Po dołączeniu do watahy znalazłam dla siebie jaskinię. Nie była w centrum - taka mi odpowiadała. Ciemna, nie za duża, nie za mała. Teraz to moje małe królestwo. Położyłam sie na mieszance mchu, trawy i liści. Nie wiedziałam, co że sobą zrobić. Wstałam i zaczęłam krążyć po pomieszczeniu. Chodziłam, chodziłam, chodziłam. Mogłabym tak wydeptać idealny okrąg. W końcu zdecydowałam wyjść i zwiedzić tereny.
Chłodny wiatr lekko muskał moją sierść, a delikatne promienie światła grzały ją. Było nawet przyjemnie. Szłam chwilę w ciszy, którą po pewnym czasie zagłuszył czyjś głos.
<Ktoś? Błagam, nie chcę, aby historia z innych watah się powtarzała... T.T >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz