niedziela, 9 listopada 2014

Od Ines cd historii Kill' a

Szkoda że Kill ma lęk wysokości bo to całkiem fajna zabawa takie skakanie po wysepkach no ale cóż..
- To tutaj... - Wskazałam największe drzewo w lesie. - To największe i najstarsze drzewo w tym lesie. - drzewo było naprawdę ogromne... Jego obwód liczył jakieś 20m a wysokość nie całe 100m! - To tu mamy spotkać się z Margaret - uśmiechnęłam się. Znalazłam wygodne miejsce u stup drzewa i zaprosiłam bliże basiora gestem. Położył się kolo mnie. Leżeliśmy tak przez chwilę i humor nagle mi się popsuł...  Zwróciłam wzrok ku ziemi.
- Kill? A jeśli coś mu się stało? Jeśli on... - wolałam nie kończyć. Popatrzyłam na basiora ze łzami w oczach... - Kill... Ja nie mogę bez niego  żyć... Świadomość że on... Że coś mu się stało mnie pogrąży... Musimy go ratować!
- Ines... Nic mu nie będzie... Nie martw się, wszystko będzie dobre - uśmiechnął się do mnie delikatnie.  Powiedział to tak miło i spokojnie że jakaś cześć mnie mu uwierzyła. Uwierzyłam mu i byłam spokojniejsza.  Leżeliśmy tak jeszcze jakiś czas. Rozmyślałam o tym co zrobimy jak juz tam dotrzemy... Jak mu pomożemy? Moje rozmyślenia nie trwały jednak zbyt długo bo zaraz dołączyła do nas Margaret
- Margaret! - kiedy tylko ją zobaczyłam zerwałam się na równe nogi. - Ruszamy! - Bez zastanowienia stworzyłam portal i wskoczyłam w niego. Moi towarzysze nie długo później stali kolo mnie. Nie mogłam w to uwierzyć...  Wszystko było zniszczone... Z gruz budowli dalej wylatywał dym. Nigdzie nie było widać żywej duszy. To miejsce... Niegdyś tryskało pozytywną energią... Było wspaniałe... A teraz? Nic nie zostało...
- Kail... - szepnęłam cicho. Żal rozrywał mi serce... Nie mogłam w to uwierzyć - Nie, nie, nie... - mówiłam szeptem, a łzy spływały mi po policzkach
- Ines... Tak mi przykro... - przytuliła mnie Margaret. Ona też płakała... Znała Kail' a i wiedziała jaka to wspaniała osoba i ile dla mnie znaczy - Chodźmy z tąd... Nie ma c... - zaczęła Margaret ale ja nie dałam jej skończyć.
- Oni tu są - szepnęłam przez łzy
- Co?! - spytała wadera nie za bardzo rozumiejąc
- Oni tu są! - krzyknęłam wyrywając się z jej objęć.- Są tu! Czuje to! - Łzy zalewały mi twarz...
- Ines... Kochanie... Spokojnie - zaczęła uspokajać mnie Margaret, ale ja wiedziałam swoje. - To nie możliwe... Musisz da...
- Nie!! Oni tu są! Kail! Oni tu są!! - krzyczałam bez opamiętania
- Ines... Musisz dać im odejść... Nic już na to nie poradzisz... Na śmierć nie ma siły!
- Nie!! Oni żyją! KAIL!!! - krzyczałam na cały głos - KAIL!!...

<Kill?? Ines ześwirowała :P A może nie xDD hmmm... ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy