnie.
Kiwa głową.
Po zjedzeniu wadera ulecza mnie. Biegnę przed siebie jak szalony. Mimo, iż czuję nieprzyjemne wewnętrzne zszywanie ran.
- Hej!
Shervana rusza za mną.
- Gdzie... biegniesz?
Mój wzrok wciąż był wbity w daleki horyzont.
- Nie ważne.
Nagle coś mocno kłuje mnie w łapę. Nie zważając na to biegnę dalej, kiedy nagle rozumieję, że to była twarda trawa. TRAWA. Zatrzymuję się jak wryty ryjąc w ziemi długie korytarze.
- Ej!
Shervana wpada na mnie, przewracając. Ale mnie to nie obchodzi. Wciąż z przerażeniem wpatruję się w suchą trawę pod moimi stopami. Pustynną trawę.
- O co chodzi? - Sher macha mi przed oczyma łapą. - Łu-uuu?
Stopniowo podnoszę wzrok. W końcu z przerażeniem natrafiam na horyzont. Moje źrenice zwężają się tak, iż niemal nikną.
- Hmm? - wadera opuszcza na chwilę głowę.
- Jesteśmy... na... stepach!

<Sher?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy