Byliśmy w miescie ludzi. Choć nie przypominalismy wilków tylko psy.
- Chodźmy tam! - powiedziała Sher.
- Dobra!
Ruszyliśmy w nieznanym kierunku. Zobaczyłem kota. Nie wiem czemu pobiegłem za nim. Zanim się obejrzałem zgubiłem Sher. Krzyczałem. Nie patrząc przed siebie wpadłem na nią.
- Upsss... Przepraszam. - uśmiechnąłem się.
Popatrzyła na mnie. Niespodziewanie zjawił się jakiś wóz. Zagrodził nam drogę,a z niego wyszedł.... hycel!
- Sher, co robimy?
- Walczymy!
Popatrzyłem na nią. Zaczelismy krążyć wokół hycla. Złapałem go za przyrząd, który zarzuca się na łby psów. Szarpałem się z nim. Wadera skoczyła na niego. Przewrócił się. To raczej nie była walka, a zabawa. Po kilkunastu minutach zabawy hyclem odeslzliśmy. Wzieliśmy oczywiście jego czapkę. Trzymałem ją w pysku.
- Masz... - rzekłem.
Założyłem jej na głowę nakrycie. Wygladała cudnie!
- Pięknie wygladasz...
< Sher dokończ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz