Uważnie przyglądałem się całej akcji a mimo to nic nie rozumiałem... Od początku naszej "znajomości" nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, a raczej nie chciałem żeby to ona miała coś wspólnego ze mną... A mimo to pobiegłem za nią jak głupi. Co prawda opamiętałem się i sprytnie ukryłem w krzakach zanim ta mnie zauważyła. Patrzyłem na nią, zwinięto w kłębuszek zza liści. Było w tym wszystkim coś czego nie czułem od dawna. Tak bardzo się od siebie różnimy a okazuje się że jednak jest między nami coś wspólnego. Nie umiem do końca określić co, ale czuje że tak jest. Może to że najwyraźniej ona też nie chce mieć nic wspólnego ze swoją rodziną? Może i z innych powodów ale jednak... Wracając do sedna sprawy... Patrzyłem na nią i mimo że nie mogłem już dłużej znieść widoku płaczącej wadery, nie moglem odwrócić wzroku. Widziałem że muszę coś zrobić ale nie wiedziałem co...
~ Może tak... Weź ją pociesz!- wdarła się do moich myśli Misi i myślę że była tam już wcześniej
- Ile razy mam ci powtarzać żebyś tego nie robiła?! - warknąłem cicho.
~ To teraz nie istotne! Idź i ją pociesz!
- Ale jak?!
- Kretynie! Nie mam pojęcia... Podejdź tam i idź na żywioł! Wadera jest smutna musisz ją pocieszyć!
- Sory ale nie jestem w tym najlepszy...
- To idź tam, siądź na przeciwko niej i czekaj aż coś się stanie!- powiedziała z irytacją której najwyraźniej nie wyczułem i zrobiłem to co mi powiedziała. Lada chwila siedziałem na przeciwko wadery...
<Alba? I jak zareagujesz xD No jakby na to nie paczeć... Siedzi tam przy niej xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz