- Nieee! - krzyknełam.
Użyłam całej Mocy, starając się z całych sił jak najszybciej unieść Em'a, ale było to niewykonalne... Stracił za dużo sił, a pociag jechał za szybko. Myślałam, że mi się uda, że to koniec stresu, ale brakło czasu. Trzy czwarte jego ciała było nad lokomotywą, a tylnie łapy, odebrały cios, jakim musiałobyć zderzenie z lokomotywą...
- Em... - szepnęłam, gdy znalazł się koło mnie.
Brak odpowiedzi.
- Em... - szturchęłam go.
Nic. Moje oczy zaszkliły, gdy dotarło do mnie, że zemdlał, lub nie żyje. Dla mnie... Wtedy...
< Emersit? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz