- Nie mam ich, znaczy mam, ale oni są żywi. - odparłem ponuro.
- Jak to żywi? - zdziwiła się.
- Normalnie, jestem duchem. - rzekłem odwracając się do niej. - I teraz co dwa dni chodzę na mój grób i opłakuję go.
Wytarłem łzę, padłem na ziemię i westchnąłem cicho, Shervana usiadła koło mnie, by sprawdzić czy na prawdę jestem duchem - szturchnęła mnie łapą, ale jej łapa przeniknęła przeze mnie, sprawiając, że jej łapa omal nie zamarzła
- Mówiłem pani, jestem duchem. - usiadłem i wlepiłem moje oczy w jej oczy.
- Jak ci na imię? - spytała.
- Niko, jestem Niko, ale może mi pani mówić nieboszczyk. - odparłem zimno.
< Shervana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz