Nie otwierałem oczu. Położyłem głowę na kolanie Shervany.
- Zrobiłaś coś niesamowitego. - mówiłem szeptem, którego było słychać mimo huku maszyny.
Drżały mi mięśnie twarzy. Słabe serce łomotało w piersi. Żyłem tą chwilą.
- Po prostu Cię podniosłam. - zrobiła nieznaczny ruch dłonią.
- Nie mówię o tym! - słabo przejechałem po sobie dłonią. - Mówię o tym. - podniosłem rękę do serca a później przycisnąłem do skroni. - Zmieniłaś mnie. Ja, tchórzliwy wilk ze stepów, bez przeszłości, sztuczny, ja, pokonałem egoizm! Bo taki właśnie jestem! - być może Shervana próbowała zaprzeczyć, ale nie zwolniła lawy, płynącej nieubłaganie po moim wybuchu. - Jestem pusty! NIE mam przeszłości! Ja... sam.... stepy... pustka...
Dostałem drgawek i zacząłem się plątać. Shervana podniosła dłoń. Mimo pozorów to ten niepozorny gest mnie zatrzymał.
- Cicho. Nic już nie mów. - powiedziała cicho.
Przycisnąłem głowę do dachu maszyny.
Czy ja ciągle jestem pusty?
Czy ona mnie zmieniła?
<Shervana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz