niedziela, 30 listopada 2014

Od Kimmy cd historii Vuko

Mimo strasznego bólu, zerwałam się z ziemi i stanęłam naprzeciwko wilczycy, która przeraźliwie chichotała i patrzyła na mnie, jak na swój obiad. Przez kilka sekund zupełnie nie wiedziałam kim ona jest i co właściwie tutaj robię, ale potem wszystko wróciło. Ból w karku był okropny, a ja nie miałam siły ani odwagi żeby się jej postawić. Wystraszona odwróciłam się i szybko znalazłam obok basiora.
- Vuko, boję się... - szepnęłam - Boli...

<Vuko? Wiem, że krótkie i długo nie odpisywałam, ale ostatnio mam zupełny brak czasu i weny :c>

Od Kill'a cd historii Ines

Strasznie było mi szkoda Ines, bo chyba naprawdę była bardzo związana z Kail'em. Nie mam pojęcia, co bym zrobił jeśli coś stałoby się Kimmy. Byłbym totalnie załamany. Teraz, chociaż jesteśmy od siebie daleko, to wiem, że żyje. Tak po prostu wiem. I już.
- Ines, spokojnie... - zacząłem i podszedłem bliżej niej
- Oni żyją! Kail! Gdzie jesteś?! - krzyczała - KAIL!
Westchnąłem ciężko. Nie będę próbował na siłę jej udowodnić, że kimkolwiek był Kail, już go nie ma. To miejsce to totalna ruina, więc nie możliwe, że ktokolwiek tu jeszcze żyje. A tak ogółem to ciekawe co się stało. Wygląda jak po wojnie, albo po wybuchu. Zaraz... Przecież Ines powiedziała, że tu była wojna.
Wilczyca nadal wrzeszczała, a ja zupełnie nie wiedziałem co zrobić. Położyłem łapę na ramieniu Margaret, która była zdecydowanie bardziej opanowana i spuściłem głowę.
- Przykro mi, chociaż zupełnie nie wiem co się stało - mruknąłem - Możesz mi opowiedzieć?
- Nie teraz, Kill. - szepnęła.
Nagle usłyszeliśmy głośny huk, a kiedy podniosłem głowę zobaczyłem...

<Ines? Cóż takiego mogło się wydarzyć?>


sobota, 29 listopada 2014

Od Loraandile

Tym razem znów udało mi się uciec. Znowu. Od roku na mnie polują... Nie! Nie na mnie! Na moją krew. Westchnęłam. Nie rozumiem, skąd wiedzą o tej właściwości.
Jedno nie ulegało właściwości - chcą mnie zabić.
Poczułam ostry ból w łapie. Dopiero teraz zorientowałam się, że krwawię. Przypomniałam sobie, jak biegnąc ze stromej górki straciłam równowagę. Nienawidzę ich.
Szłam tak przez jakiś las, nawet nie zastanawiając się nad tym, gdzie idę.
Zauważyłam jakąś waderę. Nie podeszłam do niej, nie miałam ochoty teraz z kimkolwiek rozmawiać.
- Witaj! - wykrzyknęła, uśmiechając się. Spojrzałam na nią.
- Witaj. Coś się stało? - zapytałam.

< Shervana? >

Nowa wadera!



Oto Loraandile! Powitajmy ją z otwartymi ramionami!

Od Alby cd historii Kaila

- Chodźmy... - zastanawiałam się chwilę - Chodźmy tam. - Wskazałam łapą na wschód, gdzie mieściła się niebieska łąka.
- Czyli...?
- Zobaczysz. - powiedziałam tajemniczo i się zaśmiałam, z czego Kail nie był do końca zadowolny. Nie wiem czemu, ale polubiłam go. Szliśmy w umiarkowanym tempie, a ja co jakiś czas pokazywałam mu różne rodzaje roślin i omawiałam je. Po pewnym czasie widocznie mu się to znudziło, więc po prostu szliśmy.
- Widzisz tam, to niebieskie?
- Tak, a co?
- To tam idziemy. - myślałam, że go to trochę zainteresuje, ale chyba się pomyliłam. - Trzy, dwa jeden, kto pierwszy! - zawołałam, żeby go trochę go rozchmurzyć i rzuciłam się przed siebie, ale on był nieugięty i szedł takim tempem jak wcześniej. - Hej, co jest? - wróciłam do niego i zapytałam, bo coś z nim było ewidentnie nie tak.

<Kail? Ps. wiem co czujesz z tą nauką ;-;>

Od Kail' a cd historii Alby

- No nie wiem...- powiedziałem cicho. Jakoś.. Z jednej strony zaczynałem ją lubić, ale z drugiej... nie chce nikogo narażać...
~ Idź kretynie!
- a tobie o co nów chodzi? Dobrze znasz tą historię i wiesz że mam powody do namysłu więc po co?! - warknąłem cicho na Mistaki
~ Tak wiem, ale... Może byś się ogarnął co? Chyba jej nic nie grozi jak cię oprowadzi?! - może i młoda ma rację ale ja nie jestem osobą która lubi się przyznawać do błędu... Mogę się za nie obwiniać ale nie przyznawać.. Ale było w tym wszystkim coś co mówiło że powinienem z nią iść... Nie mam pojęcia co. Może to sprawka Misi? Nie rozumiem... Tak czy siak
- No dobra niech będzie... To co najpierw? - zapytałem grzecznie

< Alba? Sorka że tak długo ale... nadmiar nauki ;-; i to masowy :c >

czwartek, 27 listopada 2014

Od Sabato cd historii Vuko

No tak, dlatego miałby mnie teraz poznać. Przecież się zmieniłem... Ale pomimo tego coś mnie zabolało. Coś w środku...
- To ja, Fearghal... Vane - powiedziałem ze spuszczoną głową. Basiorowi chyba szczęka opadła ze zdziwienia.
- Wracajmy do watahy... - no i jakimś cudem wróciliśmy. Wydawało mi się, że Vuko przez ten cały czas chciał coś powiedzieć, ale chyba nie wiedział jak zacząć. Co chwila na przemian, otwierał oraz zamykał pysk.
Gdy tylko znaleźliśmy się na znajomych terenach, ja bez słowa wyjaśnia zmieniłem się w smoka i odleciałem. Nie wiem dlaczego, ale mój humor stał się wręcz mroczny. Nie chciałem widzieć teraz nikogo, a zwłaszcza Vuko. Znalazłem sobie ciche oraz odludnione miejsce. Ułożyłem się na dużym, zimnym głazie i tak leżałem. Leżałem do czasu aż zaczęło się ściemniać; usłyszałem szelest suchych liści pod łapami, które z pewnością nie należały do mnie. Zza krzaków wyszedł Vuko z niepewnym spojrzeniem. Już się poderwałem z zamiarem odejścia, ale jego głos mnie zatrzymał.
- Czekaj! - zawołał za mną. Mówił coś, ale ja go nie słyszałem. Powtarzałem po cichu wciąż te same słowa, "zostaw mnie, zostaw mnie, zostaw mnie...". Aż w końcu głos Vuko stał się bardziej zdecydowany oraz znacznie głośniejszy, on już krzyczał. Sam o tym nie wiedząc zmieniłem się w demona po czym wydarłem się donośnie.
- ZOSTAW MNIE! - jeszcze nigdy nie krzyknąłem, w ogóle... w moich oczach pojawiły się łzy. -Proszę... - dodałem bardzo cicho.

<Vuko? ;-;>

środa, 26 listopada 2014

Od Nedveny cd historii Diega

- Zawsze zadajesz tyle pytań? - powiedziałam z przekąsem wzięłam głęboki wdech i mruknęłam - Tak dokładnie to nie mogę nazwać tego przygodą raczej katastrofą, ale nie chce o tym rozmawiać - spuściłam głowę w dół. Na mojej twarzy można było dostrzec nutkę smutku, lecz wstałam i odparłam - niedługo będzie padać. Lepiej znajdźmy jakieś schronienie.
- Dobrze, ale skąd to wiesz przecież na niebie nie ma ani jednej burzowej chmury - samiec widocznie się zdziwił.
- Ach... Ja to czuje. Na moim futrze - przerwałam - Teraz niebo jest czyste, ale za kilka minut zapadnie zmrok. Niebo ogarną chmury i błyskawice. Hałas grzmotów będzie nie do zniesienia.., lecz to i tak jest piękne - zamarzyłam się.
- We wszystkim dostrzegasz piękno...
- Tak. Każda istota, zjawisko, rzecz... Ma coś w sobie takiego... Pięknego. Tylko niektóre są piękniejsze - odparłam i po chwili ruszyłam - dobra chodź, bo zmokniemy, a dziś nie będzie tak ciepło.
Samiec wstał z miejsca i dorównał mi kroku.
- Może teraz ty powiesz mi coś osobie?

<Diego? Brak weny :C>

Od Nedveny cd historii Gawiana

Trenowałam w lesie już spory czas. Byłam zmęczona, ale nie chciało mi się wracać do jaskini i siedzieć w niej bezczynnie. W końcu po dłuższych zastanowieniu stwierdził, że dobrze by było popływać z tego też powodu udałam się nad jezioro. Szybko dotarłam na miejsce. Zauważyłam jakiegoś wilka. Schował się do wody. Wydawało się jak by myślał, że go nie zauważyłam. Chciałam go poznać. Weszłam na wodę i podążałam do nieznajomego. Po paru sekundach stałam już nad nim. Wtedy dostrzegłam, że ledwo wytrzymuje pod wodą. Odeszłam z miejsca, na którym stałam i po chwili obcy się wynurzył. Patrzył na mnie. Wyglądał na trochę zdziwionego. Wtedy powiedziałam:
- Witaj. Co ty taki zdziwiony? Pierwszy raz widzisz wilka chodzącego po wodzie? - nieznajomy jednak nie odpowiedział na żadne z moich pytań stwierdziłam, że się przedstawię. - Nazywam się Nedvena a ty?

<Gawian? przepraszam, że tak długo>

niedziela, 23 listopada 2014

MAŁE WYJAŚNIENIE.

Hejka wszystkim, na start z góry chciałbym najbardziej przeprosić 3 osoby, które aktualnie wyczekują na mój odpis do opowiadania. Wiem iż je mam i nie zapomniałem o nich, ale aktualnie mam całkowite braki w czasie :c chciałbym odpowiedzieć na te opo no ale nie mam kiedy :C. Dni robocze praca, masa spraw prywatnych :/, weekendy praca dorobkowa cały dzień i powtórka ;-; Ehh powoli mam dosyć tego wszystkiego, jak tylko będę miał okazję i znajdę to chwilkę od razu napiszę wam opowiadanie jak napisałem ostatnio w odpowiedniej kolejności. Jeszcze raz najmocniej przepraszam :C 


Pozdrawiam
VinylowySmok

czwartek, 20 listopada 2014

Od Cruel cd. historii Diego

Przewróciłam oczami i odpowiedziałam ze zrezygnowaniem.
- Cruel - powiedziałam.
- Więc, Cruel...
- Nie mam czasu - wtrąciłam z nadzieją na pozbycie sie wilka.
- Heeej - przeciągnął - jesteś wolnym stworzeniem, masz mnóstw czasu.
Przez chwilę myślałam, że go rozszarpię ze złości, ale zrozumiałam, że nie mogłabym go zabić. W końcu pierwszy raz oo dawna ktoś podszedł do mnie dobrowolnie i mimo mojego charakteru nie chce się odkleić.
- Więc? - uniósł brwi.
- Dobrze - westchnęłam. - Więc... Co "Co"?
- Skoro jesteś nowa może oprowadzę cię po watasze? - uśmiechnął się.
- Dobrze - powiedziałam miłym głosem.

<Diego? Przepraszam, że takie krótkie D: >

Od Alby cd historii Kail' a

Próbowałam się uspokoić. Nie dało się. Pierwszy raz odkąd pamiętam nie mogę się opanować. Leżałam tak i jeszcze chwilę łkałam. Po paru minutach podniosłam głowę.
- Co ty tu...! – przestraszyłam się, bo obok mnie siedział Kail. Po cholerę się do mnie przyczepił. Czy tam ja do niego, nie ważne. Nie wyglądał na zadowolonego widząc mnie w takim stanie i bynajmniej nie chciał mnie pocieszyć. Milczał. – Długo jeszcze tu będziesz siedział? – spytałam zażenowana
- Ym, no, znaczy ten, no... – chyba chciał mnie pocieszyć. I udało się, bo ten bełkot był taki uroczy... zachichotałam
- Cicho. - Otarłam mokre poliki i wstałam. Otrzepałam się z liści i ziemi, przypadkowo sporo tych brudów opadło na basiora.
- Uważaj troszkę... – powiedział i nieco delikatniej się otrzepał.
- A ona... poszła? – spytałam
- Kto? A, ta. Nie wiem. Polazłem za tobą. – och, musiał...? No trudno. Już prawie zapomniałam o tej całej sprawie i trochę wypogodniałam.
- Pokazać ci tutejsze okolice, Kail?

<Kail, oprowadzić? :3>

środa, 19 listopada 2014

Od Kail' a cd historii Alby

Uważnie przyglądałem się całej akcji a mimo to nic nie rozumiałem... Od początku naszej "znajomości" nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, a raczej nie chciałem żeby to ona miała coś wspólnego ze mną... A mimo to pobiegłem za nią jak głupi. Co prawda opamiętałem się i sprytnie ukryłem w krzakach zanim ta mnie zauważyła. Patrzyłem na nią, zwinięto w kłębuszek zza liści. Było w tym wszystkim coś czego nie czułem od dawna. Tak bardzo się od siebie różnimy a okazuje się że jednak jest między nami coś wspólnego. Nie umiem do końca określić co, ale czuje że tak jest. Może to że najwyraźniej ona też nie chce mieć nic wspólnego ze swoją rodziną? Może i z innych powodów ale jednak... Wracając do sedna sprawy... Patrzyłem na nią i mimo że nie mogłem już dłużej znieść widoku płaczącej wadery, nie moglem odwrócić wzroku. Widziałem że muszę coś zrobić ale nie wiedziałem co...
~ Może tak... Weź ją pociesz!- wdarła się do moich myśli Misi i myślę że była tam już wcześniej
- Ile razy mam ci powtarzać żebyś tego nie robiła?! - warknąłem cicho.
~ To teraz nie istotne! Idź i ją pociesz!
- Ale jak?!
- Kretynie! Nie mam pojęcia... Podejdź tam i idź na żywioł! Wadera jest smutna musisz ją pocieszyć!
- Sory ale nie jestem w tym najlepszy...
- To idź tam, siądź na przeciwko niej i czekaj aż coś się stanie!- powiedziała z irytacją której najwyraźniej nie wyczułem i zrobiłem to co mi powiedziała. Lada chwila siedziałem na przeciwko wadery...

<Alba? I jak zareagujesz xD No jakby na to nie paczeć... Siedzi tam przy niej xD>

Od Niko cd historii Shervany

- Hm, jeśli chodzi pani o moją historię to... hmm... zabili mnie kłusownicy.
Shervaną to wstrząsnęło.
- Ojej... przykro mi bardzo - mruknęła.
- Ech, być duchem to dla pani fajna zabawa, ale dla mnie nie jest to całkiem fajne.
- Ale czemu...?
Zaszlochałem.
- Ponieważ... trudno to opisać...
- Dobra, kończę temat duchów.
- Proszę pani? A jak to jest być żywym, bo już sam zapomniałem - mruknąłem i wlepiłem swoje zapłakane oczka w nią.
- No więc... nudy, uganianie się za bandą szczeniaków... i to tyle.
- Aha.

<Shervana?>

Od Emergeda cd historii Shervany

Obrzuciłem lochy panicznym spojrzeniem. Uderzyłem trolla, zaczekałem, aż się na mnie zamachnie i w tym momencie czmychnąłem w bok. Chwyciłem łańcuch, na którego końcu wisiał jakiś nieszczęsny magiczny ptak (co z tego, że został z niego tylko wątły szkielecik który po sekundzie rozpadł się w proch). Troll tymczasem podniósł się z ziemi i ryknął z nieskrywaną nienawiścią. Udało mi się powtórzyć trik, który zastosowałem przedtem; gdy troll rzucił się na miejsce, w którym przed chwilą stałem, wskoczyłem na jego grzbiet, szybkim ruchem przykułem łańcuch do specjalnego kółka w pancerzu stwora i zeskoczyłem. Trzymałem mocno kajdany. Gdy troll zobaczył, że stoję za nim, obrócił się... wykorzystałem ten moment nieuwagi i zacząłem błyskawicznie biegać wokół potwora, który spętany łańcuchami ryknął i się przewrócił. Wiedziałem, że wiekowe kajdany lada moment pękną.
~Dalej! - wrzasnąłem.

<Shervano?>

Od Shervany cd historii Emergeda

Ta przemiana była tylko drobnym wstępem i wytłumaczeniem dla basiora co zamierzam zrobić, nie ukazywała jednak całego planu, który upierał się co nieco na prawach fizyki, które ktoś kiedyś próbował mi wpoić i najwyraźniej nieco mu to wyszło. W takim stanie jednak trudno było mi się komunikować, nawet jeśli chodzi o telepatię bo ja działałam - nie myślałam. Uskoczyliśmy, więc razem przed kolejnym atakiem, a ja zmieniłam się w ptaka i wzleciałam dość wysoko błagając w myślach "Wytrzymaj, Em, wytrzymaj".
~ Jeszcze chwila... ~ mruknęłam do mojego partnera. ~ Musisz go zatrzymać w miejscu za chwilę.
~ Na jak długo? ~ usłyszałam w jego głosie skrywany strach.
Żeby troll ustał musiał stanąć też basior chyba, że coś wymyśli...

< Em? :3 >

Od Shervany cd historii Malika

Nie trwało to długo, a ofiara sama się właściwie napatoczyła po zaledwie kilku minutach naszej wędrówki, a ten charakterystyczny zapach do nas dotarł, wypełniając nas podekscytowaniem, które zawsze towarzyszyło polowaniom. Nigdy mi się to nie znudzi. Nie ważne ile poluje, ale zawsze fascynowało mnie podkradanie się cichutko do zwierzyny, bawienie się z nią, straszenie. Nie cieszyłam się z niej śmierci, uważałam ją raczej za przymus, ale cały ten wstęp - znalezienie, wytropienie, podkradanie się, ustalanie planu i skok... Nie zapomniane uczucia.
~ Nie zajęło to długo. ~ posłałam basiorowi myśl, odwracając pysk w jego stronę, na którym widniał szeroki uśmiech.
Nawet nie zdałam sobie sprawy, że nie porozumiewam się normalnie, a używam telepatii jak to robiłam w chwilach podekscytowania lub, gdy się skradaliśmy. Przez chwilę co prawda pojawił się na jego pyszczku wyraz zdziwienia, ale ja tylko przyłożyłam łapę do pyska, a potem wskazałam nim stronę gdzie kierowała się sarna. Na razie mieliśmy co innego do roboty, a przepytać może mnie później. Szybko pojął przekaz i już po chwili szliśmy powoli, kładąc swoje łapy tak, by narobiły jak najmniej hałasu, a potem sprawdziliśmy wiatr i odeszliśmy nieco w inną stronę, by zajść ofiarę idąc pod wiatr, nie ostrzegając jej wcześniej.
~ Czekaj. ~ mruknęłam po czym zmieniłam się w dość pokraczną mysz jako, że do końca nie opanowałam jeszcze zmiany w inne.
Ogon miałam nadal wilczy choć w pomniejszonej wersji, a kolor został jaki miałam jednak to teraz nie przeszkadzało - chciałam się tylko zakraść i zobaczyć czy droga wolna. Oczywiście, jak na większości polowań nie było żadnych ciekawych utrudnień, więc szybko wróciłam do towarzysza i po zmienieniu się z powrotem w siebie - skinęłam pyskiem i znów ruszyłam. Nie trwało to długo, a oboje zajadaliśmy się mięsem, którego było dość sporo, gdy wyłonił się znikąd biały dym powoli przekształcający się w gwiazdozbiór, a potem w Wodnika.
- Kto śmiał polować na terenach Gwiazdozbiorów? - warknął.

< Malik? >


Od Shervany cd historii Niko

Przez ten moment, gdy duch przenikał przez moje ciało myślałam, że zaraz zamarznę bo zimno przenikało do szpiku kości, ale trwało to tylko ulotną chwilę przez którą wstrzymywałam odruchowo oddech. Nie zamierzałam jednak tak łatwo odpuścić mimo, że myśl o ponownym spotkaniu się z jego niematerialnym ciałem raczej nie zachęcała.
- Dowiedzieć się więcej o Tobie. - uśmiechnęłam się lekko, zachęcająco siadając obok.
- A po co Ci to?
- A no tak z zwykłej, wilczej ciekawości. - zachichotałam. - Głupio, by było przecież teraz tak odejść, co nie? - spojrzałam na niego.
Jednak nie byłam pewna odpowiedzi.

< Niko? >

Od Emergeda cd historii Shervany

Tak, trolle to są zwierzęta magiczne. Ale w innym sensie; można je zabijać, gdy atakują. Feniksy nie atakują bez bardzo wyraźnego powodu, więc są po prostu czyste. Nie widziałem innej drogi, niż walka.
Olbrzymim skokiem rzuciłem się na grzbiet trolla. Utrzymałem się jakąś chwilę na tylnych łapach i zdołałem uderzyć przednimi, które płonęły i parzyły wroga. Troll ryknął i zrzucił mnie. Już miałem zostać stratowany, kiedy Shervana, nie wiadomo skąd, nagle pojawiła się między mną a stworem. Błyskawicznie strzeliła w jego twarz ognistą kulą i, gdy tamten oszołomiony zatoczył się, zdołała zmienić się w niedźwiedzia niemal dorównującego wzrostem trollowi. Ryknęła zachęcająco.

<Niedźwiedziu? <3>

wtorek, 18 listopada 2014

Od Diego cd historii Cruel'a

Dzień był istotnie przyjemny. Wiał miły jesienny wiatr, a słońce nadawało otoczeniu ciepłego wyglądu. Szedłem powoli po ziemi zasłanej barwnymi liśćmi. Po chwili marszu dostrzegłem przed sobą waderę. Wyglądała jakby w jej futrze błąkały się promienie zachodzącego słońca. Wydawała się być zrelaksowana, ale jej ruchy były gwałtowne, jak gdyby cały czas zachowywała pełną czujność. Powoli ruszyłem w jej kierunku. Nie miałem w zwyczaju przechodzić obojętnie koło być może zagubionych wilków, a zwłaszcza wader.
- Witaj!- powiedziałem do niej spokojnym, przyjaznym głosem. Wilczyca podniosła wzrok pełen nienawiści. Minę miała kamienną, nie okazującą żadnych emocji, ale w jej oczach czaił się gniew. Gdyby potrafiła zabijać wzrokiem to cały świat zginą by w przeciągu kilku sekund. Mimo to uśmiechnąłem się do niej lekko próbując sam sobie dodać otuchy. Przecież nikt nie jest zły z natury?
- Czego tu szukasz? - zapytała wadera zimnym głosem, wskazującym na to, że nawet w najmniejszym stopniu nie interesuje ją co tu robię. To brzmiało bardziej jak groźba niż pytanie.
- Mi również jest miło cię poznać. Nazywam się Diego. - odparłem uprzejmie- A twoje imię to?
Wadera przewróciła oczami. Najwyraźniej miała nadzieję że dam sobie spokój i gdzieś pójdę, ale ja stałem spokojnie czekając cierpliwie na odpowiedź.

<Cruel? Chyba każdy spotkał się z taką sytuacją jak ty w innych watahach :< Niestety >

Od Niko cd historii Shervany

- Więc mylisz się. - mruknąłem. - Nie potrafię pani tego powiedzieć, ponieważ teraz taki żal mnie ogarnia, że trudno opisać.
- Nie dramatyzuj...
- Jak to nie dramatyzuj. - rozbeczałem się i przeniknąłem przez Shervanę
Usiadłem koło martwego drzewa i szlochałem. Alfa dalej za mną łaziła.
- Czego pani jeszcze chcę?

< Shervana? >

Od Malika cd historii Shervany

-Cóż....tak właściwie to miałem iść na polowanie, ale ty wyskoczyłaś z krzaków - zażartowałem
Shervana zaśmiała się.
-Pomogę ci - powiedziała
-Nie trzeba... - odparłem
-Czy ja cię pytam o zdanie? - zażartowała - Ruszajmy
Shervana prowadziła bo ja jeszcze nie znałem trenów. W końcu zobaczyliśmy młodą łanię.

<Shervana? Beak weny :/ >

Od Raven'a cd historii Argony

Spojrzałem na nią z wyniosłą miną, wyraźnie zachwycony, że rozwinęła bardziej swoje wypowiedzi i czymś się też zainteresowała. Skryte, bądź dziwaczne osoby zawsze były najciekawsze, ale też najtrudniej było do nich dojść. Nie ważne jakim sposobem, głównie to się odkrywały przez jakieś przygody, więc na to teraz właśnie liczyłem.
- Chcesz się przekonać? - zachichotałem, pacając jakąś glizdę, która pływała w Kuli Wody, która spokojnie dryfowała po powietrzu.
- Mhm. - raczej nie była zachwycona, ale postanowiłem się zabawić.
- Tam jest moja nora. - wskazałem kierunek, który wydawał mi się całkiem odwrotny do niej. - Ty chyba mieszkasz gdzieś blisko, więc mogę Cię odprowadzić jak chcesz. - wyszczerzyłem się do niej.

< Argona? >

Od Argony cd historii Raven'a

- No co? Ja tu uskuteczniam filozoficzne rozważania, a ty mi wzdychasz? - zapytał nadal z miną mędrca basior
Pokręciłam głową.
- Może lepiej poszukajmy źródła tego... nazwijmy to... "Landrynkowego Świata" - rozejrzałam się dookoła, dostrzegając kolejne bezsensowna zjawiska - I to szybko... Nie podoba mi się to.
- Oj daj spokój! - basior wyglądał, jakby wogle się nie przeją możliwymi przyczynami tego zjawiska - Przecież jest fajnie! Trochę się polandrynkuje i wróci do normy. Choć, oprowadzę cię po watasze.
- A dasz radę w tym stanie? Myślę, że mógłbyś nie rozpoznać niektórych miejsc - spojrzałam krytycznie na przelatującego obok motyla z dwóch, srebrnych łyżeczek do herbaty.
- Ja nie dam rady?
- To się okaże...

< Raven? [drugi raz wstawiane bo niechcący usunęłam xD ~ Sher] >

Od Shervany cd historii Emergeda

Moje spojrzenie nadal było utkwione w miejscu gdzie zniknęła Yes, gdy zapadnia ponownie się zamknęła pogrążając nas w półmroku tej... piwnicy? Pewnie, gdybym była tutaj sama to byłby to ostatnie co widziałam w swoim krótkim życiu bo maczuga trolla niechybnie się ku mnie zbliżała i ocalił mnie tylko skok, który wykonał mój partner wywracając nas przy okazji.
- Dzięki. - wydyszałam, gdy skończyliśmy się toczyć i oboje obolali powstawaliśmy.
- Lepiej się bardziej postaraj jeśli chcesz byśmy stąd cali wyszli. - uśmiechnął się lekko i uskoczył gdzieś w bok.

< Emerged? >

Od Shervany cd historii Niko

Spojrzałam na niego krytycznym wzrokiem bo jego pesymizm, wręcz odpychał od niego co musiało być uciążliwe dla tego szczeniaka jak i jego znajomych.
- Oj, nie dramatyzuj tak. - przewróciłam oczami, a potem szeroko się uśmiechnęłam. - Teraz możesz latać gdzie chcesz, podglądać znajomych, straszyć innych i niemal wszystko co chcesz! Przecież to genialne! Nie wiem na co narzekasz.
- Śmiejesz się. Nie wiesz jak to jest.
- Każda forma ma różne ciekawe aspekty tylko trzeba je odkryć! Ciało żywego wilka też nie jest idealne i może ucierpieć, a Ty nie!
- Myślisz, że to takie fajne?
- No... Tak.

< Niko? >

Od Shervany cd historii Malika

Jeszcze raz zlustrowałam basiora wzrokiem niby go testując, a także grając lekką pogardę na moim pyszczku, który jednak szybko zmienił kształt i całe to odgrywanie zastąpił uśmiech.
- Miło poznać. - skinęłam mu pyskiem. - Co tutaj porabiasz?
- Ja właściwie...
- Mhm?
Byłam ciekawa bo sama założyłam tą Watahę i nie miałam sytuacji, że nie wiem co ze sobą zrobić, albo nie znam tych terenów, więc zawsze zastanawiało mnie co czuli inni jak tutaj dołączali. Nowi...

< Malik? >

Od Safiry00

Hejka!

Jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność i ostrzegam, że czas będę miała dopiero za dwa tygodnie, ale postaram się już jako tako funkcjonować na Wataszce i odpisywać, ale na pewno nie za często.
Skoro już my się podnieśliście to czas na Was i Wasze opowiadania bo to też bardzo zachęca do prowadzenia tego bloga jeśli z własnej woli piszecie, a nie jak mówi się do Was i mówi, a może w końcu odpiszecie :c
I w końcu mamy teoretycznie pisać jedno opowiadanie na tydzień i niedługo chyba zacznę się do tego stosować.
Jednak wracając do konkursów to na nagrody wygrał Czarny Rynek więc:

- rysunek - nikt nie brał udziału,
- cukierki:

1 miejsce - Alba [23 cukierki] - Zestaw Hery,
2 miejsce - Darkness [21 cukierków] - Pięta Achillesa,
3 miejsce - Aiyanna [16 cukierków] - Woda Młodości.

Nagrody już czekają na wymianach ;3
Co do nowości to nie wiem kiedy się coś pojawi, ale postaramy się coś wymyślić z Kimiko w szkole ;p

PS. W konkursie na Wilka Miesiąca prowadzi Malik [9 opo], potem Faas Vokun [8 opo]  i Aiyanna z Kinajem [7 opo]
PS2. Zapraszam na chat bo można tam spokojnie pogadać z wszystkimi [o ile są xD].

Pozdrawiają:
głównie Samica Alpha, ale reszta pewnie też xD


Od Cruel

Po dołączeniu do watahy znalazłam dla siebie jaskinię. Nie była w centrum - taka mi odpowiadała. Ciemna, nie za duża, nie za mała. Teraz to moje małe królestwo. Położyłam sie na mieszance mchu, trawy i liści. Nie wiedziałam, co że sobą zrobić. Wstałam i zaczęłam krążyć po pomieszczeniu. Chodziłam, chodziłam, chodziłam. Mogłabym tak wydeptać idealny okrąg. W końcu zdecydowałam wyjść i zwiedzić tereny.
Chłodny wiatr lekko muskał moją sierść, a delikatne promienie światła grzały ją. Było nawet przyjemnie. Szłam chwilę w ciszy, którą po pewnym czasie zagłuszył czyjś głos.

<Ktoś? Błagam, nie chcę, aby historia z innych watah się powtarzała... T.T >

poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Emergeda

Podróżowałem spokojnie Lasem Ke'rei. Lubiłem co jakiś czas wyjść na spacer, a jak na jesień tego dnia była fantastyczna pogoda. Słońce wyglądało zza rzadkich chmur i wiał stanowczy, lecz nie przeszkadzający wiatr. Westchnąłem, gdy doszedłem do zatoki. Uśmiechnąłem się do zefiru i w tym momencie tuż obok wylądowała ciemnoczerwona wadera. W pierwszej chwili warknąłem ostrzegawczo, lecz w momencie moja twarz się rozjaśniła.
- Akiro! Co u Ciebie?

<Akiro?>

sobota, 15 listopada 2014

Od Alby cd historii Kaila

- Ach, Kail, dam radę, nie musisz się w to mieszać... - powiedziałam
- A kim ty do cholery jesteś? Zostaw mnie! To sprawa między mną, a Albą! - zawrzeszczała Midilene
- Jeśli jej nic nie zrobisz. - odpoiedział Kail spokojnie
- A co mam jej zrobić? Puść mnie!
- Puść ją Kail - jak mogłam nie wyczuć podstępu w tym, że niewidzialny kot mnie pyta gdzie idę? Argh... niepotrzebnie się pytałam go o cokolwiek...
- A jeśli ci coś zrobi? - jednak miło, że chciał mi pomóc.
- To nie będzie twoja wina. - posłusznie odszedł od mojej siostry.
- Namyśliłaś się? - powiedziała nieco spokojniej
- Ile mam czasu na zastanowienie?
- Nie masz. Trzeba działać teraz.
- A dlaczego mam ci pomagać?
- Dlaczego? Dlaczego masz pomóc swojej rodzinie? Która cię tak kocha? Która...
- Która kazała mi się wynosić? Która we mnie nie wierzyła?! Teraz mam tak po prostu jej pomóć?!?! - wrzeszczałam na nią. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Alb, ty nic nie rozumiesz... - westchnęła smętnie.
- Ja wszystko rozumiem. Uwierz. I pewnie będziecie mi kazać tam zostać, tak? Nie chcę tam wracać. Nigdy, przenigdy! - łzy lały mi się ciurkiem. Ona patrzyła na mnie z pokerowym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam co myśleć. Jedyne co mi przychodziło do głowy, to szepnięcie:
- Przepraszam... - i pędem uciekłam w głąb lasu. Chciałam się zgubić. Chciałam nie istnieć. Chciałam się zabić. Chciałam nigdy więcej nikomu się nie pokazywać. Gdy biegłam przewróciłam się potykając się o kamień. Zwinęłam się w mały, biały, pobrudzony kłębuszek i płakałam jak dziecko. Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło...

<Kail? Alba się załamała ;-;>

Od Fazie cd historii Kinaja

- Rany, jest wspaniały! Przewspaniały!
- Cieszę się, że ci się podoba. To fakt, jest naprawdę ładny. Lubię sobie czasem tu przychodzić. Idziemy dalej, czy chcesz tu zostać?
- Możemy iść dalej - szliśmy dalej. Piękne były te tereny. W pewnym momencie spojrzałam pod nogi i co ujrzałam? Jaszczurki! Znowu te małe, urocze jaszczurki! Miały takie śliczne kolory...


Jedna nawet weszła mi na łapę i nie chciała zejść.
- Patrz, jak się mnie uczepiły - rzekłam do Kinaja i wskazałam na 6 jaszczurek krążących wokół mojej łapy. Uśmiechnął się.
- Często można tu spotkać tego typu stworzenia.
- Co masz na myśli?
- Oswojone. Właśnie w tej okolicy jest najwięcej oswojonych jaszczurek, ptaków i tak dalej...
- Hm, ciekawe - nagle na jego ramieniu usiadła piękna sowa.
- I to jest tu normalne? - on popatrzył na mnie zdziwiony.
- A u ciebie tak nie było? - pomyślałam chwilę.
- Nie. Raczej nie.

<Kinaj? Co mi teraz pokażesz? c:>

Od Kail' a cd historii Alby

<Kilka minut wcześniej>
- Kail! Czemu sobie poszedłeś?! - pytała natrętnie Mistaki
- Bo nie chce jej narażać! Powinnaś to zrozumieć!
- Ale...
- Skończ już! - krzyknąłem na nią. Młoda obraziła się chyba trochę bo gdzieś zniknęła. Ale nie przejąłem sie tym za bardzo bo wiedziałem ze jak jej przejdzie to wróci. I miałem racje. Po chwili znowu była przy mnie
- Ej... Widzialam po drodze fajną rzekę... Może tam pójdziemy?
- W sumie czemu nie... - powiedziałem. Lepsze to niz wytykanie mi że zostawiłem jakąś nie znajomą waderę. Udalismy sie w stronę rzeki. Coś mi tu nie pasowało bo młoda nigdy jeszcze ni proponowała mi spaceru nad rzekę... No i oczywiście nie myliłem się... To miało drugie dno..,
- Zrobiłaś to specjalnie! Wiedziałaś że ona tu będzie! - szepnąlem do Misi, ale nie mogłem odejść. Nad rzeką stała spotkana juz wadera - Alba... Tylko że towarzyszyła jej jakaś inna wilczyca. Kluciły się wiec postanowiłem się nie wtrącać, ale kiedy tamta podniosła na moją nową znajoma łapę, postanowiłem zadziałać. Jednym susem wyskoczyłem z krzaków i skoczyłem na nieznajoma waderę. Szybko ją obezwładniłem nie robiąc jej przy tym krzywdy.
- Zostaw ją... - warknąłem...

<Alba? I co :3 Kail... Taki bohater xDD A tak wgl... to moge mieć mało czasu do końca weekendu więc raczej nie będę odpisywać ;-;>

Od Alby cd historii Kail' a

To trochę wyjaśniało. Ale tylko trochę. Uroczy, latający, półwidzialny kot, ciągnący za ogon wilka. To wyglądało przekomicznie, jednak ja tego dnia wstałam lewą łapą, więc nie chciało mi się śmiać.
- Czyli to z nim rozmawiałeś, ta? - zapytałam, żeby się upewnić, bo chyba nieznanego wilka by półwidzialny kot za ogon nie ciągnął.
- Z nią, co najwyżej... strasznie uparta jest, ale ja na prawdę już idę.
- Jeśli chcesz. - powiedziałam z niechęcią, jednak po chwili dodałam - Nie widziałam cię tu nigdy, a często tędy przechodzę. Jesteś tu nowy?
- Tak, a teraz idę... Cześć. - odwrócił się i odszedł. Nie miałam zbytniego zamiaru ciągle za nim gonić. Postanowiłam kontynuować swą wędrówkę w kierunku rzeki, gdy usłyszałam za sobą szept
- Musisz mu wybaczyć. On taki jest. - rozglądnęłam się gwałtownie - Hej, spokojnie! To ja, ten kot.
- A, ty. Dzięki za próby poznania go ze mną, ale on chyba takiego zamiaru nie ma. A chciałam mu pokazać okolicę, pomóc się tu odnaleźć... - westchnęłam
- Hm, a dokąd idziesz?
- Napić się wody z rzeki. Tam. - wskazałam łapą w stronę rzeki
- Aha. To ja wracam do Kail' a. Cześć! Tylko nikomu o mnie nie mów, zgoda?
- Możesz mi zaufać.
- Dzięki! - rzucił i już go, czy tam jej (chyba) przy mnie nie było. Szłam powoli i miarowo. Po drodze nazbierałam kilka ziół. Gdy byłam już przy rzece i położyłam zioła w skrytce w krzaku napiłam się. Woda była zimna i ożeźwiająca, czyli taka jaka powinna być. Nagle poczułam zapach, który już znałam, ale nie pamiętałam skąd... Postanowiłam znaleźć źródło zapachu, lecz to raczej on, znalazł mnie...
- Albina! - zawrzeszczał radośnie wysoki wilk stojący przedemną. Zaczął mnie ściskać, a ja dobrze nie zdążyłam zobaczyć jego twarzy
- Hej, czekaj, kto ty? - odsunęłam się
- Albusia, nie pamiętasz mnie? - przyjrzałam się twarzy, to moja siostra. Wstrętna, okropna, siostra.
- Midilene, co ty tu do cholery robisz?
- Ej, grzeczniej, siostrunia! Potrzebuję twojej pomocy!
- Ty? Mojej? Odwal się odemnie raz na zawsze! - ona popatrzyła na mnie smętnie
- O co ci chodzi? Dobra, przejdźmy do sedna. Mianowicie...
- Nie-chcę-tego-słuchać. Zrozumiałaś? - jej pomarańczowe oczy błysnęły złością
- Masz mnie wysłuchać! Twoja rodzina cię potrzbuje! Na naszą watahę napadnęły złe duchy. Ty byłaś jedyną szamanką u nas. Tylko ty potrafisz je wypędzić! Musisz nam pomóc! Inaczej nas pokonają! - i co ja miałam zrobić? Byłam między młotem, a kowadłem. Albo zostanę tu i skażę tamtą watahę na śmierć, albo pomogę moim wrogom, którzy potem pewnie mi każą wrócić do rodziny... W końcu cała tamta wataha jest dla mnie jednym, wielkim wrogiem. - No, to idziesz? - spytała - szybciej się decyduj, ślamazaro!
- Myślę!
- To myśl szybciej, albo ja ci pomogę! - podniosła groźnie łapę w górę. Nagle zobaczyłam, że tej scenie przygląda się Kail.

<Kail? Co to się porobiło... >

Od Kinaj cd historii Fazie

- Dobranoc - uśmiechnąłem się do waderki. Długo nie mogłem zasnąć ale w końcu się udało.

*** < następnego dnia>

Wstałem skoro świt i poszedłem poszukać czegoś do jedzenia. Kiedy wróciłem z koszem pełnym owoców i jakims tam jeleniem na plecach, wadera już nie spała.
- Gdzie ty byłeś? Myślałam że mnie zostawiłeś.
- Spokojnie... Poszedłem tylko po śniadanie. - zrzuciłem wszystko na ziemię i dodałem - smacznego. Zjedliśmy aż do syta i jeszcze dużo z tego zostało. Odpoczęliśmy chwile po czym rzuciłem
- To co? Gotowa na wycieczkę? - uśmiechnąłem się, a wadera odwzajemniła mój gest.
- Jasne! - powiedziała radośnie
- No to w drogę! - powiedziałem radośnie i udałem sie w stronę wyjścia z jaskini. Wadera dołączył do mnie i szliśmy ramie w ramię.  Przechodziliśmy przez różne drogi i lasy aż doszliśmy tu...


- I jak ci się podoba? To wodospady Niajaki - uśmiechnąłem się...

<Fazie? Lool xd duzo juz tych opo xD>

Od Kail' a cd historii Alby

Zszokowało mnie to jak naciskała, jej pewność siebie i stanowczość wyczuwalne w głosie. Tak jakby wiedziała że coś na prawdę jest ze mną nie tak. Nie chciałem jej od razu czytać w myślach bo... Nie potrzebuje takiej wiedzy ale coś było w niej... Interesującego... Postanowiłem nie odpowiadać, bo po co. Jednak ktoś mnie wyręczył
- Kail - szepnęła moja towarzyszka, nie pokazując sie waderce by ta myślała że ja to powiedziałem.
- Miło poznać - powiedziała nowo poznana wilczyca, zmieniając kierunek i idąc ku mnie.
- Dzięki młoda - powiedziałem szeptem do Misi z irytacja w głosie.
~ Daj już spokój... Miła jest
- Ta... To się okażę - warknąłem cicho.
- Słucham? - spytała wadera, poczuła sie chyba wyłączona z rozmowy.
- Nic, nic... - powiedziałem, odwróciłem sie tyłem i zacząłem wolno iść w swoją stronę
- Eem.. Moge wiedzieć gdzie się wybierasz?
- Sam nie wiem... A no tak... Cześć - rzuciłem przez ramię na pożegnanie, zeby ta za mną nie lazła.
~ Co?! Co ty wyprawiasz?! Stój! Nie ładnie ją tak zostawiać - skarciła mnie w myślach Misi, ale ja nawet jej nie słuchałem. Dalej nie ugięcie szedłem przed siebie. Młoda nie miała wyjścia. Pochłonęły  ją emocje i z braku pomysłu, "zmaterializowała się" by złapać mnie za ogon w celu zatrzymania. Młoda nie pomyślała jednak o tym że kiedy sie zmaterializuje jest widzialna dla wszystkich. Mina Albini była piękna kiedy zobaczyła małego latającego kota ciągnącego mnie za ogon. Misi wyglądała tak: < dokładniejszy opis w Towarzyszach ;) >
nature walk by Apofiss
- Zdemaskowałaś się głupku - powiedziałem do młodej a ta tak się zawstydziła że w ulamku sekundy totalnie zniknęła waderze z oczu.

<Alba? I jak ci się podoba Mistaki? Jedyna przyjaciółka Kail' a? Na razie jedyna xD >

Od Fazie cd historii Kinaj

-Hmm... - udałam zdziwioną tą propozycją - umowa stoi. - I człapaliśmy krokiem po ścieżce usłanej brązowymi i pomarańczowymi liśćmi. W pewnym momencie ja zaczęłam skręcać w lewo, Kinaj w prawo.
- Hej, gdzie idziesz? - spytałam. On spokojnie odpowiedział:
- No, do jaskini.
- Nie, do jaskini w tę stronę.
- Nie, w tę. - chwilę myśleliśmy i przekomarzaliśmy się.
- Dobra, idziemy jak ty chcesz. Na prawo. - rzekłam.
- No. - rzekł z satysfakcją. Po paru minutkach byliśmy na miejscu.
- Co jak co, ale chyba basiory faktycznie lepiej znają się na kierunkach. - powiedziałam gdy wchodziliśmy do środka. Zaśmialiśmy się cicho. Usadowiłam się trochę głębiej niż ostatnio, ale też na mchu. Basior ułożył się troszkę dalej. Na wpół już spałam i tylko zdążyłam rzucić:
- Dobranoc.

<Kinaj?>

Od Alby cd historii Kail' a

Patrzyłam na wilka ze sporym zdziwieniem i mętlikiem w głowie, jednak zostałam opanowana.
- Drogi panie nieznajomy, widzę, że coś jest nie tak i pragnę pomóc.
- Nie masz w czym, możesz już iść... - odpowiedział. Odwróciłam się i przeszłam parę kroków "dla zmyły", bo po paru sekundaach stanęłam, odwróciłam się i zaczęłam:
- Czy szanowny pan nieznajomy mógłby się przynajmniej przedstawić? - on nie spodziewał się mojego powrotu, więc wzdrygnął się i spojrzał na mnie spodełba
- A po co? I tak już się nie spotkamy. - cisza. Patrzyłam na niego. Próbowałam wzbudzić u niego poczucie winy, by mi powiedział to imię, lecz moja magia u niego nie działała, tak jakby miał strasznie mocny umysł... nie wiem, podwójny? Nie zastanawiałam się dłużej, stwierdziłam, że nie będę naciskać. Może faktycznie się już nie spotkamy. Idąc w stronę rzeki, przechodząc obok niego rzuciłam cicho i mrukliwie, ale tak żeby dosłyszał:
-Albina.

<Kail? Odpowiesz, czy nie? c:>

piątek, 14 listopada 2014

Od Kinaj cd historii Fazie

- Umówimy się tak... Ja cie odprowadzę do twojej jaskini a potem poczłapię sobie do bliżej nie określonego gdzieś... Okej
- No ale wiesz... Bo..,. - widziałem że nie bardzo chce żebym ją zostawiał więc stwierdziłem malą zmianę planów, ale... nich sie jeszcze troszkę wysili - Bo jak sobie teraz pójdziesz to zanim znajdziesz jaskinie to... będzie już późno i... - troche kręciła więc stwierdziłem iż powiem jej mój plan B
- To może plan B? Odprowadzę cię do jaskini, zostanę na tą noc, a jutro pokaże ci trochę z ciekawszych miejsc w wataszce? Zgoda? - z jednej strony widziałem że myśl o samotnym spędzeniu nocy nie była dla wadery zbyt fajna a z drugiej strony... Nie chciałem zostawiać jej samej, w nowym miejscu więc posłużę jej za przewodnika - To jak bedzie? - uśmiechnąłem sie półgębkiem

<Fazie? I co? Ta wersja lepsza? xD >

Od Fazie cd historii Kinaj

Aha. Czyli koleżka ma coś z główką. Ale jest w tym coś... fascynującego? Pociągającego? Tajemniczego? Nie wiem, ale ciekawi mnie ten basior...
- To może poszukamy rozsądnego miejsca do spania? Bo naprawdę zaczyna mi być chłodno...
- Twoja jaskinia czeka. - uśmiechnął się jakby przez mgłę, bo jeszcze był przejęty tym głosem tajemniczej wadery.
- Pod warunkiem, że pójdziesz tam ze mną. Bo trochę boję się ciemności... znaczy poradziłabym sobie, ale, ale wiesz... albo nie, w końcu "wyprosiłam" cię z jaskini, teraz muszę ci pomóc znaleźć następną. - on westchnął i położył mi łapę na ramieniu.
- Na prawdę nie musisz. Dam radę sam.
- Ale im nas więcej, tym weselej, więc postaram się umilić ci drogę. Co ty na to? - uśmiechnęłam się ślicznie

<Kinaj? Proooszę? x3>

Od Citrio cd historii Darkness

Nie za bardzo wiedziałem co się stało... drzwiczki fajnie świeciły więc stwierdziłem że do nich pochasam a wadera rzuciła się na mnie i zemdlała... Dziwne tu maja zwyczaje, oj dziwne... no ale cóż. Potem pojawił sie pan, oj duuuży był ten pan. Pan był ubrany na fioletowo, miał pelerynkę i róg jednorożca ale nie był jednorożcem... Wyglądał bardziej jak troll który chciał być jednorożcem i przykleił sobie do czoła róg kropelką. A więc był to pan gnom przebrany za jednorożca w fioletowej pelerynce.
- Citrina - powitałem go radośnie
- Citrina? A co to ma niby znaczyć? - nie miałem zielonego pojęcia co powiedział więc stwierdziłem że będę się szczerzył i wszystko będzie dobrze. - Co się tak uśmiechasz? - zapytał pan ale on nie był szczęśliwy.
- Citrina - zapytałem tak jakbym chciał zapytać " co się stało"
- Bo nikt mnie nie lubi... - powiedział smutno, a jak ktos jest smutny to nalezy splątać go lapkami i położyć łeb na ramieniu! A więc rzuciłem się na Pana gnoma i przytuliłem go radośnie. Ten się uśmiechnął - Dziękuje! - powiedział szczęśliwy - tego mi było trzeba! I pan gnom zmienił się w mniej obleśne stworzenie a nawet powiem że był estetyczny... A to zwierze zwie sie człek... chyba. Pan czek dalej mił pelerynkę i róg ale wyglądał milej bo sie uśmiechał - A jej co sie stało - pokazał na moją towarzyszkę. Zademonstrowałem mu majestatycznie na przykładzie ściany co zrobiła moja nowa znajoma. Wziąłem rozbieg i przywaliłem głowa w ścianę.
- Citrina!
- A więc uderzyła w moja płapkę na muchy? Przecież wyraźnie napisałem " Nie wchodzić płapka na muchy" No nic... Zaraz jej przejdzie. - Poczekaliśmy chwile, az wadera sie odcknęła
- Citrina! - powitałem ją radośnie z uśmiechem na mordce...

<Darkness? Sorka że tak długo ale wypadło mi z głowy xD >

Od Kinaj cd historii Fazie

- Nic... To znaczy... To trochę skomplikowane bo sam do końca nie wiem...
- Ale jak to? Coś sie stało?
- Nie, ale... To troche dzibo od jakiegoś czasu słyszę jak woła mnie pewna wadera. Czasem radośnie a czasem to wołanie o pomoc i ilekroć staram się dowiedzieć kto to, ona znika...
- Chyba nie rozumiem
- A żebym ja to rozumiał...

<Fazie? On widzi jakieś duchy i wgl xDD takie tam 6 zmysł xD nie no ja tu cos wykminiłam xD>

Od Kail' a

Kręciłem się po terenach watahy. Nie miałem nawet nadziei że coś się stanie bo to raczej spokojna okolica jak zdążyłem zauważyć
- Kail? To co robimy? Może idźmy gdzieś albo... pobawmy się - powiedziała wesoło Mistaki
- Nie mam ochoty Misi...
- Tak jak zawsze
- Daj już spokój
- Kiedyś byłeś inny - nie chciałem odpowiadać bo młoda zaczęła mnie wkurzać...
- Kail... Ktoś się tu zbliża - przerwała ciszę która nastała po jej ostatniej wypowiedzi, ale ja dalej milczałem - Kail... To wadera... - Przestałem jej słuchać. Wiedziałem ze z jej storny dochodzą jakieś pomruki ale nie skupiałem się nad treścią
- Kail! - wykrzyczała samica
- Mistaki! - skarciłem ją - opanuj się! Daj mi w końcu spokój!
~ Lepiej się odwróć - doradziła mi w myślach. Wkurzony wykonałem jej sugestie. To co zobaczyłem strasznie mnie zszokowało. Przede mną była młoda wadera która bacznie mi się przyglądała
- Nie mogłaś powiedzieć wcześniej - szepnąłem do Misi
~ Mówiłam, ale ty nie słuchałeś - warknęła podirytowana
- Emm... Cześć - powiedziała wadera
- Hej - powiedziałem cicho z nutą irytacji w głosie.
- Nie chce być nie grzeczna ale... Czy ty mówiłeś sam do siebie?
- E... Nie to znaczy
~ Nie mów jej o mnie! - skarciła mnie w myślach przyjaciółka
- Weźmie mnie za totalnego kretyna - powiedziałem szeptem
~ Zdarza się... Z resztą co ci zależy?!
- Tak jakby... To troche skomplikowane - odpowiedziałem waderze dalej z irytacją... Denerwowała mnie jej obecność...  - Powinnaś... To zanczy... Nie powinno cie tu być i nie powinnaś ze mną rozmawiać... Nie chce żeby coś ci sie stało więc lepiej idź już - irytacja trochę zeszła mi z głosu ale jednak... Dalej byłem nieco zły...


<Alba? Em, siem, siem... Nowy wilk... Jeszcze nie do końca sie wczułam xD >

Od Fazie cd historii Kinaj

Zastanawiałam się co powiedzieć. Pytać, nie pytać? Czekać co się stanie? Kinaj rozglądał się ciągle dookoła. Wyglądał, jakby chciał każdy milimetr widnokręgu przeskanować wzrokiem. 'Ha, scena jak z filmu' pomyślałam. Bo nagle gościu zrywa się, biegnie, nie wiadomo czy ucieka, czy biegnie do czegoś, czy co... Ale cóż. Usiadłam i zaczęłam oglądać pierwsze gwaizdy na ściemniającym się niebie. Po minucie, czy dwóch wilk sobie o mnie przypomniał. Zerknął na mnie.
- Co tam widzisz? - spytał. Spojrzałam na niego.
- A co ty widziałeś? - zapytałam i uniosłam brew

<Kinaj? Jakieś szczególiki? x3>

Od Kinaj cd historii Fazie

Długo trwała cisza ale nie była nie zręczna... Po prostu wędrowaliśmy. Postanowiłem zacząć rozmowę. 
- Nie widziałem cię tu wcześniej, co prawda rzadko przebywam w jednym miejscu ale... 
- No tak... Dołączyłam nie dawno - uśmiech nie schodził jej z twarzy. To dobrze, im więcej śmiechu tym lepsze samopoczucie. 
- Słuchaj... Ja na prawdę nie potrzebuje tej jaskini - uśmiechnąłem się - wiem że może ci być z tym trochę dziwnie, ale ja nie przebywam w jednym miejscu zbyt długo i po prostu stwierdziłem że dziś prześpię się tu a jutro mogę być nawet w innym świecie... Weź ją, mnie się raczej nie przyda - puściłem do niej oczko
- Ale... Jak to? Nie chciałbyś mieć domu... rodziny itd?
- Wiesz... Prowadzę raczej koczowniczy tryb  życia - zaśmiałem się - Ale dosyć o tym... To skąd po... - urwałem. Mina nagle mi spoważniała, postawiłem uszy i zacząłem nasłuchiwać. Znowu to samo... 
- Kinaj! - znowu ten głos... Niby nie znajomy ale jednak. Wyraźnie dochodził z północy. Pognałem w tamtą stronę. Musze się w końcu dowiedzieć o co chodzi! Oczywiście nie zapomniałem o mojej towarzyszce i nie biegłem super szybkością by tam mogła mnie dogonić. Nie zna tych terenów a ja nie chce  żeby się zgubiła bo te okolice mają swoje zagadki... Tak czy siak mknąłem przez krzaki i omijałem drzewa. Trafiłem na polankę. Na drugim jej końcu stała wadera. Była dorosła i biała, tak jak mgła. Zaśmiała się na mój widok i wbiegła w las. 
- Czekaj! Stój! Wracaj!- krzyknąłem i rzuciłem się w jej stronę. Jenak byłem za wolny. Wadera ponownie rozpłynęła sie w powietrzu. Zacząłem węszyć z nadzieją że jest gdzieś nie daleko, ale myliłem się. Za ten czas dołączyła już moja nowo poznana towarzyszka...

<Fazie? Kinaj zdurniał xD>

Od Fazie cd historii Kinaj

Parę sekund stałam w bezruchu myśląc co zrobić, lecz zdecydowałam się wrócić do wilka i powiedziałam:
- Nie możesz mi tak po prostu jej oddać. - on popatrzył na mnie zdzwiniony
- Czemu?
- Bo jest twoja. - argument bez sensu, ale coś trzeba było wymyślić. On machnął łapą
- E tam, znajdę inną. - i zaczął odchodzić. Nie mogłam tego tak zostawić. Ta jaskinia była JEGO. 'Chociaż, on nie chce, ja nie chcę, to znajdę inną.' - pomyślałam. Podbiegłam do niego i szłam u jego boku rozglądając się.
- Urodzony dżentelmen. - rzuciłam, a on zachichotał. - Ale jednak to twoja własność.
- Ale ci ją oddaję. Temat zamknięty.- uśmiechnął się do mnie.
- To... to będzie nasza. Jeśli kiedyś ktoś z nas będzie tu przechodził, to bezkarnie będzie mógł tu wejść i nocować. Zgoda? - basior udał zamyślonego po czym odparł:
- Zgoda. - szliśmy umiarkowanym krokiem przed siebie. Nic nie mówiliśmy, po czym on w końcu się odezwał:
- Kinaj.
- Fazie. Miło poznać. - odpowiedziałam grzecznie. Zrobiło mi się zimno, bo zawiał chłodny wiatr. Potrzepało mną trochę.
- Zimno, nie? - rzekł
- No, trochę. - i delikatnie się do niego przybliżyłam. Przyjemne ciepło biło z jego ciała. Szliśmy dalej.

<Kinaj? Co potem? c:>

Od Diego do Nedvany

- Jeśli tylko będziesz chciał, zabiorę cię na taką przejażdżkę, ale do ciebie należy decyzja - spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Cały ten opis sprawił, że moje myśli już były gdzieś wysoko w chmurach ponad nami. Ale... Jak zwykle było jakieś ale.
- To miło z twojej strony moja droga... ale to nie będzie takie proste. Bo widzisz ja nie posiadam skrzydeł - powiedziałem ze smutkiem. - Chociaż mógł bym spróbować... nie jestem pewien czy to ma się szansę udać...
- A może po prostu powiesz o co chodzi - przerwała mi rozbawiona wadera. Uśmiechnąłem się do niej tajemniczo.
- O nic Mi'Lady. To po prostu będzie mój pierwszy raz w powietrzu - Nedvena zaczęła się śmiać.
- Nie martw się. Jakby coś to Cię złapię - dodała drocząc się ze mną. Uśmiechnęła się i szturchnęła mnie delikatnie, poczem znów odwróciła wzrok w stronę chmur.
- Mówiłaś coś o swojej przygodzie - powiedziałem po chwili - Co miałaś wtedy na myśli? - zapytałem.
- Zawsze zadajesz tyle pytań? - powiedziała z przekąsem.

<Nedvena? Opowiesz mu coś o sobie? :) >

czwartek, 13 listopada 2014

Od Kinaj cd historii Fazie

Łaziłem cały dzień szukając czegoś ciekawego, ale dzisiaj było tak jakoś nudno... Nic się nie działo a ta nuda tak mnie przytłaczała że nie chcialo mi się nic wymyślać więc poszedłem wcześniej poszukać jakiejś jaskini w której mógłbym odpocząć... Sen wydał mi się w tym wypadku najrozsądniejszym wyjściem ale gdy już znalazłem jaskinię po prostu nie mogłem zasnąć... Zacząłem rozmyślać o tych wszystkich dziwnych zdarzeniach otaczających mnie ostatnio.... Kiedy ktoś wkroczył do przejętej na ten czas przeze mnie jaskini. Była to dość młoda wadera. Nie chciałem tak chamsko powiedzieć że sory ale to moja jaskinia bo raczej nie należy do takiego typu...
- nie przeszkadzasz  - uśmiechnąłem się delikatnie - ja i tak często zmieniam... "miejsce zamieszkania" - powiedziałem wychodząc z głębi jaskini i udałem się powolnym tempem w stronę wyjścia. Kiedy mijałem waderę dodałem - rozgość się... Jest twoja... A i radzę powędrować kawałek w głąb... Możesz znaleźć coś ciekawego - uśmiechnąłem się i dalej wywlekałem się z jaskini.

< Fazie? Sory że tak późno ale totalnie zapomniałam o tym opo ;) >

Wiadomość od Shervany.

Witam wszystkie nasze wilczki. O to małe info dnia, które mam wam przekazać od naszej alfy Shervany ;) 


1)Z góry was przeprasza, że tak późno odpowiada na wasze zapytania konkursowe i nagrody konkursowe niebawem zostaną odpowiednio rozdzielone przeze mnie za cukierki. Wedle tego jak to otrzymano na PW.
1 miejsce - Zestaw Hery
2 miejsce - Pięta Achillesa
3 miejsce- Woda Młodości
2)Nagrody, które wypisała powyżej i to, że będą oddawane po kolei jak tylko będzie miała "wymiany" nwm o co chodzi :P może wy wiecie heh.
3)Nikt nie wziął udziału w konkursie z rysunkami, więc tutaj nie ma o czym mówić.
4) Ma ostatnio bardzo mało czasu i będzie bardzo sporadycznie się pokazywać teraz. Z góry was wszystkich przeprasza za zaistniałe problemy.


Małe info ode mnie. Jeżeli chodzi o moje opowiadania to niestety trochę będę zwlekał z odpisem, gdyż chwilowo nie mam kiedy. Jak uda mi się coś znaleźć to odpiszę na opo w takiej kolejności.
Ivy - parę dni już czeka na odp.
Aiy
Lett


Pozdrawiamy
VinylowySmok i Administracja
Wataha Black Night

środa, 12 listopada 2014

Powitajmy nową waderę! CRUEL!


Bądź pozdrowiona Cruel, życzymy ci owocnego pobytu w śród naszej watahy. Pozdrawiamy!

Od Lettice cd historii Fass Vokun'a

Spojrzałam na mrocznego wilka. Był wyższy ode mnie. Po chwili się uśmiechnęłam i dotknęłam go po czym powiedziałam:
- Berek! Ty gonisz! – gdy to powiedziałam, teleportowałam się najdalej jak mogłam (czyli niezbyt daleko) i biegłam najszybciej jak mogłam.
-Orz ty… Jak cię zaraz złapię to pożałujesz, że się narodziłaś – I zaczął mnie gonić. Był ode mnie szybszy.

Bardzo szybko mnie dogonił, ale nie mogłam pozwolić na to, by mnie złapał. Wiedziałam, że skończy się to źle i, że skończy się to potwornym bólem, ale musiałam teleportować go do krainy marzeń. Spojrzałam do tyłu. On był dosłownie za mną. Szybko otworzyłam portal i teleportowałam się za niego. Po chwili czarny wilk wpadł w portal.

Około 5 sekund później poczułam coś jak ukucie w serce, a wilk wyszedł z portalu. Skoczył na mnie i powiedział bardzo groźnym tonem powiedział do mnie:
- Jakieś ostatnie życzenie?
- Pobawimy się jeszcze raz? – powiedziałam pierwsze co wpadło mi do głowy. Uśmiechnęłam się lekko w nadziei, że jeszcze przeżyję

<Faas Vokun?>

Od Aiyanncy cd Histori Faas Vokun

Zasnęłam. Miałam sen.
Widziałam pełno ciał innych wilków było ich może trzydzieści. Byłam w górach. Spojrzałam w kałużę niedaleko mój pysk i łapy były całe we krwi.
Zaczęłam biec krzycząc
-Nie! Nie! To nie może być prawda!
Biegłam przed siebie nie patrząc gdzie niosą mnie moje łapy. Zatrzymałam się na polanie. Trawę pokrywała krew na niebie nie było słońca tylko odcienie brązu, czerwieni i pomarańczy. Zamarłam z przerażenia. Bałam się, po raz pierwszy od tak dawna. Usłyszałam czyjeś kroki za moimi plecami. Odwróciłam się bardzo szybko. W moim kierunku szła śnieżnobiała wilczyca z błękitnymi oczami. Moja matka. Padła jako pierwsza z głodu. Uśmiechała się, przez co krajobraz wokoło wydawał się mniej straszny.
-Już dobrze. To się nie powtórzy. Skarbie będę zawsze ciebie chronić. Choć tego nie będziesz widzieć. Będę z tobą. -Uśmiechnęła się i szepnęła mi do ucha- Keeshe arennie maamare. Te słowa uratują Cię z opresji.
-Jakiej opresji?-zapytałam lecz nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi, bo wszystko wraz z nią rozpłynęło się.
Sen dobiegł końca

_________________________________________

Powoli otworzyłam oczy. Czułam ciepło czyjegoś ciała. Kto to? Natychmiast się zerwałam i zobaczyłam kto to. To był basior z którym udałam się wczoraj na przechadzkę i podróż do Smoczego Drzewa. Popatrzyłam groźnie w jego oczy
-Coś ty robił kiedy spałam?!-zapytałam agresywnie


<Faas?>

Faas Vokun - Prolog "Dziedzictwo przodków"

         Dawno, dawno temu no może nie aż tak dawno temu tylko kilka miesięcy wstecz byłem najzwyklejszym samotnym wilkiem, który przemierzał niezliczone ziemie w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Mój ród wywodzi się z jednych rzadkich i potężnych wilków Nekromantów, którzy dzierżą pogrom w głosie w śród wielu stworzeń choć nie wszystkich. Szczególnie tych, którzy o nas nie słyszeli. Nasza tradycja nakazywała nam by na młodych wilkach naszego rodu odprawiano pewien rytuał przejścia, gdzie to następnie wilki takie jak ja zostają gdzieś porzucane w lesie i mają tam dorastać, stać się silniejszymi i kiedy przyjdzie czas odnaleźć swoją rodzinę i swoją watahę. Jako kilku miesięczny szczeniak po odprawieniu na mnie mrocznego rytuału, moje serce jak i dusza zostały zapieczętowane i nasączone czarną magię wilków nekromantów, lecz moje moce dopiero z czasem zaczęły ujawniać.

Leżałem sobie pod jakimś drzewem wiele, wiele kilometrów od mej prawdziwej rodziny i watahy, która pewnie gdzieś tam czeka do dziś lub już o mnie zapomnieli i spisali na straty, a może i nie, lecz minęło już stanowczo za dużo czasu od tego dnia kiedy miałem odnaleźć swoje stado, lecz wracając do momentu, kiedy mnie rodzina musiała porzucić gdzieś tak w lesie. Leżałem i skomlałem z lekkiego bólu i strachu jak i tego, że wiedziałem iż nikogo przy mnie nie ma już w tej chwili. Dzika zwierzyna jak widziała młodego szczeniaka bezbronnego, samego bardzo daleko od jakiej kolwiek watahy miała w ten czas idealną okazję by sobie upolować coś i zjeść i tak o to trafiło na mnie. W pewnej chwili zza krzaków wyskoczyła na mnie pewna puma, która była bardzo łasa na taki łatwy smakołyk. Ja w tym między czasie siedziałem i się rozglądałem, w momencie kiedy wyskoczyła przede mnie puma zacząłem głośno wyć i nawoływać swoich, lecz było to bez odpowiedzi. Dzikie zwierzę zbliżało się do mnie i już miało mnie zabić jednym uderzeniem swej potężnej łapy do momentu kiedy się zatrzymało i jej wyraz mimiki mówił tak jak by ta puma zobaczyła jakiegoś ducha wielkiego złego ducha i uciekła stąd gdzie pieprz rośnie. Obróciłem swój pyszczek w kierunku tego co było za mną, gdyż zdziwiło mnie to, że ona tak uciekła. Kiedy spojrzałem do tyłu zobaczyłem dziwną coś na wzór czarną mgiełkę, która przypominała dorosłego wilczego demona albo złego ducha jak kto by wolał. Kiedy go widziałem odsunąłem się kilka kroków, lecz ten do mnie przemówił.
-Nie obawiaj się mnie Faas Vokun'ie
Nazwał mnie dosyć dziwnie w sumie to imienia jeszcze nie miałem czyżby to taki ktoś miał mi wybrać imię? Zadałem sobie takie pytanie w myślach i lekko przekrzywiłem pyszczek, moja mowa nie była wtedy jeszcze na najlepszym poziomie.
-Umm...Faas? Ja, ale kto ty być? -Spytałem się go takim piskliwym głosem jak to na szczeniaczka.
-Jestem Rakath'u i jestem tobą jak i w tobie jestem jednym z twych przodków i będę twym nauczycielem do czasu kiedy nie nauczysz się panować nad moją mocą i będę cię strzegł nim nie staniesz się prawdziwym wilkiem rodu Nekromantów.
-Umm...a kiedy bym mógł wrócić do swoich rodziców? - spytałem niepewnie.
-Do czasu kiedy nie opanujesz swych mocy i nie staniesz się dostatecznie silnym wilkiem! 
Po chwili Rakath'u wyparował znikając w obłokach czarnej mgły, która również zniknęła. Siedziałem tak długi czas nie wiedząc co zrobić. Nie ukrywając przechodził przeze mnie spory strach, gdyż nie wiedziałem nawet od czego bym mógł zacząć w ten czas przemówił w mej głowie pewien głos "Poluj". Rozejrzałem się i wstałem zrobiłem kilka niepewnych kroków gdzieś w przód i po chwili zacząłem kroczyć. Początki były ciężkie i nie wiedziałem jak polować więc płoszyłem swą ofiarę za ofiarą do czasu kiedy nie otrzymałem kilka cennych wskazówek od swego nauczyciela. Zacząłem uczyć się powoli chodzić i ostrożniej stąpać po ziemi by nie wywoływać zbędnych hałasów. Kiedy już to w miarę opanowałem zacząłem się skradać przemykać między krzewami i krzakami nie wywołując najmniejszych szelestów. Kiedy już to udało mi się w miarę możliwości opanować zacząłem swoje pierwsze prawdziwe polowanie na królika. Kiedy już takowego wytropiłem po zapachu, zacząłem kroczyć w jego kierunku ostrożnie i po około 100 metrach ukazał mi się on. Królik we własnej osobie, który wylazł ze swej norki. Zacząłem skradać się bardzo ostrożnie jak tylko umiałem i powoli podchodziłem do niego, kiedy byłem już w zasięgu dostatecznym by chwycić go bez najmniejszych oporów skoczyłem na niego próbując go powalić i zabić, lecz nie wiedziałem jak to zrobić i w ten czas głos mi powiedział "Szyję, rozerwij mu tętnicę szyjną" I tak zrobiłem, lecz me ząbki były jeszcze słabe jak i sam ścisk szczęki i robiłem mu bardziej pewne ranki, lecz w końcu królik się poddał i padł po małej chwili nie przytomny i zaraz zmarł. Ja ucieszony z mojej pierwszej ofiary podskoczyłem raz i drugi raz radośnie. "Gratuluję ciesz się swą pierwszą ofiarą mój mały drogi Faasie." Powiedział mi w głowie i następnie zacząłem zjadać martwego królika do kości, był bardzo smaczny i po 10 minutach miałem już dosyć, została mu tylko głowa. Schowałem tą resztkę gdzieś może na później, albo po prostu schowałem i tyle.

    Następnie ruszyłem gdzieś przed siebie i tak dalej. Z biegiem czasu zacząłem już normalnie polować i skradać się do ofiar. Moim następnym etapem życiowym miało być nauka mocy Rakath'u, którą miałem opanować...


Koniec prologa. Co będzie dalej? Oczekujcie rozdziału 1 Rady Rakath'u

wtorek, 11 listopada 2014

Od Faas Vokun

Wybił kolejny dzień po porządnie chłodnej nocy. Z rana całe ptactwo znów zaczęło podśpiewywać torturując moje biedne uszka na mej polanie. Była poranna mgiełka, która parowała po porannej rosie. W końcu wybiła godzina tak koło 7:30 patrząc po niebie i położeniu słońca, którego i tak nie widać hehe. Na niebie było parę chmur, które mogły coś zapowiadać później, ale nie na aktualny stan. Po całym odpoczynku ruszyłem gdzieś przed siebie, a bardziej na teren łowny by upolować jakąś zwierzynę na śniadanie. Trzymałem nos przy ziemi do momentu kiedy wyczułem jakąś sarnę parę set metrów stąd. Tropiłem ostrożnie ów sarenkę do momentu kiedy nie była na mym widoku. Jak ją już ujrzałem przyczaiłem się w zaroślach, kiedy już podeszła do mnie wyskoczyłem na nią by następnie wgryźć się w jej szyję i rozerwać tętnicę. Kiedy sarenka była martwa zacząłem ją zjadać, jakieś 10 minut później i po solidnym posiłku ruszyłem na patrolowanie terenów watahy. W pewnej chwili coś wyczułem jakąś nieznaną osobę w pobliżu watahy, która się zbliżała nieświadomie. Schowałem się i przyczekałem aż się zbliży. Kiedy dostrzegłem ją jakieś parę metrów dalej ode mnie postanowiłem wyskoczyć z krzaków i popędzić na nią by po chwili ją powalić i mieć swobodny dostęp by rozszarpać jej gardło, lecz tego nie zrobiłem, jedynie warknąłem na nią przybliżając pysk do jej oczu.
-Czego tu szukasz przybłędo! - Powiedziałem groźnym głosem.
-J-ja szukałam nie wiem szłam przed siebie... - Popatrzyła na mnie z nie małym przerażeniem w oczach.
-Jest to pewna wataha! Ale nie pójdziesz dalej, gdyż ja pilnuję tutaj granic!
-A-a jest jakaś szansa na dołączenie tutaj?
-Nie wiem...może jest, a może i nie ma tej szansy...to zależy jak się wykażesz...
Zszedłem z wadery i ona po chwili wstała byłem gotowy na wszelki atak z jej strony.


<Lettice>

Ponowny spadek aktywności. ↓ ↓ ↓ ↓

Hej, hej kochaniency z tej strony VinylowySmok. Tak przeglądam parę zakładek na naszym projekcie Wataha Black Night i tak sobie patrzę. Parę dni temu mieliśmy niewyobrażalny

skok w górę, lecz z ostatnimi dniami znów zaczynamy tracić swą średnią i tracimy aktywność. Nasza aktywność sięgała jeszcze niebawem 1000 wyświetleń na dzień, lecz coś się stało i z każdym dniem nasza ta aktywność zaczęła drastycznie spadać.

Z 1000 wyświetleń zaczęliśmy spadać na 400 potem 183 wyświetlenia na dzień. Rozumiemy, że jest szkoła i te sprawy, ale czy wataha straciła w sobie to coś, że teraz takie nie ciekawe chwile znów nastają? Może mamy jakoś to zmienić, a może coś dodać ciekawego?

Wasze ciekawe pomysły jak by tu upiększyć watahę co by można zmienic czy to dodać albo usunąć byśmy stali się znów aktywniejszymi? Wasze pomysły wysyłajcie do nas na howrse Wataha-Black-Night będę czekać na wasze sugestie/rady/pomysły c: Oczywiście jeżeli będzie to możliwe do zrobienia, gdyż blog ma silne ograniczenia :C. Ale cóż będzie się próbowało tego i owego c:. A co do konkursów, które aktualnie trwają to jak tylko administracja odpowiedzialna za część konkursową powróci to wszystko zapewne wyjaśnią i wgl c:.

Pozdrawiamy was
VinylowySmok i Administracja
Wataha Black Night

Powitajmy nową waderę! Lettice!


Bądź zdrów Lettice i życzymy ci owocnego pobytu wśród nas!. Pozdrawiamy.

Od Nedveny CD histori Diego

- Wybacz Mi'lady... nie chciałem cię zasmucić...
Po chwili jednak podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego mówiąc:
- Nie uraziło mnie to, co powiedziałeś, lecz moja dawna przygoda - odparłam i zaraz dodałam -
Masz rację.
- Ale w czym? - zdziwił się, a ja spojrzałam w niebo.
- Latanie jest cudowne. Lecąc czujesz na swojej sierści jak wiat przemyka ci przez futro, czujesz jego obecność. Wszystkie stworzenia na ziemi są niczym mrówki. Widok jest niesamowity i zawsze zabiera mi wdech w piersiach. Jest w nim coś, co sprawia, że chcesz wzbić się kolejny raz - ucichłam na chwile, lecz zaraz znów zaczęłam mówić - A gdy wzniesiesz się nad chmury nie czujesz nic, tylko ulgę wszystkie zmartwienia idą precz - znów mój głos ucichł, ale za chwile powiedziałam - Jednak moje skrzydła nie są w stanie teraz mnie unieść, ale za kilka dni wzbijemy się najwyżej jak można.
- Wzbijemy się? - zdziwił się basior.
- Jeśli tylko będziesz chciał, zabiorę cię na taką przejażdżkę, ale do ciebie należy decyzja - spojrzałam mu w oczy.

<Diego?>

Od Faas Vokun c.d. Historii Aiyanna

Nastał kolejny dzień zaczęło już świtać kilka ptaków zaczęło swój poranny śpiew. Na niebie zagościło parę chmur przelotnych, aktualnie nie zanosiło się na złą pogodą, w około panowała mgła, która parowała z porannej rosy. Temperatura przez noc jak by nie patrzeć porządnie opadła i z naszych pysków zaczęła lecieć taka para, co ciekawe dzisiaj spało mi się wyjątkowo dobrze, bardzo dobrze nawet. Powolutku zacząłem otwierać swe oczka i widziałem iż byliśmy tego dnia bardziej tacy jak by w siebie wtuleni. Byłem lekko zaskoczony tym, a może to przez chłodną noc i takie zaspanie jakoś samoistnie się tak wtuliliśmy. Nie wiem... lecz wiem jedno i to na pewno, że mi nie przeszkadzało, lecz ciekawi mnie jak wadera mogła by to odebrać co jednak pozostawało to we mnie pewien mały nie pokój. Mogła by to źle odebrać albo i dobrze...czas pokaże na razie poczekam do momentu kiedy się obudzi, gdyż nie chcę jej rozbudzać teraz, a chwila takiej małej zadumy mi nie poprzeszkadza. Odpłynąłem po paru sekundach w małą krainę rozmyślań.


<Aiyanno ^^>

Od Aiyanny c.d. historii Faas Vokun

Spojrzałam w niebo. Ujrzałam cudowne rozgwieżdżone niebo. Czyste bez żadnej chmurki. Od razu odnalazłam dwa ulubione moje gwiazdozbiory małą i wielką niedźwiedzicę
-Gwiazdy potrafią nam tak wiele powiedzieć nie mówiąc jednocześnie nic. Mówią o zodiakach o porach roku i o przyszłości tylko trzeba dobrze czytać.-powiedziałam patrząc się nadal w niebo.
-Masz po części rację-odpowiedział.
Nagle usłyszałam jakiś cichy dźwięk. Odwróciłam łeb i wciągnęłam powietrze. Dzik. Zakradłam się i go ujrzałam. Skoczyłam i po chwili leżał martwy. Ściągnęłam go do miejsca naszego postoju.
-Mamy kolację-powiedziałam i puściłam dzika. Niedługo po tym zajęliśmy się konsumpcją dziczyzny. Po połowie godziny był już zjedzony prawie w całości. Resztki wyrzuciłam w krzaki.
-Dzięki-powiedział basior
-Nie ma za co trzeba mieć siły na jutro...
-Racja trzeba.-odparł
-Nie jesteś taki zły jak się wydaje...
-Ty też
-Jasne-odparłam.
Siedzieliśmy długo patrząc w gwiazdy. Nie zauważyliśmy nawet jak zasnęliśmy.


<Faas?>

Od Faas Vokun c.d. Historii Aiyanna

Kiedy dotarliśmy do polany, która była pięknie oświetlona przez księżyc i był to zarazem jeden z moich najbardziej ulubionych widoków, gdyż noc była bardziej jedną z mych ulubionych części dnia i postanowiłem, że zrobimy sobie tutaj mały postój już za dużo tych dziś kilometrów przebyliśmy, a me łapy powoli zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Spojrzałem w kierunku wadery.
-Może chciała byś zrobić mały postój? Bo jak by nie patrzeć cały dzień praktycznie chodzimy z jednego miejsca do drugiego, a chwila przerwy każdemu się przyda. Zgaduję, że twe łapy zapewne chciały by na dziś odpocząć. - Powiedziałem w jej kierunku by po chwili popatrzeć w stronę pełni księżyca.

Wadera podeszła do mnie była najwidoczniej lekko zmęczona, ale chciała odpocząć.
-Tak to dobry pomysł można by zrobić chwilę odpoczynku.
Podeszliśmy bliżej lasu tak bardziej przy pierwszych drzewach i krzewów bliżej do polanki tak by pozostać w miarę niewidocznym dla smoczych istot. W końcu nie daleko byliśmy od smoczego drzewa.
Popatrzyłem w kierunku wadery i westchnąłem cicho.
-Ehh...zdrzemnij się ja pozostanę na czatach. - Usiadłem sobie pod drzewem w pewnych rozmyśleniach zacząłem się wpatrywać w księżyc z myślą iż wadera teraz poszła spać, lecz po chwili poczułem iż usiadła obok mnie. Popatrzyłem się na nią  i lekko przekrzywiłem łepek.
-Czemu nie idziesz spać? - Spytałem się jej z małym zaciekawieniem.
Ona wzruszyła ramionami. - Nie wiem, nie chce mi się spać.
-Okey...- mruknąłem patrząc w niebo i księżyc.
-Piękna jest ta dzisiaj noc. - Mruknęła coś pod nosem skierowanego do siebie i po części do mnie.
- Hmm? - Popatrzyłem na nią...

<Aiy ^^? Jak to  \napiszesz dalej ^^?>

Od Aiyanny c.d. Historii Faas Vokun

Smocze drzewo. Brzmi całkiem ciekawie.
-Bez magi da się obejść. Nie jest to trudne zapewne. Smoki bronią drzewa, które jest im domem więc to normalne... Trzeba znaleźć smoczy korzeń którym będzie można odwrócić ich uwagę.
-A wiesz gdzie taki korzeń się znajduje?-zapytał
-Oczywiście jak będziemy iść stronę tego drzewa to wykopie po drodze-powiedziałam-a więc prowadź
-Dobrze
I ruszyliśmy. Idąc wymieniliśmy parę zdań po godzinie zatrzymałam się i zaczęłam kopać przy drzewie o bardzo jasnym konarze i czerwonych liściach. Po chwili odsłoniłam pierwsze jednak ich nie oberwałam.
-Czemu nie weźmiesz tych z góry- zapytał basior
Na chwilę przerwałam moją pracę po to by mu odpowiedzieć
-Najlepszy zapach i lepszy skutek mają te niższe.
Kopałam dalej a Faas nie zadawał już pytań. Dopiero jak wykopałam dwa metry urwałam kawałek półmetrowy i wyrzuciłam go na górę. Gdy wyszłam szybko i zwinnie zakopałam dół.
-Niech drzewo rośnie dalej. Tych drzew jest dosyć mało.-powiedziałam i ruszyłam z korzeniem.
Szliśmy przez półtorej godziny. W tym czasie zrobiło się prawi ciemno. Wyszliśmy na wielką polanę skąpaną w blasku księżyca...



<Faas?>

Od Gawiana

Z łbem usadowionym na równi z linią grzbietową ruszyłem w stronę niczego nieświadomych zajęcy. Nim wszystkie zdołały zorientować się w sytuacji jeden pisnął przerażony, kiedy szczęki z dużą siłą zmiażdżyły kości na szyi. Krew trysnęła na trawę, a reszta uszaków zaczęła uciekać w popłochu. Wypuściłem zdobyć i uważnie się jej przyjrzałem. Położyłem się, po czym zacząłem pożerać martwe zwierzę. Pozostawiłem po sobie... no właśnie praktycznie nic. Pochłonąłem nawet jak największą ilość kości ze względu na szpik. Postawiłem uszy i z uwagą rozejrzałem się po okolicy. Pusto. Powstałem, by następnie udać się w stronę wody. Zamoczyłem wszystkie łapy. Schyliłem czerep, żeby móc napić się cieczy. Po ugaszeniu pragnienia przyjrzałem się odbiciu w tafli. Krew splamiła mój pysk, klatkę piersiową i łapy. Znieruchomiały przyglądałem się z uwagą. Uszy lekko drgnęły, gdyż w oddali dało się dosłyszeć nietypowy dźwięk natury. Powieki uniosły się ciut wyżej, gdy wśród zieleni dostrzegłem wilczą postać. Chyba jeszcze nie zostałem zauważona. Nieco za bardzo stałem na środku polany i do najbliższego drzewa miałem trochę drogi do pokonania. Przemieściłem się na głębszą wodę, po czym zanurzyłem. Wszystkie odgłosy zostały zagłuszone przez szum wody. Czułem się jak podczas pierwszej zasadzki wodnej. Wtedy było lepiej. Rzeka oraz las to dobre miejsce, ale nie otwarta przestrzeń, gdzie prędzej się udusisz nim obcy dotrze do wody. Wziąłem przed zanurzeniem jak największy haust powietrza, ale nie starczy mi to na wieki. Chyba było lepiej wybrać się biegiem w stronę drzew. Teraz jednak nie zmienię decyzji. Może jak się wynurzę to tamten minie wodę i pójdzie gdzie indziej. Szkoda, że uznałem go za wroga z nawyku. Jednak nie tak łatwo się oduczyć zachowań wpojonych od najmłodszych lat.

{Nedvena?}

Od Cannon'a c.d. historii Astra

Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie, nie jesteś.
Przeciągnąłem się.
- No - zarzuciła włosami - nie oceniaj książki po okładce - stanęła dumnie.
- Dobrze. W takim razie zwracam honor - lekko się uchyliłem.
- Już dobrze, dobrze - przewróciła oczami.
Podszedłem do zwierzęcia z zamiarem zjedzenia go.
***
Po zjedzonym posiłku razem z Astrą poszliśmy na wodopój. Napiłem sie i położyłem nad brzegiem. Zamknąłem oczy by rozkoszować się chwilą spokoju.

<Astra? Dżizas sory, że takie krótkie ;_; >

Od Faas Vokun c.d. Historii Aiyanna

Kiedy dotarliśmy do zatoki Naine'ta na mym pysku ukazał się lekki uśmiech zazwyczaj rzadko się uśmiecham, ale jednak taki widok czasami doprawdy może wprowadzać w sercu taką chwilę zadumy, uspokojenia. Nawet takie serce jak moje złe, mroczne, przesiąknięte czarną magią. Popatrzyłem na waderę.
-Wiesz czasami takie miejsca potrafią wyciszyć wilka nie wiadomo jakim by był... - Potrząsnąłem pyskiem. - Nie abym wiedział coś na ten temat.
Wadera popatrzyła na mnie z uniesioną brwią.
-Tak jasne...-powiedziała to w taki drażliwy sposób i lekko mnie popchnęła w bok.
-Ej!... - popatrzyłem na nią z lekką złością, lecz jak zobaczyłem ją na takim tle. Zachodzące słońce, unoszące się za nią fale wody i kawałek dalej idąca za nią taka skarpa czy jak by to nie nazwać. Westchnąłem ciężej i popatrzyłem przed siebie.
Wadera z lekko przekrzywionym łepkiem popatrzyła na mnie.
-Hmm...A tobie co? - spytała się mnie.
-Nie nic...
-Na pewno?
-Tak... -Ruszyliśmy kawałek dalej w małej ciszy zacząłem o czymś rozmyślać kiedy to przypadkowo podknąłem się o coś i przewróciłem.
Wilczyca jak to zobaczyła padła na ziemię i zaczęła się ze mnie śmiać.
-Hahahaha!! - Aż kilka łez jej ze śmiechu pociekło.
Popatrzyłem się w jej kierunku z lekka obrażoną miną.
-To nie jest śmieszne! - Warknąłem w jej stronę i powoli wstałem spojrzałem w miejsce o co się potknąłem i dostrzegłem, że była tam pewna szkatułka.

 Podniosłem ją i się jej przyjrzałem. Wadera po chwili przestała się śmiać i podeszła do mnie.
-Co to jest? - Spytała się przyglądając szkatułce.
-Wygląda na szkatułkę ze smokiem, ale jest zamknięta i pełno na niej dziwnych symboli. Nie wiem co tam może być, a zamek wygląda na bardzo solidny...-Westchnąłem cicho przyglądając się jej uważnie. Pod spodem był taki o to napis w jakimś dziwnym języku.

-Mam jakiś napis, lecz nie wiem co może oznaczać.
Wadera popatrzyła na napis i lekko przekrzywiła łepek.
-Hmm...niestety nie znam tego języka...
-Ehh...-westchnąłem - To oznacza, że chyba będzie trzeba udać się do smoczego drzewa, ale te smoki atakują wszystkich po za sobą...a w razie czego to nawet magia na nie nie zadziała.
Wadera spojrzała na mnie i na szkatułkę i po chwili w morze...


<Aiyanna c: >

poniedziałek, 10 listopada 2014

niedziela, 9 listopada 2014

Od Diego c.d. Historii Nedvena

- Pięknie tu, co nie?- odparła wadera i spojrzała na mnie.
- Owszem, to naprawdę pięknie miejsce.- powiedziałem i również na nią spojrzałem. Nasz wzrok spotkał się. W jej oczach odbijał się zachód słońca. Miała w nich niesamowity błysk, ten sam, który miała ona... Wspomnienia wróciły w jednej chwili. Na moim pyszczku pojawił się cień smutku.
- Czy wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona wadera.
- Tak, w porządku. Po prostu... zamyśliłem się. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się, żeby ją trochę uspokoić. Nedvena odwzajemniła uśmiech, po czym odwróciła głowę w stronę zachodu i przymrużyła oczy. Podszedłem do urwiska i usiadłem koło niej. Powiał wiatr, który zerwał kolejne złociste liście z drzew. Wilczyca wyprostowała swoje skrzydła. -Jak to jest?- zapytałem po chwili milczenia.
-Że co? - zdziwiła się Nedvena.
- Latać... - odpowiedziałem.- Zawsze mnie to zastanawiało. To musi być cudowne, móc szybować pośród chmur.
Wadera opuściła głowę i spojrzała w dół.
- Wybacz Mi'lady... nie chciałem cię zasmucić...
<Nedvena?>

Od Ines cd historii Kill' a

Szkoda że Kill ma lęk wysokości bo to całkiem fajna zabawa takie skakanie po wysepkach no ale cóż..
- To tutaj... - Wskazałam największe drzewo w lesie. - To największe i najstarsze drzewo w tym lesie. - drzewo było naprawdę ogromne... Jego obwód liczył jakieś 20m a wysokość nie całe 100m! - To tu mamy spotkać się z Margaret - uśmiechnęłam się. Znalazłam wygodne miejsce u stup drzewa i zaprosiłam bliże basiora gestem. Położył się kolo mnie. Leżeliśmy tak przez chwilę i humor nagle mi się popsuł...  Zwróciłam wzrok ku ziemi.
- Kill? A jeśli coś mu się stało? Jeśli on... - wolałam nie kończyć. Popatrzyłam na basiora ze łzami w oczach... - Kill... Ja nie mogę bez niego  żyć... Świadomość że on... Że coś mu się stało mnie pogrąży... Musimy go ratować!
- Ines... Nic mu nie będzie... Nie martw się, wszystko będzie dobre - uśmiechnął się do mnie delikatnie.  Powiedział to tak miło i spokojnie że jakaś cześć mnie mu uwierzyła. Uwierzyłam mu i byłam spokojniejsza.  Leżeliśmy tak jeszcze jakiś czas. Rozmyślałam o tym co zrobimy jak juz tam dotrzemy... Jak mu pomożemy? Moje rozmyślenia nie trwały jednak zbyt długo bo zaraz dołączyła do nas Margaret
- Margaret! - kiedy tylko ją zobaczyłam zerwałam się na równe nogi. - Ruszamy! - Bez zastanowienia stworzyłam portal i wskoczyłam w niego. Moi towarzysze nie długo później stali kolo mnie. Nie mogłam w to uwierzyć...  Wszystko było zniszczone... Z gruz budowli dalej wylatywał dym. Nigdzie nie było widać żywej duszy. To miejsce... Niegdyś tryskało pozytywną energią... Było wspaniałe... A teraz? Nic nie zostało...
- Kail... - szepnęłam cicho. Żal rozrywał mi serce... Nie mogłam w to uwierzyć - Nie, nie, nie... - mówiłam szeptem, a łzy spływały mi po policzkach
- Ines... Tak mi przykro... - przytuliła mnie Margaret. Ona też płakała... Znała Kail' a i wiedziała jaka to wspaniała osoba i ile dla mnie znaczy - Chodźmy z tąd... Nie ma c... - zaczęła Margaret ale ja nie dałam jej skończyć.
- Oni tu są - szepnęłam przez łzy
- Co?! - spytała wadera nie za bardzo rozumiejąc
- Oni tu są! - krzyknęłam wyrywając się z jej objęć.- Są tu! Czuje to! - Łzy zalewały mi twarz...
- Ines... Kochanie... Spokojnie - zaczęła uspokajać mnie Margaret, ale ja wiedziałam swoje. - To nie możliwe... Musisz da...
- Nie!! Oni tu są! Kail! Oni tu są!! - krzyczałam bez opamiętania
- Ines... Musisz dać im odejść... Nic już na to nie poradzisz... Na śmierć nie ma siły!
- Nie!! Oni żyją! KAIL!!! - krzyczałam na cały głos - KAIL!!...

<Kill?? Ines ześwirowała :P A może nie xDD hmmm... ;) >

Od Ivy Toxic c.d. historii Hind Gaaf Lok

-Po co?!-warknęłam do niego-Mimo, że umarło w męczarniach.. Głodna byłam przyznam. Ale przynajmniej oszczędziłam mu katuszy życia na ziemi. Gdyby żyło nie było by tak sprawne. Przyjrzyj się... Przecież część jego wnętrzności leży rozwleczonych dookoła. Jego krew nasyciła glebę. A jego ciało stanie się niedługo pożywieniem dla padlinożerców oraz robaków, a szczątki użyźnią ziemię na której padło. Same korzyści z jego śmierci. I nie sądzę by udało się je wskrzesić. Mimo, że uśmierciłam je nie całe pięć minut temu. Nie jesteśmy na twoich ziemiach. To jest już nie możliwe.
Rzekłam beznamiętnie. Możliwe, że mogło to zadziwić tego kochającego życie basiora.
-A ty myślisz, że poza twoimi ziemiami byś przeżył bez walki? Gdybyś chciał ujrzałbyś to. Bardzo szybko, ale wtedy było by już zbyt późno. Prócz niej leżałbyś tam i ty. Więc powiedz mi czemu?
-Co.. Co czemu?-zająknął się Hind Gaaf Lok.
-Czemu nie zaatakowałeś czy raczej nie powstrzymałeś mnie przed zabiciem tamtej sarny czy co to było? Wilki, które zwykle miałam nieprzyjemność poznać....A nie ważne po co ja ci to mówię? Nie zrozumiesz. -rzekłam, bardziej zła na siebie niż na tego wilka, którego aura aż tak skutecznie widocznie rozwiązywał język nawet najbardziej zatwardziałemu wilkowi. Jednak ja nie zamierzałam mu się poddać.
-A tak w ogóle daleko do twych ziem?-spytałam.
Wilk popatrzył w zdumieniu na mnie.
-Nie odpowiadaj, na to pytanie. No nic. Chwila....-rzekłam
Wyskoczyłam w górę, odbiłam się od pnia drzewa. Złapałam w locie wiewiórkę. I wylądowałam miękko za basiorem. I na jego oczach zabiłam wiewiórkę, z której zamiast krwi wylały się, czy raczej wysypały trociny.
-Ohoho mamy towarzystwo. Nie jest tu bezpiecznie-mruknęłam do siebie-Lepiej się stąd zabierajmy.
Rzekłam i czekałam na reakcję basiora, chociaż i tak zamierzałam odbiec jeśli ten zaczął by zadawać zbędne pytania. "Nie dostaną mnie. Nie tym razem"pomyślałam.

<Hind?>

Od Aiyanny c.d. Historii Faas Vokun

Jak właściwie miałam odpowiedzieć na to pytanie? Przez chwilę zastanawiałam się. Milczałam niedługo.
- Istnieją księgi pisania. Shinigami nie zajmują się nimi lecz nasz szef ma do nich dostęp. Chciałam odkupić grzech przeszłości, dołączenie do Shinigami było pierwszym krokiem. Teraz mam nauczyć się ponownie żyć w watasze. W tej watasze konkretnie nie wiem dlaczego...-powiedziałam to o czym sądziłam. Nie wiedziałam dlaczego akurat tutaj.- Może przejdziemy się nad morze?
- No.. dobrze. Jest to trochę daleko dojdziemy w okolicy zachodu.-odpowiedział i ruszył, a ja zanim.
Mijaliśmy drzewa liściaste rzadko jakieś iglaki. Przechodziliśmy przez polany milcząc nie wiem czemu czułam tu coś znajomego. Coś co wydawało się cząsteczką przeszłości. Wiatr delikatnie muskał mi pysk. Przez dwie godziny milczeliśmy. Zatrzymaliśmy się na polanie z małym jeziorkiem. Upolowałam dwa króliki, jednego rzuciłam basiorowi.
-Dzięki-bąknął i zajął się jedzeniem podobnie jak ja.
Po skończonym posiłku jeszcze napiliśmy się wody.
-Gdzie mniej więcej jesteśmy?-zapytałam
-Niedaleko morza jeszcze dwie godziny szybkiego marszu, może dwie i pół -odpowiedział i ruszył.
-Rozumiem. -odpowiedziałam i ruszyłam za nim.
Idąc pogoniły nas dzikie drapieżne ptaki. To tylko wydłużyło wędrówkę do morza. Ale gdy już dotarliśmy naszym oczom ukazał się niesamowity widok.

Słońce chyliło się ku zachodowi

<Faas>

Od Malika cd historii Elementala

-Co teraz? - szepnąłem
Elemental nie odpowiedział. Zaczął do nich mówić w tym dziwnym języku. Nic to nie dało. Starałem się coś wymyślić. Nie chciałem skończyć jako trup. Zerwałem małą gałązkę z drzewa i ją zamroziłem. Stała się lodowym nożem. Rzuciłem tym w jednego z nich, lecz zrobił unik.
-To nie podziała - odezwał się Elemental
Wtedy mnie olśniło. Dotknąłem łapą ziemi i wszystko w promieniu około pięciu metrów od nas zamarzło. Na nich to nie podziałało, ale sprawiło że się cofnęli.

<Elemental?>

sobota, 8 listopada 2014

Od Elementala cd. historii Malika

- Zapewne szamani. Nie możemy zwracać na siebie ich uwagi. Inaczej może być bardzo źle - ostrzegłem wilka, lecz ten już chyba od dobrych 5 minut mnie nie słuchał. By chyba zbyt zafascynowany tym co się dzieje.
- Dobra, dobra.
I przemknął się bliżej szamanów, oczywiście pozostając w ukryciu, czyli liściach krzewów. Wreszcie wilk usiadł i przypatrzył się odprawiającym rytuały goblinom. Ja natomiast zmieniając się w widmo absolutne i siedząc na drzewie przyglądałem się rytuałowi. W pewnej chwili jeden z szamanów wrzucił coś do kotła i nastąpił wybuch. Zerwał liście, odsłaniając Malika, a nie zrzucił z drzewa. Spadłem na grzbiet tak, że aż zmieniłem się w normalną widmo formę. Szamani nas zauważyli i zaczęli podchodzić po czym obu z nas złapali za kark i rzucili przed kocioł. Malik szepnął:

<Malik?>

Od Malika cd historii Shervany

Wadera skoczyła tuż obok mnie. Prawdę mówiąc lekko się wystraszyłem
-Żarcik powiadasz? - zapytałem
Wadera się zaśmiała.
-Tak...jestem Shervana - powiedziała - alfa tej watahy
-Malik - odparłem
-Jesteś nowy, prawda? - zapytała
-Tak, przed paroma dniami dołączyłem - powiedziałem

<Shervana?>

Od Malika c.d. historii Elemental

Od Malika cd historii Elementala

-Niech będzie...może być ciekawie - odparłem z lekkim uśmiechem
-No to chodźmy - powiedział Elemental
Ruszyliśmy. Najpierw szliśmy przez otwarte tereny. gdzie się na chwilę zatrzymaliśmy by ugasić pragnienie. Potem weszliśmy do lasu. Zwykłego niezbyt gęstego lasku. Lecz po chwili stawał się coraz bardziej gęsty. Po pewnym czasie robiło się coraz bardziej mokro. Przybywało błota. W końcu dotarliśmy do dżungli, na jej skraju na drzewach były wyrzeźbione symbole. Nagle usłyszeliśmy szepty.

<Elemental?>

Od Kirito c.d. Historii Dejla

-byłbym zaszczycony,no a mogę się do ciebie przyłączyć w tym oglądaniu księżyca?-spytałem ją i miałem wrażenie że powie "nie" jednak się myliłem
-czemu nie
Usiadłem koło niej,naglę wyskoczył jakiś basior wyglądał okropnie jakby zombie
odskoczyłem do tyłu i z przerażenia wyciągnąłem miecze i cofałem się
-hej spokojnie to tylko Citro-odrzekła Dejla
Cirto coś tam wymamrotał i poszedł sobie,miałem miecze w pogotowiu do puki nie zniknął mi z oczu,wydałem z siebie wielkie "uf" i schowałem je
-coś się tak przestraszył?-spytała
-nie cierpię zombie,one są straszne-wyjąkałem przerażony
-przyzwyczaisz się ponieważ są tutaj też duchy-odparła spokojnie
-och jeszcze tego mi brakowało-fuknąłem i zasłoniłem sobie oczy łapami
Dejla zaśmiała się

<Dejla?>

Od Astry c.d. Historii Cannon'a

- A ja Astra- powiedziałam do Cannona- Tak poza tym wyglądasz na głodnego
- Zgadłaś- powiedział
- No to mam powód na upolowanie czegoś większego!- krzyknęłam biegnąc na północ- Idziesz czy nie?!- dodawałam
- Dobra, ale ty sobie poradzisz?- zapytał- Nie wyglądasz na taką
- Nie warz się mnie obrażać!- krzyknęłam tak głośno, że zza drzewa wyskoczył jeleń. Od razu wskoczyłam na drzewo, odbiłam się od niego lecąc w stronę jelenia. W powietrzu założyłam strzałe na cienciwe łuku i strzeliłam do zwierzęcia. Zwierz padł po jednym strzale. Wylądowałam miękko na ziemi.
- I co nadal uważasz, że sobie nie poradze?- zapytałam spokojnie

<Connon?>


Od Neyi c.d. Historii Cannon'a

Potrząsnęłam głową lekko zdezorientowana. Szybkość z jaką basior wyleciał zza głazu spowodowała, ze przy uderzeniu straciłam orientacje w świecie.
-Neya jestem- wymamrotałam w końcu- Jeszcze raz przepraszam, ja nie chciałam.
Usłyszałam za sobą szelest jakiegoś małego zwierzęcia. Zerwałam się na równe nogi i strzeliłam niebieskimi płomieniami w tamto miejsce. Mój węch dobiegł przyjemny zapach lekko podsmażonego królika, oblizałam się. Podchodząc do krzaków zauważyłam moją zdobycz.
-Najgłupsze jest to, że już jestem najedzona- westchnęłam. Chodź mój poprzedni posiłek był przepalony na węgiel, to mimo chęci na coś lepszego w smaku nie mogłam zjeść kolejnego kawałka mięsa.


<Cannon?>

Obserwatorzy