Powitajmy. Gryph'a!
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Od Kill'a cd historii Savy
- Tak... - mruknąłem - Może lepiej już...
Nie zdążyłem dokończyć zdania, ponieważ poczułem się bardzo zmęczony. Łapy się pode mną ugięły i upadłem na ziemię, a potem zapadłem w głęboki sen.
<Sava? Brak pomysłu ;x>
Od Savy cd historii Kill'a
- Jakby... Bez energii nie mogły świecić... - znów ziewnęłam
- Ale... One świecą cały czas...
- Energie przechowują i używają jej mało... Dlatego świecą długo...
- Więc i coraz słabiej... - teraz on ziewnął
- Dokładnie...
- Może powinniśmy stąd iść..?
- Raczej tak... - ziewnęłam - Spać mi się chce jak nie wiem co... I nie musisz mówić... Ty też chcesz spać... Tak zakładam...
- Ale... One świecą cały czas...
- Energie przechowują i używają jej mało... Dlatego świecą długo...
- Więc i coraz słabiej... - teraz on ziewnął
- Dokładnie...
- Może powinniśmy stąd iść..?
- Raczej tak... - ziewnęłam - Spać mi się chce jak nie wiem co... I nie musisz mówić... Ty też chcesz spać... Tak zakładam...
niedziela, 27 kwietnia 2014
Od Kill'a cd historii Ines
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - prychnąłem, uśmiechając się do niej bezczelnie
Wilczyca spojrzała na mnie zdenerwowana i wymierzyła mi cios w brzuch, a ja tylko spojrzałem na nią ze współczuciem. Nie wiedziała, że jakiekolwiek tortury nie robią na mnie większego wrażenia. Nie czułem żadnego bólu, oczywiście nie licząc mojego złamanego serduszka, ponieważ bardzo bolało mnie to, że Ines nie chciała się do mnie odzywać. W końcu to przez nią tu trafiłem, ale jakby sobie dobrze przypomnieć, to nikt mnie tu nie prosił. Przecież ona mnie ostrzegała, a ja...
- Ty okropny kłamco! - wrzasnęła - Zginiesz w tych lochach!
- Fajnie, że jestem kłamcą. - powiedziałem lekko
- Fajnie?! FAJNIE?! - spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, a orki potrząsnęły kajdanami, tak, że leżałem teraz na brzuchu
- Tak. - odparłem - Przynajmniej nie jestem samotną i zdesperowaną sadystką.
Margaret wydała z siebie krzyk wściekłości. Położyła się tyłem do mnie i ukryła pysk w łapach, a potem wyszeptała:
- Zabierzcie go stąd.
Wydawało mi się, że płakała. Pewnie uświadomiła sobie, że moje słowa są prawdą, że robi to wszystko aby zapewnić sobie jakąkolwiek rozrywkę. Orki wzięły łańcuchy i pociągnęły mnie w stronę schodów. Nie przejmowały się tym, że jadę pyskiem po ziemi, tylko bezlitośnie ciągnęły mnie najpierw po betonie, później po piasku, a na końcu po schodach. Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się do siebie. Trzeba we wszystkim znajdywać jakieś plusy, chociaż w tym wypadku jest ich niewiele. Udało mi się doprowadzić Margaret do płaczu, zyskałem nową moc oraz poznałem większość fajnych miejsc w tym gmachu. Tak jak mówiłem, plusów jest niewiele, ale zawsze coś. Strażnicy zaprowadzili, a właściwie zaciągnęli mnie do jednej z cel. Był to całkiem biały pokój, który w jednym z rogów miał miskę z brudną wodą. Oho ho, Margaret się o mnie zatroszczyła. Gdy orki zdjęły mi kajdany, położyłem się pod ścianą i zasnąłem.
***
Cholera.
Moja. Łapa.
Spojrzałem na nią i okazało się, że okropna ciecz wypływa z wielkiej rany. Zakażenie. Bez medyka nie przeżyję. Dobra. Teraz mogę zacząć panikować.
<Ines?>
Wilczyca spojrzała na mnie zdenerwowana i wymierzyła mi cios w brzuch, a ja tylko spojrzałem na nią ze współczuciem. Nie wiedziała, że jakiekolwiek tortury nie robią na mnie większego wrażenia. Nie czułem żadnego bólu, oczywiście nie licząc mojego złamanego serduszka, ponieważ bardzo bolało mnie to, że Ines nie chciała się do mnie odzywać. W końcu to przez nią tu trafiłem, ale jakby sobie dobrze przypomnieć, to nikt mnie tu nie prosił. Przecież ona mnie ostrzegała, a ja...
- Ty okropny kłamco! - wrzasnęła - Zginiesz w tych lochach!
- Fajnie, że jestem kłamcą. - powiedziałem lekko
- Fajnie?! FAJNIE?! - spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, a orki potrząsnęły kajdanami, tak, że leżałem teraz na brzuchu
- Tak. - odparłem - Przynajmniej nie jestem samotną i zdesperowaną sadystką.
Margaret wydała z siebie krzyk wściekłości. Położyła się tyłem do mnie i ukryła pysk w łapach, a potem wyszeptała:
- Zabierzcie go stąd.
Wydawało mi się, że płakała. Pewnie uświadomiła sobie, że moje słowa są prawdą, że robi to wszystko aby zapewnić sobie jakąkolwiek rozrywkę. Orki wzięły łańcuchy i pociągnęły mnie w stronę schodów. Nie przejmowały się tym, że jadę pyskiem po ziemi, tylko bezlitośnie ciągnęły mnie najpierw po betonie, później po piasku, a na końcu po schodach. Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się do siebie. Trzeba we wszystkim znajdywać jakieś plusy, chociaż w tym wypadku jest ich niewiele. Udało mi się doprowadzić Margaret do płaczu, zyskałem nową moc oraz poznałem większość fajnych miejsc w tym gmachu. Tak jak mówiłem, plusów jest niewiele, ale zawsze coś. Strażnicy zaprowadzili, a właściwie zaciągnęli mnie do jednej z cel. Był to całkiem biały pokój, który w jednym z rogów miał miskę z brudną wodą. Oho ho, Margaret się o mnie zatroszczyła. Gdy orki zdjęły mi kajdany, położyłem się pod ścianą i zasnąłem.
***
Cholera.
Moja. Łapa.
Spojrzałem na nią i okazało się, że okropna ciecz wypływa z wielkiej rany. Zakażenie. Bez medyka nie przeżyję. Dobra. Teraz mogę zacząć panikować.
<Ines?>
Od Ines cd historii Kill' a
Od Ines
Idiota... Nie znoszę go... Nie może w końcu się ode mnie odczepić?! I jeszcze ta wizyta... Nie dość że Kill to jeszcze... Za dużo tego wszystkiego... Nic juz nie rozumiem... A co jeśli on grzebie mi teraz w myślach!? Kill! Jeśli wiesz co ja teraz myśle to spadaj i nie grzeb mi wiecej w głowie!! Co ja wyrabiam... Chyba powoli wariuje...
Od Margaret
Wróciłam do pokoju i walnęłam sie na łóżko... Nie dość że Kill to jeszcze to spotkanie... BYlam padnięta ale... Przypomniało mi sie cos... Przeciez jestem wściekła, a za drzwiami stoja Orki i czekają na mój wyrok... Nie mogę iść jeszcze spać! Usłyszałam pukanie do drzwi
- Pani? - usłyszałam głos jednego z orków - Postanowiłas cos? - wyszłam do strazników
- Znaleźć go i zaprowadzić do sali tortur!- Powiedziałam do prawej połowy strażników - A wy! Ogłosic że będzie zabawa! - Zwróciłam sie do lewej połowy. Kiedy odeszli udalam sie jeszcze w jedno miejsce, po czym przybyłam do sali tortur. Przed wejściem stali strażnicy z więźniem. Podeszlam blizej
- I co ładnie to tak kłamać? - podeszłam do więźnia i wrednie warknelam. Wszystkie jego kończyny były skłute łańcuchem wlącznie z szyją na której byla obroża. Był troche poobijany... Widac że coś sie szarpał, a orki tego nie tolerują.
- Kochanie nie rozumiem... Co ja ci zrobiłem? Myślałem że sobie to wyjaśniliśmy... Nie okłamałem cie! - krzyknął skłuty Kill (więzień)
- Miałeś tak do mnie nie mówić! - warknęłam i dałam mu solidnego plaskacza
- Ja wszystko wiem! Nie dość że okłamałeś mnie to jeszcze... - urwałam. - jesteś okropny i zapłacisz za to co zrobiłeś! - krzyknęłam - Odprowadzić go! - warknęlam na orki, a one posłusznie zawlekły Kill' a do sali tortur. Basior ponownie znalazł się w sali tortur w typie koloseum. Poszłam do małego pomieszczenia składającego się głównie z szyb przez które widac idealnie całe koloseum. Byl tam również mikrofon przez który informowałam orki jaka tortura czeka po kolei Kill' a. Wzięłam mikrofon i zaczęłam
- Witajcie wszyscy! Ten oto więzień staral sie mnie przechytrzyć! Teraz spotka go za to kara! Rozciągnąć go! - orki zabrały Kill' a i przypięły do stołu który powoli i bardzo boleśnie go rozciągał. po kilku minutach postanowiłam że czas na zmianę - Biczowanie - orki zabrały Kill' a i przypieły do takiego kamienia ja w pokoju 1687 i zaczęły walić go biczem. Minęło kilka minut - Teraz sól - takiego poranionego wsadzili go do niewielkiego basenu pełnego soli. Sól wdarła się w rany sprawiając przy tym straszny ból.Później wyciągnęli go z tej soli i przez długo czas zmieniałam tortury. Po kilku godzinach zakończyłam tortury i zeszlam na dół przed wejście do "koloseum"
- I jak? Podobało sie? Zapamietaj raz na zawsze! Mnie nigdy nie przechytrzysz! Od początku wiedziałam co sie kroi! - krzyknąłam do zmasakrowanego Kill' a
<Kill? sory ze tak długo ale ten RP xd>
Idiota... Nie znoszę go... Nie może w końcu się ode mnie odczepić?! I jeszcze ta wizyta... Nie dość że Kill to jeszcze... Za dużo tego wszystkiego... Nic juz nie rozumiem... A co jeśli on grzebie mi teraz w myślach!? Kill! Jeśli wiesz co ja teraz myśle to spadaj i nie grzeb mi wiecej w głowie!! Co ja wyrabiam... Chyba powoli wariuje...
Od Margaret
Wróciłam do pokoju i walnęłam sie na łóżko... Nie dość że Kill to jeszcze to spotkanie... BYlam padnięta ale... Przypomniało mi sie cos... Przeciez jestem wściekła, a za drzwiami stoja Orki i czekają na mój wyrok... Nie mogę iść jeszcze spać! Usłyszałam pukanie do drzwi
- Pani? - usłyszałam głos jednego z orków - Postanowiłas cos? - wyszłam do strazników
- Znaleźć go i zaprowadzić do sali tortur!- Powiedziałam do prawej połowy strażników - A wy! Ogłosic że będzie zabawa! - Zwróciłam sie do lewej połowy. Kiedy odeszli udalam sie jeszcze w jedno miejsce, po czym przybyłam do sali tortur. Przed wejściem stali strażnicy z więźniem. Podeszlam blizej
- I co ładnie to tak kłamać? - podeszłam do więźnia i wrednie warknelam. Wszystkie jego kończyny były skłute łańcuchem wlącznie z szyją na której byla obroża. Był troche poobijany... Widac że coś sie szarpał, a orki tego nie tolerują.
- Kochanie nie rozumiem... Co ja ci zrobiłem? Myślałem że sobie to wyjaśniliśmy... Nie okłamałem cie! - krzyknął skłuty Kill (więzień)
- Miałeś tak do mnie nie mówić! - warknęłam i dałam mu solidnego plaskacza
- Ja wszystko wiem! Nie dość że okłamałeś mnie to jeszcze... - urwałam. - jesteś okropny i zapłacisz za to co zrobiłeś! - krzyknęłam - Odprowadzić go! - warknęlam na orki, a one posłusznie zawlekły Kill' a do sali tortur. Basior ponownie znalazł się w sali tortur w typie koloseum. Poszłam do małego pomieszczenia składającego się głównie z szyb przez które widac idealnie całe koloseum. Byl tam również mikrofon przez który informowałam orki jaka tortura czeka po kolei Kill' a. Wzięłam mikrofon i zaczęłam
- Witajcie wszyscy! Ten oto więzień staral sie mnie przechytrzyć! Teraz spotka go za to kara! Rozciągnąć go! - orki zabrały Kill' a i przypięły do stołu który powoli i bardzo boleśnie go rozciągał. po kilku minutach postanowiłam że czas na zmianę - Biczowanie - orki zabrały Kill' a i przypieły do takiego kamienia ja w pokoju 1687 i zaczęły walić go biczem. Minęło kilka minut - Teraz sól - takiego poranionego wsadzili go do niewielkiego basenu pełnego soli. Sól wdarła się w rany sprawiając przy tym straszny ból.Później wyciągnęli go z tej soli i przez długo czas zmieniałam tortury. Po kilku godzinach zakończyłam tortury i zeszlam na dół przed wejście do "koloseum"
- I jak? Podobało sie? Zapamietaj raz na zawsze! Mnie nigdy nie przechytrzysz! Od początku wiedziałam co sie kroi! - krzyknąłam do zmasakrowanego Kill' a
<Kill? sory ze tak długo ale ten RP xd>
sobota, 26 kwietnia 2014
Od Kimmy cd historii Vuko
Gryf wylądował na środku polany i popatrzył na nas zdziwiony. NA PEWNO nie miał zamiaru nas zaatakować, więc nie widziałam powodu, aby się go bać. Podeszłam do niego i lekko dotknęłam jednej z jego łap.
- Cześć. - uśmiechnęłam się promiennie - Chciałbyś z nami zagrać w jedną grę?
Stworzenie podniosło łapę i delikatnie przejechało nią po moim grzbiecie, a potem zaskrzeczało radośnie. Miał bardzo ostre pazury, więc bez problemu mógłby nam coś zrobić, ale był na to zbyt milutki. Przytuliłam się do niego i zawołałam do swoich towarzyszy:
- Dlaczego się chowacie? On jest taki kochany!
<Vuko? Kim znalazła sobie nowego przyjaciela ^^>
- Cześć. - uśmiechnęłam się promiennie - Chciałbyś z nami zagrać w jedną grę?
Stworzenie podniosło łapę i delikatnie przejechało nią po moim grzbiecie, a potem zaskrzeczało radośnie. Miał bardzo ostre pazury, więc bez problemu mógłby nam coś zrobić, ale był na to zbyt milutki. Przytuliłam się do niego i zawołałam do swoich towarzyszy:
- Dlaczego się chowacie? On jest taki kochany!
<Vuko? Kim znalazła sobie nowego przyjaciela ^^>
Od Kill'a cd historii Savy
Położyłem łapę na krysztale i momentalnie zrobiłem się senny. Spałem zaledwie kilka godzin temu, więc to nie możliwe, że...
- Sava! - zawołałem, gdy nagle mnie oświeciło - Nie dotykaj tego!
Rzuciłem się w stronę wadery i odciągnąłem ją od kamienia, a ta spojrzała na mnie zdziwiona. Była równie zmęczona, jak ja.
- Dla... Dlaczego? - ziewnęła
- Te kamienie to... to takie coś co zabiera ci energię. - powiedziałem - Chyba.
<Sava?>
Od Irio cd histori Shervany
Postanowiłem trochę się powygłupiać i zagrać pana mrocznego ważniaka...
~ Sam nie wiesz do kogo mówisz.... Jam jest Irio won ZpodwórkaBuraku V.... ~ powiedziałem ochrypłym i jak najprzeraźliwszym głosem... ~ Nie zamierzam z tobą negocjować....
~ Gorzej ci? - spytał Kain i zrobił faceplama.
~ Ja się tylko wygłupiałem.... To naprawdę nie było nawet trochę śmieszne? Tak bardzo się starłem...
~ Przeprosisz mnie wreszcie? - spytał sokół odsłaniając dziób.
~ Dobra sorrka... Nie krzycz na mnie więcej... - Spojrzałem na Shervanę, która od jakiegoś czasu siedziała cicho... - Coś się stało?
< Sher?>
~ Sam nie wiesz do kogo mówisz.... Jam jest Irio won ZpodwórkaBuraku V.... ~ powiedziałem ochrypłym i jak najprzeraźliwszym głosem... ~ Nie zamierzam z tobą negocjować....
~ Gorzej ci? - spytał Kain i zrobił faceplama.
~ Ja się tylko wygłupiałem.... To naprawdę nie było nawet trochę śmieszne? Tak bardzo się starłem...
~ Przeprosisz mnie wreszcie? - spytał sokół odsłaniając dziób.
~ Dobra sorrka... Nie krzycz na mnie więcej... - Spojrzałem na Shervanę, która od jakiegoś czasu siedziała cicho... - Coś się stało?
< Sher?>
Od Irio cd historii Shikki
- Kiedyś może ci się to wcale nie podobać... Życie jest pełne niewiadomych... - uśmiechnąłem się.
- Tylko nie mów, że... ,, Jesteś jeszcze za młoda, aby to zrozumieć'' albo ,, Gdy dorośniesz zrozumiesz."... To strasznie wnerwiające... - za cytowała Shikka głosem trochę przypominającym Shervane...
- Nie zamierzałem tak powiedzieć.... - prychnąłem.
- Właśnie, że tak... - powiedziała.
- Właśnie, że nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Po stokroć tak!!!
- No dobra uznajmy, że tak powiedziałem... KoNIEc tematu... Teraz chodźmy przed 9:32 mam wymienić się wartą...
- Dlaczego 32?
- Pełne liczby przynoszą mi pecha... ,, Gdy dorośniesz zrozumiesz'' - uśmiechnąłem się i powoli poszedłem w stronę, w którą zdawała mi się znajdować wataha...
< Shikka?>
- Tylko nie mów, że... ,, Jesteś jeszcze za młoda, aby to zrozumieć'' albo ,, Gdy dorośniesz zrozumiesz."... To strasznie wnerwiające... - za cytowała Shikka głosem trochę przypominającym Shervane...
- Nie zamierzałem tak powiedzieć.... - prychnąłem.
- Właśnie, że tak... - powiedziała.
- Właśnie, że nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Po stokroć tak!!!
- No dobra uznajmy, że tak powiedziałem... KoNIEc tematu... Teraz chodźmy przed 9:32 mam wymienić się wartą...
- Dlaczego 32?
- Pełne liczby przynoszą mi pecha... ,, Gdy dorośniesz zrozumiesz'' - uśmiechnąłem się i powoli poszedłem w stronę, w którą zdawała mi się znajdować wataha...
< Shikka?>
Od Night Howl'a
Robiło się późno, ale ja czekałem koło jaskini Sierry i Magic. W krzakach dobrze się zamaskowałem. Nagle z jaskini dobiegł krzyk. Wbiegłem do jaskini. Sierra stała w końcu jaskini a przed nią cień, który szykował się do ataku. Skoczyłem na niego, zmieniając się w Leletha, a stałem tak, że Sierra mnie nie widziała. Cień gwałtownie ruszył na Sierrę, ale chyba tylko zawadził o nią. Trzasnąłem o ziemię, ale zdążyłem ugryźć cień. Z rany zamiast krwi, wyciekło światło.
- Kim jesteś?!- wrzasnęła Sierra.
- Jestem Leleth- powiedziałem i odesłałem cień.
< Sierra? Wybacz, że tak długo >
- Kim jesteś?!- wrzasnęła Sierra.
- Jestem Leleth- powiedziałem i odesłałem cień.
< Sierra? Wybacz, że tak długo >
Od Electry cd historii Kill'a
Spojrzałam na niego i się lekko się zaśmiałam, a gdy już się powstrzymałam to zadałam mu pytanie:
- Gdzie byś chciał teraz iść?
- Nie wiem. Jestem za zmęczony, żeby myśleć - powiedział zaspany
Uśmiechnęłam się i również położyłam łeb na łapach i chyba przysnęłam.
< Kill? >
- Gdzie byś chciał teraz iść?
- Nie wiem. Jestem za zmęczony, żeby myśleć - powiedział zaspany
Uśmiechnęłam się i również położyłam łeb na łapach i chyba przysnęłam.
< Kill? >
Od Blue Neona
Jak zbłąkana dusza,chodziłem po snach innych wilków niczym zjawa z ich naj gorszych koszmarów...Bo każdy widział mnie inaczej...Lecz jeden z śpiących wilków nie zlękł się mnie...
< Ktoś? >
< Ktoś? >
Od Kill'a cd historii Ines
- Kochanie, mogę ci wszystko wyjaśnić. - powiedziałem słabo
- Nie nazywaj mnie tak! - wrzasnęła - Straciłeś do tego prawo, kiedy mnie okłamałeś!
- Ale ja przyszedłem do niej w konkretnym celu...
- Chciałeś pomóc jej uciec, prawda?!
- Wcale nie! - zaoponowałem - Ten naszyjnik ma magiczne moce.
- Jakie?!
- Powoli zapanowuje nad jej mózgiem. - wyjaśniłem - Za kilka dni będzie ci całkowicie oddana.
Margaret popatrzyła na mnie podejrzliwie, a potem przywołała do siebie jednego z orków. Szepnęła mu coś na ucho i zwróciła się do mnie:
- Dobrze. - powiedziała - Wypuszczę cię, ale jeśli okaże się, że nie mówisz prawdy, nie będzie dla ciebie litości.
Zaraz mnie uwolni, a wtedy muszę jak najszybciej porozumieć się z Ines. Tylko jak? Nie mogę do niej pójść, ale...
- Możesz na razie odejść. - oznajmiła wilczyca, a ja wyszedłem na korytarz
Przez kilka minut próbowałem trafić do "swojej" komnaty, a kiedy już mi się to udało, zamknąłem drzwi i usiadłem przy ścianie. Skoncentrowałem się i próbowałem porozumieć się z Ines telepatycznie. Proszę, żeby się udało...
~ Ines?
~ Czego?
Yeah! Udało się! Słyszy mnie, więc...
~ Mam plan, ale musisz coś dla mnie zrobić...
~ Nie! Zostaw mnie w spokoju!
~ Udawaj, że przez wisiorek, który ci dałem, jesteś całkiem poddana Margaret.
~ Pogięło cię?! Nie odzywaj się do mnie!
~ Ale Ines... Ines?
Tylko nie to. Tylko nie to. Powiedz coś! Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Aha. A ja jeszcze się pytam.
~ Ines?
Straciłem łączność. Świetnie. Teraz muszę przygotować się na swój koniec.
<Ines? A mogłabyś mi wysłać na hwr to drugie? Jestem po prostu ciekawa :)>
- Nie nazywaj mnie tak! - wrzasnęła - Straciłeś do tego prawo, kiedy mnie okłamałeś!
- Ale ja przyszedłem do niej w konkretnym celu...
- Chciałeś pomóc jej uciec, prawda?!
- Wcale nie! - zaoponowałem - Ten naszyjnik ma magiczne moce.
- Jakie?!
- Powoli zapanowuje nad jej mózgiem. - wyjaśniłem - Za kilka dni będzie ci całkowicie oddana.
Margaret popatrzyła na mnie podejrzliwie, a potem przywołała do siebie jednego z orków. Szepnęła mu coś na ucho i zwróciła się do mnie:
- Dobrze. - powiedziała - Wypuszczę cię, ale jeśli okaże się, że nie mówisz prawdy, nie będzie dla ciebie litości.
Zaraz mnie uwolni, a wtedy muszę jak najszybciej porozumieć się z Ines. Tylko jak? Nie mogę do niej pójść, ale...
- Możesz na razie odejść. - oznajmiła wilczyca, a ja wyszedłem na korytarz
Przez kilka minut próbowałem trafić do "swojej" komnaty, a kiedy już mi się to udało, zamknąłem drzwi i usiadłem przy ścianie. Skoncentrowałem się i próbowałem porozumieć się z Ines telepatycznie. Proszę, żeby się udało...
~ Ines?
~ Czego?
Yeah! Udało się! Słyszy mnie, więc...
~ Mam plan, ale musisz coś dla mnie zrobić...
~ Nie! Zostaw mnie w spokoju!
~ Udawaj, że przez wisiorek, który ci dałem, jesteś całkiem poddana Margaret.
~ Pogięło cię?! Nie odzywaj się do mnie!
~ Ale Ines... Ines?
Tylko nie to. Tylko nie to. Powiedz coś! Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Aha. A ja jeszcze się pytam.
~ Ines?
Straciłem łączność. Świetnie. Teraz muszę przygotować się na swój koniec.
<Ines? A mogłabyś mi wysłać na hwr to drugie? Jestem po prostu ciekawa :)>
piątek, 25 kwietnia 2014
Od Ines cd historii Kill' a
Kiedy basior opóścił moja komnatę postanowiłam że położę sie spać.
***
Obudziły mnie promienie słońca wlatujące przez okno.Do mojej komnaty wszedł służący i podał mi kawę
- Masz jeszcze cos dla mnie?
- Ech... Pani... Ten Kill...
- Co z nim - zapytałam zaniepokojona
- On był wczoraj u jednego z więźniów
- U kogo?!
- U... Ainestelli - odpowiedział trochę zmieszany.
- Skąd to wiesz
- Z nagrań...
- Pokaż mi je! - Ork zaprowadził mnie do sali pełnej monitorów i tego typu sprzętów. Na jednym z nich wyświetliła się wczorajsza rozmowa Kill' a i Ines. Obejrzałam cały materiał i stałam oszołomiona.
- Pani... Moge coś dla ciebie zrobić?
- Tak! Przyślij do mnie Kill' a! Będę w pokoju 1658! - warknęłam do Orka i udałam się do komnaty. Było to dość małe pomieszczenie wykonane z grubych cegieł. W oknach były kraty a całe pomieszczenie było wypełnione ciemnością. W prawym rogu komnaty leżał duży głaz z kajdanami. Dawniej przykuwało się zbrodniarza do kamienia kajdanami (tak że był rozciągnięty we wszystkie strony) i biczowało się go. Po 5 minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam aby osoba stojąca po drugiej stronie mnie usłyszała. Nie dałam po sobię poznać że jestem zła. Do pomieszczenia wkroczył Kill. - Zamknij drzwi - poprosiłam
- Szukałaś mnie? - spytał zamykając drzwi
- Tak... Mam do ciebie sprawę...
- Jaką? - zdziwił się
- Nie posłuchałeś mnie...
- Kiedy?
- Kiedy poszedłeś porozmawiać z Ines! - zaczęliśmy kryczeć
- Skąd o tym wiesz?!
- Nie wpadłe na to że tu są kamery?!
- O co ci chodzi?!
- O to że zszedłeś do podziemi... Pozatym okłamałes mnie!
- Nie prawda! Kiedy?
- Cały czas to robisz! Myślisz że nie widze jak kłamiesz podrywając mnie?! Że ja nie widze togo jak patrzysz na Ines! Nawet na tym zasranym nagraniu to widać! Troszczysz się o nią bardziej niż o mnie! - krzyczałam przywierając basiora do kamienia stojącego w rogu
- Ale ja...
- Przestań kłamać!- 2 ruchami przykłuła wszystkie kończyny Kill' a do skały. - A teraz wybieraj! Ja czy ona!
<Kill? Ale masz przekichane XD Teraz... Czego nie zrobisz i tak będzie źle ;) A tak wgl to to jest to pierwsze xD okazalo sie że na bloggerze się zapisało xD a ja juz nowe napisałam -,- ale to jest lepsze :3 >
***
Obudziły mnie promienie słońca wlatujące przez okno.Do mojej komnaty wszedł służący i podał mi kawę
- Masz jeszcze cos dla mnie?
- Ech... Pani... Ten Kill...
- Co z nim - zapytałam zaniepokojona
- On był wczoraj u jednego z więźniów
- U kogo?!
- U... Ainestelli - odpowiedział trochę zmieszany.
- Skąd to wiesz
- Z nagrań...
- Pokaż mi je! - Ork zaprowadził mnie do sali pełnej monitorów i tego typu sprzętów. Na jednym z nich wyświetliła się wczorajsza rozmowa Kill' a i Ines. Obejrzałam cały materiał i stałam oszołomiona.
- Pani... Moge coś dla ciebie zrobić?
- Tak! Przyślij do mnie Kill' a! Będę w pokoju 1658! - warknęłam do Orka i udałam się do komnaty. Było to dość małe pomieszczenie wykonane z grubych cegieł. W oknach były kraty a całe pomieszczenie było wypełnione ciemnością. W prawym rogu komnaty leżał duży głaz z kajdanami. Dawniej przykuwało się zbrodniarza do kamienia kajdanami (tak że był rozciągnięty we wszystkie strony) i biczowało się go. Po 5 minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam aby osoba stojąca po drugiej stronie mnie usłyszała. Nie dałam po sobię poznać że jestem zła. Do pomieszczenia wkroczył Kill. - Zamknij drzwi - poprosiłam
- Szukałaś mnie? - spytał zamykając drzwi
- Tak... Mam do ciebie sprawę...
- Jaką? - zdziwił się
- Nie posłuchałeś mnie...
- Kiedy?
- Kiedy poszedłeś porozmawiać z Ines! - zaczęliśmy kryczeć
- Skąd o tym wiesz?!
- Nie wpadłe na to że tu są kamery?!
- O co ci chodzi?!
- O to że zszedłeś do podziemi... Pozatym okłamałes mnie!
- Nie prawda! Kiedy?
- Cały czas to robisz! Myślisz że nie widze jak kłamiesz podrywając mnie?! Że ja nie widze togo jak patrzysz na Ines! Nawet na tym zasranym nagraniu to widać! Troszczysz się o nią bardziej niż o mnie! - krzyczałam przywierając basiora do kamienia stojącego w rogu
- Ale ja...
- Przestań kłamać!- 2 ruchami przykłuła wszystkie kończyny Kill' a do skały. - A teraz wybieraj! Ja czy ona!
<Kill? Ale masz przekichane XD Teraz... Czego nie zrobisz i tak będzie źle ;) A tak wgl to to jest to pierwsze xD okazalo sie że na bloggerze się zapisało xD a ja juz nowe napisałam -,- ale to jest lepsze :3 >
czwartek, 24 kwietnia 2014
Od Vuko cd historii Kimmy
\- A bo ja wiem? Czemu zawsze ja mam myśleć? - lekko się zdenerwowałem.
Nie lubiłem gryfów. Po prostu nie lubiłem. Znaczy uważałem je za bezmózgie stworzenia, które rzucają się na wszystkich, by ich rozszarpać, pożreć, albo torturować. Wszystkie złe myśli kojarzyły mi się z nimi. Zbrodnie, dziwne zniknięcia, trupy. Cóż, może po prostu chce to na kogoś zwalić, ale da innych stworów, nawet groźniejszych i agresywniejszych, które zabijają częściej od gryfów, póki nie widziałem negatywnej akcji z ich związanej to tolerowałem je, ale te orło-lwy po prostu nie mogły były dla mnie złe. Okropne, złe, ochydne, straszne i wogóle. Toteż zdumiałem się bardzo, gdy...
< Kimmy? >
Nie lubiłem gryfów. Po prostu nie lubiłem. Znaczy uważałem je za bezmózgie stworzenia, które rzucają się na wszystkich, by ich rozszarpać, pożreć, albo torturować. Wszystkie złe myśli kojarzyły mi się z nimi. Zbrodnie, dziwne zniknięcia, trupy. Cóż, może po prostu chce to na kogoś zwalić, ale da innych stworów, nawet groźniejszych i agresywniejszych, które zabijają częściej od gryfów, póki nie widziałem negatywnej akcji z ich związanej to tolerowałem je, ale te orło-lwy po prostu nie mogły były dla mnie złe. Okropne, złe, ochydne, straszne i wogóle. Toteż zdumiałem się bardzo, gdy...
< Kimmy? >
środa, 23 kwietnia 2014
Od Savy cd historii Kill'a
- To, na prawdę piękne miejsce... - powiedziałam i popatrzyłam na basiora z uśmiechem, moja łapa nadal leżała na krysztale
- Tak... - powiedział rozglądając się po jaskini
- Ciekawe... - Popatrzyłam na kryształ i na skumulowane światło pod moją łapą...
- Faktycznie... - Kill także zaczął przypatrywać się skumulowanemu światłu.
- To tak działa..?
- Nie wiem... Nigdy się temu nie przyglądałem...
<Kill?>
- Tak... - powiedział rozglądając się po jaskini
- Ciekawe... - Popatrzyłam na kryształ i na skumulowane światło pod moją łapą...
- Faktycznie... - Kill także zaczął przypatrywać się skumulowanemu światłu.
- To tak działa..?
- Nie wiem... Nigdy się temu nie przyglądałem...
<Kill?>
Od Kill'a cd historii Electry
- Ja w tym nic pięknego nie widzę. - pokręciłem głową z dezaprobatą
- Naprawdę? - spojrzała na mnie
- Mhm. - mruknąłem - Najchętniej poszedłbym spać.
Electra nadal wpatrywała się w niebo jak zaczarowana, a ja oparłem głowę na łapach i zamknąłem oczy.
<Electra? Brak pomysłu xd>
- Naprawdę? - spojrzała na mnie
- Mhm. - mruknąłem - Najchętniej poszedłbym spać.
Electra nadal wpatrywała się w niebo jak zaczarowana, a ja oparłem głowę na łapach i zamknąłem oczy.
<Electra? Brak pomysłu xd>
Od Kill'a cd historii Ines
- Możesz mnie posłuchać? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby
Ines odwróciła się do mnie plecami i nie reagowała na moje słowa. Podszedłem do niej i położyłem jej łapę na ramieniu, jednak ona strąciła ją i warknęła, nawet na mnie nie patrząc:
- Wynoś się.
- Ja ci wszystko wytłumaczę... - zacząłem
- Ja i tak już wszystko wiem! - wrzasnęła - Nie chcę cię znać!
- Nie wiesz wszystkiego. - powiedziałem - Mam pewien plan...
- Przestań kłamać!
Moja cierpliwość była na wykończeniu. Jeśli ona nie chce za mną pójść, to nie pomogę jej już w niczym. W NICZYM. Ale... nie dam rady...
- Jeśli będziesz miała ochotę mnie posłuchać, to dmuchnij. - zawiesiłem jej na szyi rzemyk z małym, zielonym gwizdkiem - Nikt oprócz nas go nie słyszy, ani nie widzi. Jest zaczarowany.
Wilczyca zachowywała się jakbym nie istniał, jednak byłem pewny, że słyszy wszystko co mówię. Westchnąłem ciężko i wyszedłem z klatki. Podążyłem na wyższe piętro, do swojej komnaty.
- Cześć, Kill. - usłyszałem za sobą
Odwróciłem się i zobaczyłem Margaret z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Witaj. - uśmiechnąłem się słabo
- Coś cię boli?. - zapytała troskliwie - Mówiłam ci, że na dole jest szpital.
- Nie, to nic takiego. - odparłem wymijająco
- Nie wierzę ci. - powiedziała - Chyba wpadłam na świetny pomysł, jak poprawić ci humor.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, wadera pociągnęła mnie za sobą do komnaty. Wskoczyła na łóżko i położyła się na nim w wyzywającej pozie. Cofnąłem się krok do tyłu, przeczuwając co chce zrobić.
- Chodź tu. - wymruczała
- Ja... yyy... - jąkałem się
- O co chodzi? - zmrużyła oczy - Nie podobam ci się?
- Nie... tylko...
Oczywiście, wilczyca była niczego sobie, ale nie mogłem tego zrobić. Nic do niej nie czułem, zresztą jak później wytłumaczył bym się Ines? Ale co ją to obchodzi, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie, nie, nie. Nie ma mowy. Nie.
- Kill... - wilczyca powoli zaczęła tracić cierpliwość
- Bo chodzi o to, że...
Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Ale co w takim razie mam jej powiedzieć?!
- ...że ja się trochę... eee... boje. - powiedziałem w końcu
Proszę, nie każ mi się tłumaczyć, bo jeszcze się dowiesz, że to kłamstwo.
- Co? - popatrzyła na mnie
- Bo ja jeszcze... nigdy...
- Co? - powtórzyła
- Margaret, kocham cię, ale boje się, że jesteś ode mnie lepsza.
Śmieszy mnie ta sytuacja. Naprawdę.
- Aha... - mruknęła niezadowolona
- Daj mi trochę czasu, dobra?
- Mhm. - odparła i odwróciła się przodem do łóżka - Możesz już iść.
Wyszedłem z jej komnaty i uśmiechnąłem się do siebie. Teraz trzeba działaś NA-PRA-WDĘ szybko.
<Ines? ;D>
Ines odwróciła się do mnie plecami i nie reagowała na moje słowa. Podszedłem do niej i położyłem jej łapę na ramieniu, jednak ona strąciła ją i warknęła, nawet na mnie nie patrząc:
- Wynoś się.
- Ja ci wszystko wytłumaczę... - zacząłem
- Ja i tak już wszystko wiem! - wrzasnęła - Nie chcę cię znać!
- Nie wiesz wszystkiego. - powiedziałem - Mam pewien plan...
- Przestań kłamać!
Moja cierpliwość była na wykończeniu. Jeśli ona nie chce za mną pójść, to nie pomogę jej już w niczym. W NICZYM. Ale... nie dam rady...
- Jeśli będziesz miała ochotę mnie posłuchać, to dmuchnij. - zawiesiłem jej na szyi rzemyk z małym, zielonym gwizdkiem - Nikt oprócz nas go nie słyszy, ani nie widzi. Jest zaczarowany.
Wilczyca zachowywała się jakbym nie istniał, jednak byłem pewny, że słyszy wszystko co mówię. Westchnąłem ciężko i wyszedłem z klatki. Podążyłem na wyższe piętro, do swojej komnaty.
- Cześć, Kill. - usłyszałem za sobą
Odwróciłem się i zobaczyłem Margaret z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Witaj. - uśmiechnąłem się słabo
- Coś cię boli?. - zapytała troskliwie - Mówiłam ci, że na dole jest szpital.
- Nie, to nic takiego. - odparłem wymijająco
- Nie wierzę ci. - powiedziała - Chyba wpadłam na świetny pomysł, jak poprawić ci humor.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, wadera pociągnęła mnie za sobą do komnaty. Wskoczyła na łóżko i położyła się na nim w wyzywającej pozie. Cofnąłem się krok do tyłu, przeczuwając co chce zrobić.
- Chodź tu. - wymruczała
- Ja... yyy... - jąkałem się
- O co chodzi? - zmrużyła oczy - Nie podobam ci się?
- Nie... tylko...
Oczywiście, wilczyca była niczego sobie, ale nie mogłem tego zrobić. Nic do niej nie czułem, zresztą jak później wytłumaczył bym się Ines? Ale co ją to obchodzi, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie, nie, nie. Nie ma mowy. Nie.
- Kill... - wilczyca powoli zaczęła tracić cierpliwość
- Bo chodzi o to, że...
Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Ale co w takim razie mam jej powiedzieć?!
- ...że ja się trochę... eee... boje. - powiedziałem w końcu
Proszę, nie każ mi się tłumaczyć, bo jeszcze się dowiesz, że to kłamstwo.
- Co? - popatrzyła na mnie
- Bo ja jeszcze... nigdy...
- Co? - powtórzyła
- Margaret, kocham cię, ale boje się, że jesteś ode mnie lepsza.
Śmieszy mnie ta sytuacja. Naprawdę.
- Aha... - mruknęła niezadowolona
- Daj mi trochę czasu, dobra?
- Mhm. - odparła i odwróciła się przodem do łóżka - Możesz już iść.
Wyszedłem z jej komnaty i uśmiechnąłem się do siebie. Teraz trzeba działaś NA-PRA-WDĘ szybko.
<Ines? ;D>
Od Ran'a cd historii Eris
Zwiesiłem uszy i powlekłem się smętnie za waderą.
Nagle do moich uszu dobiegł zduszony ryk. Eris podbiegła do mnie.
- Ran, co to było? - zapytała wystraszona.
- Nie wiem. Ale lepiej stąd chodźmy. - odpowiedziałem ponuro.
Ruszyliśmy przed siebie, a ja w pewnym momencie potknąłem się o większy głaz.
<Eris?>
Nagle do moich uszu dobiegł zduszony ryk. Eris podbiegła do mnie.
- Ran, co to było? - zapytała wystraszona.
- Nie wiem. Ale lepiej stąd chodźmy. - odpowiedziałem ponuro.
Ruszyliśmy przed siebie, a ja w pewnym momencie potknąłem się o większy głaz.
<Eris?>
Od Ran'a cd historii Shervany
- Naszą watahą rządziła kiedyś para tyranów. To przez nich na pustyniach panowała wieczna zima.
Od dawna planowaliśmy bunt, ale kiedy dowiedzieli się o tym nasi dyktatorzy, zostaliśmy uwięzieni.
Byliśmy torturowani i głodzeni, a całej watasze obcięto racje.
Wtedy twoja siostra postanowiła nas uwolnić - tutaj pociągnął nosem. - ale zginęła, lecz my uciekliśmy. W nocy zaplanowaliśmy zasadzkę. Kiedy tyrani szli do zamku napadliśmy ich. Wywiązała się walka, podczas której twojej matce udało się zabić alphę.
Jego ciało zasyczało, i uniosły się z niego czarne opary. Dym ten zamienił się w głowę smoka, rozległ się pisk, i zobaczyliśmy, że mamy już wody po kostki. Po chwili mieliśmy jej aż po brzuch. Pustynie pokrywały się wodą. Uciekliśmy więc do tego ciepłego lasu, ale to nie był koniec kłopotów.
< Shervana? >
Od dawna planowaliśmy bunt, ale kiedy dowiedzieli się o tym nasi dyktatorzy, zostaliśmy uwięzieni.
Byliśmy torturowani i głodzeni, a całej watasze obcięto racje.
Wtedy twoja siostra postanowiła nas uwolnić - tutaj pociągnął nosem. - ale zginęła, lecz my uciekliśmy. W nocy zaplanowaliśmy zasadzkę. Kiedy tyrani szli do zamku napadliśmy ich. Wywiązała się walka, podczas której twojej matce udało się zabić alphę.
Jego ciało zasyczało, i uniosły się z niego czarne opary. Dym ten zamienił się w głowę smoka, rozległ się pisk, i zobaczyliśmy, że mamy już wody po kostki. Po chwili mieliśmy jej aż po brzuch. Pustynie pokrywały się wodą. Uciekliśmy więc do tego ciepłego lasu, ale to nie był koniec kłopotów.
< Shervana? >
wtorek, 22 kwietnia 2014
Od Ines cd historii Kill' a
Bylam załamana... Ledwo trzymałam się na nogach. Strażnicy stwierdzili, że w takim stanie za bardzo im się nie przyda więc po pracowałam jakieś 4 godziny, a potem odesłał mnie do klatki. Nawet mnie nie skuli. Położyła sie w rogu pokoju i zaczęłam przypominać sobie całe zdarzenie. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Za kratami stał Kill.
- Mogę tam wejść? - zapytam kulturalnie strażników.
- Oczywiście - odparł strażnik, a ja myslałam że zaraz wybuchnie.
- Zostawcie nas samych. - polecił strażnikom, a oni odeszli. - Ines... - zaczął, ale mu przerwała dając plaskacza w mordę. Nie jakoś super mocno, ale tak żeby zabolało.
- Jak możesz?! Jesteś okropny! Mówisz mi, że mnie kochasz i że chcesz być partnerem, a 2 dni później, co? Okazuje się, że to wszystko kłamstwo! A może mi jeszcze powiesz, że nie jesteś Kill! Albo że jesteś kosmita! Jak mogłam dać się tak oszukać?!
- Ines... Ja...
- Nie, Kill! - krzyknęłam, przerywając mu. - Nie chce Cię słuchać! Ani nigdy więcej widzieć!
< Kill? Trochę się zdenerwowała xD >
- Mogę tam wejść? - zapytam kulturalnie strażników.
- Oczywiście - odparł strażnik, a ja myslałam że zaraz wybuchnie.
- Zostawcie nas samych. - polecił strażnikom, a oni odeszli. - Ines... - zaczął, ale mu przerwała dając plaskacza w mordę. Nie jakoś super mocno, ale tak żeby zabolało.
- Jak możesz?! Jesteś okropny! Mówisz mi, że mnie kochasz i że chcesz być partnerem, a 2 dni później, co? Okazuje się, że to wszystko kłamstwo! A może mi jeszcze powiesz, że nie jesteś Kill! Albo że jesteś kosmita! Jak mogłam dać się tak oszukać?!
- Ines... Ja...
- Nie, Kill! - krzyknęłam, przerywając mu. - Nie chce Cię słuchać! Ani nigdy więcej widzieć!
< Kill? Trochę się zdenerwowała xD >
Od Electry cd historii Kill'a
- Tak. - uśmiechnęłam się, ale to nie ukryło moich rumieńców, które pojawiły się na policzkach. Tym razem ja zjechałam pierwsza, a od razu za mną Kill. Śmialiśmy się długo, po czym zdecydowaliśmy się udać nad Zatokę Naine'ta. Kiedy już przedarliśmy się przez spory kawałek lasu, który dzielił nas od owego miejsca to niemal natychmiast weszliśmy do wody, gdzie chlapnęłam na basiora.
- Ej! - krzyknął, udając oburzonego i mi oddał.
Zaśmiałam się i wyszło, że chlapaliśmy się tak przez prawie piętnaście minut. Dopiero potem, lekko zdyszani - wyszliśmy z wody, gdzie się wysuszyłam i ulokowałam na kamieniu, oglądając cudowny zachód słońca.
- Ale tutaj pięknie... - szepnęłam cicho, jakby sama do siebie, a Kill usiadł obok i też oglądał zachód.
< Kill? >
- Ej! - krzyknął, udając oburzonego i mi oddał.
Zaśmiałam się i wyszło, że chlapaliśmy się tak przez prawie piętnaście minut. Dopiero potem, lekko zdyszani - wyszliśmy z wody, gdzie się wysuszyłam i ulokowałam na kamieniu, oglądając cudowny zachód słońca.
- Ale tutaj pięknie... - szepnęłam cicho, jakby sama do siebie, a Kill usiadł obok i też oglądał zachód.
< Kill? >
Od Kill'a cd historii Electry
- Znasz takie super-fajne miejsce z błotem? - zapytałem
- Nie, chyba nie. - powiedziała niepewnie
- To dobrze. - uśmiechnąłem się - Pokaże ci.
Szybko doszliśmy na miejsce. Stanęliśmy na szczycie Wielkiej Góry Pełnej Błota. Tak, to miejsce zdecydowanie zasługuje na dużą literę, bo Wielka Góra Pełna Błota jest najlepszym miejscem do zabawy w caaaalutkim lesie.
- Zjeżdżasz? - zapytałem
- Co? - popatrzyła na mnie
- To. - odparłem i złapałem ją za łapę, a później zjechałem z góry
Dziwnym trafem wylądowałem na grzbiecie, a Electra na moim brzuchu. Szybko zeszła i odwróciła głowę, a ja zawołałem wesoło:
- Jedziemy jeszcze raz?
<Electra?>
- Nie, chyba nie. - powiedziała niepewnie
- To dobrze. - uśmiechnąłem się - Pokaże ci.
Szybko doszliśmy na miejsce. Stanęliśmy na szczycie Wielkiej Góry Pełnej Błota. Tak, to miejsce zdecydowanie zasługuje na dużą literę, bo Wielka Góra Pełna Błota jest najlepszym miejscem do zabawy w caaaalutkim lesie.
- Zjeżdżasz? - zapytałem
- Co? - popatrzyła na mnie
- To. - odparłem i złapałem ją za łapę, a później zjechałem z góry
Dziwnym trafem wylądowałem na grzbiecie, a Electra na moim brzuchu. Szybko zeszła i odwróciła głowę, a ja zawołałem wesoło:
- Jedziemy jeszcze raz?
<Electra?>
Od Electry cd historii Kill'a
Przechodziłam przez Górę Val'kara szukając miejsca na drzemkę. Nagle usłyszałam, że ktoś się bije. Pobiegłam w tamtą stronę i zauważyłam obcego basiora. Schowałam się za krzakiem i czekałam, aż wróg się odsłoni. Wyskoczyłam i zaatakowałam dymem. Zraniłam w nogę, żeby się nie ruszał i samiec go dobił, jednym sprawnym ciosem.
- Dziękuję za pomoc. - powiedział.
- Nie ma za co. - odezwałam się z uśmiechem. - Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Na szczęście nie bo mi pomogłaś. - powiedział. - Chciałabyś się przejść?
- Z chęcią. - uśmiechnęłam się i ruszyłam za nim.
< Kill? >
- Dziękuję za pomoc. - powiedział.
- Nie ma za co. - odezwałam się z uśmiechem. - Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Na szczęście nie bo mi pomogłaś. - powiedział. - Chciałabyś się przejść?
- Z chęcią. - uśmiechnęłam się i ruszyłam za nim.
< Kill? >
Od Kimmy cd historii Vuko
Usłyszeliśmy huk, a po chwili przeszywający skrzek. Nagle coś nad nami przeleciało, zasłaniając na chwilę słońce. Spojrzeliśmy w górę i okazało się, że to ptak. Z wielkimi szponami i czerwonymi oczami, ale nadal ptak.
- Gryf! - zawołał jeden wilk z wrogiego teamu
- Że co? - zapytałam patrząc na niego - Co to jest?
Wilk przewrócił oczami i schował się za duży głaz.
- Co robimy? - zapytał słoń
<Vuko? No, co zrobimy?>
- Gryf! - zawołał jeden wilk z wrogiego teamu
- Że co? - zapytałam patrząc na niego - Co to jest?
Wilk przewrócił oczami i schował się za duży głaz.
- Co robimy? - zapytał słoń
<Vuko? No, co zrobimy?>
Od Shervany cd historii Ran'a
Domyśliłam się, że basior musi być ich synem, więc z szerokim uśmiechem obserwowałam całą scenę, która wyglądała jak miłe spotkanko rodzinne.
- Zwyczajnie. Prawie zwyczajnie. Pokonaliśmy naszych poprzedników.
- Tylko? - mój towarzysz uniósł brew.
- No dobra, nie tylko. - zaśmiał się Alpha i zaczął opowieść.
< Ran? >
- Zwyczajnie. Prawie zwyczajnie. Pokonaliśmy naszych poprzedników.
- Tylko? - mój towarzysz uniósł brew.
- No dobra, nie tylko. - zaśmiał się Alpha i zaczął opowieść.
< Ran? >
Od Shikki cd historii Citrio
Wtem pojawił się koło nas różowy Pegazojednorożec i czujnie zaczął nas obserwować swoimi błękitnymi oczami, które mimo łagodnego wyglądu, w środku miały złowrogie ogniki. Cała jego postawa świadczyła o tym, że nad czymś się głęboko zastanawia. Wkrótce zaczął to robić na głos, odpowiadając na pytania, które sam sobie zadawał.
- Zabić Was? Nie. Zjeść? Nie jestem głodny. Nakarmić Rexa? Zwiał w zeszłym tygodniu.
- Psze pana? - zaczęłam niepewnie, ale on tylko machnął kopytem, każąc mi milczeć.
Po czym pogrążył się na chwilę w głębokiej zadumie, dzięki której zamilkł choć na chwilę, by potem nagle wyskoczyć w górę, z kopytem podniesionym i z taką pozą, że brakowało tylko napisu "Eureka!", a byłby idealnym odwzorowaniem jakiegoś tam Pana...
- Na Xarish z Nimi! Tam nigdy nie mają nadmiaru! - krzyknął, po czym pacnął nas oboje, a my znaleźliśmy się w bliżej nieokreślonym gdzieś...
< Citrio? >
- Zabić Was? Nie. Zjeść? Nie jestem głodny. Nakarmić Rexa? Zwiał w zeszłym tygodniu.
- Psze pana? - zaczęłam niepewnie, ale on tylko machnął kopytem, każąc mi milczeć.
Po czym pogrążył się na chwilę w głębokiej zadumie, dzięki której zamilkł choć na chwilę, by potem nagle wyskoczyć w górę, z kopytem podniesionym i z taką pozą, że brakowało tylko napisu "Eureka!", a byłby idealnym odwzorowaniem jakiegoś tam Pana...
- Na Xarish z Nimi! Tam nigdy nie mają nadmiaru! - krzyknął, po czym pacnął nas oboje, a my znaleźliśmy się w bliżej nieokreślonym gdzieś...
< Citrio? >
Od Vuko cd historii Kimmy
- Jakie? - warknąłem podejrzliwie.
Wadera już otwierała pysk, ale Kim skarciła mnie spojrzeniem i wyprzedziła ją, by spytać o to samo, ale o wiele łagodniej i z cudowną słodyczą w jej słowach.
- Co zgodziłabyś się zmienić?
- Może... - zaczęła.
Ale przerwał jej huk. Głośny, potworny huk.
< Kimmuś? xD >
Wadera już otwierała pysk, ale Kim skarciła mnie spojrzeniem i wyprzedziła ją, by spytać o to samo, ale o wiele łagodniej i z cudowną słodyczą w jej słowach.
- Co zgodziłabyś się zmienić?
- Może... - zaczęła.
Ale przerwał jej huk. Głośny, potworny huk.
< Kimmuś? xD >
Od Kill'a cd historii Ines
Kiedy Ines wbiegła do komnaty, łapy niemal się pode mną ugięły. Widziałem, że płacze, ale nie rozumiałem tego. Przecież ona mnie nie kocha, jestem dla niej tylko przyjacielem, a przyjaciele mogą znajdować sobie partnerów. Chociaż tylko udawałem, że Margaret mi się podoba to teraz czułem się jak ostatni drań. Podły debil, idiota...
- To co, Kill, idziesz do szpitala? - głos wadery przerwał moje rozmyślania
- Tak, ale... - zacząłem
- Ale co? - zaciekawiła się
- Bo Ines, znaczy się Ainestella jest moją przyszywaną siostrą i...
- Twoją siostrą?! - wykrzyknęła Margaret - Czyli, że my jesteśmy rodziną?!
- Nie, nie. - powiedziałem szybko - Razem się wychowywaliśmy i ona mi ufała, dlatego kiedyś - położyłem nacisk na to słowo - nazywałem ją siostrą, a ona mnie bratem. Dlatego właśnie uknułem ten plan i mam teraz jedną prośbę.
Wadera spojrzała na mnie podejrzliwie. Miałem nadzieję, że nie powiem nic złego, ponieważ gdyby mój plan teraz zawalił, chyba spróbował bym popełnić samobójstwo. Czuję się tak okropnie... Nie! Samobójcy to tchórze, ale...
- Bo ona jest chora na taką jakąś chorobę, której nazwy nie pamiętam, ale nie może przebywać dużo w ciemnych i zakurzonych pomieszczeniach, więc gdybyś była tak dobra i pozwoliła jej czasem wychodzić na zewnątrz to byłbym wdzięczny.
- Zastanowię się. - odparła po chwili
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się - A teraz pędzę do szpitala i odwiedzę cię później
Już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem znaczące chrząknięcie wilczycy. Dotknęła łapą policzka wyraźnie dając mi do zrozumienia, że czeka na całusa. Skrzywiłem się, jednak podszedłem do niej i dokonałem czego chciała. Idiota, skończony idiota...
- Do zobaczenia! - zawołała wesoło, a ja wyszedłem z komnaty
Potrząsnąłem głową i rozejrzałem się po korytarzu. Straciłem zaufanie Ines, więc mój dotychczasowy plan legł w gruzach. Przecież po tym co zobaczyła na pewno nie zgodzi się za mną pójść. Trzeba szybko wymyślić coś innego. Naprawdę szybko.
- Ty! - usłyszałem orka głos z tyłu - Uciekłeś z podziemi?!
- Nie! - zawołałem - Ja jestem gościem Margaret, naszej wspaniałej przywódczyni.
Z każdym wypowiedzianym słowem czułem się coraz gorzej. Muszę coś wymyślić naprawdę szybko.
- Aha. - mruknął ork - Możesz się oddalić.
Szybko zbiegłem po schodach, aby znaleźć się dwa piętra niżej. Tak jak powiedziała Margaret był tu szpital. Podszedłem do starszej, zielonej wilczycy, która wyglądała mi na pielęgniarkę.
- Przepraszam, ja jestem tu gościem i chciałbym, aby pani opatrzyła mi rany.
- Czyim gościem? - ostro zapytała wilczyca
- Margaret.
Pielęgniarka wyglądała na przerażoną, a po chwili zaprowadziła mnie do małej sali. Usiadłem na wskazanym przez nią miejscu a później zamknąłem oczy. Poczułem, że coś wbija mi się do łapy. Nie bolało, a powinno. Muszę cierpieć za to, co zrobiłem. Ej, doktorka, weź coś mocniejszego!
- Niech pan się nie denerwuje, to będzie boleć tylko chwilę. - mówiła szybko
- Wcale nie boli. - mruknąłem - I nie mów do mnie per pan.
Spojrzała na mnie. Miała rozszerzone ze strachu oczy. Wiem, że jestem potworem, ale ty nie powinnaś o tym wiedzieć.
- Dobra, wyliże się z tego. - wstałem i skierowałem się do wyjścia
- Jeszcze nie skończyłam! - krzyknęła zdziwiona
- Nie musi pani. - powiedziałem - Dziękuje za pomoc.
Pokonałem kilka partii schodów i znalazłem się na piętrze, na którym miała być "moja" komnata. Stanąłem przed wielkimi wrotami, ale nie odważyłem się wejść do środka. Nie zasługuję na to. Nagle usłyszałem ciężkie kroki, więc mimowolnie wskoczyłem do komnaty. Margaret naprawdę się postarała. Pomieszczenie było wielkie, czyściutkie i... NIE! JA NIE MOGĘ TU BYĆ! Położyłem się przy wyjściu starałem się szybko wymyślić jakiś plan wydostania się stąd, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
<Ines? Kill ma załamanie nerwowe ;x>
- To co, Kill, idziesz do szpitala? - głos wadery przerwał moje rozmyślania
- Tak, ale... - zacząłem
- Ale co? - zaciekawiła się
- Bo Ines, znaczy się Ainestella jest moją przyszywaną siostrą i...
- Twoją siostrą?! - wykrzyknęła Margaret - Czyli, że my jesteśmy rodziną?!
- Nie, nie. - powiedziałem szybko - Razem się wychowywaliśmy i ona mi ufała, dlatego kiedyś - położyłem nacisk na to słowo - nazywałem ją siostrą, a ona mnie bratem. Dlatego właśnie uknułem ten plan i mam teraz jedną prośbę.
Wadera spojrzała na mnie podejrzliwie. Miałem nadzieję, że nie powiem nic złego, ponieważ gdyby mój plan teraz zawalił, chyba spróbował bym popełnić samobójstwo. Czuję się tak okropnie... Nie! Samobójcy to tchórze, ale...
- Bo ona jest chora na taką jakąś chorobę, której nazwy nie pamiętam, ale nie może przebywać dużo w ciemnych i zakurzonych pomieszczeniach, więc gdybyś była tak dobra i pozwoliła jej czasem wychodzić na zewnątrz to byłbym wdzięczny.
- Zastanowię się. - odparła po chwili
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się - A teraz pędzę do szpitala i odwiedzę cię później
Już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem znaczące chrząknięcie wilczycy. Dotknęła łapą policzka wyraźnie dając mi do zrozumienia, że czeka na całusa. Skrzywiłem się, jednak podszedłem do niej i dokonałem czego chciała. Idiota, skończony idiota...
- Do zobaczenia! - zawołała wesoło, a ja wyszedłem z komnaty
Potrząsnąłem głową i rozejrzałem się po korytarzu. Straciłem zaufanie Ines, więc mój dotychczasowy plan legł w gruzach. Przecież po tym co zobaczyła na pewno nie zgodzi się za mną pójść. Trzeba szybko wymyślić coś innego. Naprawdę szybko.
- Ty! - usłyszałem orka głos z tyłu - Uciekłeś z podziemi?!
- Nie! - zawołałem - Ja jestem gościem Margaret, naszej wspaniałej przywódczyni.
Z każdym wypowiedzianym słowem czułem się coraz gorzej. Muszę coś wymyślić naprawdę szybko.
- Aha. - mruknął ork - Możesz się oddalić.
Szybko zbiegłem po schodach, aby znaleźć się dwa piętra niżej. Tak jak powiedziała Margaret był tu szpital. Podszedłem do starszej, zielonej wilczycy, która wyglądała mi na pielęgniarkę.
- Przepraszam, ja jestem tu gościem i chciałbym, aby pani opatrzyła mi rany.
- Czyim gościem? - ostro zapytała wilczyca
- Margaret.
Pielęgniarka wyglądała na przerażoną, a po chwili zaprowadziła mnie do małej sali. Usiadłem na wskazanym przez nią miejscu a później zamknąłem oczy. Poczułem, że coś wbija mi się do łapy. Nie bolało, a powinno. Muszę cierpieć za to, co zrobiłem. Ej, doktorka, weź coś mocniejszego!
- Niech pan się nie denerwuje, to będzie boleć tylko chwilę. - mówiła szybko
- Wcale nie boli. - mruknąłem - I nie mów do mnie per pan.
Spojrzała na mnie. Miała rozszerzone ze strachu oczy. Wiem, że jestem potworem, ale ty nie powinnaś o tym wiedzieć.
- Dobra, wyliże się z tego. - wstałem i skierowałem się do wyjścia
- Jeszcze nie skończyłam! - krzyknęła zdziwiona
- Nie musi pani. - powiedziałem - Dziękuje za pomoc.
Pokonałem kilka partii schodów i znalazłem się na piętrze, na którym miała być "moja" komnata. Stanąłem przed wielkimi wrotami, ale nie odważyłem się wejść do środka. Nie zasługuję na to. Nagle usłyszałem ciężkie kroki, więc mimowolnie wskoczyłem do komnaty. Margaret naprawdę się postarała. Pomieszczenie było wielkie, czyściutkie i... NIE! JA NIE MOGĘ TU BYĆ! Położyłem się przy wyjściu starałem się szybko wymyślić jakiś plan wydostania się stąd, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
<Ines? Kill ma załamanie nerwowe ;x>
Od Kimmy cd historii Vuko
- Ale pani też mogłaby coś zmienić. - powiedziałam cichutko - Ale nie... za bardzo.
- Gramy na moich zasadach! - warknęła
Czasem są takie chwile, w których trzeba zamienić się z kimś rolami. Podeszłam do niej i popatrzyłam morderczym wzrokiem.
- NIE BĘDZIESZ NAMI RZĄDZIŁA! - wrzasnęłam - ZA KOGO TY SIĘ UWAŻASZ?!
Wilczyca podkuliła ogon. Zapewne nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś na nią krzyczy i trochę się wystraszyła. Usiadłam przed nią i spuściłam głowę. Nie lubię nikogo straszyć.
- Przepraszam. - szepnęłam po chwili
- Dobra. - powiedziała twardo, ignorując mnie - Mogę zgodzić się na maleńkie zmiany.
<Vuko?>
- Gramy na moich zasadach! - warknęła
Czasem są takie chwile, w których trzeba zamienić się z kimś rolami. Podeszłam do niej i popatrzyłam morderczym wzrokiem.
- NIE BĘDZIESZ NAMI RZĄDZIŁA! - wrzasnęłam - ZA KOGO TY SIĘ UWAŻASZ?!
Wilczyca podkuliła ogon. Zapewne nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś na nią krzyczy i trochę się wystraszyła. Usiadłam przed nią i spuściłam głowę. Nie lubię nikogo straszyć.
- Przepraszam. - szepnęłam po chwili
- Dobra. - powiedziała twardo, ignorując mnie - Mogę zgodzić się na maleńkie zmiany.
<Vuko?>
Od Vuko cd historii Kimmy
- W sumie, czemu nie? Można troszkę urozmaicić plany. - odezwał się jakiś głos.
- Potwierdzam. - dodał drugi.
Wtem grzmotnęła ich po głowach łapa wadery, a jej surowy ton, sprawił, że skuleli się i zapiszczali jak małe szczeniaki:
- Ani. Się. Ważcie!
< Kim? >
- Potwierdzam. - dodał drugi.
Wtem grzmotnęła ich po głowach łapa wadery, a jej surowy ton, sprawił, że skuleli się i zapiszczali jak małe szczeniaki:
- Ani. Się. Ważcie!
< Kim? >
Od Shervany cd historii Kimiko
Podczas drogi oczywiście kłóciłam się z bachorami, a do tego coś się działo z Czesiem. Niby normalny skrzat, ale zaczął się zmieniać, a czasami odpadała mu jakaś część ciała, którą ochoczo zjadał. Wszyscy troje krzywiliśmy się za jego plecami, ale on nie zwracał na nas uwagii. Zaś my zwracaliśmy ją na kości, które zaczynały wychylać się zza odpadającej skóry.
- Jak myślicie, co mu jest? - spytała szeptem Młoda.
- Zapewne zjadł jakieś trujące zło i teraz musi cierpieć! - zaśmiał się Naix.
Na tym urwała się rozmowa. Skrzat jako jedyny znał drogę, więc nie mogliśmy go opuścić i byliśmy skazani na ten okropny widok.
< Kimiko? >
- Jak myślicie, co mu jest? - spytała szeptem Młoda.
- Zapewne zjadł jakieś trujące zło i teraz musi cierpieć! - zaśmiał się Naix.
Na tym urwała się rozmowa. Skrzat jako jedyny znał drogę, więc nie mogliśmy go opuścić i byliśmy skazani na ten okropny widok.
< Kimiko? >
Od Kimmy cd historii Vuko
- Masz... rację. - mówię cicho i wstaję z ziemi
Spoglądam na wrogi team. Jeden z wilków szepnął coś do czerwonej wadery, a ta zgromiła go wzrokiem.
- Możemy grać fair? - zapytałam
- Ale to nudne... - mruknął ktoś z drugiego teamu
- Wcale nie. - powiedziałam cicho - Możemy troszkę zmienić zasady, ale wszyscy muszą o tym wiedzieć i się na to zgodzić.
<Vuko?>
Spoglądam na wrogi team. Jeden z wilków szepnął coś do czerwonej wadery, a ta zgromiła go wzrokiem.
- Możemy grać fair? - zapytałam
- Ale to nudne... - mruknął ktoś z drugiego teamu
- Wcale nie. - powiedziałam cicho - Możemy troszkę zmienić zasady, ale wszyscy muszą o tym wiedzieć i się na to zgodzić.
<Vuko?>
Od Kill'a cd historii Savy
- Kiedyś bawiłem się z siostrą w berka... - zacząłem
- Kiedyś to znaczy...? - przerwała mi
- Jakiś tydzień temu, ale czy to ważne? - odparłem - W każdym razie ona goniła, a ja uciekałem i nie zobaczyłem wodospadu. Spływałem razem z wodą w dół, ale jednocześnie próbowałem wyjść do góry.
Wadera zaśmiała się, zapewne dlatego, że wyobraziła sobie jak musiałem wtedy wyglądać. Ja również się uśmiechnąłem i kontynuowałem swoją historię.
- W pewnym momencie jedna z moich łap głęboko się zanurzyła i wpadłem do tej jaskini. I teraz często tu przychodzę, ale nikt oprócz nas prawdopodobnie nie wie o tym miejscu. Przynajmniej ja nikomu nie powiedziałem. - zakończyłem i popatrzyłem na waderę
<Sava?>
- Kiedyś to znaczy...? - przerwała mi
- Jakiś tydzień temu, ale czy to ważne? - odparłem - W każdym razie ona goniła, a ja uciekałem i nie zobaczyłem wodospadu. Spływałem razem z wodą w dół, ale jednocześnie próbowałem wyjść do góry.
Wadera zaśmiała się, zapewne dlatego, że wyobraziła sobie jak musiałem wtedy wyglądać. Ja również się uśmiechnąłem i kontynuowałem swoją historię.
- W pewnym momencie jedna z moich łap głęboko się zanurzyła i wpadłem do tej jaskini. I teraz często tu przychodzę, ale nikt oprócz nas prawdopodobnie nie wie o tym miejscu. Przynajmniej ja nikomu nie powiedziałem. - zakończyłem i popatrzyłem na waderę
<Sava?>
Od Vendetty cd historii Emergeda
- Pochodzę z pewnego plemienia. Konkretnie Plemienia Ognia.Wiem, że potrafisz nim władać i to wcale nie najgorzej, zależy mi na twoich lekcjach. Chyba,że tchórzysz...
- Nie, ale jak mi wiadomo Ty też nie głupio nim władasz, więc po co?
- Nie ważne. - odpuściłam.
- Ważne, dla Ciebie, a w takim razie i dla mnie. - uniosłam brew.
- Wzruszający tekst. Widać, że potrafisz tworzyć niestworzone historie, więc i przemówienia. Co sprawia, że jesteś świetnym przywódcą. - zaśmiałam się.
- Przestań, bo się zarumienię. - powiedział z nutą sarkazmu.
- O, nawet szybko wykrywasz ton drugiego wilka, co ułatwia ci rozmowę z nim. Dobry jesteś. - ponownie odparłam z sarkazmem.
- Pochlebiasz mi, ale koniec wiemy, że jestem boski. - zaśmiał się.
- Może i jesteś... - panowała chwila powagi, ale później pewnie się uśmiechnęłam.
- To co może mnie oprowadzisz, żebym miała skąd Cię straszyć.
< Em? >
- Nie, ale jak mi wiadomo Ty też nie głupio nim władasz, więc po co?
- Nie ważne. - odpuściłam.
- Ważne, dla Ciebie, a w takim razie i dla mnie. - uniosłam brew.
- Wzruszający tekst. Widać, że potrafisz tworzyć niestworzone historie, więc i przemówienia. Co sprawia, że jesteś świetnym przywódcą. - zaśmiałam się.
- Przestań, bo się zarumienię. - powiedział z nutą sarkazmu.
- O, nawet szybko wykrywasz ton drugiego wilka, co ułatwia ci rozmowę z nim. Dobry jesteś. - ponownie odparłam z sarkazmem.
- Pochlebiasz mi, ale koniec wiemy, że jestem boski. - zaśmiał się.
- Może i jesteś... - panowała chwila powagi, ale później pewnie się uśmiechnęłam.
- To co może mnie oprowadzisz, żebym miała skąd Cię straszyć.
< Em? >
Od Emergeda cd historii Vendetty
- Trenował? W jakim sensie?
Warknęła ze zniecierpliwieniem.
- Po prostu powiedz!
- Nie. Najpierw Ty opowiedz mi szczegółowo, czego ode mnie chcesz. Mamy dużo czasu do jaskiń. Hmm? Czekam.
<V.?>
Warknęła ze zniecierpliwieniem.
- Po prostu powiedz!
- Nie. Najpierw Ty opowiedz mi szczegółowo, czego ode mnie chcesz. Mamy dużo czasu do jaskiń. Hmm? Czekam.
<V.?>
Od Kimiko cd historii Shervany
Labirynt był fajny, a ja od razu wiedziałam że trzeba iść z Naix'sem.
- To co teraz - zapytał uśmiechnięty Naix
- Musimy ożenić Macię pacie z Annozaurusem... - powiedziałam niepewnie
- A co to? - zadziwiła się Sher
- Ja wiem! - powiedział jakiś obcy głos. Popatrzyliśmy w górę i ujrzelismy zlatującego z nieba na parasolce leprikona <mały irlandzki skrzat, jak nie wiesz co to to wygoogluj go ;) >.
- A czym on jest? - szepnęła Sher, a leprikon o dziwo usłyszał
- Jestem Czesio, ciocia pewnej rogatej smoko-wróżki - powiedział z uśmiechem w kształcie rogala nowo poznany przybysz
- Ja jestem Kimiko, to jest Naix - wskazałam łapą basiorka - A to Shervina - pokazałam na Sher
- Jestem Shervana - warknęła widoczni zirytowana.
- Więc szukacie Maci paci i Annozaurusa tak?! - zapytał chwiejąc się Czesiu
- Tak! Znasz ich?! Wiesz jak mamy ich znaleźć i gdzie są?!- pytałam z uśmiechem
- Młoda! Uspokuj się!- warknęła Sher
- Tak, tak, tak! - krzyknął Czesiu. - chodźmy! - chwiejnym krokiem ruszył przed siebię, a my za nim. Podczas drogi...
<Sher? Naix? Nie ma to jak zaczynać 3 raz to samo xD >
- To co teraz - zapytał uśmiechnięty Naix
- Musimy ożenić Macię pacie z Annozaurusem... - powiedziałam niepewnie
- A co to? - zadziwiła się Sher
- Ja wiem! - powiedział jakiś obcy głos. Popatrzyliśmy w górę i ujrzelismy zlatującego z nieba na parasolce leprikona <mały irlandzki skrzat, jak nie wiesz co to to wygoogluj go ;) >.
- A czym on jest? - szepnęła Sher, a leprikon o dziwo usłyszał
- Jestem Czesio, ciocia pewnej rogatej smoko-wróżki - powiedział z uśmiechem w kształcie rogala nowo poznany przybysz
- Ja jestem Kimiko, to jest Naix - wskazałam łapą basiorka - A to Shervina - pokazałam na Sher
- Jestem Shervana - warknęła widoczni zirytowana.
- Więc szukacie Maci paci i Annozaurusa tak?! - zapytał chwiejąc się Czesiu
- Tak! Znasz ich?! Wiesz jak mamy ich znaleźć i gdzie są?!- pytałam z uśmiechem
- Młoda! Uspokuj się!- warknęła Sher
- Tak, tak, tak! - krzyknął Czesiu. - chodźmy! - chwiejnym krokiem ruszył przed siebię, a my za nim. Podczas drogi...
<Sher? Naix? Nie ma to jak zaczynać 3 raz to samo xD >
Od Raven'a cd historii Samanthy
- Zależnie jak dla kogo. - odpowiedziałem, po czym dodałem. - Przynajmniej zobaczysz trochę terenów i oprowadzanie będę miał z głowy.
Trochę terenów to była ich większość. W myślach idealnie nas poplątałem dla niepoznaki skręcając tylko delikatnie. Pierwszą zaś rzeczą na mojej liście było Drzewo Lavi'li. Smoki latały nad nami zaś ja gestem nakazałem być nisko.
- No to pierwszy punkt wycieczki. Drzewo Lavil'i czyli potocznie - Smoków Leśnych, na które nie działa magia, więc lepiej ich nie prowokuj bo nieźle bronią terytorium.
To mówiąc, niby niechcący kopnąłem kamyczek, który uderzył w nos, akurat drzmiącej bestii, która oczywiście zbudziła się z głośnym rykiem.
< Samantha? :D Ja nic nie kombinuje xD >
Trochę terenów to była ich większość. W myślach idealnie nas poplątałem dla niepoznaki skręcając tylko delikatnie. Pierwszą zaś rzeczą na mojej liście było Drzewo Lavi'li. Smoki latały nad nami zaś ja gestem nakazałem być nisko.
- No to pierwszy punkt wycieczki. Drzewo Lavil'i czyli potocznie - Smoków Leśnych, na które nie działa magia, więc lepiej ich nie prowokuj bo nieźle bronią terytorium.
To mówiąc, niby niechcący kopnąłem kamyczek, który uderzył w nos, akurat drzmiącej bestii, która oczywiście zbudziła się z głośnym rykiem.
< Samantha? :D Ja nic nie kombinuje xD >
Od Samanthy cd historii Raven'a
- Na pewno tam dotrzemy tą drogą? - spytałam podejrzliwie po jakimś czasie.
- Tak, bez obaw - powiedział Raven - Nie cierpię tych krzaków.
- Pff...
Szliśmy dłuższy czas w milczeniu. Zaczęłam się niecierpliwić.
- Daleko jeszcze? - spytałam.
< Raven? Co tam kombinujesz? >
- Tak, bez obaw - powiedział Raven - Nie cierpię tych krzaków.
- Pff...
Szliśmy dłuższy czas w milczeniu. Zaczęłam się niecierpliwić.
- Daleko jeszcze? - spytałam.
< Raven? Co tam kombinujesz? >
Od Citrio cd historii Shikki
- Akratakamiju!! łu łu łu łu! Tatimoniaka! patapatapipiuuuuu! łu łu łu łu!! - krzyczałem poruszany we wszystkich kierunkach, a waderka mnie naśladowała. Po godzinie troche nam się to przejadło kiedy 2/3 mojego ciała były porozrzucane.
- Musimy siiieeee stąąąąd wyyyyydostaćććć! - waderka wrzasnęła niezrozumiałe dla mnie słowa, a ja zbierałem części mojego porozrzucanego ciała i składałem je do kupy.
- Da? Citrina? - zapytałem zdziwiony...
- Wyyyyyyjdźmy stąąąąad!- wrzasnęłam mała, a ja dalej nic nie kumałem. Ale miałem tego całego latania i przemieszczania się w te i wewte dość. Rozejrzałem się dookoła szukając czegoś co może nam pomóc. Na ścianie była wajcha, a obok niej jakieś bohomazy
NIE RUSZAĆ WAJCHY!
Nic z tego nie zrozumiałem, ale stwierdziłem że to na pewno jest wyłącznik. Pchany we wszystkie strony w końcu doszedłem do wajchy.
- Co ty robisz? Oszalałeś! - wrzeszczała mała, a ja stwierdziłem, że to na pewno pochwały pod moim adresem za znalezienie wyłącznika. Podszedłem do wajchy i ją przestawiłem wtem...
< Shikka? Plose :3 trochę się naczekałaś ale w końcu jest xD A teraz licze na twoją baaardzo bujną wyobraźnię ;) >
- Musimy siiieeee stąąąąd wyyyyydostaćććć! - waderka wrzasnęła niezrozumiałe dla mnie słowa, a ja zbierałem części mojego porozrzucanego ciała i składałem je do kupy.
- Da? Citrina? - zapytałem zdziwiony...
- Wyyyyyyjdźmy stąąąąad!- wrzasnęłam mała, a ja dalej nic nie kumałem. Ale miałem tego całego latania i przemieszczania się w te i wewte dość. Rozejrzałem się dookoła szukając czegoś co może nam pomóc. Na ścianie była wajcha, a obok niej jakieś bohomazy
NIE RUSZAĆ WAJCHY!
Nic z tego nie zrozumiałem, ale stwierdziłem że to na pewno jest wyłącznik. Pchany we wszystkie strony w końcu doszedłem do wajchy.
- Co ty robisz? Oszalałeś! - wrzeszczała mała, a ja stwierdziłem, że to na pewno pochwały pod moim adresem za znalezienie wyłącznika. Podszedłem do wajchy i ją przestawiłem wtem...
< Shikka? Plose :3 trochę się naczekałaś ale w końcu jest xD A teraz licze na twoją baaardzo bujną wyobraźnię ;) >
Od Ines cd historii Kill' a
Od Ines
Co on znowu kombinuje?! Nie mam zamiaru zostawić go samego
- Hej! Strażnicy... - zawołałam przerywając pracę
- A ty czego chcesz? Zabieraj się do pracy!
- Gdzie poszedł tamten basior?
- A co cię to obchodzi!?
- A to że on sobie może bezkarnie przerywać pracę a ja nie!?
- Nie twój interes!
- Dobra zobaczymy co będzie jak coś zrobi waszej władczyni - powiedziałam do siebie
- Jak to?
- Tak to - uśmiechnęłam się lekko - zostawiliście basiora który próbował uciec i w ogóle sam na sam z władczynią... Bardzo rozsądnie - warknęłam sarkastycznie
- Trzeba ją obronić! Powiadom innych żołnierzy!
- Jesteśmy głęboko pod ziemią zanim ich poinformuje może być za późno! A nikt nie może zostawić swoich więźniów bez opieki... Musicie ruszać
- Nie możemy cie tu zostawić
- To weźcie mnie ze sobą... Jestem posłuszna i nic nie nabroiłam
- Trzeba ruszać - odezwał się inny ork
- Zgoda... Skujcie ją... Ale tak żeby mogła biec... Nie możemy marnować czasu.. - orki posłusznie wykonały rozkaz i po chwili byliśmy przy komnacie Margaret. Drzwi byłe lekko uchylone a my staliśmy za nimi i wszystko doskonale słyszeliśmy. Zerknęła przez szparę. Margaret stała przodem do drzwi a Kill tyłem. żadne z nich nie spostrzegło się że tu jesteśmy.
- No, no, no... Co ja tu widzę.. Powiem tak... Jesteś niczego sobię, ale to jak mnie traktowałeś i arogancko się do mnie wyrażałeś jakoś mnie nie przekonuje... - zaczęła Margaret, a ja mało z tego rozumiała.
- Bo ja... Nie wiedziałem co mam zrobić i myśleć... Bo ty jesteś taka wspaniała i stwierdziłem że jeśli nie zwróce na siebię twojej uwagi nie będziesz raczyła nawet na mnie spojrzeć...
- A więc to tak... Powiem szczerze że mi zaimponowałes... Swoją odwagą, sprytem i niewyobrażalną inteligencją. Nawet mi się podobasz.- Zaczęła mówić lekko flirtującym głosem, ale chyba sobię o czymś przypomniała - A Ainestella?
- Chodzi o Ines?
- Tak... Mówiłeś że ja kochasz... Nie rozumiem - powiedziała wyraźnie zaniepokojona, a ja dalej nie rozumiałam o co chodzi...
- Ines nic dla mnie nie znaczy! To ciebie kocham i kochać będę! Chciałem wzbudzić w niej fałszywe poczucie bezpieczeństwa... Żeby było łatwiej ci ją pokonać kiedy dowie się że to kłamstwo - odparł pewnym głosem, a mi pękło serce. Byłam załamana
- Już się dowiedziała! - warknęłam zapłakana otwierając drzwi. Spojrzałam na Kill' a. Byłam zarazem załamana, wściekła, smutna i zawiedziona. Czułam że właśnie przestałam mu ufać i to co nas łączył przestało istnieć. - Wracajmy do kopalni. Proszę...- Szepnęłam do strażników a oni ruszyli. Zaczęłam biec a orki nic na to nie mówiły, po prostu biegły za mną. Słyszałam tylko stukanie kajdan które najprawdopodobniej zakładano Kill' owi. Orki zaprowadziły mnie do kopalni.
Od Margaret <pokrótce ;) >
Widziałam niepokój i smutek na mordce basiora.
- A jednak coś do niej czujesz - warknęłam
- Nie! Nie prawda! Gdybym coś do niej czuł pobiegłbym za nią choćby nie wiem co a jednak tu stoję, wierny tobie. - to co kilka sekund temu widziałam na mordce basiora zniknęło. Był przekonany o tym co mówi. Po chwili do komnaty wbiegło 5 orków z kajdanami i rzuciło się na Kill' a
- Zostawić go! - warknęłam wściekła na orki. - Od teraz Kill nie jest już więźniem! Jest moim gościem... Proszę przygotować mu komnatę obok mojej.
- Ale pani... Tam mieszka naczelnik...
- To go z tam tąd przenieście! I to już! - warknęłam a Orki posłusznie wzięły sie do roboty.
- Od teraz nie musisz już pracować w kopalni ani mieszkać w celi. Swoodnie poruszaj się po prawym skrzydle zamku. Lecz... Nie waż się wchodzić do prawego skrzydła i jeśli możesz unikaj podziemi. Tam są trzymani więźniowie i oddziały przeznaczone dla nich... Z resztą chyba się o tym przekonałeś... A jeśli chodzi o twoje obrażenia... 2 piętra niżej jest mały szpital. Leczą się tam zamkowi goscie, służba itp. Zejd tam proszę i powiedz że ja cię przysyłam. Niech cie zbadają i jeśli trzeba albo będzie to dla ciebie lepsze niech zabiorą cię do królewskiego lekarza. Dzięki niemu raz dwa wrócisz do zdrowia. - powiedziałam troskliwym głosem. Nie do końca mu ufam ale wiem że i tak nigdzie z tąd nie odejdzie. W końcu cały zamek jest otoczony murem i chroniony przez strażników. Jest stąd jedno wyjście a sam z tąd nie odejdzie.
<Kill? Czuj się zaszczycony xD pisały do cb nie 1 ale 2 wadery xD I niestety... Sorcia... Nie dostałeś w mordę... Zmieniłam lekko plany ;) a jeśli będziesz chciał przeprowadzić rozmowę z Ines to nie będzie chciała cię słuchac, będzie ci przerywać i nie da dojść do słowa xD poza tym możesz zaliczyć plaskacza xD to tak jakby cos ;)>
Co on znowu kombinuje?! Nie mam zamiaru zostawić go samego
- Hej! Strażnicy... - zawołałam przerywając pracę
- A ty czego chcesz? Zabieraj się do pracy!
- Gdzie poszedł tamten basior?
- A co cię to obchodzi!?
- A to że on sobie może bezkarnie przerywać pracę a ja nie!?
- Nie twój interes!
- Dobra zobaczymy co będzie jak coś zrobi waszej władczyni - powiedziałam do siebie
- Jak to?
- Tak to - uśmiechnęłam się lekko - zostawiliście basiora który próbował uciec i w ogóle sam na sam z władczynią... Bardzo rozsądnie - warknęłam sarkastycznie
- Trzeba ją obronić! Powiadom innych żołnierzy!
- Jesteśmy głęboko pod ziemią zanim ich poinformuje może być za późno! A nikt nie może zostawić swoich więźniów bez opieki... Musicie ruszać
- Nie możemy cie tu zostawić
- To weźcie mnie ze sobą... Jestem posłuszna i nic nie nabroiłam
- Trzeba ruszać - odezwał się inny ork
- Zgoda... Skujcie ją... Ale tak żeby mogła biec... Nie możemy marnować czasu.. - orki posłusznie wykonały rozkaz i po chwili byliśmy przy komnacie Margaret. Drzwi byłe lekko uchylone a my staliśmy za nimi i wszystko doskonale słyszeliśmy. Zerknęła przez szparę. Margaret stała przodem do drzwi a Kill tyłem. żadne z nich nie spostrzegło się że tu jesteśmy.
- No, no, no... Co ja tu widzę.. Powiem tak... Jesteś niczego sobię, ale to jak mnie traktowałeś i arogancko się do mnie wyrażałeś jakoś mnie nie przekonuje... - zaczęła Margaret, a ja mało z tego rozumiała.
- Bo ja... Nie wiedziałem co mam zrobić i myśleć... Bo ty jesteś taka wspaniała i stwierdziłem że jeśli nie zwróce na siebię twojej uwagi nie będziesz raczyła nawet na mnie spojrzeć...
- A więc to tak... Powiem szczerze że mi zaimponowałes... Swoją odwagą, sprytem i niewyobrażalną inteligencją. Nawet mi się podobasz.- Zaczęła mówić lekko flirtującym głosem, ale chyba sobię o czymś przypomniała - A Ainestella?
- Chodzi o Ines?
- Tak... Mówiłeś że ja kochasz... Nie rozumiem - powiedziała wyraźnie zaniepokojona, a ja dalej nie rozumiałam o co chodzi...
- Ines nic dla mnie nie znaczy! To ciebie kocham i kochać będę! Chciałem wzbudzić w niej fałszywe poczucie bezpieczeństwa... Żeby było łatwiej ci ją pokonać kiedy dowie się że to kłamstwo - odparł pewnym głosem, a mi pękło serce. Byłam załamana
- Już się dowiedziała! - warknęłam zapłakana otwierając drzwi. Spojrzałam na Kill' a. Byłam zarazem załamana, wściekła, smutna i zawiedziona. Czułam że właśnie przestałam mu ufać i to co nas łączył przestało istnieć. - Wracajmy do kopalni. Proszę...- Szepnęłam do strażników a oni ruszyli. Zaczęłam biec a orki nic na to nie mówiły, po prostu biegły za mną. Słyszałam tylko stukanie kajdan które najprawdopodobniej zakładano Kill' owi. Orki zaprowadziły mnie do kopalni.
Od Margaret <pokrótce ;) >
Widziałam niepokój i smutek na mordce basiora.
- A jednak coś do niej czujesz - warknęłam
- Nie! Nie prawda! Gdybym coś do niej czuł pobiegłbym za nią choćby nie wiem co a jednak tu stoję, wierny tobie. - to co kilka sekund temu widziałam na mordce basiora zniknęło. Był przekonany o tym co mówi. Po chwili do komnaty wbiegło 5 orków z kajdanami i rzuciło się na Kill' a
- Zostawić go! - warknęłam wściekła na orki. - Od teraz Kill nie jest już więźniem! Jest moim gościem... Proszę przygotować mu komnatę obok mojej.
- Ale pani... Tam mieszka naczelnik...
- To go z tam tąd przenieście! I to już! - warknęłam a Orki posłusznie wzięły sie do roboty.
- Od teraz nie musisz już pracować w kopalni ani mieszkać w celi. Swoodnie poruszaj się po prawym skrzydle zamku. Lecz... Nie waż się wchodzić do prawego skrzydła i jeśli możesz unikaj podziemi. Tam są trzymani więźniowie i oddziały przeznaczone dla nich... Z resztą chyba się o tym przekonałeś... A jeśli chodzi o twoje obrażenia... 2 piętra niżej jest mały szpital. Leczą się tam zamkowi goscie, służba itp. Zejd tam proszę i powiedz że ja cię przysyłam. Niech cie zbadają i jeśli trzeba albo będzie to dla ciebie lepsze niech zabiorą cię do królewskiego lekarza. Dzięki niemu raz dwa wrócisz do zdrowia. - powiedziałam troskliwym głosem. Nie do końca mu ufam ale wiem że i tak nigdzie z tąd nie odejdzie. W końcu cały zamek jest otoczony murem i chroniony przez strażników. Jest stąd jedno wyjście a sam z tąd nie odejdzie.
<Kill? Czuj się zaszczycony xD pisały do cb nie 1 ale 2 wadery xD I niestety... Sorcia... Nie dostałeś w mordę... Zmieniłam lekko plany ;) a jeśli będziesz chciał przeprowadzić rozmowę z Ines to nie będzie chciała cię słuchac, będzie ci przerywać i nie da dojść do słowa xD poza tym możesz zaliczyć plaskacza xD to tak jakby cos ;)>
Od Ran'a cd historii Noish
Chciałem ją odszukać wzrokiem ale wokół była jedynie ciemność. Zamknąłem oczy i znów je otworzyłem. Wokół wciąż była ciemność. Zacząłem w przestachu trzeć oczy, ale to nie pomagało.
- Ran!! RAN! - wrzeszczała Noish, a po chwili poczułem jej oddech na karku. - Ran wstawaj! Nic Ci nie jest?!
- Czarna, ja nic nie widzę.. Ja nic nie widzę! - wrzasnąłem, a wadera się zachłysnęła.
Kiedy doszliśmy do medyka, on stwierdził, że jestem ślepy, i że tej ślepoty nie da się uleczyć.
< Noish? >
- Ran!! RAN! - wrzeszczała Noish, a po chwili poczułem jej oddech na karku. - Ran wstawaj! Nic Ci nie jest?!
- Czarna, ja nic nie widzę.. Ja nic nie widzę! - wrzasnąłem, a wadera się zachłysnęła.
Kiedy doszliśmy do medyka, on stwierdził, że jestem ślepy, i że tej ślepoty nie da się uleczyć.
< Noish? >
Od Raven'a cd historii Samanthy
Wzdycham:
- Od biedy mogę.
Po czym powoli wstaję i kieruje się na Jaskinię Alph, a wadera drepcze za mną. Leniwie drepczemy przez upierdliwe krzaki jeżyn oraz resztę rzeczy, które wyścielały podłoże, kiedy stwierdziłem, że można, by się zabawić i pójść "troszkę" okrężną drogą. Skręciłem nagle o 90 stopni.
- Czemu zmieniasz kierunek? - spytała Samantha podejrzliwie i nieco przekrzywiła łebek.
- Chce ominąć to zielsko. - powiedziałem obojętnie wskazując kolczaste rośliny.
A w myślach obmyślałem już jak to się poplątać i "pogubić" w drodze do Shervany.
< Samantha? >
- Od biedy mogę.
Po czym powoli wstaję i kieruje się na Jaskinię Alph, a wadera drepcze za mną. Leniwie drepczemy przez upierdliwe krzaki jeżyn oraz resztę rzeczy, które wyścielały podłoże, kiedy stwierdziłem, że można, by się zabawić i pójść "troszkę" okrężną drogą. Skręciłem nagle o 90 stopni.
- Czemu zmieniasz kierunek? - spytała Samantha podejrzliwie i nieco przekrzywiła łebek.
- Chce ominąć to zielsko. - powiedziałem obojętnie wskazując kolczaste rośliny.
A w myślach obmyślałem już jak to się poplątać i "pogubić" w drodze do Shervany.
< Samantha? >
Od Samanthy cd historii Raven'a
- Och, wybacz - powiedziałam zmieszana - zapomniałam się przedstawić. Jestem Samantha.
- Nic się nie stało - powiedział Raven.
- Stało się. Mogłeś się spytać.
- Ale się nie spytałem.
- To zaprowadzisz mnie do Alphy? - spytałam.
< Raven? Brak weny :/ >
- Nic się nie stało - powiedział Raven.
- Stało się. Mogłeś się spytać.
- Ale się nie spytałem.
- To zaprowadzisz mnie do Alphy? - spytałam.
< Raven? Brak weny :/ >
Od Noish cd historii Rana
- Ran? - spytałam szczerze zdziwiona - Ra-an...?
Schodziłam w dół, w stronę wody. Widziałam zakrwawioną łapę basiora...
- Ran!
Przyspieszyłam kroku, truchtałam, biegłam. Co się stało?!
- RAN!
<Ra-an?>
Schodziłam w dół, w stronę wody. Widziałam zakrwawioną łapę basiora...
- Ran!
Przyspieszyłam kroku, truchtałam, biegłam. Co się stało?!
- RAN!
<Ra-an?>
Od Emergeda cd historii każdego chcącego
Wzruszyłem ramionami.
- Czasami coś po prostu wiem.
Uśmiechnęła się. Po chwili wstałem i spytałem:
- Czy ktoś jest ranny? Niech pójdzie do Shervany, z pewnością pomoże magią. Jeśli ktoś też potrafi leczyć, to proszę, zróbcie to razem z nią...?
- Ja mogę! - krzyknęła Ines.
- I ja - dodała Eris.
- Ja też - stwierdziła Sava.
Po nich zgłosiło się jeszcze parę wilków, między innymi Raven i Chion.
- Super! Więc idźcie proszę pomóc Shervanie - dość wiele wilków ruszyło do wadery. - A czy ktoś ma magię wody lub potrafi manipulować ogniem?
- Ja potrafię... wodą - wymamrotała Dejla.
- Świetnie. Ktoś jeszcze?
- Panuję nad pogodą - zauważyła Ifus.
- Potrafisz wywołać deszcz?
Skinęła głową.
- Pokaż, na jaką burzę Cię stać.
Dołączyło jeszcze parę wilków: Vendetta, Ran i wielu innych.
- Fantastycznie - krzyknąłem. - Niech reszta pomoże opatrywać rannych. Chodźmy ugasić Las Ke'rei, moi kochani.
Wilki rzuciły się, by gasić nasz dom. Ja ruszyłem przez cały "obóz", oglądając wszystko. Widziałem wilki, które nigdy nie były sobie równie bliskie. Byłem świadkiem uleczania wielu chorych dzięki Shervanie czy tworzeniu liściastych opatrunków przez Imagine. Nawet wilki, które na co dzień nie były skłonne do pomocy, teraz pracowały jak mogły przy oparzonych i wiadrach z wodą. W końcu zacząłem przewodzić osobom, które były w stanie ugasić las dzięki swoim mocom. Sam również dusiłem płomienie, które chciały pożreć mi dom. Kątem oka zauważyłem, jak Shervana wydaje polecenia zdrowym wilkom. Nigdy nie byłem z tą watahą tak blisko.
< Każdy, kto chce dokończyć, niech dokończy >
- Czasami coś po prostu wiem.
Uśmiechnęła się. Po chwili wstałem i spytałem:
- Czy ktoś jest ranny? Niech pójdzie do Shervany, z pewnością pomoże magią. Jeśli ktoś też potrafi leczyć, to proszę, zróbcie to razem z nią...?
- Ja mogę! - krzyknęła Ines.
- I ja - dodała Eris.
- Ja też - stwierdziła Sava.
Po nich zgłosiło się jeszcze parę wilków, między innymi Raven i Chion.
- Super! Więc idźcie proszę pomóc Shervanie - dość wiele wilków ruszyło do wadery. - A czy ktoś ma magię wody lub potrafi manipulować ogniem?
- Ja potrafię... wodą - wymamrotała Dejla.
- Świetnie. Ktoś jeszcze?
- Panuję nad pogodą - zauważyła Ifus.
- Potrafisz wywołać deszcz?
Skinęła głową.
- Pokaż, na jaką burzę Cię stać.
Dołączyło jeszcze parę wilków: Vendetta, Ran i wielu innych.
- Fantastycznie - krzyknąłem. - Niech reszta pomoże opatrywać rannych. Chodźmy ugasić Las Ke'rei, moi kochani.
Wilki rzuciły się, by gasić nasz dom. Ja ruszyłem przez cały "obóz", oglądając wszystko. Widziałem wilki, które nigdy nie były sobie równie bliskie. Byłem świadkiem uleczania wielu chorych dzięki Shervanie czy tworzeniu liściastych opatrunków przez Imagine. Nawet wilki, które na co dzień nie były skłonne do pomocy, teraz pracowały jak mogły przy oparzonych i wiadrach z wodą. W końcu zacząłem przewodzić osobom, które były w stanie ugasić las dzięki swoim mocom. Sam również dusiłem płomienie, które chciały pożreć mi dom. Kątem oka zauważyłem, jak Shervana wydaje polecenia zdrowym wilkom. Nigdy nie byłem z tą watahą tak blisko.
< Każdy, kto chce dokończyć, niech dokończy >
Od Savy cd historii Kill'a
- Jak tu pięknie... - powiedziałam
Basior pokiwał głową na znak że się zgadza, no bo było tam na prawdę cudownie. Rozejrzałam się po jaskini... W wielu miejscach były na prawdę duże świecące kryształy.
- Jak to znalazłeś..? - powiedziałam przykładając łapę do jednego z kryształów który, po tym od razu świecił mocniej...
- Chcesz posłuchać ?
- No pewnie... Chętnie się dowiem. - uśmiechnęłam się
< Kill? >
Basior pokiwał głową na znak że się zgadza, no bo było tam na prawdę cudownie. Rozejrzałam się po jaskini... W wielu miejscach były na prawdę duże świecące kryształy.
- Jak to znalazłeś..? - powiedziałam przykładając łapę do jednego z kryształów który, po tym od razu świecił mocniej...
- Chcesz posłuchać ?
- No pewnie... Chętnie się dowiem. - uśmiechnęłam się
< Kill? >
Od Ran'a cd historii Noish
- Wole sobie posiedzieć w cieniu drzew, nad tym jeziorkiem na końcu klifu. - odparłem po czym potruchtałem w to miejsce.
Wpatrzyłem się w wodę. Ona nagle zabarwiła się krwią, usłyszałem krzyk. Krew szumi mi w uszach. Wyczołguję się na brzeg charcząc i parskając wodą.
< Noish? Wiem, że denne opo, ale nie mam pomysłu. >
Wpatrzyłem się w wodę. Ona nagle zabarwiła się krwią, usłyszałem krzyk. Krew szumi mi w uszach. Wyczołguję się na brzeg charcząc i parskając wodą.
< Noish? Wiem, że denne opo, ale nie mam pomysłu. >
Od Shervany cd historii Emergeda
... całą watahę. Wszyscy byli w jednym miejscu, na wielu pyskach można było zobaczyć przerażenie, ale zagrożenia już nie było. Już nie.
~ Jak mi ulżyło. ~ szepnęłam do Em'a, kierując się w dół.
Nie pikowałam, nie było potrzeby już się spieszyć. Robiłam powolne koła, aż wylądowałam koło basiora i otarłam się o jego szyję pyskiem, by na chwilę poczuć jego zapach, który potrafił mnie ukoić nawet w najgorszych sytuacjach.
- Mi też. - szepnął mi do ucha.
Zaś ja całkowicie wtuliłam się w niego. Nie chciałam go puszczać.
~ Jak ich wytropiłeś? ~ spytałam telepatycznie, nie chcąc otwierać pyska.
< Em? Kiedyś prosiłeś o chwilę spokoju w opo xD >
~ Jak mi ulżyło. ~ szepnęłam do Em'a, kierując się w dół.
Nie pikowałam, nie było potrzeby już się spieszyć. Robiłam powolne koła, aż wylądowałam koło basiora i otarłam się o jego szyję pyskiem, by na chwilę poczuć jego zapach, który potrafił mnie ukoić nawet w najgorszych sytuacjach.
- Mi też. - szepnął mi do ucha.
Zaś ja całkowicie wtuliłam się w niego. Nie chciałam go puszczać.
~ Jak ich wytropiłeś? ~ spytałam telepatycznie, nie chcąc otwierać pyska.
< Em? Kiedyś prosiłeś o chwilę spokoju w opo xD >
Od Vendetty cd historii Emergeda
Chwile stałam i patrzyłam jak odchodzi. Przekrzywiłam głowę, ale poszłam za nim.
- Myślisz, że zaprzyjaźnię się z jakimiś wilkami, a później pójdę z nimi na parapetówkę? Ja Cię znam.
- Tak, przed chwilą się przedstawiłem.
- Śmieszne. Nie bądź głupkiem. Chce abyś mnie trenował. - on mnie zignorował szedł dalej. Rzuciłam się na niego. Odepchął mnie bez wysiłku.
- Masz jeszcze refleks. - zaśmiałam się, otrzepując z piachu.- Nie chce błagać...
- To poproś
- A zgodzisz się? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie wiem, zastanowię się.
- Zastanawiaj się szybciej. - stanęłam przednim znikąd, blokując mu drogę i patrząc w oczy.
< Em? >
- Myślisz, że zaprzyjaźnię się z jakimiś wilkami, a później pójdę z nimi na parapetówkę? Ja Cię znam.
- Tak, przed chwilą się przedstawiłem.
- Śmieszne. Nie bądź głupkiem. Chce abyś mnie trenował. - on mnie zignorował szedł dalej. Rzuciłam się na niego. Odepchął mnie bez wysiłku.
- Masz jeszcze refleks. - zaśmiałam się, otrzepując z piachu.- Nie chce błagać...
- To poproś
- A zgodzisz się? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie wiem, zastanowię się.
- Zastanawiaj się szybciej. - stanęłam przednim znikąd, blokując mu drogę i patrząc w oczy.
< Em? >
Od Ran'a cd historii Shervany
- Słuchaj, bo ja.. - nie dokończyłem odpowiedzi gdyż przerwało mi wycie. Po chwili otoczyły nas wściekle ujadające wilki, a na przeciw wyszli nam... Moi rodzice! Gdy mnie rozpoznali od razu się przytuliliśmy.
- Nasz syn, a Wasz młody Alpha wrócił! - krzyknął mój ojciec. Całej watasze opadła szczęka.
- Ale.. Jak to się stało, że jesteście Alfami? - zapytałem.
< Shervana? >
- Nasz syn, a Wasz młody Alpha wrócił! - krzyknął mój ojciec. Całej watasze opadła szczęka.
- Ale.. Jak to się stało, że jesteście Alfami? - zapytałem.
< Shervana? >
Od Noish cd historii Rana
- Hejże! Cóż chcesz zrobić, jeśli nie rozkoszować się tym widokiem? - spojrzałam na zatokę.
Basior wzruszył ramionami.
- Świat się w tym miejscu nie kończy.
- Chciałbyś dołączyć do innej watahy, czy poddać się obcym wilkom jak jakiś piszczek? Rany, Ran - zaśmiałam się w duchu - jesteś wilkiem, do jasnej ciasnej! Wilki się nie poddają! A zresztą co to za powód: "Nikt mnie nie lubi"! Cóż Cię obchodzi, czy ktoś Cię lubi, stary? Przejmujesz się takimi sprawami? Ja się nie przejmowałam przez ostatnie kilka lat, jakoś mi to wyszło na zdrowie, jak widzisz, mały.
<Ran? Zmotywowany? Noish nie jest w motywowaniu najlepsza...>
Basior wzruszył ramionami.
- Świat się w tym miejscu nie kończy.
- Chciałbyś dołączyć do innej watahy, czy poddać się obcym wilkom jak jakiś piszczek? Rany, Ran - zaśmiałam się w duchu - jesteś wilkiem, do jasnej ciasnej! Wilki się nie poddają! A zresztą co to za powód: "Nikt mnie nie lubi"! Cóż Cię obchodzi, czy ktoś Cię lubi, stary? Przejmujesz się takimi sprawami? Ja się nie przejmowałam przez ostatnie kilka lat, jakoś mi to wyszło na zdrowie, jak widzisz, mały.
<Ran? Zmotywowany? Noish nie jest w motywowaniu najlepsza...>
Od Emergeda cd historii Shervany
~ SHERVANA! ~ wrzasnąłem telepatycznie ~ JA WIEM! WIEM, GDZIE ONI SĄ! ~ poczułem ukucie w skroni, gdy wadera odkrzyknęła, bym jej powiedział co wiem.
~ Uspokój się. Nic im się nie stało, kilku ma małe oparzenia. Wszyscy są na skraju lasu!
Nie usłyszałem odpowiedzi. Po kilku sekundach jednak zobaczyłem, jak biegnie do mnie, przeskakując ogniem. Ułatwiłem jej to, gasząc pod nią płomienie.
- Przepraszam, Emerged.
Skinąłem głową na znak, że rozumiem.
- Chodźmy do reszty.
Shervana pod postacią olbrzymiego ptaka wyleciała z lasu. Faktycznie, po chwili ujrzeliśmy...
< Shervana? >
~ Uspokój się. Nic im się nie stało, kilku ma małe oparzenia. Wszyscy są na skraju lasu!
Nie usłyszałem odpowiedzi. Po kilku sekundach jednak zobaczyłem, jak biegnie do mnie, przeskakując ogniem. Ułatwiłem jej to, gasząc pod nią płomienie.
- Przepraszam, Emerged.
Skinąłem głową na znak, że rozumiem.
- Chodźmy do reszty.
Shervana pod postacią olbrzymiego ptaka wyleciała z lasu. Faktycznie, po chwili ujrzeliśmy...
< Shervana? >
Od Shervany cd historii Ran'a
Przywódca Łowców wytłumaczył wszystko idealnie, jakby już kiedyś tu był, kiedyś to robił. Korciło mnie, by go o to zapytać, ale stwierdziłam, że ważniejsze jest polowanie. Pomogłam basiorowi dowodzić, a wilki posłusznie wykonywały wszystko według planu, więc po niedługim czasie bez przeszkód udało nam się zdobyć wystarczającą ilość jedzenia.
Dopiero wtedy do niego podeszłam.
- Skąd to wszystko wiesz? Chyba nie jesteś jasnowidzący, prawda? - przekrzywiłam łebek.
< Ran? >
Dopiero wtedy do niego podeszłam.
- Skąd to wszystko wiesz? Chyba nie jesteś jasnowidzący, prawda? - przekrzywiłam łebek.
< Ran? >
Od Ran'a cd historii Shervany
Rozejrzałem się. Wszystko przypominało mi krainę.. Leżącą blisko lodowych pustyń. Popatrzyłem na prawo. Serce mi zabiło mocniej. Mój dom... Zniszczony. Rozciągał się tam ocean. Ale nie mogłem zawieść reszty watahy. Podszedłem i wytłumaczyłem, na co wolno polować.
Mianowicie mieliśmy zabijać Netherhoofy, czyli wielkie niebieskie gazele, Paihany, malutkie ptaszki koloru Indygo, które po zabiciu rosną do rozmiarów dzika.
< Shervana? Brak pomyszszszszłu >
Mianowicie mieliśmy zabijać Netherhoofy, czyli wielkie niebieskie gazele, Paihany, malutkie ptaszki koloru Indygo, które po zabiciu rosną do rozmiarów dzika.
< Shervana? Brak pomyszszszszłu >
Od Ran'a cd historii Noish
- Jestem Ran. Jestem tutaj niezbyt długo, ale dość, żeby zrozumieć że nikt mnie tutaj nie chce.. Do widzenia. - powiedziałem, po czym skoczyłem w dół zbocza. Wylądowałem na boku. Wstałem po czym usłyszałem wołanie Czarnej i chrzęst kamieni.
Poczułem na ogonie zęby wadery. Odwróciłem się i popatrzyłem jej w oczy moimi czarnymi, zimnymi i pozbawionymi wyrazu oczami.
< Noish? >
Poczułem na ogonie zęby wadery. Odwróciłem się i popatrzyłem jej w oczy moimi czarnymi, zimnymi i pozbawionymi wyrazu oczami.
< Noish? >
Od Emergeda cd historii Vendetty
- Może. - stwierdziłem. Shervana musiała przyjąć do nas tę małą, tak dawno ja tego nie robiłem... Coraz bardziej ceniłem sobie samotność. - Dokąd idziesz, wadero?
- Przed siebie.
- Po zmroku nie jest tu zbyt bezpiecznie, Vendetto.
Wadera zatrzymała się.
- Kimże jesteś, by móc nadać mi imię? - spytała, patrząc mi w oczy. Naprawdę fantastycznie kłamała.
- Jestem Alfą tej watahy, Vendetto. - odpowiedziałem, bardzo mocno akcentując jej imię. - Jestem Emerged. Zechcesz pójść do jaskiń? Możesz poznać tam inne wilki. Może przywitają Cię cieplej, niż ciemność tego lasu.
Ruszyłem w dobrym kierunku.
<Vendetto?>
- Przed siebie.
- Po zmroku nie jest tu zbyt bezpiecznie, Vendetto.
Wadera zatrzymała się.
- Kimże jesteś, by móc nadać mi imię? - spytała, patrząc mi w oczy. Naprawdę fantastycznie kłamała.
- Jestem Alfą tej watahy, Vendetto. - odpowiedziałem, bardzo mocno akcentując jej imię. - Jestem Emerged. Zechcesz pójść do jaskiń? Możesz poznać tam inne wilki. Może przywitają Cię cieplej, niż ciemność tego lasu.
Ruszyłem w dobrym kierunku.
<Vendetto?>
Od Electry
Chodziłam po lesie Ke'rei szukając jedzenia. Znalazłam krzak z jagodami. Zaczęłam się zajadac. Później poszłam do zatoki i usiadłam na kamieniu. Obserwowałam piękne widoki czekając aż coś się stanie.
< Dalej kto chce >
< Dalej kto chce >
Od Vuko cd historii Kimmy
W końcu, potrząsam łbem i jako tako odzyskuje świadomość i rozumiem co się dzieje wokół. Podchodzę do wadery i delikatnie kładę swoją łapę na jej bark. Chcę choć trochę ją pocieszyć, dodać otuchy lub coś, ale nie umiem. Nie rozumiem tych emocjii zbytnio, ani jak powstają, więc nie wiem też jak im zaradzić, co robić.
- Kimmy... - szepczę cicho, a ona łka troszkę ciszej, by słyszeć co mówię.
A mówię głupoty.
- No, bo, wiesz. Oni tacy są. Nie przejmuj, nie zwracaj na to uwagii. Pokażemy im, że, że to nieładnie tak robić. - uśmiecha się lekko.
< Kimmy? >
- Kimmy... - szepczę cicho, a ona łka troszkę ciszej, by słyszeć co mówię.
A mówię głupoty.
- No, bo, wiesz. Oni tacy są. Nie przejmuj, nie zwracaj na to uwagii. Pokażemy im, że, że to nieładnie tak robić. - uśmiecha się lekko.
< Kimmy? >
Od Raven'a cd historii Samanthy
- Ja bym Ci nie bronił, ale wtedy Alpha, by mnie chyba zabiła. - wywróciłem oczami. - Przyjmie każdego, zawsze z otwartymi łapami, stworzy dla niego nowy, ciepły dom i bla bla bla.
Wadera przypatrzyła mi się uważnie swoimi czerwonymi ślepiami, ale ja to zignorowałem i po prostu przysiadłem na zadzie. Shervana moim zdaniem powinna przynajmniej sprawdzać nowoprzybyłych, a nie każdego wpuszczać na nasze tereny, ale bzik na punkcie watahy to bzik i nic nie da się na to poradzić. Odpędziłem te myśli i podniosłem wzrok na nieznajomą chcąc się upewnić, czy zbytnio się nie wyłączyłem, by nie słyszeć jej głosu, ale okazało się, że dopiero teraz się odzywa:
- Czyli mogłabym dołączyć?
- Znając Sher - tak. - przekrzywiłem lekko łebek.
- Znając Sher - tak. - przekrzywiłem lekko łebek.
- Sher to Alpha?
- Mhm. Skrót od jej właściwego imienia: Shervana. - Zaakcentowałem ostatnie słowo. Wolałem, by nowa nie zwracała się do niej od razu tak jak reszta. - Tylko jej byś już musiała się przedstawić.
< Samantha? >
< Samantha? >
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Od Kimmy cd historii Vuko
- Nie... wiem... - powiedziałam cicho, nadal pochlipując
Wokół panowała zupełna cisza. Podniosłam głowę i spojrzałam na przywódczynię drugiego teamu, która stała zdezorientowana.
- Co robimy? - słoń powtórzył pytanie
- Nie... - zaczęłam, ale po chwili wybuchłam płaczem i położyłam się na ziemi - Oszukaliście nas!
Leżałam na trawie i płakałam, co chwilę powtarzając "Oszukaliście nas". Przypomniałam sobie, jak kiedyś Clarissa uczyła mnie jak panować nad swoimi emocjami, ale nigdy nie była zadowolona z rezultatów. I nigdy też nie wytłumaczyła mi, co to dokładnie znaczy.
<Vuko?>
Wokół panowała zupełna cisza. Podniosłam głowę i spojrzałam na przywódczynię drugiego teamu, która stała zdezorientowana.
- Co robimy? - słoń powtórzył pytanie
- Nie... - zaczęłam, ale po chwili wybuchłam płaczem i położyłam się na ziemi - Oszukaliście nas!
Leżałam na trawie i płakałam, co chwilę powtarzając "Oszukaliście nas". Przypomniałam sobie, jak kiedyś Clarissa uczyła mnie jak panować nad swoimi emocjami, ale nigdy nie była zadowolona z rezultatów. I nigdy też nie wytłumaczyła mi, co to dokładnie znaczy.
<Vuko?>
Od Vuko cd historii Kimmy
Drugi team popatrzył na nas dziwnie niepewny co robić. Prawdę mówiąc też byłem całkowicie oszołomiony.
- Kim? - spytałem, ale ta nadal pochlipywała i nic nie mówiła.
Przez nią totalnie nie wiedziałem co robić. Wszyscy staliśmy jak zamurowani.
- Co robimy? - słoń pierwszy odzyskał jasność myśli.
Lecz ja jeszcze nie...
< Kimmy? Muszę znaleść wenę, którą gdzieś zgubiłam . _ . >
- Kim? - spytałem, ale ta nadal pochlipywała i nic nie mówiła.
Przez nią totalnie nie wiedziałem co robić. Wszyscy staliśmy jak zamurowani.
- Co robimy? - słoń pierwszy odzyskał jasność myśli.
Lecz ja jeszcze nie...
< Kimmy? Muszę znaleść wenę, którą gdzieś zgubiłam . _ . >
Od Kimmy cd historii Vuko
Ruszyliśmy przez las w stronę Tajemniczego Jeziora. Nagle usłyszeliśmy jakieś głosy i Vuko kazał nam milczeć.
- Dlaczego ich tak długo nie ma? - zapytała jakaś wadera
- Przecież lina była na widoku... - westchnął basior
- Idź ich poszukać! - rozkazała wilczyca, którą słyszeliśmy wcześniej
Krzaki obok nas się poruszyły i wyszedł z nich czarny basior. Popatrzył na nas zdziwiony i zaczął wykrzykiwać:
- Są tu! Podsłuchiwali!
Przeskoczyłam na drugą stronę i spojrzałam na wrogi team.
- Jak mogliście nas tak oszukać... - powiedziałam cicho, spuściłam głowę i zaczęłam płakać
<Vuko?>
- Dlaczego ich tak długo nie ma? - zapytała jakaś wadera
- Przecież lina była na widoku... - westchnął basior
- Idź ich poszukać! - rozkazała wilczyca, którą słyszeliśmy wcześniej
Krzaki obok nas się poruszyły i wyszedł z nich czarny basior. Popatrzył na nas zdziwiony i zaczął wykrzykiwać:
- Są tu! Podsłuchiwali!
Przeskoczyłam na drugą stronę i spojrzałam na wrogi team.
- Jak mogliście nas tak oszukać... - powiedziałam cicho, spuściłam głowę i zaczęłam płakać
<Vuko?>
Od Samanthy cd historii Raven'a
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Kim jest ten basior? Czy to odpowiednie rozwiązanie, odezwać się do niego? Tyle pytań, brak odpowiedzi. W końcu instynkt stadny odezwał się za mnie.
- Kim jesteś? - spytałam bez uczuć.
- Jestem organizmem - odpowiedział samiec.
- Tego się domyśliłam. Jeśli myślisz, że to mi coś da, to prędzej wrócę do mojej watahy - powiedziałam z irytacją.
- Jakiej watahy?
- Opowiem ci, jak powiesz kim jesteś. Szczegółowo.
- Raven. Nazywam się Raven. Należę do Watahy Black Night i to ja powinienem wiedzieć, co robisz na tych terenach.
- A jak myślisz? Przyszłam, bo jestem złym wilkożercą i chcę cię zeżreć. - powiedziałam z powagą.
Raven przyglądał mi się uważnie, jakby sprawdzał czy jest możliwe, abym mówiła prawdę.
W końcu wybuchnął śmiechem. Na początku się przestraszyłam, ale po kilku sekundach strach minął i też wybuchnęłam śmiechem. Nie śmiałam się tak szczerze, odkąd... W sumie nigdy się tak nie śmiałam.
Po napadzie śmiechu z trudem oddychałam. Zastanawiałam się, czy mogę umrzeć z tego powodu.
W końcu basior odezwał się już normalnym głosem:
- To jak, powiesz mi, co robisz na terenie mojej watahy?
- Moją nieliczną watahę napadały już od narodzin moich dziadków niezwykle sprytne, zwinne i inteligentne drapieżniki. Niestety polowały stadnie.
Wczoraj w nocy otoczyły moją watahę. Jednak mnie udało się zmienić w sowę, co uratowało mi życie, bo te stwory nie umiały latać. No i potem nie było już czego ratować, bo wataha była tak mała, że długo się nie mogła utrzymać. Miałam nawet pomysł, żeby sprawdzić, czy ktoś przeżył, ale się zgubiłam. No i nie wiedziałam, że to są czyjeś tereny, dopóki nie zobaczyłam ciebie - skończyłam moją historię.
Basior przypatrywał mi się uważnie przez kilka minut, aż w końcu się zaniepokoiłam.
- Jesteś tam? - powiedziałam żartem.
- Tak. Sorry, coś przykuło moją uwagę. - ocknął się samiec.
- Skoro to tereny twojej watahy, to muszę się wynieść... - powiedziałam po chwili ze smutkiem.
< Raven? >
- Kim jesteś? - spytałam bez uczuć.
- Jestem organizmem - odpowiedział samiec.
- Tego się domyśliłam. Jeśli myślisz, że to mi coś da, to prędzej wrócę do mojej watahy - powiedziałam z irytacją.
- Jakiej watahy?
- Opowiem ci, jak powiesz kim jesteś. Szczegółowo.
- Raven. Nazywam się Raven. Należę do Watahy Black Night i to ja powinienem wiedzieć, co robisz na tych terenach.
- A jak myślisz? Przyszłam, bo jestem złym wilkożercą i chcę cię zeżreć. - powiedziałam z powagą.
Raven przyglądał mi się uważnie, jakby sprawdzał czy jest możliwe, abym mówiła prawdę.
W końcu wybuchnął śmiechem. Na początku się przestraszyłam, ale po kilku sekundach strach minął i też wybuchnęłam śmiechem. Nie śmiałam się tak szczerze, odkąd... W sumie nigdy się tak nie śmiałam.
Po napadzie śmiechu z trudem oddychałam. Zastanawiałam się, czy mogę umrzeć z tego powodu.
W końcu basior odezwał się już normalnym głosem:
- To jak, powiesz mi, co robisz na terenie mojej watahy?
- Moją nieliczną watahę napadały już od narodzin moich dziadków niezwykle sprytne, zwinne i inteligentne drapieżniki. Niestety polowały stadnie.
Wczoraj w nocy otoczyły moją watahę. Jednak mnie udało się zmienić w sowę, co uratowało mi życie, bo te stwory nie umiały latać. No i potem nie było już czego ratować, bo wataha była tak mała, że długo się nie mogła utrzymać. Miałam nawet pomysł, żeby sprawdzić, czy ktoś przeżył, ale się zgubiłam. No i nie wiedziałam, że to są czyjeś tereny, dopóki nie zobaczyłam ciebie - skończyłam moją historię.
Basior przypatrywał mi się uważnie przez kilka minut, aż w końcu się zaniepokoiłam.
- Jesteś tam? - powiedziałam żartem.
- Tak. Sorry, coś przykuło moją uwagę. - ocknął się samiec.
- Skoro to tereny twojej watahy, to muszę się wynieść... - powiedziałam po chwili ze smutkiem.
< Raven? >
Od Ines cd historii Kill' a
Idiota, idiota, idiota myślałam wściekła na basiora. On wszystko zepsuje! Oczywiście orki stwierdziły że ja mam z tym coś wspólnego więc walnęły mnie w bok a ja z braku równowagi upadłam. Orki wychaczyły moment i skóły mnie z powrotem. Nagle zawył strasznie głośny róg i do kopalni wbiegła cała banda orków i skóła wszystkich więniów będącyh tam
- Wpakuje nas wszystkich w tarapaty - szepnęłam sama do siebie a ork popatrzył na mnie wrogo. Zawlekli nas na dwór. Zewsząd otoczeni byliśmy mórem pod napięciem o wysokości 30m. przeprowadzili nas w zdłuż muru na ogromną platworę na której stały obok siebie jakieś scianki albo coś w tym stylu... Ścianki maiły ze 4m długości i metr wysokości, a ustawione były równolegle mniejwięcej tak:
lwl lwl lwl lwl
lwl lwl lwl lwl itd.
l-ścianka
spacja- odstęp 4m.
w.- miejsce dla więżnia
Każdy więzień został wprowadzony pomiędzy 2 ścianki które momentalnie się zaciskały tak że trochę uwierały ale nie miażdżyły. W 4m odstępach stały orki w taki sposób że każdy więzień był dodatkowo pilnowany przez 4 orki. Dla dodatkowej ochrony orki przykóły nasze łapy do platformy. Kiedy wszyscy byli przykuci platforma uniosła się i przelecieliśmy kawałek. Wylądowaliśmy przy rzece koło której stałą ogromna scena z jakimś krzesłem. Teren dookoła rzeki i platformy został szybko otoczony drutem kolczastym a po chwili na scenie pojawiła się Margaret
- Moi drodzy! Jeden z was dopóścił się zdrady i chciał od nas odejść. - zaczęła z udawaną troską. Kiedy przemawiała, orki wprowadziły na scenę pobitego Kill' a. - A oto zdrajca! Przypatrzcie się uważnie jaka kara spotyka tych którzy nam sie sprzeciwią! - wrzasnęła i skinęła łapą do orków, a oni gwałtownie przeprowadzili Kill' a do krzesła. przypieli go łańcuchami tak że nie mógł nic zrobić. Okazało się że krzesło było przyczepione sznórem do jakiegoś słupa i jeszcze jakiś urządzeń. Margaret spojrzała ostro na orka który stał obok jakiejśc wajchy a on momentalnie ją opóścił. Wtem podłoga pod krzesłem Kill' a opóściła się a on z impetem wpadł do rzeki.
- Najniżej jak się da! - wrzasnęłam wadera a ork opóścił wajchę jeszcze niżej. Kill był zanurzony jakąś minutę po czym ork wyciągnął krzeslo by sprawdzić czy basior jeszcze żyje po czym znów gwałtownie je zanórzył. Powtórzył czynność jeszcze kilka razy i dbał o to by basior był przytomny. Orki miały z ntego niezły ubaw a ja widziałam wściekłość i bezradność na pysku Kill' a. Ork kierujący wajchą zaczął machać nią w górę w dół co sprawiło że basior wynórzał się i zatapiał co sekunde przez co nie mógł złapac powietrza. Ork bawił się tak przez jakiś czas zanurzając i wynórzając Kill' a w różnym czasie. Minęła tak jakoś godina .
- Dość! Koniec zabawy! Zabrać wszystkich do kopalni! - warknęła Margaret i po kilku sekundach znowu znaleźliśmy sie na terenie zamku. Zdięto nas z platwormy i zaprowadzono więźńiów do kopalni, a mnie do jakiegoś niewielkiego pokoju w którym stała tylko klatka. Wepchnięto mnie do niej i przykłuto do jej podłogi. Orki stały przy drzwiach i z 4 stron klatki. Do sali weszła Margarret
- Co wam odbiło?! Myślicie że mnie przechytrzycie?! Jeżeli nie ogarniesz tego chłoptasia to skończy marnie! - wrzasnęła
- To nie był mój pomysł... Nawet nie wiedziałam co on chce zrobić! Pozatym on nic nie rozumie... Nie rozumie tego świata i tego że nic tak nie osiągnie
- To mu to wytłumacz! - przerwała mi
- Dobrze... - szepnęłam. - Czekają go karne godziny w kopalni! Niech sobie nie myśli że to ujdzie mu płazem! A jakbyś nie wiedziała... Chyba miał zamiar uciec kanałami ale przejechał sie na tej myśli bo kanały są zbudowane bardzo przemyślania... Są ta liczne skręty itp. ale Kanały dzielą się na 10m odcinki. Każdy odcinek zaczyna się i kończy niewidzialna "bramą" przez którą nie moga przejść żywe istoty. Każdy kto chce przez nią przejść a żyje jest paraliżowany przez impuls... Twój kochaś niefortunnie wpadł na jedną z bram i... Sama widzisz jak to się skończyło...
- Idiota- warknęłam cicho
- Zgodze się z tobą - powiedziała równie cicho Margaret. - Zabrać ją do kopalni! - wrzasnąła a Orki z powrotem skóły moje łapy i szyję razem i zawlokły do kopalni. Wybryk Kill' a sprawił że praca została zatrzymana i teraz musimy zaczynać od nowa. Zawlekli mnie do dziay wydobywania węgla gdzie był już Kill. Był cały poszarpany i mokry, a na łapach miał jakieś dziwne kajdany... tyle że nie wychodziły z nich żadne łańcuchy. Zauważyłam że basior nie ma już żelaznego knebla wcześniej utrudniającego mu mówienie. Pewnie zdieli mu go z obawy że się utopi bo nie będzie mógł nabrać powietrza i najwidoczniej zapomnieli mu go założyć.
- Do reszty oszalałes? - szepnęłam do basiora - Nie waż sie nigdy więcej tak robić! Nic ci to nie da - szepnęłam zirytowana
- Nie będe tu gnić jak głupi - warknął równie cicho jak ja
- A jednak... Jak się nie uspokoisz to wszystko zniszczysz! Uspokuj się i posłusznie wykonuj polecenia! Jasne?! - warknęłam cicho a basior tylko wrogo na mnie spojrzał. - Co to? - wskazałam łapą na dziwne kajdany.
- Kajdany które mają mi uniemożliwić bieganie... Ważą po 20kg każdy... - szepnął niezbyt zadowolony
- Nie gadać! - krzyknął Ork groźnie...
<Kill? Jesteś taki nie dobry xD żły Kill ;) >
- Wpakuje nas wszystkich w tarapaty - szepnęłam sama do siebie a ork popatrzył na mnie wrogo. Zawlekli nas na dwór. Zewsząd otoczeni byliśmy mórem pod napięciem o wysokości 30m. przeprowadzili nas w zdłuż muru na ogromną platworę na której stały obok siebie jakieś scianki albo coś w tym stylu... Ścianki maiły ze 4m długości i metr wysokości, a ustawione były równolegle mniejwięcej tak:
lwl lwl lwl lwl
lwl lwl lwl lwl itd.
l-ścianka
spacja- odstęp 4m.
w.- miejsce dla więżnia
Każdy więzień został wprowadzony pomiędzy 2 ścianki które momentalnie się zaciskały tak że trochę uwierały ale nie miażdżyły. W 4m odstępach stały orki w taki sposób że każdy więzień był dodatkowo pilnowany przez 4 orki. Dla dodatkowej ochrony orki przykóły nasze łapy do platformy. Kiedy wszyscy byli przykuci platforma uniosła się i przelecieliśmy kawałek. Wylądowaliśmy przy rzece koło której stałą ogromna scena z jakimś krzesłem. Teren dookoła rzeki i platformy został szybko otoczony drutem kolczastym a po chwili na scenie pojawiła się Margaret
- Moi drodzy! Jeden z was dopóścił się zdrady i chciał od nas odejść. - zaczęła z udawaną troską. Kiedy przemawiała, orki wprowadziły na scenę pobitego Kill' a. - A oto zdrajca! Przypatrzcie się uważnie jaka kara spotyka tych którzy nam sie sprzeciwią! - wrzasnęła i skinęła łapą do orków, a oni gwałtownie przeprowadzili Kill' a do krzesła. przypieli go łańcuchami tak że nie mógł nic zrobić. Okazało się że krzesło było przyczepione sznórem do jakiegoś słupa i jeszcze jakiś urządzeń. Margaret spojrzała ostro na orka który stał obok jakiejśc wajchy a on momentalnie ją opóścił. Wtem podłoga pod krzesłem Kill' a opóściła się a on z impetem wpadł do rzeki.
- Najniżej jak się da! - wrzasnęłam wadera a ork opóścił wajchę jeszcze niżej. Kill był zanurzony jakąś minutę po czym ork wyciągnął krzeslo by sprawdzić czy basior jeszcze żyje po czym znów gwałtownie je zanórzył. Powtórzył czynność jeszcze kilka razy i dbał o to by basior był przytomny. Orki miały z ntego niezły ubaw a ja widziałam wściekłość i bezradność na pysku Kill' a. Ork kierujący wajchą zaczął machać nią w górę w dół co sprawiło że basior wynórzał się i zatapiał co sekunde przez co nie mógł złapac powietrza. Ork bawił się tak przez jakiś czas zanurzając i wynórzając Kill' a w różnym czasie. Minęła tak jakoś godina .
- Dość! Koniec zabawy! Zabrać wszystkich do kopalni! - warknęła Margaret i po kilku sekundach znowu znaleźliśmy sie na terenie zamku. Zdięto nas z platwormy i zaprowadzono więźńiów do kopalni, a mnie do jakiegoś niewielkiego pokoju w którym stała tylko klatka. Wepchnięto mnie do niej i przykłuto do jej podłogi. Orki stały przy drzwiach i z 4 stron klatki. Do sali weszła Margarret
- Co wam odbiło?! Myślicie że mnie przechytrzycie?! Jeżeli nie ogarniesz tego chłoptasia to skończy marnie! - wrzasnęła
- To nie był mój pomysł... Nawet nie wiedziałam co on chce zrobić! Pozatym on nic nie rozumie... Nie rozumie tego świata i tego że nic tak nie osiągnie
- To mu to wytłumacz! - przerwała mi
- Dobrze... - szepnęłam. - Czekają go karne godziny w kopalni! Niech sobie nie myśli że to ujdzie mu płazem! A jakbyś nie wiedziała... Chyba miał zamiar uciec kanałami ale przejechał sie na tej myśli bo kanały są zbudowane bardzo przemyślania... Są ta liczne skręty itp. ale Kanały dzielą się na 10m odcinki. Każdy odcinek zaczyna się i kończy niewidzialna "bramą" przez którą nie moga przejść żywe istoty. Każdy kto chce przez nią przejść a żyje jest paraliżowany przez impuls... Twój kochaś niefortunnie wpadł na jedną z bram i... Sama widzisz jak to się skończyło...
- Idiota- warknęłam cicho
- Zgodze się z tobą - powiedziała równie cicho Margaret. - Zabrać ją do kopalni! - wrzasnąła a Orki z powrotem skóły moje łapy i szyję razem i zawlokły do kopalni. Wybryk Kill' a sprawił że praca została zatrzymana i teraz musimy zaczynać od nowa. Zawlekli mnie do dziay wydobywania węgla gdzie był już Kill. Był cały poszarpany i mokry, a na łapach miał jakieś dziwne kajdany... tyle że nie wychodziły z nich żadne łańcuchy. Zauważyłam że basior nie ma już żelaznego knebla wcześniej utrudniającego mu mówienie. Pewnie zdieli mu go z obawy że się utopi bo nie będzie mógł nabrać powietrza i najwidoczniej zapomnieli mu go założyć.
- Do reszty oszalałes? - szepnęłam do basiora - Nie waż sie nigdy więcej tak robić! Nic ci to nie da - szepnęłam zirytowana
- Nie będe tu gnić jak głupi - warknął równie cicho jak ja
- A jednak... Jak się nie uspokoisz to wszystko zniszczysz! Uspokuj się i posłusznie wykonuj polecenia! Jasne?! - warknęłam cicho a basior tylko wrogo na mnie spojrzał. - Co to? - wskazałam łapą na dziwne kajdany.
- Kajdany które mają mi uniemożliwić bieganie... Ważą po 20kg każdy... - szepnął niezbyt zadowolony
- Nie gadać! - krzyknął Ork groźnie...
<Kill? Jesteś taki nie dobry xD żły Kill ;) >
Od Kill'a cd historii Savy
Skierowałem się w stronę Tajemniczego Wodospadu. Po kilku minutach byliśmy na miejscu.
- Ślicznie, prawda? - powiedziałem patrząc na waderę
Pokiwała twierdząco głową i podeszła do wody, a potem zamoczyła w niej łapę.
- To jeszcze nie wszystko. - uśmiechnąłem się - Chodź za mną.
Zacząłem wspinać się po skałach, a wilczyca podążyła za mną. Zatrzymałem się w połowie wodospadu i włożyłem głowę do wody. Po chwili cały zniknąłem za zasłoną wodną, a Sava poszła w moje ślady. Znaleźliśmy się w dużej jaskini, zbudowanej po części z świecących kamieni.
<Sava?>
- Ślicznie, prawda? - powiedziałem patrząc na waderę
Pokiwała twierdząco głową i podeszła do wody, a potem zamoczyła w niej łapę.
- To jeszcze nie wszystko. - uśmiechnąłem się - Chodź za mną.
Zacząłem wspinać się po skałach, a wilczyca podążyła za mną. Zatrzymałem się w połowie wodospadu i włożyłem głowę do wody. Po chwili cały zniknąłem za zasłoną wodną, a Sava poszła w moje ślady. Znaleźliśmy się w dużej jaskini, zbudowanej po części z świecących kamieni.
<Sava?>
Od Shervany cd historii Emergeda
Poczułam ból związany z przypalającym się futrem, ale postanowiłam go zignorować. Moja szybkość sprawnie gasiła płomienie, które chciały się mną pożywić, więc nie byłam w takim zagrożeniu jak inni. Jak wataha. Mój pysk obracał się w lewo i w prawo, tak gwałtownie, że zdawałoby się innym, że zaraz odpadnie. Szukałam. Trupów lub wilków. Moje oczy śledziły las, a telepatia - umysłów. Nie zwracałam uwagii na krzyki Emergeda. On ze swoim żywiołem sobie poradzi, inni mogą nie mieć tyle szczęścia...
< Em? ._. Brak weny, możesz do mnie telepatycznie coś zawołać. >
< Em? ._. Brak weny, możesz do mnie telepatycznie coś zawołać. >
Nowa zakładka!
Odchodzą!
Z powodu braku czasu na watahę odchodzi:
- Keiichi!
- i Mikka!
Szkoda, że nie możecie z nami zostać :c
Ale pamiętaj, że zawsze możesz wrócić!
UWAGA: Opiekę nad Ifus tymczasowo przejmuje ja ( Shervana / Safira00 ).
- Keiichi!
- i Mikka!
Szkoda, że nie możecie z nami zostać :c
Ale pamiętaj, że zawsze możesz wrócić!
UWAGA: Opiekę nad Ifus tymczasowo przejmuje ja ( Shervana / Safira00 ).
Od Vendetty
Trwa piękna noc. Niebo usiane gwiazdami. Księżyc trwa w pełni. Nikogo jeszcze tu nie znam. Nikt mnie nie oprowadzi, trudno sama pozwiedzam jeszcze ciekawiej.
Nagle usłyszałam szelest. Podniosłam głowę, zamknęłam oczy analizując wszystko co dzieje się dookoła. Byłam przygotowana, że to wróg. Mimo tego, że mam moc pozbawiania zmysłów, muszę najpierw nakierować ją na postać.
"Mam!" - krzyknęłam w myślach i uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Wzrok. - powiedziałam pewnie, po czym wolnym krokiem obróciłam się do postaci. Z jego pysku mogłam wyczytać zakłopotanie.
- Kim jesteś? - zapytałam stając przed nim i patrząc się w mu w oczy. Próbował uciec od mojej obecności, żeby to coś dało.
- To nic nie da, wszędzie tyle drzew. Tylko się poobijasz. Dotyk. - słowem dotyk zabrałam mu zmysł czucia.
Po chwili zaczął we mnie celować ogniem. Za każdym razem pudłował.
- Pudło. - zaśmiałam się. -To nic nie da tylko spalisz las.
- Co Ty ze mną robisz?- zapytał.
- Ja pierwsza zadałam pytanie. - spojrzałam mu w oczy.
- Na pewno nie jestem kimś kto chce Cię skrzywdzić. Należę do watahy. - powiedział.
- Od razu lepiej. Nie można było tak wcześniej?! Dotyk. Wzrok. - powiedziałam te słowa dzięki czemu przywróciłam mu wzrok.
- To nie było zbyt miłe spotkanie. - stwierdził basior.
- Wiesz mogłam Cię zabić. Lub przywiązać i zostawić na pożarcie sępom. - uniosłam brew.
- Nie jesteś za pewna siebie?
- Wiem co potrafię. - ruszyłam na przód, a on za mną.
- Oczywiście. - powiedział.
- Sugerujesz, że kłamie? - zapytałam.
- Nie. Po prostu ciekawi mnie kim jesteś. Jesteś nowa?
- Tak. Aż tak się wyróżniam? - zapytałam. - A może jestem wyjątkowa? - zaśmiałam się
< Jakiś basior? >
Nagle usłyszałam szelest. Podniosłam głowę, zamknęłam oczy analizując wszystko co dzieje się dookoła. Byłam przygotowana, że to wróg. Mimo tego, że mam moc pozbawiania zmysłów, muszę najpierw nakierować ją na postać.
"Mam!" - krzyknęłam w myślach i uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Wzrok. - powiedziałam pewnie, po czym wolnym krokiem obróciłam się do postaci. Z jego pysku mogłam wyczytać zakłopotanie.
- Kim jesteś? - zapytałam stając przed nim i patrząc się w mu w oczy. Próbował uciec od mojej obecności, żeby to coś dało.
- To nic nie da, wszędzie tyle drzew. Tylko się poobijasz. Dotyk. - słowem dotyk zabrałam mu zmysł czucia.
Po chwili zaczął we mnie celować ogniem. Za każdym razem pudłował.
- Pudło. - zaśmiałam się. -To nic nie da tylko spalisz las.
- Co Ty ze mną robisz?- zapytał.
- Ja pierwsza zadałam pytanie. - spojrzałam mu w oczy.
- Na pewno nie jestem kimś kto chce Cię skrzywdzić. Należę do watahy. - powiedział.
- Od razu lepiej. Nie można było tak wcześniej?! Dotyk. Wzrok. - powiedziałam te słowa dzięki czemu przywróciłam mu wzrok.
- To nie było zbyt miłe spotkanie. - stwierdził basior.
- Wiesz mogłam Cię zabić. Lub przywiązać i zostawić na pożarcie sępom. - uniosłam brew.
- Nie jesteś za pewna siebie?
- Wiem co potrafię. - ruszyłam na przód, a on za mną.
- Oczywiście. - powiedział.
- Sugerujesz, że kłamie? - zapytałam.
- Nie. Po prostu ciekawi mnie kim jesteś. Jesteś nowa?
- Tak. Aż tak się wyróżniam? - zapytałam. - A może jestem wyjątkowa? - zaśmiałam się
< Jakiś basior? >
Śmierć Blue Neona
Było Boże Narodzenie. Grupka ludzi chodziła po lesie, szukając
zwierząt. Byłem głodny i musiałem jeszcze upolować dużego jelenia. I tak
dopuściłem się już najgorszego.... moja ukochana Monday i nasze
szczeniaki zamarzły na śmierć... zjadłem ich ciała, by nikt im już nie
przeszkadzał. Ale mniejsza.... siedziałem w krzakach. Zobaczyłem jakiś
ruch. Wyskoczyłem z zarośli. To nie był jeleń, ale ludzkie dziecko. Miało na
oko ze 12 lat. Odskoczyłem w tył. Ale....Wpadłem w sidła. Sidła zaciskały
się coraz bardziej na mojej łapie.
- Tato, wilk!! - Krzyknęło dziecko.
Ból był nie do zniesienia. Śnieg w okół był zabarwiony moją krwią. Nagle przyszła grupa ludzi. Jeden z nich założył mi worek na głowę, a drugi uwolnił moją łapę. Poczułem ulgę w bólu...
Po pewnym czasie ktoś zdjął worek z mojej głowy. Leżałem w jakimś koszu, na miękkich poduszkach. Byłem w małym metalowym pokoiku i kratami w miejscu drzwiczek. Nade mną była mała lampka. Wstałem, lecz po chwili upadłem. Moja łapa była zabandażowana. Po chwili ujrzałem jakiegoś lekarza.
- Proszę, jedz i zdrowiej. - Powiedział człowiek i otwierając drzwiczki, wsunął do pomieszczenia miskę z mięsem.
Podszedłem powoli do miski i po chwili ugryzłem człowieka w rękę. Ten z wrzaskiem zabrał rękę. Gdy drzwiczki się zamknęły, położyłem się w koszyku i zasnąłem...
- Co do.... - Pomyślałem wstając.
Wszystko wokół mnie płonęło. Drzwiczki były otwarte. Kulejąc, wyszedłem na korytarz. Wszędzie był ogień i pełno zwęglonych ciał zwierząt i ludzi. Szybko,omijając ogień, pobiegłem do okna na końcu korytarza. Było zamknięte. Zacząłem drapać w szybę i uderzać w nią głową. Udało się. Wyszedłem na dwór. Był środek nocy. Zacząłem biec, ale poślizgnąłem się za lodzie. Upadłem na ziemię tak nie fortunnie, że dwie gałązki leżące na ziemi,wbiły mi się w oczy. Oślepłem. Wstałem i zacząłem uciekać na ślepo, uderzając głową w drzewa. Nagle zatrzymałem się. Usłyszałem trzask. Podniosłem głowę,by lepiej słyszeć dźwięk. Lecz nagle..... drzewo pod ciężarem śniegu.... zawaliło się na mnie. Z pod wielkiego pnia wystawała moja łapa... a po chwili z od drzewa wylała się kałuża krwi....
- Tato, wilk!! - Krzyknęło dziecko.
Ból był nie do zniesienia. Śnieg w okół był zabarwiony moją krwią. Nagle przyszła grupa ludzi. Jeden z nich założył mi worek na głowę, a drugi uwolnił moją łapę. Poczułem ulgę w bólu...
Po pewnym czasie ktoś zdjął worek z mojej głowy. Leżałem w jakimś koszu, na miękkich poduszkach. Byłem w małym metalowym pokoiku i kratami w miejscu drzwiczek. Nade mną była mała lampka. Wstałem, lecz po chwili upadłem. Moja łapa była zabandażowana. Po chwili ujrzałem jakiegoś lekarza.
- Proszę, jedz i zdrowiej. - Powiedział człowiek i otwierając drzwiczki, wsunął do pomieszczenia miskę z mięsem.
Podszedłem powoli do miski i po chwili ugryzłem człowieka w rękę. Ten z wrzaskiem zabrał rękę. Gdy drzwiczki się zamknęły, położyłem się w koszyku i zasnąłem...
- Co do.... - Pomyślałem wstając.
Wszystko wokół mnie płonęło. Drzwiczki były otwarte. Kulejąc, wyszedłem na korytarz. Wszędzie był ogień i pełno zwęglonych ciał zwierząt i ludzi. Szybko,omijając ogień, pobiegłem do okna na końcu korytarza. Było zamknięte. Zacząłem drapać w szybę i uderzać w nią głową. Udało się. Wyszedłem na dwór. Był środek nocy. Zacząłem biec, ale poślizgnąłem się za lodzie. Upadłem na ziemię tak nie fortunnie, że dwie gałązki leżące na ziemi,wbiły mi się w oczy. Oślepłem. Wstałem i zacząłem uciekać na ślepo, uderzając głową w drzewa. Nagle zatrzymałem się. Usłyszałem trzask. Podniosłem głowę,by lepiej słyszeć dźwięk. Lecz nagle..... drzewo pod ciężarem śniegu.... zawaliło się na mnie. Z pod wielkiego pnia wystawała moja łapa... a po chwili z od drzewa wylała się kałuża krwi....
niedziela, 20 kwietnia 2014
Od Savy cd historii Kill'a
- Chętnie zobaczę. - uśmiechnęłam się
- No to, choć za mną. - powiedział, wstał i poszedł
- Już idę... - także wstałam i poszłam za nim
- A w ogóle to gdzie to jest..? - spytałam
- Zobaczysz... Cierpliwości.... - uśmiechnął się
- No, dobrze... - także się uśmiechnęłam
<Kill?>
- No to, choć za mną. - powiedział, wstał i poszedł
- Już idę... - także wstałam i poszłam za nim
- A w ogóle to gdzie to jest..? - spytałam
- Zobaczysz... Cierpliwości.... - uśmiechnął się
- No, dobrze... - także się uśmiechnęłam
<Kill?>
Od Vuko cd historii Kimmy
- Pasuje, ale to może być podwójny blef. - stwierdziłem, ale po chwili machnąłem łapą. - E tam, mają za mały móżdżek na takie coś.
Wadera się zaśmiała.
- To idziemy? - spytał słoń.
Oboje skinęliśmy pyskami i ruszyliśmy.
< Kim? Niski poziom weny :c >
Wadera się zaśmiała.
- To idziemy? - spytał słoń.
Oboje skinęliśmy pyskami i ruszyliśmy.
< Kim? Niski poziom weny :c >
Od Kill'a cd historii Savy
- To może... - mruknąłem pod nosem, a później powiedziałem głośniej - Co tutaj robiłaś?
- Polowałam. - odparła
- A ja goniłem to oto stworzenie. - powiedziałem wskazując na motylka, który latał nad moją głową
Wadera zaśmiała się cicho, a ja rozejrzałem się wokół i wpadłem na dobry pomysł.
- Pokazać ci fajne miejsce? - zapytałem - Chcę ci jakoś wynagrodzić tego królika.
<Sava?>
- Polowałam. - odparła
- A ja goniłem to oto stworzenie. - powiedziałem wskazując na motylka, który latał nad moją głową
Wadera zaśmiała się cicho, a ja rozejrzałem się wokół i wpadłem na dobry pomysł.
- Pokazać ci fajne miejsce? - zapytałem - Chcę ci jakoś wynagrodzić tego królika.
<Sava?>
Od Savy cd historii Kill'a
- Jestem Sava... Miło poznać, i na prawdę nie musisz....
- No skoro się upierasz....
- Bywam uparta... - uśmiechnęłam się - Może nie często, ale bywam...
- Dobrze, że tylko czasem. - także się uśmiechnął
- Może zmieńmy temat, mówienie o charakterze z czasem robi się nudne... - powiedziałam -
- Może i masz rację...
< Kill? >
- No skoro się upierasz....
- Bywam uparta... - uśmiechnęłam się - Może nie często, ale bywam...
- Dobrze, że tylko czasem. - także się uśmiechnął
- Może zmieńmy temat, mówienie o charakterze z czasem robi się nudne... - powiedziałam -
- Może i masz rację...
< Kill? >
Od Kimmy cd historii Vuko
- Nie zapytałam go o nią. - spuściłam głowę - Przepraszam.
- Znajdziemy ją sami. - powiedział Vuko
Nagle coś sobie uświadomiłam i aż podskoczyłam z wrażenia.
- Jej wcale tutaj nie ma! - zawołałam - Ona chciała żebyśmy tu przyszli po to, aby miała czas na rozłożenie pułapek!
<Vuko?>
- Znajdziemy ją sami. - powiedział Vuko
Nagle coś sobie uświadomiłam i aż podskoczyłam z wrażenia.
- Jej wcale tutaj nie ma! - zawołałam - Ona chciała żebyśmy tu przyszli po to, aby miała czas na rozłożenie pułapek!
<Vuko?>
Od Vuko cd historii Kimmy
- W sumie... najlepsze plany to improwizorka! - uśmiechnąłem się, a wadera w połowie zdanie już gnała ku wyjściu.
Również to uczyniłem i udałoby mi się to, gdyby nie to, że wadera stanęła w pół kroku.
- Co się stało?
- Zapomnieliśmy czegoś... - próbowała sobie przypomnieć.
- Może liny? - przypomniał słoń, a my oboje pacnęliśmy się w czoło.
< Kimmy? xD >
Również to uczyniłem i udałoby mi się to, gdyby nie to, że wadera stanęła w pół kroku.
- Co się stało?
- Zapomnieliśmy czegoś... - próbowała sobie przypomnieć.
- Może liny? - przypomniał słoń, a my oboje pacnęliśmy się w czoło.
< Kimmy? xD >
Od Kimmy cd historii Vuko
- Chodźmy po nich! - zawołałam
- Nie tak szybko. - mruknął Vuko - Trzeba wymyślić jakiś plan.
- Dlaczego mnie nie słuchasz? - zapytałam z wyrzutem - Przecież właśnie wymyśliłam plan idealny.
Basior chyba nie do końca zrozumiał o co mi chodzi. Pokręciłam głową i wskazałam miejsce na mapie.
- Jak my jesteśmy tu... - zaczęłam
- Tu jest jezioro, a my jesteśmy po przeciwnej stronie mapy. - poprawił mnie
- Mniejsza z tym. - westchnęłam - Gdziekolwiek jesteśmy to plan jest taki sam: idziemy tam i ich łapiemy.
<Vuko?>
- Nie tak szybko. - mruknął Vuko - Trzeba wymyślić jakiś plan.
- Dlaczego mnie nie słuchasz? - zapytałam z wyrzutem - Przecież właśnie wymyśliłam plan idealny.
Basior chyba nie do końca zrozumiał o co mi chodzi. Pokręciłam głową i wskazałam miejsce na mapie.
- Jak my jesteśmy tu... - zaczęłam
- Tu jest jezioro, a my jesteśmy po przeciwnej stronie mapy. - poprawił mnie
- Mniejsza z tym. - westchnęłam - Gdziekolwiek jesteśmy to plan jest taki sam: idziemy tam i ich łapiemy.
<Vuko?>
Od Vuko cd historii Kimmy
Poczułem dziwne ukłucie w sercu, gdy obserwowałem jak Kimmy całuje obcego basiora, a on czerwieni się jak burak. Jednak nim zdołałem się nad tym głębiej zastanowić i spróbować je zidentyfikować to nasz przeciwnik uciekł, a wadera popatrzyła na mnie swoimi paczadłami i spytała:
- Co robimy?
- Trzeba pomyśleć jak ją ominąć, a najlepiej przy okazjii złapać i wypatroszyć. - stwierdziłem i pazurem zacząłem coś bazgrać.
Coś co można, by uznać za mapę, gdyby nie brak moich zdolności artystycznych. Za pomocą słonia udało mi się do końca ją uzupełnić, zaś znajome punkty oznaczyłem skrótami i wskazałem jeden z nich.
- Tu jesteśmy, a tu... - przejechałem łapą na wschód. - ... są oni.
< Kim? >
- Co robimy?
- Trzeba pomyśleć jak ją ominąć, a najlepiej przy okazjii złapać i wypatroszyć. - stwierdziłem i pazurem zacząłem coś bazgrać.
Coś co można, by uznać za mapę, gdyby nie brak moich zdolności artystycznych. Za pomocą słonia udało mi się do końca ją uzupełnić, zaś znajome punkty oznaczyłem skrótami i wskazałem jeden z nich.
- Tu jesteśmy, a tu... - przejechałem łapą na wschód. - ... są oni.
< Kim? >
Od Kill'a cd historii Savy
- Wilkiem. - powiedziałem, masując głowę - Nie widać?
- Widać. - mruknęła - Straciłam przez ciebie kolejnego zająca.
- Przepraszam. - odparłem - Może ci coś upoluję?
Wadera patrzyła na mnie chwilę zaskoczona, a potem pokręciła przecząco głową.
- Nie musisz. - powiedziała
- Ale chcę. - uśmiechnąłem się - Tak w ogóle nazywam się Kill.
<Sava?>
- Widać. - mruknęła - Straciłam przez ciebie kolejnego zająca.
- Przepraszam. - odparłem - Może ci coś upoluję?
Wadera patrzyła na mnie chwilę zaskoczona, a potem pokręciła przecząco głową.
- Nie musisz. - powiedziała
- Ale chcę. - uśmiechnąłem się - Tak w ogóle nazywam się Kill.
<Sava?>
Od Kimmy cd historii Vuko
Nagle usłyszeliśmy wydobywający się z głośników złowieszczy śmiech. Popatrzyłam na członków mojej grupy i stwierdziłam, że brakuje słonia. Zaczęłam iść po kablu od mikrofonu, który poprowadził mnie aż do drugiego pomieszczenia. Vuko został z basiorem, a ja odkryłam, że kabel prowadzi do wielkiego, przykrytego białym prześcieradłem czegoś. Złapałam zębami kawałek materiału, a potem pociągnęłam i ujrzałam nasze zguby. Słonia oraz mikrofon.
- Dlaczego nas straszysz? - zapytałam ze smutkiem
- Przepraszam. - odparł skruszony i wskazał na mikrofon - Fajna zabawka.
Wróciliśmy do reszty teamu w samą porę. Ujrzeliśmy jak Vuko przyciska basiora łapą do ściany.
- Vuko, przestań. - powiedziałam łagodnie - Zrobisz mu krzywdę.
- Wiem. - warknął, ale puścił basiora
- To powiesz mi w końcu gdzie ona jest? - zwróciłam się do wilka z wrogiego teamu
- Nie wiem dokładnie. - mruknął - Rozkłada pułapki między tą świątynią, a Tajemniczym Stawem.
- Za dużo nie wiemy, ale dziękuje. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek
<Vuko?>
- Dlaczego nas straszysz? - zapytałam ze smutkiem
- Przepraszam. - odparł skruszony i wskazał na mikrofon - Fajna zabawka.
Wróciliśmy do reszty teamu w samą porę. Ujrzeliśmy jak Vuko przyciska basiora łapą do ściany.
- Vuko, przestań. - powiedziałam łagodnie - Zrobisz mu krzywdę.
- Wiem. - warknął, ale puścił basiora
- To powiesz mi w końcu gdzie ona jest? - zwróciłam się do wilka z wrogiego teamu
- Nie wiem dokładnie. - mruknął - Rozkłada pułapki między tą świątynią, a Tajemniczym Stawem.
- Za dużo nie wiemy, ale dziękuje. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek
<Vuko?>
Od Vuko
- Motylek! - krzyknąłem, gdy owe kolorowe stworzenie przefrunęło koło mnie.
Rano zbudziłem się wyjątkowo wcześnie i jak zwykle rozpierała mnie energia, więc co tu się dziwić, że biegam po jakiś łąkach? Kwiaty ostro pachną i drażnią moje nozdrza, ale po co się tym przejmować? Najlepiej biegać i skakać! Bo jak tego nie robie to rozsadza mnie energia i robie głupoty. Choć w sumie zdarza się to nawet tak o.
- Pobawimy się? - uśmiechałem się głupio do motylka.
Ten jednak nie był najwyraźniej zachwycony moim pytanie i zaczął uciekać, a ja - gonić go. Odbijałem się łapami i podskakiwałem wysoko, by kłapnąć paszczą tuż koło niego. Przecież nie jestem tak zły, by zrobić mu krzywde, nie myślcie sobie.
- Czemu uciekasz? - nadal kontynuuowałem swój monolog, grając teatralną smutną minkę.
Motyl jednak nie był skory do odpowiedzi, zaś ja nie umiałem się porozumiewać telepatycznie. Biegłem więc, ignorując wszystko wokół póki nie wpadłem na jakąś wadere...
- Yyy, przepraszam? - chciałem, by wypadło to ładnie, ale zabrzmiało raczej jak pytanie, które szybko przerodziło się w śmiech.
Rano zbudziłem się wyjątkowo wcześnie i jak zwykle rozpierała mnie energia, więc co tu się dziwić, że biegam po jakiś łąkach? Kwiaty ostro pachną i drażnią moje nozdrza, ale po co się tym przejmować? Najlepiej biegać i skakać! Bo jak tego nie robie to rozsadza mnie energia i robie głupoty. Choć w sumie zdarza się to nawet tak o.
- Pobawimy się? - uśmiechałem się głupio do motylka.
Ten jednak nie był najwyraźniej zachwycony moim pytanie i zaczął uciekać, a ja - gonić go. Odbijałem się łapami i podskakiwałem wysoko, by kłapnąć paszczą tuż koło niego. Przecież nie jestem tak zły, by zrobić mu krzywde, nie myślcie sobie.
- Czemu uciekasz? - nadal kontynuuowałem swój monolog, grając teatralną smutną minkę.
Motyl jednak nie był skory do odpowiedzi, zaś ja nie umiałem się porozumiewać telepatycznie. Biegłem więc, ignorując wszystko wokół póki nie wpadłem na jakąś wadere...
- Yyy, przepraszam? - chciałem, by wypadło to ładnie, ale zabrzmiało raczej jak pytanie, które szybko przerodziło się w śmiech.
Jednak przez przymrużone ślepia udało mi się zobaczyć jej białe futro i czarną grzywkę.
< Sierra? >
< Sierra? >
Od Kill'a cd historii Ines
Wadera okropnie mnie denerwowała. Ale dzięki temu, że nie czułem bólu miałem nad nią drobną przewagę, ponieważ nie reagowałem na porażenie prądem. Orki zawlekły mnie oraz Ines do "działu wydobywania węgla", czyli ciasnego korytarza, w którym przeróżne stworzenia uderzały młotami i kilofami w ściany. Pokazały nam, gdzie znajdują się narzędzia i kazały zacząć prace. Spojrzałem na przyjaciółkę, która najprawdopodobniej wyczuła, że mam zamiar zrobić coś głupiego i patrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "Nie wyjdziesz stąd, debilu". Gestem pokazałem jej, aby do mnie podeszła, jednak nie zareagowała. Wciągnąłem nosem powietrze i z dumnie uniesioną głową podszedłem do mojego kilofu. Wziąłem go do pyska i spojrzałem z nienawiścią na orków-strażników, skierowałem ostrze ku nim, a potem ruszyłem, niczym wściekły byk na czerwoną płachtę. Jednemu z nich wbiłem kilof w nogę, a potem pociągnąłem, tworząc dużą i głęboką ranę. Ork zaczął podskakiwać i złapał się za zranioną kończynę, a ja wykorzystałem tą okazję do ucieczki. Przebiegłem między strażnikami, którzy skupili się wokół zranionego kompana i znalazłem się w kopalni, w której byliśmy chwilę temu. Rozglądnąłem się wokół i nie miałem pojęcia, gdzie znajduje się wyjście z tego koszmarnego miejsca. Nagle zauważyłem małe drzwi i gdy podbiegłem do nich okazało się, że są otwarte. Zacząłem zbiegać schodami w dół, ale po chwili zatrzymałem się i spojrzałem za siebie. Nie chciałem zostawiać Ines, ale wiedziałem, że jeśli teraz wrócę to zostanę złapany, więc kontynuowałem bieg. Postanowiłem wrócić po nią, kiedy głowa Margaret znajdzie się daleko od jej tułowia, a łapy zostaną częścią mojej kolekcji. Właściwie, to zapoczątkują moją kolekcję kończyn. Zbiegałem po schodach już kilka minut i wreszcie zobaczyłem wyjście. Małe drzwi, takie same jak te na początku znajdowały się przede mną, a zza nich wydobywało się małe światło. Rzuciłem się na nie z impetem i poczułem, że leże na czymś twardym, zimnym i mokrym. Otworzyłem oczy i jedyne co ujrzałem co ciemność. "Pewnie jestem w kanałach" - pomyślałem.
<Ines? Kill jest zły, oj bardzo zły ;D>
<Ines? Kill jest zły, oj bardzo zły ;D>
Od Raven'a
Wychyliłem się ze swojej chłodnej, ciemnej nory prosto na poranne promienie słońca. Moje oczy nie przyzywczajone jeszcze do światła zapiekły mnie delikatnie, zaś ja zacząłem intensywnmrugać powiekami. Kolejny nowy dzień, a mi się nic nie chce, zresztą cała wataha wiedziała, że jestem leniem. Pogoda zapowiadała się ładna, ale mi nic się nie chciało. Moje łapy chciały się po prostu ugiąć, i położyć, a oczy zamknąć. Westchnąłem i zmusiłem je do ruchu, w końcu trzeba coś porobić. Postanowiłem, więc skierować się nad strumień, by tam włożyć pysk do wody i się rozbudzić. Ostre ciernie i inne przeszkody na mojej drodze kaleczyły mnie lekko, pozwalając mi się bardziej skupić na realnym świecie. Po dość krótkim czasie dotarłem do strumienia i uczyniłem co wcześniej zamierzyłem, a potem uniosłem mój łeb i łapczywie zacząłem łapać powietrze. Jako, że do moich ślepii spłynęło mi trochę cieczy to przez chwilę cały świat był rozmazany, ale gdy tylko się ustabilizował to zauważyłem, że nie jestem sam.
- Witaj. - zwróciłem się do postaci, stojącej w krzakach i bacznie mi się przyglądającej.
Czerwone ślepia wadery wpatrywały się we mnie intesywnie, a mózg zapewnie kalkulował czy warto odpowiedzieć.
< Samantha? >
- Witaj. - zwróciłem się do postaci, stojącej w krzakach i bacznie mi się przyglądającej.
Czerwone ślepia wadery wpatrywały się we mnie intesywnie, a mózg zapewnie kalkulował czy warto odpowiedzieć.
< Samantha? >
Od Ines cd historii Kill' a
Debil... Mówiłam sobie w myślach...
- Kill! Możesz się uspokoić?! To że sie wkórzysz i powydzierasz nic ci nie da! Lepiej siedź cicho - warknąłąm zirytowana
- Ale... - zaczął basior
- Nie Kill! - krzyknęłam
- Lepiej słuchaj swojej dziewczyny - zachichotała Margaret
- Ty lepiej siedź cicho! - warknęłam - Nie jesteśmy razem - powiedziałam ciszej ale dalej byłam bardzo wkórzona... Irytują mnie takie sytuacje...
- Musze was niestety opuścić gołąbeczki... Lepiej się prześpijcie bo rano czeka was kolejna porcja zabawy... - Chichotała cicho odchodząc w stronę drzwi. - Aha... Radze wam zbytnio sie nie kręcić... Wcześniej przyciskając guzik palił was prad.. Teraz każde, nawet najmniejsze napięcie łańcucha... obojętnie którego, spowoduje że obojgu was pokopie prąd - zaśmiała się odchodząc i zamykając po kolej milion drzwi. Spojrzałam na basiora. Całe jego ciało było poszarpane ale największą rane miał na prawym boku. Szła prawie od łapy do łapy.
- Kill... Odwróć się na lewy bok - rozkazałam a basior posłusznie wykonał polecenie. w rogu leżała płytka miska z woda. Zakręciłam łapa a z wody zrobił sie cienki bicz. Za pomącą ruchów łapy mogłam nim poruszać. Skierowałam go w strone basiora. Moja łapa tak jak i woda zaświeciła się na błękitno. Lekkim skinieniem łapy sprawiłam że woda pojawiła się na ranie Kill' a
- Aaaauu... - Jęknął cicho basior
- Może troche boleć ale pomoże - powiedziałam łagodnie i odłożyłam wode na jej pierwotne miejsce.
- Dzięki - powedział Kill
- Nie ma za co - odpowiedziałam kładąc się
***
Poparzył mnie prad co sprawiło że momentalnie się obudziłam. Kill też został pokopany.
- Stwierdziłam że to będzie dobry sposób żby was obudzić. - zaśmiała sie Margaret stojąc na tym samym miejscu co poprzednio. - Pora zrobić z was jakiś użytek - zachichotała i wtedy do mojej klatki i Kill' a wparowało po 5 ork' ów. Odczepili łąńcuchy od ściany i związały je razem tak że moje łapy i szyja były prawie w jednym miejscu. Spojrzałam na Kill' a który była tak samo związany i strasznie się wyrywał. Jeden z orków poparzył go prądem i basior trochę się uspokoił. Byliśmy tak związani że nie mieliśmy jak iść więc orki nez większego przejęcia złapały za wszystkie łańcuchy i zaczęły nas ciągnąć po ziemi raniąc po trochu nasze ciała. Nie było nawet co marzyć o miłej podróży bo nie raczono nas nawet znieść po schodach które były cholernie długie. I tak cali poobijani dostaliśmy się na poziom -1000000000000000000000000000000000 w tym ich pałacu. Znajdowała się tam ogromna kopalnia gdzie stworzenia różnych ras, rodzajów i płci ciężko harowały bez jedzenia i picia.
- Będziecie wy pracować tu - powiedziała ostro jeden ork. Kill przez całą drogę coś wrzeszczał i zamknął się dopiero gdy po raz 10 porażono go prądem. To co właśnie usłyszał bardzo mu się nie podobało i znów zaczął wrzeszczeć co wkurzyło Margaret którą banda orków zniosła po schodach ponieważ stwierdzili ze wadera się zmęczy.
- Zatkaj się! - krzyknęła Margaret, ale Kill nic sobie z tego nie zrobił i darł sie dalej. - Uciszcie go! Przynieść narzędzie numer 1689! - krzyknęła wściekła wadera. Po 5 sekundach ork przyniósł dziwną obroże - Założyć mu! - wrzasnęła a ork zbliżył się do Kill' a który zaczął wiercić sie kręcić podskakiwać i robić co tylko mógł.
- Opanujcie go! - darła się Margaret
- Ale pani... Należałoby go rozkuć i trzymać za każdą kończynę osobno - rzekł jakiś ork
- To to zróbcie! Tylko nie rozkujcie a rozłączcie łańcuchy! Idioci!
- Już się robi pani - odpowiedzieli chórkiem. Do Kill' a podbiegło jeszcze 6 orków - 4 go trzymało, a 2 rozkuwało i wręczało kolejnym 5 łańcuchy, po jednym dla każdego < 4 łańcuchy wychodziły od łap i jeden od obroży na szyi>. Po wielu próbach i wyrywaniu się Kill' a oraz rażeniu go prądem... W końcu orki założyły basiorowi drugą obroże. Nie była to jednak zwykła obroża... Basior nie mógł przez nia wydusic ani słowa... Był to żelazny knebel. Narzędzie stosowane głównie przy egzekucjach, zakładane ofierze żeby się nie darła. Orki skóły Kill' a tak jak wcześniej.
- Nasza kopalnia dzieli się na około 40 działów. Wam przypadnie zaszczyt przebywania tylko w kilku z nich... Krótko o nich...
1. Wydobywanie węgla, złota, rudy żelaza i tak dalej... To chyba jasne nie prawdaż?
2. Prace przy zasilaczu.. Więc jest to duże ułożone poziomo koło do którego jesteście przypinani i macie za zadanie biegać w kółko tak szybko jak zarzyczy sobie strażnik. Dzięki temu zasilaczowi mamy prąd. Pozatym nie myślcie sobie to tamto... Jest to bieganie z obciążeniem też zależnym od strażnika
3. Zaprzęg... Jesteśce przypinani do wózka i musicie ciągnąć go razem z zawartym w nim ładunkiem po torach do wyznaczonych części kopalni lub zamku.
I to chyba tyle jeśli chodzi o działy w których będziecie... A to wasz rozkład zajęć - powiedziała Margaret i zaczęła czytać z kartki - Ainestella zaczniesz prace w dziale wydobywania węgla, następnie pójdziesz do działu ze złotem, nasępnie do zasilacza, wydobywanie złota, zasilacz, potem do działu z rudą żelaza, do zaprzęgu, do wydobywania węgla i na koniez znów do zasilacza. A niejaki Kill... węgiel, zaprzęg, zasilacz, złoto, zaprzęg, ruda żelaza, zaprzęg, węgiel, zasilacz i na koniec do zaprzęgu. - opuściła kartkę
Stanowiska zmieniacie co 2 godziny. Przez czas całej pracy będą wam towarzyszyć żołnierze. Wszystko jasne? No cóż... To trudno! Odprowadzić ich do odpowiednich działów! - krzyknęła a orki zawlekły mnie i basiora do działu wydobywania węgla bo oboje od tego zaczynamy...
<Kill? Sory że tak długo nie pisałam xD czasu nie miałam ;) za to masz dość długie i dziwne opo ;) >
- Kill! Możesz się uspokoić?! To że sie wkórzysz i powydzierasz nic ci nie da! Lepiej siedź cicho - warknąłąm zirytowana
- Ale... - zaczął basior
- Nie Kill! - krzyknęłam
- Lepiej słuchaj swojej dziewczyny - zachichotała Margaret
- Ty lepiej siedź cicho! - warknęłam - Nie jesteśmy razem - powiedziałam ciszej ale dalej byłam bardzo wkórzona... Irytują mnie takie sytuacje...
- Musze was niestety opuścić gołąbeczki... Lepiej się prześpijcie bo rano czeka was kolejna porcja zabawy... - Chichotała cicho odchodząc w stronę drzwi. - Aha... Radze wam zbytnio sie nie kręcić... Wcześniej przyciskając guzik palił was prad.. Teraz każde, nawet najmniejsze napięcie łańcucha... obojętnie którego, spowoduje że obojgu was pokopie prąd - zaśmiała się odchodząc i zamykając po kolej milion drzwi. Spojrzałam na basiora. Całe jego ciało było poszarpane ale największą rane miał na prawym boku. Szła prawie od łapy do łapy.
- Kill... Odwróć się na lewy bok - rozkazałam a basior posłusznie wykonał polecenie. w rogu leżała płytka miska z woda. Zakręciłam łapa a z wody zrobił sie cienki bicz. Za pomącą ruchów łapy mogłam nim poruszać. Skierowałam go w strone basiora. Moja łapa tak jak i woda zaświeciła się na błękitno. Lekkim skinieniem łapy sprawiłam że woda pojawiła się na ranie Kill' a
- Aaaauu... - Jęknął cicho basior
- Może troche boleć ale pomoże - powiedziałam łagodnie i odłożyłam wode na jej pierwotne miejsce.
- Dzięki - powedział Kill
- Nie ma za co - odpowiedziałam kładąc się
***
Poparzył mnie prad co sprawiło że momentalnie się obudziłam. Kill też został pokopany.
- Stwierdziłam że to będzie dobry sposób żby was obudzić. - zaśmiała sie Margaret stojąc na tym samym miejscu co poprzednio. - Pora zrobić z was jakiś użytek - zachichotała i wtedy do mojej klatki i Kill' a wparowało po 5 ork' ów. Odczepili łąńcuchy od ściany i związały je razem tak że moje łapy i szyja były prawie w jednym miejscu. Spojrzałam na Kill' a który była tak samo związany i strasznie się wyrywał. Jeden z orków poparzył go prądem i basior trochę się uspokoił. Byliśmy tak związani że nie mieliśmy jak iść więc orki nez większego przejęcia złapały za wszystkie łańcuchy i zaczęły nas ciągnąć po ziemi raniąc po trochu nasze ciała. Nie było nawet co marzyć o miłej podróży bo nie raczono nas nawet znieść po schodach które były cholernie długie. I tak cali poobijani dostaliśmy się na poziom -1000000000000000000000000000000000 w tym ich pałacu. Znajdowała się tam ogromna kopalnia gdzie stworzenia różnych ras, rodzajów i płci ciężko harowały bez jedzenia i picia.
- Będziecie wy pracować tu - powiedziała ostro jeden ork. Kill przez całą drogę coś wrzeszczał i zamknął się dopiero gdy po raz 10 porażono go prądem. To co właśnie usłyszał bardzo mu się nie podobało i znów zaczął wrzeszczeć co wkurzyło Margaret którą banda orków zniosła po schodach ponieważ stwierdzili ze wadera się zmęczy.
- Zatkaj się! - krzyknęła Margaret, ale Kill nic sobie z tego nie zrobił i darł sie dalej. - Uciszcie go! Przynieść narzędzie numer 1689! - krzyknęła wściekła wadera. Po 5 sekundach ork przyniósł dziwną obroże - Założyć mu! - wrzasnęła a ork zbliżył się do Kill' a który zaczął wiercić sie kręcić podskakiwać i robić co tylko mógł.
- Opanujcie go! - darła się Margaret
- Ale pani... Należałoby go rozkuć i trzymać za każdą kończynę osobno - rzekł jakiś ork
- To to zróbcie! Tylko nie rozkujcie a rozłączcie łańcuchy! Idioci!
- Już się robi pani - odpowiedzieli chórkiem. Do Kill' a podbiegło jeszcze 6 orków - 4 go trzymało, a 2 rozkuwało i wręczało kolejnym 5 łańcuchy, po jednym dla każdego < 4 łańcuchy wychodziły od łap i jeden od obroży na szyi>. Po wielu próbach i wyrywaniu się Kill' a oraz rażeniu go prądem... W końcu orki założyły basiorowi drugą obroże. Nie była to jednak zwykła obroża... Basior nie mógł przez nia wydusic ani słowa... Był to żelazny knebel. Narzędzie stosowane głównie przy egzekucjach, zakładane ofierze żeby się nie darła. Orki skóły Kill' a tak jak wcześniej.
- Nasza kopalnia dzieli się na około 40 działów. Wam przypadnie zaszczyt przebywania tylko w kilku z nich... Krótko o nich...
1. Wydobywanie węgla, złota, rudy żelaza i tak dalej... To chyba jasne nie prawdaż?
2. Prace przy zasilaczu.. Więc jest to duże ułożone poziomo koło do którego jesteście przypinani i macie za zadanie biegać w kółko tak szybko jak zarzyczy sobie strażnik. Dzięki temu zasilaczowi mamy prąd. Pozatym nie myślcie sobie to tamto... Jest to bieganie z obciążeniem też zależnym od strażnika
3. Zaprzęg... Jesteśce przypinani do wózka i musicie ciągnąć go razem z zawartym w nim ładunkiem po torach do wyznaczonych części kopalni lub zamku.
I to chyba tyle jeśli chodzi o działy w których będziecie... A to wasz rozkład zajęć - powiedziała Margaret i zaczęła czytać z kartki - Ainestella zaczniesz prace w dziale wydobywania węgla, następnie pójdziesz do działu ze złotem, nasępnie do zasilacza, wydobywanie złota, zasilacz, potem do działu z rudą żelaza, do zaprzęgu, do wydobywania węgla i na koniez znów do zasilacza. A niejaki Kill... węgiel, zaprzęg, zasilacz, złoto, zaprzęg, ruda żelaza, zaprzęg, węgiel, zasilacz i na koniec do zaprzęgu. - opuściła kartkę
Stanowiska zmieniacie co 2 godziny. Przez czas całej pracy będą wam towarzyszyć żołnierze. Wszystko jasne? No cóż... To trudno! Odprowadzić ich do odpowiednich działów! - krzyknęła a orki zawlekły mnie i basiora do działu wydobywania węgla bo oboje od tego zaczynamy...
<Kill? Sory że tak długo nie pisałam xD czasu nie miałam ;) za to masz dość długie i dziwne opo ;) >
Od Magic cd historii Sierry
Nie gadałam z Sierrą całą podróż do domu.
- Dobra, Magic co jest? - zapytała zastawiając mi drogę do jaskini.
- Wiesz... ty i Howl to prawdopodobnie będzie... para,... a ja nikogo nie mam... i... - jąkałam się i robiłam przerwy.
- Mówiłaś, że ktoś wpadł Ci w oko. - Sierra wpuściła mnie do jaskini.
- No tak,... ale my właściwie... no... nie rozmawiamy. - wreszcie to powiedziałam! Ja to niezbyt mam ochotę gadać o uczuciach i tych sprawach no, ale cóż trzeba było w końcu to powiedzieć!
- O, którym mowa? - Sierra nigdy nie daje za wygraną.
- Nieważne. - odpowiedziałam zimno i nieprzyjaźnie po czym wyszłam na łowy. Szłam tak sobie i mówiłam pod nosem przemądrzałe cytaty Sierry, gdy nagle na kogoś wpadłam. To był... Irio... ,,O wilku mowa" pomyślałam.
- Nic Ci nie jest? - pomógł mi wstać.
- Nie patrzyłem gdzie idę. - tłumaczył się.
- Nie. nic się nie stało. Bujałam w obłokach, to moja wina. - powiedziałam, po czym każdy poszedł w swoją stronę.
- Dobra, Magic co jest? - zapytała zastawiając mi drogę do jaskini.
- Wiesz... ty i Howl to prawdopodobnie będzie... para,... a ja nikogo nie mam... i... - jąkałam się i robiłam przerwy.
- Mówiłaś, że ktoś wpadł Ci w oko. - Sierra wpuściła mnie do jaskini.
- No tak,... ale my właściwie... no... nie rozmawiamy. - wreszcie to powiedziałam! Ja to niezbyt mam ochotę gadać o uczuciach i tych sprawach no, ale cóż trzeba było w końcu to powiedzieć!
- O, którym mowa? - Sierra nigdy nie daje za wygraną.
- Nieważne. - odpowiedziałam zimno i nieprzyjaźnie po czym wyszłam na łowy. Szłam tak sobie i mówiłam pod nosem przemądrzałe cytaty Sierry, gdy nagle na kogoś wpadłam. To był... Irio... ,,O wilku mowa" pomyślałam.
- Nic Ci nie jest? - pomógł mi wstać.
- Nie patrzyłem gdzie idę. - tłumaczył się.
- Nie. nic się nie stało. Bujałam w obłokach, to moja wina. - powiedziałam, po czym każdy poszedł w swoją stronę.
Od Sierry cd historii Night Howl'a
- W takim razie ok! - powiedziałam.
- Świetnie, to w drogę! - powiedział Howl.
- Nic świetnie, nic ok! - krzyknęła Magic. Po czym dodała zwracając się do Howl'a: - Czy ktoś pytał o zdanie mnie?
Na co on odpowiedział:
- Najmłodsza z grupy, więc słucha starszych. - z wielką łaską Magic chwyciła mnie z drugiej strony i wystartowali. Widziałam krajobrazy, których w życiu nie widziałam. Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby mieć skrzydła. Słyszałam o różnych eliksirach, które mogą mi je dać, ale nie wiem sama, coś mnie powstrzymuje, żeby spróbować... Gdy skończyliśmy lot wróciliśmy do jaskiń, a Magic nie odzywała się do mnie przez całą drogę. Mam nadzieję, że nie zrobiłam czegoś co ją skrzywdziło.
< Magic, co jest? >
- Świetnie, to w drogę! - powiedział Howl.
- Nic świetnie, nic ok! - krzyknęła Magic. Po czym dodała zwracając się do Howl'a: - Czy ktoś pytał o zdanie mnie?
Na co on odpowiedział:
- Najmłodsza z grupy, więc słucha starszych. - z wielką łaską Magic chwyciła mnie z drugiej strony i wystartowali. Widziałam krajobrazy, których w życiu nie widziałam. Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby mieć skrzydła. Słyszałam o różnych eliksirach, które mogą mi je dać, ale nie wiem sama, coś mnie powstrzymuje, żeby spróbować... Gdy skończyliśmy lot wróciliśmy do jaskiń, a Magic nie odzywała się do mnie przez całą drogę. Mam nadzieję, że nie zrobiłam czegoś co ją skrzywdziło.
< Magic, co jest? >
sobota, 19 kwietnia 2014
Od Emergeda cd historii Shervany
Pochyliłem się i przywarłem do skrzydeł Shervany, uszy trzepotały mi na wietrze. Nagle moja partnerka obniżyła lot i po kilku sekundach rozłożyła skrzydła.
- Skacz! - syknęła.
Posłusznie przy nadarzającej się okazji (kępie wyglądającej na dość miękkiej trawy) zeskoczyłem z jej grzbietu. Bolało... Ale od razu odskoczyłem, gdyż trawa pode mną już zaczynała się żarzyć.
- Ok! - krzyknąłem do Shervany, która odwracała się we wszystkie strony w powietrzu, szukając jakiś rannych. - Hej! - zacząłem szybko przebierać w miejscu łapami, czując nieprzyjemne płomienie pod nimi. - Shervana! Przestań kręcić się w kółko i mnie posłuchaj! - poczułem na sobie przerażony wzrok wadery. - Spokojnie!
- SPOKOJNIE?!
Zobaczyłem, jak zawraca w powietrzu i panicznie poszukuje jakiś wilków, odłącza się ode mnie wlatując prosto w płomienie.
- Shervana! STÓJ!
Wadera jednak mnie w ogóle nie słuchała...
<Shervana?>
- Skacz! - syknęła.
Posłusznie przy nadarzającej się okazji (kępie wyglądającej na dość miękkiej trawy) zeskoczyłem z jej grzbietu. Bolało... Ale od razu odskoczyłem, gdyż trawa pode mną już zaczynała się żarzyć.
- Ok! - krzyknąłem do Shervany, która odwracała się we wszystkie strony w powietrzu, szukając jakiś rannych. - Hej! - zacząłem szybko przebierać w miejscu łapami, czując nieprzyjemne płomienie pod nimi. - Shervana! Przestań kręcić się w kółko i mnie posłuchaj! - poczułem na sobie przerażony wzrok wadery. - Spokojnie!
- SPOKOJNIE?!
Zobaczyłem, jak zawraca w powietrzu i panicznie poszukuje jakiś wilków, odłącza się ode mnie wlatując prosto w płomienie.
- Shervana! STÓJ!
Wadera jednak mnie w ogóle nie słuchała...
<Shervana?>
Odchodzą!
Tak, więc z powodu braku kontaktu ( usunięcie Howrse ) muszę niestety "wyrzucić" Rosie i Will'a. Choć nie poinformowali o tym, ani nic to nie wywalam ich tylko uznaję, że odchodzą, gdyż długo z nami wytrwali i pisali aktywnie ;3
Żegnaj, Will!
Żegnaj, Rosie!
Zawsze możecie wrócić!
Odchodzą jeszcze jak wcześniej poinformowali:
- Antek,
- Ostry,
- Isabelle,
- Kathryn,
- Untamed Rebelion!
A wywalam:
- Fallen Angel,
- Blue,
- Valerie,
- Andreę!
Wszystkich Was mam zapisanych i w każdej chwili możecie wrócić C:
Trochę przykre, że tyle nas opuszcza, ale cóż innego mam zrobić oprócz powiedzenia:
- Żegnaj.
Żegnaj, Will!
Żegnaj, Rosie!
Zawsze możecie wrócić!
Odchodzą jeszcze jak wcześniej poinformowali:
- Antek,
- Ostry,
- Isabelle,
- Kathryn,
- Untamed Rebelion!
A wywalam:
- Fallen Angel,
- Blue,
- Valerie,
- Andreę!
Wszystkich Was mam zapisanych i w każdej chwili możecie wrócić C:
Trochę przykre, że tyle nas opuszcza, ale cóż innego mam zrobić oprócz powiedzenia:
- Żegnaj.
Od Savy
Zauważam w trawie zająca... Skradam się i już szykuję się do skoku. Nie spodziewam się że w trawie jest drugi wilk. Jestem gotowa do skoku i w końcu skaczę. Zając odbiega a ja zderzam się głową z drugim wilkiem.
- Ehh... Kolejny zając spłoszony... Ale zaraz... Kim ty jesteś..?
< Ktokolwiek? >
- Ehh... Kolejny zając spłoszony... Ale zaraz... Kim ty jesteś..?
< Ktokolwiek? >
Od Shervany cd historii Lykio
- To coś... - zaczęłam. - ... to zło. Może i wygląda słodziutko, ale jak już do niego podejdziesz to Cię porwie, zwiąże i zacznie tortury, by, o ile przetrwasz - zjeść Cię żywcem.
< coś znalezione na dA xD >
Towarzyszka Lyki wzdrygnęła się, zaś Kain pisnął szczęśliwy:
~ A czemu nie?
W nagrodę dostał trzy krzywe spojrzenia.
~ No, dobra, dobra. Żartowałem. ~ wzdycha i siada mi na ramieniu. ~ Co zamierzamy zrobić z tym stworzeniem?
- Nie wiem. Jakieś pomysły?
~ Może zrobimy mu to co on robi innym? ~ znów się wtrącił sokół.
< Lyka? xD >
< coś znalezione na dA xD >
Towarzyszka Lyki wzdrygnęła się, zaś Kain pisnął szczęśliwy:
~ A czemu nie?
W nagrodę dostał trzy krzywe spojrzenia.
~ No, dobra, dobra. Żartowałem. ~ wzdycha i siada mi na ramieniu. ~ Co zamierzamy zrobić z tym stworzeniem?
- Nie wiem. Jakieś pomysły?
~ Może zrobimy mu to co on robi innym? ~ znów się wtrącił sokół.
< Lyka? xD >
Od Lyki cd historii Shervany
- A umiesz?
- Owszem.
- No to sp...
- A czy to bezpieczne? - spytała Shira.
Spojrzałam pytająco na Shervanę.
- No... tak. - odparła.
*Plask*
- Yyyy.. czemu Kain spadł O.o
- A bo dziś taki jakiś rozkojarzony jest.
- Aha, jak tak to spoko. To idziemy?
- Dobrze.
W jaskini zrobiło się bardzo jasno i otwarł się przed nami portal.
- Idziemy. - rzekliśmy wszyscy razem.
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam.
- W Niebie.
- Aham... A co to to co ku nam leci?
- Hmm... Uciekaj pod drzewo.
- Ale...
- ŻADNYCH ALE! LECIMY I TO JUŻ!
- Dobrze, nie krzycz na mnie...
Gdy "To Coś" przeleciało spytałam się Sherevany co to było.
< Sher, co to takiego? O_o >
- Owszem.
- No to sp...
- A czy to bezpieczne? - spytała Shira.
Spojrzałam pytająco na Shervanę.
- No... tak. - odparła.
*Plask*
- Yyyy.. czemu Kain spadł O.o
- A bo dziś taki jakiś rozkojarzony jest.
- Aha, jak tak to spoko. To idziemy?
- Dobrze.
W jaskini zrobiło się bardzo jasno i otwarł się przed nami portal.
- Idziemy. - rzekliśmy wszyscy razem.
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam.
- W Niebie.
- Aham... A co to to co ku nam leci?
- Hmm... Uciekaj pod drzewo.
- Ale...
- ŻADNYCH ALE! LECIMY I TO JUŻ!
- Dobrze, nie krzycz na mnie...
Gdy "To Coś" przeleciało spytałam się Sherevany co to było.
< Sher, co to takiego? O_o >
Od Slivii
Siedziałam na jednym z klifów na krańcu watahy. Niby jeszcze nasz teren, ale nigdy nic nie wiadomo. Tak więc siedząc na klifie wspominałam wcześniejsze życie i minione lata. Rządzenie wyspami lodowatych mórz, oraz te piękne lodowe Drakkary. Westchnęła i spuściłam łeb przypominając sobie te piękne lata. Wstałam znad klifu i chuchnęłam na jedną z gałązek, która po chwili obrosła lodem tworząc miniaturkę lodowego Drakkara. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na ten statek, po czym usłyszałam głos i kroki jakiegoś wilka.
- Co budujesz, przyjacielu?
Oczywiście po raz kolejny pomylono mnie z samcem. Spojrzałam na wilka z pyskiem nie wyrażającym żadnych emocji.
- Coś z mej przeszłości . A w ogóle jak się zwiesz?
Wilk spojrzał na mnie po czym odrzekł:
< Ktoś dokończy? >
- Co budujesz, przyjacielu?
Oczywiście po raz kolejny pomylono mnie z samcem. Spojrzałam na wilka z pyskiem nie wyrażającym żadnych emocji.
- Coś z mej przeszłości . A w ogóle jak się zwiesz?
Wilk spojrzał na mnie po czym odrzekł:
< Ktoś dokończy? >
Od Shervany cd historii Emerged'a
Ogień. Ten kto, by spojrzał w moje oczy zauważyłby jak wyraźnie się od nich odbija, jednak ja go widziałam. Nie odbicie czy złudzenie. W lesie panował prawdziwy żywioł - potężny i zawsz głodny. Powoli trawił nasz las, nasze tereny, a ja byłam wciąż daleko. Wytężyłam mięśnie mojego tymczasowego ciała i poleciałam jeszcze szybciej, prawie zapominając o Em'ie. Na szczęście spojrzałam w dół i widząc go zmęczonego i przebierającego z całych sił łapami - zwolniłam i ustawiłam się tak, by po chwili poczuć go na sobie. Jego łapy przez chwilę wbijały mi się w kark, ale potem ulokował się wygodniej dla mnie i siebie.
- Szybciej. - wydyszał choć było to niepotrzebne.
Skinęłam pyskiem i telepatycznie dodałam:
~ Trzymaj się.
Po czym ruszyłam tak szybko jak umiałam.
< Emerged? >
- Szybciej. - wydyszał choć było to niepotrzebne.
Skinęłam pyskiem i telepatycznie dodałam:
~ Trzymaj się.
Po czym ruszyłam tak szybko jak umiałam.
< Emerged? >
Nowa wadera!
Kolejna wilczyca przekracza tereny naszej watahy i dołącza do niej!
Poznajcie, oto Slivia!
Poznajcie, oto Slivia!
Od Shervany cd historii Ran'a
Dla przykładu musiałam pierwsza przekroczyć portal bo choć większość wilków znała moje Moce to nie mieli zbytnio szansy się z nimi spotkać. Ognisty krąg, iskrzący się i buchający jak prawdziwy mógł przestraszyć wielu śmiałków, którzy nie znali jego prawdziwego zastosowania. Jednynie nieliczni wiedzieli, że skok przez niego nie poturbuje wilka. Tak, więc sprężyłam moje łapy i skoczyłam przez portal, unoszący się z 40 centymetrów nad ziemią, a za mną niepewnie skoczyła reszta. Jako iż to ja byłam na czele to pierwszej dane mi było oglądać nowy krajobraz. Zazwyczaj miejsca docelowe wybierałam losowo, ale tutaj wyjątkowo się skupiłam i szukałam czegoś podobnego do terenów naszej watahy. I kolory nawet się zgadzały, choć zazwyczaj jak gdzieś się przemieszczałam między światami to było tam o wiele kolorowiej, ale teraz różniły się tylko trawy i zwierzęta.
- Prawie się udało. - uśmiecham się krzywo.
- Z wyjątkiem tego, że wszystkie zwierzęta są inne. - mruczy jakiś wilk.
Postanowiłam go zignorować zamiast tego zwróciłam sie do Przywódcy Łowców:
- Co robimy? Jakieś pomysły?
< Ran? >
- Prawie się udało. - uśmiecham się krzywo.
- Z wyjątkiem tego, że wszystkie zwierzęta są inne. - mruczy jakiś wilk.
Postanowiłam go zignorować zamiast tego zwróciłam sie do Przywódcy Łowców:
- Co robimy? Jakieś pomysły?
< Ran? >
Od Ran'a cd historii Shervany
- Ty tutaj musisz zostać, żeby pilnować porządku. - rozkazałem waderze.
- Emerged może mnie zastąpić. - odpowiedziała Shervana.
- Jesteś pewna? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedziała.
- No dobrze. Więc wziąłbym kilku wojowników, moich łowców, ciebie, i może z 2 zwiadowców. Przydałby się też jakiś skrzydlaty wilk, do wypatrywania zwierzyny. Zgoda? - podałem jej łapę.
- Zgoda. - odpowiedziała Shervana
~~ Następnego dnia ~~
Rano wszystkie wilki zostały zebrane na polanie. Alpha stworzyła portal, przez który wszyscy wskoczyliśmy.
<Shervana?>
- Emerged może mnie zastąpić. - odpowiedziała Shervana.
- Jesteś pewna? - zapytałem.
- Tak. - odpowiedziała.
- No dobrze. Więc wziąłbym kilku wojowników, moich łowców, ciebie, i może z 2 zwiadowców. Przydałby się też jakiś skrzydlaty wilk, do wypatrywania zwierzyny. Zgoda? - podałem jej łapę.
- Zgoda. - odpowiedziała Shervana
~~ Następnego dnia ~~
Rano wszystkie wilki zostały zebrane na polanie. Alpha stworzyła portal, przez który wszyscy wskoczyliśmy.
<Shervana?>
Od Emergeda cd historii Shervany
Rzuciliśmy się w kierunku... swądu... tak, teraz było już wiadomo, że czujemy spaleniznę i strach. Nagle Shervana odłączyła się ode mnie, wskoczyła zwinnie na olbrzymi głaz i rzuciła się w dół. Po chwili, machając szaleńczo smoczymi skrzydłami, mknęła tuż nade mną. Wytropiłem natychmiast szczelinę skalną, napiąłem mięśnie i czas wokół mnie zwolnił, dając na chwilę mi ulgę, gdy leciałem nad nią... Ułamek sekundy później już opadłem, z nieprzyjemnym uderzeniem i bólem kości. Wytężyłem siły by dogonić moją partnerkę nieustannie wpatrującą się w horyzont...
Horyzont, na którym jak na kartce widać było płomienie strzelające wokół...
<Shervana?>
Horyzont, na którym jak na kartce widać było płomienie strzelające wokół...
<Shervana?>
Od Vuko cd historii Kimmy
- No. . .
- Spokojnie, nie przejmuj się ją. - Kim kontynuuowała przejmowanie jego umysłu swoją słodyczą, niewinnością i resztą zabójczych cech wader.
Ja zaś obserwowałem to i niemal dostałem zawału uświadamiając sobie, że ona może to wykorzystać przeciwko mnie! Przeciwko małemu, biednemu basiorowi. Takie zło! Cofnąłem się kilka kroków i obserwowałem jak basior pęka.
- Ona. . .
- Tak? - spytała słodkim głosem.
- Ona jest. . .
< Kimmy? >
- Spokojnie, nie przejmuj się ją. - Kim kontynuuowała przejmowanie jego umysłu swoją słodyczą, niewinnością i resztą zabójczych cech wader.
Ja zaś obserwowałem to i niemal dostałem zawału uświadamiając sobie, że ona może to wykorzystać przeciwko mnie! Przeciwko małemu, biednemu basiorowi. Takie zło! Cofnąłem się kilka kroków i obserwowałem jak basior pęka.
- Ona. . .
- Tak? - spytała słodkim głosem.
- Ona jest. . .
< Kimmy? >
Od Shervany cd historii Emergeda
- Co się stało? - zdziwiłam się nieco.
Basior nigdy bez powodu nie przerywał w połowie zdania... Tylko w sytacjii zagrożenia.
- Em?
- Nie czujesz? - zapytał, wciąż patrząc na wschód.
Powąchałam. Poczułam. Zrozumiałam.
- Strach.
Basior skinął pyskiem i dodał choć nie było to potrzebne:
- Wataha.
Przeraziłam się. Nie pozwolę, by coś się stało tym wilkom! Ruszyłam biegiem.
< Emerged? >
Basior nigdy bez powodu nie przerywał w połowie zdania... Tylko w sytacjii zagrożenia.
- Em?
- Nie czujesz? - zapytał, wciąż patrząc na wschód.
Powąchałam. Poczułam. Zrozumiałam.
- Strach.
Basior skinął pyskiem i dodał choć nie było to potrzebne:
- Wataha.
Przeraziłam się. Nie pozwolę, by coś się stało tym wilkom! Ruszyłam biegiem.
< Emerged? >
piątek, 18 kwietnia 2014
Od Vuko cd historii Fearghala
- Czyli mamy myśleć? - westchnąłem, a w nagrodę dostałem ponure spojrzenie basiora.
Znowu wydobyłem z siebie ten ponury dźwięk, po czym klapnąłem na cztery litery i postarałem się włączyć mój mózg, by jako tako zaczął działać. Jednak zbytnio nie dawało to rezultatów.
- Ech. - narzekałem. - Naprawdę nie możemy się pobawić?
- Nie!
Skuliłem się lekko na dźwięk jaki z siebie wydobył, a moje uszy klapły. Vane zdawał się tym nie przejmować, pogrążony w jakiś rozmyślaniach, więc nieśmiało zapytałem:
- Wykombinowałeś coś?
< Vane? >
Znowu wydobyłem z siebie ten ponury dźwięk, po czym klapnąłem na cztery litery i postarałem się włączyć mój mózg, by jako tako zaczął działać. Jednak zbytnio nie dawało to rezultatów.
- Ech. - narzekałem. - Naprawdę nie możemy się pobawić?
- Nie!
Skuliłem się lekko na dźwięk jaki z siebie wydobył, a moje uszy klapły. Vane zdawał się tym nie przejmować, pogrążony w jakiś rozmyślaniach, więc nieśmiało zapytałem:
- Wykombinowałeś coś?
< Vane? >
Od Shervany cd historii Ran'a
- Hmm... Co byś powiedział na inny świat? - uśmiechnęłam się i przekrzywiłam łebek, bacznie mu się przyglądając.
- Inny? - na jego pysku można było zobaczyć zdumienie.
- Mogę stworzyć portal. Tylko jest inny problem.
Zaczęłam nerwowo dreptać w kółko, a basior obserwował całe moje zachowanie. Spoglądałam na wszystko co po drodze mijałam, a w głowie myślałam czy to na pewno dobry plan. W końcu przypomniał się zniecierpliwiony Ran, wydając dźwięk, którym prosi się zazwyczaj o kontynuuację lub wyjaśnienie swej wypowiedzi:
- Mhm?
- Nie znam innych światów za bardzo, z wyjątkiem kilku raczej nie za dobrych. Możemy przez przypadek upolować jakieś trujące lub zaburzyć łancuch pokarmowy tamtych zwierząt. Trzeba, by małą wyprawę zrobić... Wysłać kogoś w stylu odkrywców nowych światów.
- Kogo masz na myśli?
- Zastanawiałam się nad Tobą i mogę ja pójść, albo ktoś inny. Zależy kto chce i czy Ty chcesz.
< Ran? >
- Inny? - na jego pysku można było zobaczyć zdumienie.
- Mogę stworzyć portal. Tylko jest inny problem.
Zaczęłam nerwowo dreptać w kółko, a basior obserwował całe moje zachowanie. Spoglądałam na wszystko co po drodze mijałam, a w głowie myślałam czy to na pewno dobry plan. W końcu przypomniał się zniecierpliwiony Ran, wydając dźwięk, którym prosi się zazwyczaj o kontynuuację lub wyjaśnienie swej wypowiedzi:
- Mhm?
- Nie znam innych światów za bardzo, z wyjątkiem kilku raczej nie za dobrych. Możemy przez przypadek upolować jakieś trujące lub zaburzyć łancuch pokarmowy tamtych zwierząt. Trzeba, by małą wyprawę zrobić... Wysłać kogoś w stylu odkrywców nowych światów.
- Kogo masz na myśli?
- Zastanawiałam się nad Tobą i mogę ja pójść, albo ktoś inny. Zależy kto chce i czy Ty chcesz.
< Ran? >
Od Noiseless Shout cd Rana
Zaparłam się pazurami o ziemię, przy okazji miażdżąc muszelkę.
- Ups.
Oboje bezmyślnie, z niewyraźnymi minami obserwowaliśmy szczątki błyskotki, po czym równocześnie spojrzeliśmy na siebie, równocześnie odskoczyliśmy i równocześnie warknęliśmy. Posłałam basiorowi pytające spojrzenie.
- Mam na imię Ran - powiedział - Jestem Przywódcą Łowców.
Zmarszczyłam nos. Nie podobało mi się, że ten maluch stoi w hierarchii wyżej ode mnie.
- A ja Noish. Czarna jeśli wolisz. Jestem wojowniczką.
Ran obejrzał mnie od stóp do głów.
- Czarna, tak? - spytał z powątpiewaniem.
Skinęłam głową. Podeszłam do piaszczystego brzegu, wychyliłam łeb nad wodę i zaczęłam pić, i nie rozluźniając mięśni obserwowałam basiora kątem oka.
- Długo tu jesteś? - zapytał mnie znów.
- Dość długo żeby znać to miejsce, ale nie tak długo żeby znać Ciebie - odpowiedziałam między łykami wody. - A Ty?
<Ran?>
- Ups.
Oboje bezmyślnie, z niewyraźnymi minami obserwowaliśmy szczątki błyskotki, po czym równocześnie spojrzeliśmy na siebie, równocześnie odskoczyliśmy i równocześnie warknęliśmy. Posłałam basiorowi pytające spojrzenie.
- Mam na imię Ran - powiedział - Jestem Przywódcą Łowców.
Zmarszczyłam nos. Nie podobało mi się, że ten maluch stoi w hierarchii wyżej ode mnie.
- A ja Noish. Czarna jeśli wolisz. Jestem wojowniczką.
Ran obejrzał mnie od stóp do głów.
- Czarna, tak? - spytał z powątpiewaniem.
Skinęłam głową. Podeszłam do piaszczystego brzegu, wychyliłam łeb nad wodę i zaczęłam pić, i nie rozluźniając mięśni obserwowałam basiora kątem oka.
- Długo tu jesteś? - zapytał mnie znów.
- Dość długo żeby znać to miejsce, ale nie tak długo żeby znać Ciebie - odpowiedziałam między łykami wody. - A Ty?
<Ran?>
czwartek, 17 kwietnia 2014
Od Fearghala cd historii Vuko
Zatrzymałem się nagle. To mnie kompletnie zaskoczyło. Ale już sekundę później zaskoczenie przerodziło się w gniew. Odwróciłem się gwałtownie w stronę Vuko. Podszedłem do niego szybkim krokiem.
-Pobawić?! Nie mam pojęcia co w takiej sytuacji chcesz nazwać zabawą...- zły powaliłem go na ziemię.
-Spokojnie...- odpowiedział Vuko niezwykle łagodnie
-Słuchaj... mam co do tego naprawdę złe przeczucia.- odszedłem kilka kroków i usiadłem odwrócony plecami do wilka- Przed oczami śmigają mi urywki scen z tym pająkiem. Jakby wspomnienia. Tylko, że ja nic nie pamiętam! Nigdy nie wychyliłem nawet nosa poza tereny watahy...
<Vuko?>
-Pobawić?! Nie mam pojęcia co w takiej sytuacji chcesz nazwać zabawą...- zły powaliłem go na ziemię.
-Spokojnie...- odpowiedział Vuko niezwykle łagodnie
-Słuchaj... mam co do tego naprawdę złe przeczucia.- odszedłem kilka kroków i usiadłem odwrócony plecami do wilka- Przed oczami śmigają mi urywki scen z tym pająkiem. Jakby wspomnienia. Tylko, że ja nic nie pamiętam! Nigdy nie wychyliłem nawet nosa poza tereny watahy...
<Vuko?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)