Bezgłośnie idę do przodu. Wokół mnie słychać mnóstwo szmerów i
szelestów, a ja z każdym następnym krokiem tracę odwagę. Właśnie miałem
zawrócić kiedy zobaczyłem słaby blask Źródła, który do tej pory
zasłaniały drzewa. Postanowiłem nadal iść do przodu, ale wtedy ów blask
zasłonił ogromny cień... Prawie upadam ze strachu przed "Wielkim Cieniem". Czekam z mieszaniną
strachu i ciekawości. Po chwili zza niego wyskakuje... zwykły lis! To
dziwne miejsce - myślę. Ruszam dalej. Lis nie odpuszcza i podąża za mną.
- Odczep się... - mruczę do nierozumnego lisa.
- Nie! - krzyczy.
Staję jak zamurowany.
- Czemu pytasz?
- Bo coś od Ciebie chce!
Ja nie mogę. Gadam z lisem. Tego się nie spodziewałem. Przejeżdżam dłonią po czole.
- Taa... Czego?
No bo czego mógłby chcieć ode mnie LIS?
- Zostać Twoim towarzyszem! - po czym dodaje złowieszczo. - Na zawssssze...
- Ależ - wymuszam w sobie miły ton. -
lisku... Ja cię właściwie prawie nie znam... a jesteś trochę... - no
mów! Na-mol-ny! - ... Nieważne. Nie możesz się przy mnie truć cały czas.
Nie zrobię Ci tego. - mój pouczający ton się udał.
Lis odchodzi zostawiając tylko dziwną miarkę z karteczką "Byś mnie zapamiętała na zawsze".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz