niedziela, 2 listopada 2014

Od Shervany cd historii Emergeda

Czułam jak wszystkie mięśnie basiora napinają się, a ona cały sztywnieje i patrzy w skupieniu na wnętrze chatki. Widok, do którego się już całkiem przyzwyczaiłam i choć wydaje się to dziwne to kiedyś czułam to się spokojnie i bezpiecznie. Wśród tej całej krwi, kości, szczątek jakiejś zwierzyny i tego wszystkiego co było porozrzucane wokół w nieładzie. Jednak to samo nie było najdziwniejsze... Nad nami unosił się czerwony ognik od czasu do czasu wysyłając "błyskawice" w kierunku jakiś części bestii, które kiedyś żyły. Teraz tylko od czasu do czasu podnosiła się oderwana noga, toczące się gdzieś oko i za sprawą promienia od dziwnego światła - kurczyło się jakby wyssano z niej wszystko co się dało. Krew, mięso.
- Yes... - zaczęłam, by zwrócić na siebie uwagę.
Ognik na moment przybrał kształt wilczego pyska, który patrzył na nas po czym znów stał się bezwładną kulą iskier.
- Hm?
Jak zwykle nie wysilała się na żadne dłuższe wypowiedzi bez potrzeby. To do niej trzeba było tworzyć niemal monologi, a zaszczytem było jak wogóle odpowiedziała. Oczywiście jak miało się ze sobą ofiarę to wszystko się zmieniało. Emerged nadal nic jednak nie rozumiał i patrzył na mnie żądając wyjaśnień. Nie mogłam nic zrobić jednak, Yes wyczuwała telepatię i potrafiła się włamać na "prywatny kanał" i podsłuchiwać, a bardzo nie lubiła jak się o niej mówiło bez jej zgody.
- Mamy ofiarę. - powiedziałam, a zza moich pleców wynurzył się feniks trzymany za pomocą telekinezy.
Ognik zrobił gest, który znałam już jako skinienie pyskiem, głową, łbem czy jak to tam nazwać. Wyciągnęłam ptaka jak najdalej od nas po czym cicho szepnęłam:
- Odsuń się lepiej. - sama robiąc to samo.
Nie zdążyliśmy jednak zrobić za dużo kroków, gdy znów pojawiła się "błyskawica" o mocy tak wielkiej, że aż wypuściłam zwierzę z ucisku telekinezy, a ono bezwładnie spadło na ziemię gdzie drgało nieco pod wpływem tego co robiły z nią iskry.
- Nie patrz tam. - odezwał się po raz pierwszy Emerged, czując, że drżę.
Posłuchałam go, dziękując mu w myślach. Choć widziałam to wiele razy to jednak ta moc i zło, które się tam kryło było nie do wytrzymania. Wiedziałam, że gdybym podniosła wzrok to zobaczyłabym jak ciało powoli znika, a zostaje tylko kilka marnych kości. Cała krew, skóra, mięso... Yes wysysała z nich energię tak, że znikały z naszego świata, a cała ich Energia Życiowa była przekazana do ognika. Tylko dzięki temu przeżyła tyle lat, że pamięta same początki.
- Czego chciałaś, Uczennico? - zwróciła się do mnie, a my oboje podnieśliśmy wzrok.
Ja z rumieńcami starałam się unikać wzroku Em'a, który patrzył na mnie z niedowierzaniem. Pewnie myślał, że robiłam to samo, że chciałam być jak ona. To nie było tak, ja nie mogłam tego wytłumaczyć, ale nie mogłam się też cofnąć. To czy zostanie czy nie było decyzją tylko i wyłącznie jego.
- Potrzebuję pomocy...

< Em? Ja nigdy nie mam planu xD Wszystko zależy od weny, możesz to poprowadzić jak chcesz ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy