Poranek nie był tak przyjemny jak wczoraj. Zjedzenie czyiś wspomnień było czymś głupim, ale co zrobić? Czasami nie mogę się im oprzeć, ale czasami to najzwyczajniejszy głód. Wstałem i otrzepałem się z suchych liści. Złapałem się za głowę. Czułem się jak po ostrej imprezie. Spojrzałem na tereny z wzgórza. Na dole rozciągała się panorama dolin, na których rosły gęste lasy. Wzdychnąłem ciężko. Skoczyłem i teleportowałem się na sam dół, a następnie na skraj lasu. Wszedłem głębiej. Szukałem czegoś na co mógłbym zapolować. No i znalazł się - mały, niewinny króliczek. Przez chwilę nieuwagi nadepnąłem na suchą gałązkę. Zwierzyna spłoszyła się, ale nie przeszkadzało mi to. Uśmiechnąłem się sam do siebie i pobiegłem za nim. Był szybki i zwinny. Skręcił za jakimś głazem. Skręciłem gwałtownie i uderzyłem w coś, a raczej kogoś.
- Niech to! - warknęłam leżąc.
- Strasznie przepraszam! - usłyszałem glos wadery. Spojrzałem na nią i wstałem.
- Nie, to ja przepraszam.
- Na pewno? Uff to dobrze. Biegłam i jakoś tak - zaśmiała się.
- Nic nie szkodzi. - machnąłem łapą. - Jestem Cannon - przedstawiłem się waderze.
<Któraś z pań? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz