Próbowałam się uspokoić. Nie dało się. Pierwszy raz odkąd pamiętam nie
mogę się opanować. Leżałam tak i jeszcze chwilę łkałam. Po paru minutach
podniosłam głowę.
- Co ty tu...! – przestraszyłam się, bo obok mnie siedział Kail. Po
cholerę się do mnie przyczepił. Czy tam ja do niego, nie ważne. Nie
wyglądał na zadowolonego widząc mnie w takim stanie i bynajmniej nie
chciał mnie pocieszyć. Milczał. – Długo jeszcze tu będziesz siedział? –
spytałam zażenowana
- Ym, no, znaczy ten, no... – chyba chciał mnie pocieszyć. I udało się, bo ten bełkot był taki uroczy... zachichotałam
- Cicho. - Otarłam mokre poliki i wstałam. Otrzepałam się z liści i ziemi, przypadkowo sporo tych brudów opadło na basiora.
- Uważaj troszkę... – powiedział i nieco delikatniej się otrzepał.
- A ona... poszła? – spytałam
- Kto? A, ta. Nie wiem. Polazłem za tobą. – och, musiał...? No trudno.
Już prawie zapomniałam o tej całej sprawie i trochę wypogodniałam.
- Pokazać ci tutejsze okolice, Kail?
<Kail, oprowadzić? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz