Dzień zaczynał się jak co dzień. Połaziłem tu i tam, postraszyłem trochę wilki, przenikając tylko swoją głowę przez pień drzewa, udając, że jakiś myśliwi ją tam powiesił. Tak bardzo jestem produktywny. Wręcz rutyna. Nieoczekiwanie dopadło mnie zmęczenie. Położyłem się pod najbliższym drzewem, na miękkiej, świeżej trawie po czym usnąłem wręcz za szybko. Gdy się obudziłem, oślepiło mnie ostre, białe światło. Przymrużyłem swoje krwiste oczy po czym powoli wstałem, stopniowo otwierając oczy, by te przyzwyczaiły się do tej jaskrawości. Gdy już całkowicie otworzyłem ślepia, dostrzegłem niezwykły, lecz przerażający widok. Zamiast lasu, małego jeziorka, wilków była tylko biała przestrzeń. Jak w pokoju dla szaleńców. Aż ciarki po mnie przeszły. Odetchnąłem trochę po czym z całej siły jaką miałem w gardzieli krzyknąłem:
- JEST TU KTO?!
Odpowiedziała mi głucha cisza. Postanowiłem iść przed siebie, kto wie może tam gdzieś jest ktoś kto może mi pomóc? I ... szedłem. Tak mijały godziny, gdy wędrowałem po pustyni bieli. W końcu westchnął i idąc już "byle jak" potknąłem się o ... dziurę. Niby dziurę w ziemi. Spojrzałem po czym przyjmując formę "widmo absolutne" i przeniknąłem w ziemię. Podróżując tak godzinami dotarłem do ... naprawdę dziwnego miejsca. Siedział tam wielki stwór podobny do człowieka, owinięty futrem zdartym z rysia, pantery i jelenia. Spojrzał na mnie, a ja lekko przechyliłem łeb na stronę prawą. Stworzone powoli wstało i wzięło ciężki kij z ziemi i zamachnął się nim by mnie uderzyć, lecz wtem...obudziłem się. Hah! To był tylko sen. Powoli otworzyłem oczy, widząc nad sobą sylwetkę jakiegoś wilka.
- Czy wszystko dobrze? - zapytał wilk, powoli odchodząc by usiąść niedaleko mnie.
- A co się stało?
- Wyglądałeś zupełnie jakbyś nie żył. Nawet nie jak widmo, a jak truchło wilka!
- Hm..a z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Ah tak. Jestem Malik.
- Elemental. - Odpowiedziałem jednym słowem, a mój ogon wręcz "falował". Z lekką nieufnością przyglądałem się wilkowi. Tak mijały minuty, aż w końcu Malik odrzekł:
<Malik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz