- Skąd mamy wiedzieć, że nas też w nie nie zamienicie? - powiedziałam.
- Kto z was jest odważniejszy? Ty czy on? - spytał Cały Zielony.
- Ja - odezwał się Raven.
- Nieee... To ja miałam umrzeć, nie ty! - zaprotestowałam.
Jednak basior nie słuchał. Podszedł do Całego Zielonego. Ten go dotknął.
Nastąpił wybuch, a po nim cisza. Raven mienił się kolorami, a tamtych nie było.
- Najwyraźniej masz zbyt potężne moce jak dla nich - powiedziałam.
< Raven? >
czwartek, 31 października 2013
Od Ifus cd historii Alex'a
- Hmmm nie mam zielonego pojęcia. - Oznajmiłam patrząc beznamiętnie na sosny.
- Coś się stało? - zapytał czule basior.
- Nic... N-nic, nic.
Czułam, że stanie się coś złego... coś bardzooo złego (...)
- Ifus! Uciekaj! - Usłyszałam, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie ma przy mnie Alexa.
Ruszyłam.
Nie odwracając się biegłam przed siebie.
Nagle poczułam straszny uciak w brzuchu. Upadłam.
<Alex? Ktokolwiek?>
- Coś się stało? - zapytał czule basior.
- Nic... N-nic, nic.
Czułam, że stanie się coś złego... coś bardzooo złego (...)
- Ifus! Uciekaj! - Usłyszałam, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie ma przy mnie Alexa.
Ruszyłam.
Nie odwracając się biegłam przed siebie.
Nagle poczułam straszny uciak w brzuchu. Upadłam.
<Alex? Ktokolwiek?>
Od Alice cd historii Shervany
- Eh, znalazłam tylko twojego kochasia - mruknęłam zawiedziona, kiedy przede mną leżał wyciągnięty Emersit rozglądający się z przerażeniem co się przed chwilą stało.
< Sher? c: >
< Sher? c: >
Od Raven'a cd historii Rosie
Z ziemi wyleciały dwa stwory, których nigdy w życiu nie widziałem. Jeden był cały zielony, miał przednie łapy wilcze, a dwie tylnie pary - kopyta. Rozdwojony ogon i skrzydła... Ale wyglądał jak lalka! To samo drugi, tylko, że tamten miał zwyczajny ogon i nie miał skrzydeł, zaś jego sierść miała pomarańczową barwę. Szli przed siebię i wszystko co dotknęli zamieniało się w zabawkę! Ptak nagle okazał się być zwykłym materiałem wypełnionym wełną, trawa była zwykłą plasteliną...
- Uciekamy? - spytała Rosie, a ja już miałem odpowiedzieć kiedy odezwał się zielony stwór:
- Nie bójcie się nas...
< Rosie? >
- Uciekamy? - spytała Rosie, a ja już miałem odpowiedzieć kiedy odezwał się zielony stwór:
- Nie bójcie się nas...
< Rosie? >
Od Rosie cd historii Raven'a
- Wtedy mnie nie doceniali. A teraz... tak samo wyszło... - powiedziałam.
- Idziemy się wykąpać? - spytał Raven.
- Jasne!
Poszliśmy, lecz już gdy mieliśmy wsiadać...
< Raven? Kolejna przygoda? >
- Idziemy się wykąpać? - spytał Raven.
- Jasne!
Poszliśmy, lecz już gdy mieliśmy wsiadać...
< Raven? Kolejna przygoda? >
Od Wasko cd historii Blood
-Kapuję... Miałaś być Alfą, ale siostra była zazdrosna i chciała się Ciebie pozbyć... Najpierw zostawiła Cię w lesie, a później jak zobaczyła, że znalazłaś nową watahę to chciała Cię zabić? - odezwałem się
-Tak - odpowiedziała.
-A czy jest cos jeszcze? - odezwała się Shervana
-Niestety, ale tak... - spuściła głowę.
-Co? - zapytałem razem z Alphą
-Nie dość, że ona nadal żyje i czyha na mnie, to... - zacięła się
-To? - dopytywałem
-To jeszcze ma ze sobą pomocników - odpowiedziała Blood.
-Kogo? - zapytała Shervana
-Złe duchy... - powiedziała moja ukochana
-I co my teraz zrobimy? - zaniepokoiłem się
<Sher? Blood?>
-Tak - odpowiedziała.
-A czy jest cos jeszcze? - odezwała się Shervana
-Niestety, ale tak... - spuściła głowę.
-Co? - zapytałem razem z Alphą
-Nie dość, że ona nadal żyje i czyha na mnie, to... - zacięła się
-To? - dopytywałem
-To jeszcze ma ze sobą pomocników - odpowiedziała Blood.
-Kogo? - zapytała Shervana
-Złe duchy... - powiedziała moja ukochana
-I co my teraz zrobimy? - zaniepokoiłem się
<Sher? Blood?>
Od Dejli cd historii Kinaj'a
-O jak tu pięknie! - nie mogłam uwierzyć własnym oczom
-No wiem... - uśmiechnął się Kinaj
Podeszliśmy kawałek dalej. Zobaczyłam małą wyspę na wodzie...
-Kinaj, popłyniemy na tamtą wyspę? - zapytałam
-No właściwie taki miałem plan - uśmiechnął się.
-To chodź! - zaśmiałam się
Weszliśmy do wody i powoli zaczęliśmy płynąć. Po kilku minutach weszliśmy na ląd. Było tam pełno białych konwalii, które prześlicznie pachniały...
-Wysuszmy się może? - zaproponował Kinaj
-Dobry pomysł - uśmiechnęłam się.
Rozłożyliśmy fioletowy koc przy brzegu... Położyliśmy się na nim, słońce mocno grzało...
-Kinaj... Skąd Ty znasz takie miejsca? - zamruczałam zrelaksowana
<Kinaj?>
-No wiem... - uśmiechnął się Kinaj
Podeszliśmy kawałek dalej. Zobaczyłam małą wyspę na wodzie...
-Kinaj, popłyniemy na tamtą wyspę? - zapytałam
-No właściwie taki miałem plan - uśmiechnął się.
-To chodź! - zaśmiałam się
Weszliśmy do wody i powoli zaczęliśmy płynąć. Po kilku minutach weszliśmy na ląd. Było tam pełno białych konwalii, które prześlicznie pachniały...
-Wysuszmy się może? - zaproponował Kinaj
-Dobry pomysł - uśmiechnęłam się.
Rozłożyliśmy fioletowy koc przy brzegu... Położyliśmy się na nim, słońce mocno grzało...
-Kinaj... Skąd Ty znasz takie miejsca? - zamruczałam zrelaksowana
<Kinaj?>
Od Shervany cd historii Alice
- W sumie dobry pomysł. - uśmiechnęłam się, ignorując ostatnie słowa Alice.
- Nie jesteś zła? - zdziwiła się wadera.
- Nie, chodźmy!
Ochoczo wzięła się do pracy i już po chwili wyciągnęła z jaskinii...
< Alice? >
- Nie jesteś zła? - zdziwiła się wadera.
- Nie, chodźmy!
Ochoczo wzięła się do pracy i już po chwili wyciągnęła z jaskinii...
< Alice? >
Od Shervany cd historii Delgo
Zaczęliśmy uciekać, ale stworzenia były szybsze. Dogoniły nas i... wyprzedziły!
- Co je tak wystraszyło? - spytałam.
- Sher... - odpowiedział Delgo. - ... popatrz tam!
< Delgo? Co takiego widzisz? ;3 >
- Co je tak wystraszyło? - spytałam.
- Sher... - odpowiedział Delgo. - ... popatrz tam!
< Delgo? Co takiego widzisz? ;3 >
Od Blood cd historii Shervany
- Kogo?- Zapytał mój ukochany.
- Jak byłam mała kiedyś zapuściłam się na tamte tereny...- Wyznałam.
- Więc zapuściłaś się na tereny naszej watahy?- Zapytała zdziwiona Shervana.
- Tak... Po kilku latach tam wróciłam i spotkałam Wasko i on mnie zaprosił do watahy i tak dalej... Ale wracając do rzeczy. Tak, zapuściłam tam się kiedyś.
- Sama?- Upewnił się Wasko.
- Nie. Poszłam tam z moją siostrą.
- To ty miałaś rodzeństwo?
- Tak. Miała na imię Susy.
- I?
- I właśnie tam ona zniknęła...- Zamilkłam.
- Jak to?
- Tak naprawdę nie lubiłyśmy się. Ona tam mnie zostawiła i gdyby nie mój instynkt zostałabym tam na zawsze.
- Zapewne to była twoja siostra. Ale czemu cię chciała zabić?
- To długo historia...- Jęknęłam.- Byłam młodą alfą i miałam zostać przyszłą alfą a moja siostra była zazdrosna i mnie zostawiła aby ona nią została.
- A została?- Wasko wciąż się dopytywał.
- Nie. Został nim mój brat. A ona i tak była zazdrosna... I odeszła z watahy. Kapujecie?
< Wasko? Sher?>
- Jak byłam mała kiedyś zapuściłam się na tamte tereny...- Wyznałam.
- Więc zapuściłaś się na tereny naszej watahy?- Zapytała zdziwiona Shervana.
- Tak... Po kilku latach tam wróciłam i spotkałam Wasko i on mnie zaprosił do watahy i tak dalej... Ale wracając do rzeczy. Tak, zapuściłam tam się kiedyś.
- Sama?- Upewnił się Wasko.
- Nie. Poszłam tam z moją siostrą.
- To ty miałaś rodzeństwo?
- Tak. Miała na imię Susy.
- I?
- I właśnie tam ona zniknęła...- Zamilkłam.
- Jak to?
- Tak naprawdę nie lubiłyśmy się. Ona tam mnie zostawiła i gdyby nie mój instynkt zostałabym tam na zawsze.
- Zapewne to była twoja siostra. Ale czemu cię chciała zabić?
- To długo historia...- Jęknęłam.- Byłam młodą alfą i miałam zostać przyszłą alfą a moja siostra była zazdrosna i mnie zostawiła aby ona nią została.
- A została?- Wasko wciąż się dopytywał.
- Nie. Został nim mój brat. A ona i tak była zazdrosna... I odeszła z watahy. Kapujecie?
< Wasko? Sher?>
środa, 30 października 2013
Od Raven'a cd historii Rosie
- Nikt nie ratował takiej pięknej wadery?
Pokręciła łbem przecząco.
- Żartujesz, prawda?
Powtórzyła gest.
- Nie wierze. - zaśmiałem się. - Ja zrobiłbym to chociaż, by ocalić Twoję cudne oczęta.
< Rosie? >
Pokręciła łbem przecząco.
- Żartujesz, prawda?
Powtórzyła gest.
- Nie wierze. - zaśmiałem się. - Ja zrobiłbym to chociaż, by ocalić Twoję cudne oczęta.
< Rosie? >
Od Shervany cd historii Emersit'a
- Urodziłam się w Wataszce Demonów i od małego byłam uczona z nimi żyć. Jako szczeniak moim dziecinnym umysłem potrafiłam odgordzić go od mojego ciała i schować tak, by nie mógł się sam wydostać na wolność. Dużo testów, sprawdzianów, prób i uznali, że jestem gotowa, by zabijać.
- Zabijać... - powtórzył jak echo Emersit.
- Po to była nasza wataszka. W członkach naszej watahy znajdowały schronienie wszystkie Demony. Była też taka legenda...
" Dawno, dawno temu, niedługo po tym jak powstał świat, zwierzęta zaczęły się gromadzić w grupy. Z początku małe kilkuosobowe z czasem zaczęły się zmieniać w watahy i stada. Niewiele z nich zostało do dziś dzień, sowy stwierdziły, że to jest za mało opłacalne, wiewiórki pokłóciły się o coś, a dla zajęcy nie miało to sensu. Wilki zaś były wyjątkowe. Miały swoją chierarchię i potrafiły się szanować. Nie ustalały, że każdy jest równy, jak większość zwierząt, bo wiedziały, że ktoś musi kierować. Z początku były to Demony, bądź Anioły, które w owych czasach miały cielesną postać, a nie marną duszę latającą po świecie. Były one, w każdym rodzaju zwierząt - zające, wilki, sokoły, gryfy, lisy, feniksy. Jednak zawsze wyglądały tak samo. Demony z umaszczeniem czarnym jak mrok, z Znakami Śmierci, które wyróżniały się na ich ciele czerwonymi kreskami i z szkarłatnymi oczami, zaś Anioły białe, że w słońcu nie można na nie patrzeć, z Znakami Życia, które odznaczały się złotym kolorem i ślepiami błękitnymi jak pogodne niebo, które zawsze niesie nadzieje na nowy początek. Ilość znaków była ważna. Im więcej, tym potężniejszy jest wilk. Demon, za każdą śmierć dostawał jeden Znak, który wyglądał jakby ktoś ciął go pazurem, zaś Anioły, za każdy ratunek, pomoc, dobre chęci dostawały małą spirale. Jednak Demony za bardzo chciały rządzić. Każdy zdobywał nowe znaki idąc przed siebie i mordując. Aż w końcu ktoś kto jest na górze i zawsze nad nami czuwa powiedział:
- Dość!
Wraz z tym słowem, każde stworzenie, które posiadało owe znaki, a nie było żadnego Demona, który ich nie miał, padł na ziemię martwy, a jego dusza unosiła się nad ciałem, a potem uleciała tam gdzie jej miejsce. Jednak nie wszyscy chcieli, by oni ich opuścili. Łapali w łapy, skrzydła, szpony, kopyta wszystkie dusze i łączyli ją z własną, bądź odawali komuś. Tak oto dostali nowe Moce, ale również nowe zmartwienie. Nigdy bowiem nie da się całkowicie zapanować nad nimi. Długo zamknięci w ciele, nabierają mnóstwo Energii i ujawiniają się. Ten kto bacznie obserwuje nas z góry pokręcił tylko głową i rzekł:
- Chcecie - ratujcie, nie chcecie - dajcie odejść. - po czym dodał:
Lecz jeśli już do serca waszego dotrą owe stworzenia,
pozbyć się możecie tego mienia,
tylko w sposób trudny i niebezpieczny,
bowiem strzeże go Strażnik Rzeczny.
Bardzo pragniecie? Idzcie do Xersatka.
Tam bowiem czeka dalsza zagadka.
Nic już nie mówię w tej sprawie.
Zamilknę na wieki i milczeć nie przestane.
Zaś owe potwory jak zwali je zwać będziecie,
będą Was dręczyć setne stulecie.
I się stało. Powstały grupy Demonów, stada i inne sfory. Dusze Demonów trzymajali w słojach i dawali potomkom, a odbierali starcom. "
- To prawda? - spytał Emersit.
- Nie wiem.
- Jednak jest tu wskazówka.
- Która kiedyś trzymała mnie przy życiu. Próbowałam pozbyć się Demona, ale nie wiedziałam gdzie szukać Xersatka. Mnóstwo osób ma tak na imię.
- Próbowałaś pozbyć się Demona i już nie próbujesz?
- Nie.
- Czemu?
- Nauczyłam się z nim żyć. Nikt nie próbuje z nimi rozmawiać zaś ja to zrobiłam i w tej rozmowie zawarłam z nim umowę.
- Jaką?
- Ogólnie polega ona na tym, że on nie wtrynia mi się w życie niepytany, a użycza mi swoich Mocy tylko jak go poproszę i nie próbuje mnie kontrolować wtedy, wykonuje tylko moje rozkazy.
- A co Ty dla niego robisz?
- Obiecałam szukać pewnego Demona i oddawać mu czasem kontrole...
< Emersit? xD Tak jakoś od czapy wszystko >
- Zabijać... - powtórzył jak echo Emersit.
- Po to była nasza wataszka. W członkach naszej watahy znajdowały schronienie wszystkie Demony. Była też taka legenda...
" Dawno, dawno temu, niedługo po tym jak powstał świat, zwierzęta zaczęły się gromadzić w grupy. Z początku małe kilkuosobowe z czasem zaczęły się zmieniać w watahy i stada. Niewiele z nich zostało do dziś dzień, sowy stwierdziły, że to jest za mało opłacalne, wiewiórki pokłóciły się o coś, a dla zajęcy nie miało to sensu. Wilki zaś były wyjątkowe. Miały swoją chierarchię i potrafiły się szanować. Nie ustalały, że każdy jest równy, jak większość zwierząt, bo wiedziały, że ktoś musi kierować. Z początku były to Demony, bądź Anioły, które w owych czasach miały cielesną postać, a nie marną duszę latającą po świecie. Były one, w każdym rodzaju zwierząt - zające, wilki, sokoły, gryfy, lisy, feniksy. Jednak zawsze wyglądały tak samo. Demony z umaszczeniem czarnym jak mrok, z Znakami Śmierci, które wyróżniały się na ich ciele czerwonymi kreskami i z szkarłatnymi oczami, zaś Anioły białe, że w słońcu nie można na nie patrzeć, z Znakami Życia, które odznaczały się złotym kolorem i ślepiami błękitnymi jak pogodne niebo, które zawsze niesie nadzieje na nowy początek. Ilość znaków była ważna. Im więcej, tym potężniejszy jest wilk. Demon, za każdą śmierć dostawał jeden Znak, który wyglądał jakby ktoś ciął go pazurem, zaś Anioły, za każdy ratunek, pomoc, dobre chęci dostawały małą spirale. Jednak Demony za bardzo chciały rządzić. Każdy zdobywał nowe znaki idąc przed siebie i mordując. Aż w końcu ktoś kto jest na górze i zawsze nad nami czuwa powiedział:
- Dość!
Wraz z tym słowem, każde stworzenie, które posiadało owe znaki, a nie było żadnego Demona, który ich nie miał, padł na ziemię martwy, a jego dusza unosiła się nad ciałem, a potem uleciała tam gdzie jej miejsce. Jednak nie wszyscy chcieli, by oni ich opuścili. Łapali w łapy, skrzydła, szpony, kopyta wszystkie dusze i łączyli ją z własną, bądź odawali komuś. Tak oto dostali nowe Moce, ale również nowe zmartwienie. Nigdy bowiem nie da się całkowicie zapanować nad nimi. Długo zamknięci w ciele, nabierają mnóstwo Energii i ujawiniają się. Ten kto bacznie obserwuje nas z góry pokręcił tylko głową i rzekł:
- Chcecie - ratujcie, nie chcecie - dajcie odejść. - po czym dodał:
Lecz jeśli już do serca waszego dotrą owe stworzenia,
pozbyć się możecie tego mienia,
tylko w sposób trudny i niebezpieczny,
bowiem strzeże go Strażnik Rzeczny.
Bardzo pragniecie? Idzcie do Xersatka.
Tam bowiem czeka dalsza zagadka.
Nic już nie mówię w tej sprawie.
Zamilknę na wieki i milczeć nie przestane.
Zaś owe potwory jak zwali je zwać będziecie,
będą Was dręczyć setne stulecie.
I się stało. Powstały grupy Demonów, stada i inne sfory. Dusze Demonów trzymajali w słojach i dawali potomkom, a odbierali starcom. "
- To prawda? - spytał Emersit.
- Nie wiem.
- Jednak jest tu wskazówka.
- Która kiedyś trzymała mnie przy życiu. Próbowałam pozbyć się Demona, ale nie wiedziałam gdzie szukać Xersatka. Mnóstwo osób ma tak na imię.
- Próbowałaś pozbyć się Demona i już nie próbujesz?
- Nie.
- Czemu?
- Nauczyłam się z nim żyć. Nikt nie próbuje z nimi rozmawiać zaś ja to zrobiłam i w tej rozmowie zawarłam z nim umowę.
- Jaką?
- Ogólnie polega ona na tym, że on nie wtrynia mi się w życie niepytany, a użycza mi swoich Mocy tylko jak go poproszę i nie próbuje mnie kontrolować wtedy, wykonuje tylko moje rozkazy.
- A co Ty dla niego robisz?
- Obiecałam szukać pewnego Demona i oddawać mu czasem kontrole...
< Emersit? xD Tak jakoś od czapy wszystko >
Od Kinaj cd historii Dejli
- Oki :) jestem w wataszce. To może to jakoś uczcimy? - spytałem
- Co masz na myśli? - zapytała trochę zdezorientowana wadera
- Choć to ci pokażę - powiedziałem uśmiechając się do niej
- No dobrze
Po tym skinąłem na nią głową i zacząłem iść a wadera dorównała mi kroku. Szliśmy tak przez pewien czas rozmawiając po czym zatrzymałem się
- Co robisz?
- Popatrz- powiedziałem odgarniając krzaki
- Eeee... Tu jest ziemia?! O co chodzi?! - powiedziała zdziwiona wadera
- Nie do końca...- zacząłem kopać a po jakiś 3 ruchach łapą, ziemia się osunęła i powstał średniej wielkości tunel
- Chodź - powiedziałem do wadery i wskoczyłem do tunelu. Dejla zrobiła to samo
- Kinaj... Nic nie widzę
- Nie musisz nic widzieć zaufaj mi - powiedziałem i złapałem waderę za łapę. Poszliśmy dalej. Zobaczyłem światło
- Już nie daleko. To moje ulubione miejsce na świecie - powiedziałem i popatrzyłem na nią. Wyszliśmy, oślepiło nas słońce i zobaczyliśmy to:
< Dejla? i co ty na to? >
- Co masz na myśli? - zapytała trochę zdezorientowana wadera
- Choć to ci pokażę - powiedziałem uśmiechając się do niej
- No dobrze
Po tym skinąłem na nią głową i zacząłem iść a wadera dorównała mi kroku. Szliśmy tak przez pewien czas rozmawiając po czym zatrzymałem się
- Co robisz?
- Popatrz- powiedziałem odgarniając krzaki
- Eeee... Tu jest ziemia?! O co chodzi?! - powiedziała zdziwiona wadera
- Nie do końca...- zacząłem kopać a po jakiś 3 ruchach łapą, ziemia się osunęła i powstał średniej wielkości tunel
- Chodź - powiedziałem do wadery i wskoczyłem do tunelu. Dejla zrobiła to samo
- Kinaj... Nic nie widzę
- Nie musisz nic widzieć zaufaj mi - powiedziałem i złapałem waderę za łapę. Poszliśmy dalej. Zobaczyłem światło
- Już nie daleko. To moje ulubione miejsce na świecie - powiedziałem i popatrzyłem na nią. Wyszliśmy, oślepiło nas słońce i zobaczyliśmy to:
< Dejla? i co ty na to? >
Od Delgo cd historii Shervany
Na horyzoncie pojawił się gryf,a za nim smok,a za smokiem całe stado gryfów.
-Wow..
-No właśnie wow. - powiedziała.
Nagle wszystkie stworzenia zaczęły pikować w dół.
-Sher...
-Co? - zapytała.
-Czy one lecą w naszą stronę ? -zapytałem.
-Tak!
Razem...
<Sher?>
-Wow..
-No właśnie wow. - powiedziała.
Nagle wszystkie stworzenia zaczęły pikować w dół.
-Sher...
-Co? - zapytała.
-Czy one lecą w naszą stronę ? -zapytałem.
-Tak!
Razem...
<Sher?>
Od Alice cd historii Kinaj'a
Ona chce nas zgwałcić, ona chce nas zgwałcić... ONA CHCE NAS ZGWAŁCIĆ!
Mruczałam do siebie próbując zignorować fakt, że trzyma mnie swoimi wymionami. Byliśmy już blisko chatki. Uderzając biodrami w drzwi otworzyła je i postawiła na ziemie mnie i Kinaja. Dom był dosyć spory, ale zwróciłam uwage na czerwone olbrzymie łóżko, które stało tuż przed nami. Leżały na nim poduszki w kształcie serc, kieliszki po szampanie i kawałki czarnego materiału...
- Oh, przepraszam Was, zapomniałam posprzątać! - krzyknęła i potruchtała do łóżka sprzątając z niego śmiecie. Kiedy nie patrzyła przysunęłam się bliżej Kinaja i szepnęłam:
- Jeśli ona będzie chciała... "Coś" zrobić, to jak zamierzasz od niej uciec?!
Nie poznałam jego odpowiedzi, bo giga krowa odwróciła się z powrotem do nas i zaszczebiotała:
- Przyniosę Wam trochę wina! Byłby wstyd, gdybym nie obsłużyła swoich gości! Proszę, rozgośćcie się! - wskazała na łoże i pobiegła do innego pokoju mrucząc coś pod nosem. Usiadłam na brzegu i popatrzyłam na Kinaja:
- I co robimy?
<Kinaj? Tag bardzo erotycznie ;-;>
Mruczałam do siebie próbując zignorować fakt, że trzyma mnie swoimi wymionami. Byliśmy już blisko chatki. Uderzając biodrami w drzwi otworzyła je i postawiła na ziemie mnie i Kinaja. Dom był dosyć spory, ale zwróciłam uwage na czerwone olbrzymie łóżko, które stało tuż przed nami. Leżały na nim poduszki w kształcie serc, kieliszki po szampanie i kawałki czarnego materiału...
- Oh, przepraszam Was, zapomniałam posprzątać! - krzyknęła i potruchtała do łóżka sprzątając z niego śmiecie. Kiedy nie patrzyła przysunęłam się bliżej Kinaja i szepnęłam:
- Jeśli ona będzie chciała... "Coś" zrobić, to jak zamierzasz od niej uciec?!
Nie poznałam jego odpowiedzi, bo giga krowa odwróciła się z powrotem do nas i zaszczebiotała:
- Przyniosę Wam trochę wina! Byłby wstyd, gdybym nie obsłużyła swoich gości! Proszę, rozgośćcie się! - wskazała na łoże i pobiegła do innego pokoju mrucząc coś pod nosem. Usiadłam na brzegu i popatrzyłam na Kinaja:
- I co robimy?
<Kinaj? Tag bardzo erotycznie ;-;>
Od Alice cd historii Shervany
- Chcę obudzić watahę. Wszystkich. - mruknęłam unikając wzroku Alphy - Udało mi się obudzić tylko Rosie, więc reszte chciałam... Wytargać z jaskiń. Wyglądałaś bardziej jak basior niż wadera.
Nie miałam na celu ją obrazić, tylko stwierdzić fakt, ale chyba źle mi to wyszło.
-...
<Sher?>
Nie miałam na celu ją obrazić, tylko stwierdzić fakt, ale chyba źle mi to wyszło.
-...
<Sher?>
Od Rosie cd historii Raven'a
- Jaki piękny... - powiedziałam.
Raven zarumienił się lekko.
- Wiem, że ciężko mi to powiedzieć, ale jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek tak dzielnie mnie ratowała - mówiąc to, przytuliłam się do niego.
< Raven? >
Raven zarumienił się lekko.
- Wiem, że ciężko mi to powiedzieć, ale jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek tak dzielnie mnie ratowała - mówiąc to, przytuliłam się do niego.
< Raven? >
Od Emersit'a cd historii Shervany
- No, tak, tak... Ale jak niby?
- No... trudno... i niebezpiecznie...
- Cóż, trudno - nic to! Niebezpiecznie - tym bardziej nic to! - uśmiecham się. - Ale skoro tak, to czemu Ty właściwie tego nie zrobiłaś? Przecież Ty też żyjesz z Demonem, Ty też masz przez niego trudności... Nie rozumiem.
<Sher?>
- No... trudno... i niebezpiecznie...
- Cóż, trudno - nic to! Niebezpiecznie - tym bardziej nic to! - uśmiecham się. - Ale skoro tak, to czemu Ty właściwie tego nie zrobiłaś? Przecież Ty też żyjesz z Demonem, Ty też masz przez niego trudności... Nie rozumiem.
<Sher?>
Informacje o konkursie!
HeJkA!
Konkurs plastyczny będzie trwał cały czas, ale co tydzień zmienia się temat, a prace zostają wynagrodzone!
Powstanie również zakładka z Waszą twórczością ;)
Aktualny temat "Wilk z watahy".
Czas do 7 listopada 2013 r!
PS. Konkurs na zgranie Was już niedługo!
Konkurs plastyczny będzie trwał cały czas, ale co tydzień zmienia się temat, a prace zostają wynagrodzone!
Powstanie również zakładka z Waszą twórczością ;)
Aktualny temat "Wilk z watahy".
Czas do 7 listopada 2013 r!
PS. Konkurs na zgranie Was już niedługo!
Wasza Samica Alpha
Shervana
Od Shervany cd historii Gine
Zaczęłyśmy rzucać, a gąsienica zmieniała kolor nie tylko na fioletowy, ale też na neonowy zielony, który przyciągnął inne stworzenie.
- Co to jest? - spytała Gine.
- Aurerux, pożeracz wszelkich zielonych stworzeń. - uśmiechnęłam się i wtedy...
< Gine? >
- Co to jest? - spytała Gine.
- Aurerux, pożeracz wszelkich zielonych stworzeń. - uśmiechnęłam się i wtedy...
< Gine? >
Od Shervany cd historii Blood
- Najpierw powiedzcie gdzie to się stało. - powiedziałam.
- Na polanie, koło Łąki Miłości.
- Hmm... Nie kojarze nikogo stamtąd.
- A ja tak! - odezwała się Blood.
< Blood? Wasko? >
- Na polanie, koło Łąki Miłości.
- Hmm... Nie kojarze nikogo stamtąd.
- A ja tak! - odezwała się Blood.
< Blood? Wasko? >
Od Shervany cd historii Irio
- Musisz podejść do wrogiej watahy Wilków Mroku i poszpiegować tam trochę. - odpowiedziałam. - Tylko nie waż się wspomnieć, że to ja Cię wysłałam. Nie znasz żadnej Shervany z Watahy Black Night.
- Okey. Tak wogóle jestem Irio.
- Shervana, lub po prostu Sher. Teraz idź wykonać zadanie.
Objaśniłam mu gdzie jest wataha, co ma wyszpiegować i kiedy wrócić, zaś sama położyłam się na trawie. Na początku był lekko zdekoncentrowany, ale potem ruszył dzielnie. Chwilę pozostałam w bezruchu, a potem zaczęłam się śmiać. Nie było żadnej watahy tam, po prostu chciałam zrobić mu kawał i przy okazjii sprawdzić czy jest odważny.
- Ciekawe jak zareaguje. - uśmiechnęłam się pod nosem.
< Irio? >
- Okey. Tak wogóle jestem Irio.
- Shervana, lub po prostu Sher. Teraz idź wykonać zadanie.
Objaśniłam mu gdzie jest wataha, co ma wyszpiegować i kiedy wrócić, zaś sama położyłam się na trawie. Na początku był lekko zdekoncentrowany, ale potem ruszył dzielnie. Chwilę pozostałam w bezruchu, a potem zaczęłam się śmiać. Nie było żadnej watahy tam, po prostu chciałam zrobić mu kawał i przy okazjii sprawdzić czy jest odważny.
- Ciekawe jak zareaguje. - uśmiechnęłam się pod nosem.
< Irio? >
Od Gine cd historii Shervany
- Nie możemy jej tego zrobić - wytłumaczyłam.
- Dlaczego? - zaprotestowała Alpha
- A jeśli ona ma rodzinę? Dzieci? Zostawmy ją w spokoju - powiedziałam.
- No dobrze - zasmutaskowała się Sher.
Poszłyśmy w poszukiwaniu innych przygód. Odwróciłam się i zobaczyłam, że goni nas ta wielka gąsienica. Krzycząc jakieś obraźliwe słowa... Pokazałam do Shervanie. Ta od razu się uśmiechnęła.
- Teraz możemy ją obrzucić? - zapytała
- Teraz tak - uśmiechnęłam się złowrogo.
<Sher?>
- Dlaczego? - zaprotestowała Alpha
- A jeśli ona ma rodzinę? Dzieci? Zostawmy ją w spokoju - powiedziałam.
- No dobrze - zasmutaskowała się Sher.
Poszłyśmy w poszukiwaniu innych przygód. Odwróciłam się i zobaczyłam, że goni nas ta wielka gąsienica. Krzycząc jakieś obraźliwe słowa... Pokazałam do Shervanie. Ta od razu się uśmiechnęła.
- Teraz możemy ją obrzucić? - zapytała
- Teraz tak - uśmiechnęłam się złowrogo.
<Sher?>
Od Shervany cd historii Van'a
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- Ale super! - szczeniaczki zaczęły podskakiwać wokół mnie.
- A na co będziemy polować?
- Będziemy mogli to zjeść?
- Jak to się robi?
- Pomożesz nam?
Ich pytania nie miały końca, ale ja cierpiliwe na nie odpowiadałam, a potem zostawiłam ich samych, by mogli się pobawić, obiecując, że jutro pod nich podejde.
< Kimiko? Van? >
- Ale super! - szczeniaczki zaczęły podskakiwać wokół mnie.
- A na co będziemy polować?
- Będziemy mogli to zjeść?
- Jak to się robi?
- Pomożesz nam?
Ich pytania nie miały końca, ale ja cierpiliwe na nie odpowiadałam, a potem zostawiłam ich samych, by mogli się pobawić, obiecując, że jutro pod nich podejde.
< Kimiko? Van? >
Od Shervany cd historii Emersit'a
- Emersit... Przepraszam, że podsłuchiwałam Twoje myśli, ale chce Ci pomóc.
- Jak niby?
- Moge zabrać od Ciebie Demona. Ja potrafię nad nim panować i potrafię z nim żyć, a Ty? Nie wiem czy uda Ci się go poskromić.
- Hahaha! I Ty myślisz, że mnie pokonasz? - odezwał się Demon, ciałem basiora.
- Wiesz, że znam sposób. - popatrzyłam prosto w oczy Em'a, jakbym chciała dotrzeć do jego wnętrza, do Demona. - I wiesz, że to zrobię.
- Grr! - zawarczał i oddał kontrolę mojemu partnerowi.
- To jak?
< Emersit? Sorry, brak weny >
- Jak niby?
- Moge zabrać od Ciebie Demona. Ja potrafię nad nim panować i potrafię z nim żyć, a Ty? Nie wiem czy uda Ci się go poskromić.
- Hahaha! I Ty myślisz, że mnie pokonasz? - odezwał się Demon, ciałem basiora.
- Wiesz, że znam sposób. - popatrzyłam prosto w oczy Em'a, jakbym chciała dotrzeć do jego wnętrza, do Demona. - I wiesz, że to zrobię.
- Grr! - zawarczał i oddał kontrolę mojemu partnerowi.
- To jak?
< Emersit? Sorry, brak weny >
Od Van'a cd historii Shervany
... i nagle mama puściła się pędem przed siebie. Ja stałem jak wryty kilka minut po czym pobiegłem za mamą. Dawno nie widziałem jej takiej szczęśliwej, ale wiedziałem że w głębi serca coś ją martwi, tylko nie wiem co. Postanowiłem nie zwracać tym głowy. Długo się razem bawiliśmy, kiedy nagle zobaczyliśmy zbliżającą się do nas Kimiko.
- Hmmm... co powiedział byś na naukę polowania? - spytała mama
- Nauczysz mnie polować?
- Oczywiście! Jutro z samego rana.
- Cześć Vane!- zawołała Kimiko - Dzień dobry!
- Witaj.
- Cześć! Jutro mama będzie uczyć mnie polać!
- Fajnie! Ja też chciała bym się w końcu nauczyć... - powiedziała smętnie Kimiko
- Mamo, a czy Kimiko też może iść jutro z nami? - spytałem szczerząc swoje małe kły.
<Mamo? Kimiko?>
- Hmmm... co powiedział byś na naukę polowania? - spytała mama
- Nauczysz mnie polować?
- Oczywiście! Jutro z samego rana.
- Cześć Vane!- zawołała Kimiko - Dzień dobry!
- Witaj.
- Cześć! Jutro mama będzie uczyć mnie polać!
- Fajnie! Ja też chciała bym się w końcu nauczyć... - powiedziała smętnie Kimiko
- Mamo, a czy Kimiko też może iść jutro z nami? - spytałem szczerząc swoje małe kły.
<Mamo? Kimiko?>
Od Shervany cd historii Kimiko
- Teraz labirynt. - westchnęłam. - Nie lubię labiryntów.
- A ja uwielbiam! - krzyknął Kinol, ruszając do przodu.
- Mam nadziję, że nie tak jak TNT, bo grozi nam zgubienie się w nim.
- TNT kocham, a labirynty uwielbiam. To różnica. - uśmiechnął się do mnie.
- Ech. - ponownie westchnęłam, po czym zwróciłam się do Kimiko, która miała jakiś zastój. - Chodź!
- Mhm.
Na początku szliśmy do przodu, ale po chwili wywiązała się kłótnia gdzie iść. Każdy uważał, że w inną stronę, ale w końcu zaufaliśmy Naix'owi, który twierdził, że jak żył tutaj przez 2,5 roku to wie gdzie idzie, a poza tym ma dobrą intuicję. Podążając za nim przemieżyliśmy żelkowe wzgórza, lasy, polany, rzeki, jaskinie, aż dotarliśmy do celu. Po drodze okazało się jednak, że cały ten świat jest maleńką planetą, którą właśnie okrążyliśmy i dotarliśmy do punktu, który mieliśmy za plecami...
- Kinol... - zaczęłam, ale tamten szybko zniknął w labiryncie, śmiejąc się. - ... jak ja dorwę Cię i tą Twoją intuicję!
Oczywiście ruszyłam za nim z zamiarem dogonienia go i "zabicia" jednak mój nieproporcjonaly łeb przeważył mnie i runęłam pyskiem w piach.
- Grrr! - zawarczałam, wkurzona. Potem zaś wstałam na łapy mrucząc. - Miejmy to już za sobą.
Weszłyśmy do środka labiryntu i rozdzieliłyśmy się na chwilę, by poszukać Kinol'a, ale bez skutku. Wróciłyśmy w umówione miejsce i razem ruszyłyśmy, by przejść labirynt. Pierwszą przeszkodą był Test Siły, gdzie jakiś wilk kazał nam udowodnić, że jesteśmy wystarczająco silne pokonując ją.
- Banalne. - uśmiechnęłam się, przygwożdzając go do ziemii. - Nawet nie musiałam się zmieniać w Demona.
Zeszłam z niego i ruszyłyśmy dalej. Następną przeszkodą był Tor Przeszkód, który również był banalny, potem Jałowe Kolce, próbowały nas zabić, ale się wymknęłyśmy. Przeszkoda za przeszkodą, zbliżałyśmy się do końca i gdy już widziałyśmy wyjście drogę zastąpił nam skrzat i zadał Test Inteligencji.
- Yyy... Co może być odpowiedzią? - myślałam na głos już od pięciu minut.
- Hmm... - pomrukiwała obok mnie Kimiko.
- A pierdole to! Robię portal.
Jak powiedziałam tak uczyniłam i pojawiłam się z Kimiko, zostawiając za denerwujące pytanie.
- Wreszcie koniec! - krzyknęłam, wybiegając na wolność, gdzie stał niewzruszony Naix.
- Hej wam! - zawołał.
- Ale, co, gdzie, jak? - szczęka mi opadła, przypominając sobie jak się namęczyłam.
- A pogadałem z strażnikami i pokazali mi wyjście bez przeszkód.
- Zabije Cię!
Już na niego biegłam, jednak przeszkodziło mi to, iż znowu część mojego ciała powróciła do normalnego stanu i znowu się wywaliłam!
- Spokojnie, Shervina. - powiedziała Kimiko. - Zajmnijmy się następnym zadaniem.
< Kimiko? Naix? >
- A ja uwielbiam! - krzyknął Kinol, ruszając do przodu.
- Mam nadziję, że nie tak jak TNT, bo grozi nam zgubienie się w nim.
- TNT kocham, a labirynty uwielbiam. To różnica. - uśmiechnął się do mnie.
- Ech. - ponownie westchnęłam, po czym zwróciłam się do Kimiko, która miała jakiś zastój. - Chodź!
- Mhm.
Na początku szliśmy do przodu, ale po chwili wywiązała się kłótnia gdzie iść. Każdy uważał, że w inną stronę, ale w końcu zaufaliśmy Naix'owi, który twierdził, że jak żył tutaj przez 2,5 roku to wie gdzie idzie, a poza tym ma dobrą intuicję. Podążając za nim przemieżyliśmy żelkowe wzgórza, lasy, polany, rzeki, jaskinie, aż dotarliśmy do celu. Po drodze okazało się jednak, że cały ten świat jest maleńką planetą, którą właśnie okrążyliśmy i dotarliśmy do punktu, który mieliśmy za plecami...
- Kinol... - zaczęłam, ale tamten szybko zniknął w labiryncie, śmiejąc się. - ... jak ja dorwę Cię i tą Twoją intuicję!
Oczywiście ruszyłam za nim z zamiarem dogonienia go i "zabicia" jednak mój nieproporcjonaly łeb przeważył mnie i runęłam pyskiem w piach.
- Grrr! - zawarczałam, wkurzona. Potem zaś wstałam na łapy mrucząc. - Miejmy to już za sobą.
Weszłyśmy do środka labiryntu i rozdzieliłyśmy się na chwilę, by poszukać Kinol'a, ale bez skutku. Wróciłyśmy w umówione miejsce i razem ruszyłyśmy, by przejść labirynt. Pierwszą przeszkodą był Test Siły, gdzie jakiś wilk kazał nam udowodnić, że jesteśmy wystarczająco silne pokonując ją.
- Banalne. - uśmiechnęłam się, przygwożdzając go do ziemii. - Nawet nie musiałam się zmieniać w Demona.
Zeszłam z niego i ruszyłyśmy dalej. Następną przeszkodą był Tor Przeszkód, który również był banalny, potem Jałowe Kolce, próbowały nas zabić, ale się wymknęłyśmy. Przeszkoda za przeszkodą, zbliżałyśmy się do końca i gdy już widziałyśmy wyjście drogę zastąpił nam skrzat i zadał Test Inteligencji.
- Yyy... Co może być odpowiedzią? - myślałam na głos już od pięciu minut.
- Hmm... - pomrukiwała obok mnie Kimiko.
- A pierdole to! Robię portal.
Jak powiedziałam tak uczyniłam i pojawiłam się z Kimiko, zostawiając za denerwujące pytanie.
- Wreszcie koniec! - krzyknęłam, wybiegając na wolność, gdzie stał niewzruszony Naix.
- Hej wam! - zawołał.
- Ale, co, gdzie, jak? - szczęka mi opadła, przypominając sobie jak się namęczyłam.
- A pogadałem z strażnikami i pokazali mi wyjście bez przeszkód.
- Zabije Cię!
Już na niego biegłam, jednak przeszkodziło mi to, iż znowu część mojego ciała powróciła do normalnego stanu i znowu się wywaliłam!
- Spokojnie, Shervina. - powiedziała Kimiko. - Zajmnijmy się następnym zadaniem.
< Kimiko? Naix? >
Od Kimiko cd historii Shervany
- Okey... To jak znaleść TNT? - spytałam.
- Nie mam pojęcia. - odezwała się Sher.
- Ja wiem! - wykrzyknął Kinol.
- Jak?! - równocześnie zapytałyśmy.
- Tam. - wskazał łapką na sklep z wielkim napisem "Tu znajdziesz TNT".
- Ooo... - powiedziałam trooochę zdziwiona, a potem dodałam. - To chodźmy. - ale nim skończyłam mówić Kinol już biegł w stronę sklepu.
- TNT! TNT! TNT! - wrzeszczał jak opętany.
Obserwowałyśmy go z Sher głpowatym wzrokiem, a tamten nie przejmując się niczym biegał, skakał, krzyczał i wykonywał niezidentyfikowane ruchy. W końcu postanowił jednak wbiec do sklepu i wybiec z niego z obu stron obładowanym TNT. Potem zaczął je rozrzucać i podpalać.
- Kinol! Nieładnie bawić się ogniem! - krzyknęła przestraszona Sher, ale on chyba nie słyszał, badź ignorował.
W każdym razie darł się jak nienormalny. W pewnym momencie, objęty euforią, rzucił zapalonął zapałkę w stronę sklepu, który wybuchnął na naszych oczach.
- MUHAHAHAHA! - śmiał się jak zły doktorem z filmów, któremu udało się zrealizować okrutny plan.
Poczekałyśmy chwilę, aż pożar ugaśnie, a basior się uspokoi, po czym podeszłyśmy do niego.
- Zły Kinol! Nie wolno bawić się TNT i ogniem. - darła się Kinol'owi do ucha Shervana.
- Ale...
- Żadne ale! - przerwała mu. - Marsz do pokoju!
- Tylko, że ja nie mam pokoju.
- Czepiasz się szczegółów!
Nagle 1/3 Kinol'a, a konkretniej jego głowa zmieniła się w wilczą.
- Jeszcze zostałam ja... - przypomniała Sher, gdy już mieliśmy ruszać.
- Proszę. - powiedział Kinol, podnosząc ostatnie TNT.
Dał je Sher, a ona je podpaliła i rzuciła. Niedługo potem jej pysk również się zmienił, jednak był odrobinkę nieproporcjonalny...
< Shervina? Za wielki łeb i ADHD Kinola ;) >
- Nie mam pojęcia. - odezwała się Sher.
- Ja wiem! - wykrzyknął Kinol.
- Jak?! - równocześnie zapytałyśmy.
- Tam. - wskazał łapką na sklep z wielkim napisem "Tu znajdziesz TNT".
- Ooo... - powiedziałam trooochę zdziwiona, a potem dodałam. - To chodźmy. - ale nim skończyłam mówić Kinol już biegł w stronę sklepu.
- TNT! TNT! TNT! - wrzeszczał jak opętany.
Obserwowałyśmy go z Sher głpowatym wzrokiem, a tamten nie przejmując się niczym biegał, skakał, krzyczał i wykonywał niezidentyfikowane ruchy. W końcu postanowił jednak wbiec do sklepu i wybiec z niego z obu stron obładowanym TNT. Potem zaczął je rozrzucać i podpalać.
- Kinol! Nieładnie bawić się ogniem! - krzyknęła przestraszona Sher, ale on chyba nie słyszał, badź ignorował.
W każdym razie darł się jak nienormalny. W pewnym momencie, objęty euforią, rzucił zapalonął zapałkę w stronę sklepu, który wybuchnął na naszych oczach.
- MUHAHAHAHA! - śmiał się jak zły doktorem z filmów, któremu udało się zrealizować okrutny plan.
Poczekałyśmy chwilę, aż pożar ugaśnie, a basior się uspokoi, po czym podeszłyśmy do niego.
- Zły Kinol! Nie wolno bawić się TNT i ogniem. - darła się Kinol'owi do ucha Shervana.
- Ale...
- Żadne ale! - przerwała mu. - Marsz do pokoju!
- Tylko, że ja nie mam pokoju.
- Czepiasz się szczegółów!
Nagle 1/3 Kinol'a, a konkretniej jego głowa zmieniła się w wilczą.
- Jeszcze zostałam ja... - przypomniała Sher, gdy już mieliśmy ruszać.
- Proszę. - powiedział Kinol, podnosząc ostatnie TNT.
Dał je Sher, a ona je podpaliła i rzuciła. Niedługo potem jej pysk również się zmienił, jednak był odrobinkę nieproporcjonalny...
< Shervina? Za wielki łeb i ADHD Kinola ;) >
Od Emersit'a cd historii Shervany
Patrzę w jej duże i głębokie, zielone oczy.
- Najszczersza.
Cały szczęśliwy dzień upływa nam jak szalony strumień. Wieczorem pytam bezgłośnie, gdyż rozumie mnie bez słów:
Ja... czy jesteśmy razem?
Jesteśmy.
I po wypowiedzeniu tych bezgłośnych słów, ja... gwałtownie podnoszę się w powietrze, jak obwiązany sznurem... zamykam oczy i słyszę krzyk Shervany... zwisam bezwładnie, jak trzymany niewidzialną ręką za pierś... Czuję, jak moje oczy i łapy płoną...
Oczami Et...
Wychylam głowę zza krzaka i... oczom nie wierzę! Emersit, Emersit zawieszony w powietrzu! Jest ułożony jak przybity do krzyża, z przednimi łapami rozłożonymi szeroko, a tylne ściśle do siebie przylegają! Otwiera oczy... białe, świetliste oczy...
Emersit'a...
Czuję, jak moje usta otwierają się i mówię cicho, prawie szepczę, ale mój głos jest głośny...
- Teraz... teraz jestem! Ja, Existere... ja ISTNIEJĘ! I jestem DEMONEM! Demonem... - przeciw sobie wskazałem na Shervanę - przez CIEBIE! A właściwie dzięki Tobie, Shervano... Ja... ja... - nie potrafiłem powiedzieć "dziękuję".
Opadłem, moje oczy przestały lśnić i stałem się prawdziwym sobą: Emersit'em. Shervana nie wydusiła z siebie słowa.
- Ja... mam w sobie Demona!
- Przepraszam!
- To czasem się przydaje, Shervana! Spokojnie.
Przytuliłem ją. Spojrzała na mnie szklistymi oczami. Uśmiechnąłem się ciepło i zachichotałem. Wracaliśmy do domu. Do watahy.
Ale mimo wszystko, jednak boję się tego Demona. Teraz mój umysł jest jego domem...
<Shervana?>
- Najszczersza.
Cały szczęśliwy dzień upływa nam jak szalony strumień. Wieczorem pytam bezgłośnie, gdyż rozumie mnie bez słów:
Ja... czy jesteśmy razem?
Jesteśmy.
I po wypowiedzeniu tych bezgłośnych słów, ja... gwałtownie podnoszę się w powietrze, jak obwiązany sznurem... zamykam oczy i słyszę krzyk Shervany... zwisam bezwładnie, jak trzymany niewidzialną ręką za pierś... Czuję, jak moje oczy i łapy płoną...
Oczami Et...
Wychylam głowę zza krzaka i... oczom nie wierzę! Emersit, Emersit zawieszony w powietrzu! Jest ułożony jak przybity do krzyża, z przednimi łapami rozłożonymi szeroko, a tylne ściśle do siebie przylegają! Otwiera oczy... białe, świetliste oczy...
Emersit'a...
Czuję, jak moje usta otwierają się i mówię cicho, prawie szepczę, ale mój głos jest głośny...
- Teraz... teraz jestem! Ja, Existere... ja ISTNIEJĘ! I jestem DEMONEM! Demonem... - przeciw sobie wskazałem na Shervanę - przez CIEBIE! A właściwie dzięki Tobie, Shervano... Ja... ja... - nie potrafiłem powiedzieć "dziękuję".
Opadłem, moje oczy przestały lśnić i stałem się prawdziwym sobą: Emersit'em. Shervana nie wydusiła z siebie słowa.
- Ja... mam w sobie Demona!
- Przepraszam!
- To czasem się przydaje, Shervana! Spokojnie.
Przytuliłem ją. Spojrzała na mnie szklistymi oczami. Uśmiechnąłem się ciepło i zachichotałem. Wracaliśmy do domu. Do watahy.
Ale mimo wszystko, jednak boję się tego Demona. Teraz mój umysł jest jego domem...
<Shervana?>
Od Shervany cd historii Kimiko
- Kuffa! Zabije Cię! - krzyknęłam po czym wyrwałam jej kartkę. - Daj to!
Na niej zapisana była wcześniejsza instrukcja z dopiskiem małymi literami "sposób na zamianę żelka". Ominęłam to i spojrzałam niżej gdzie ujrzałam:
" [...] Instrukcja, aby powrócić do pierwotnej postaci:
1. Znajdź TNT i wybuchnij je.
2. Przejdź labirynt Koxinusolinomixa.
3. Ożeń Macię z Annosaurusem.
4. Zjedz siano.
5. Stwórz nowe magiczne stworzenie.
6. Pogadaj z Maciąpacią i zmuś ją do wyznania sekretu.
< Kimiko? >
Na niej zapisana była wcześniejsza instrukcja z dopiskiem małymi literami "sposób na zamianę żelka". Ominęłam to i spojrzałam niżej gdzie ujrzałam:
" [...] Instrukcja, aby powrócić do pierwotnej postaci:
1. Znajdź TNT i wybuchnij je.
2. Przejdź labirynt Koxinusolinomixa.
3. Ożeń Macię z Annosaurusem.
4. Zjedz siano.
5. Stwórz nowe magiczne stworzenie.
6. Pogadaj z Maciąpacią i zmuś ją do wyznania sekretu.
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
Pojawiła się chmurka z napisem "PAFF", a chwilę później za nią ukazał się dalej żelkowy Kinol, tylko mojego wzrostu.
- Czemu dalej jesteś żelkiem?
- Bo żebym stał się wilkiem, muszę zrobić zadania. - popatrzył na Shervinę wymownie, dając jej do zrozumienia, że to chciał powiedzieć wcześniej.
- O to tak jak Shervina. - powiedziałam. - To może Sher, zjedź tę oranżadkę. Z zwykłą Tobą będzie łatwiej i nie będzie problemu ze zwiększanie Cię, jakbyś się zmieniła. - ciągnęłam dalej.
- Eee... Ok. - powiedziała, połykając resztkę oranżadki.
Wtedy pojawiła się chmurka z napisem "PUFF", a za nią stała żelkowa wersja Shervina tylko... była mniejsza, a konkretniej mojego wzrostu.
- No to teraz wszyscy jesteśmy równi. - powiedział basior i roześmiał się, a ja razem z nim.
- To nie jest śmieszne! - krzyknęła zdenerwowana Sher.
- Ale czemu jesteś żelkiem?
- Nie wiem!
- Spokojnie. - próbował ją uspokoić Kinol.
- Sprawdzę to. - powiedziałam wyjmując instrukcję.
Chwilę czytałam, aż dotarłam do tej inforamcjii...
- Shervina... Eee...
- Co?!
- To był przepis na stanie się żelkiem...
< Sher? Tylko nie wybuchaj ;) >
- Czemu dalej jesteś żelkiem?
- Bo żebym stał się wilkiem, muszę zrobić zadania. - popatrzył na Shervinę wymownie, dając jej do zrozumienia, że to chciał powiedzieć wcześniej.
- O to tak jak Shervina. - powiedziałam. - To może Sher, zjedź tę oranżadkę. Z zwykłą Tobą będzie łatwiej i nie będzie problemu ze zwiększanie Cię, jakbyś się zmieniła. - ciągnęłam dalej.
- Eee... Ok. - powiedziała, połykając resztkę oranżadki.
Wtedy pojawiła się chmurka z napisem "PUFF", a za nią stała żelkowa wersja Shervina tylko... była mniejsza, a konkretniej mojego wzrostu.
- No to teraz wszyscy jesteśmy równi. - powiedział basior i roześmiał się, a ja razem z nim.
- To nie jest śmieszne! - krzyknęła zdenerwowana Sher.
- Ale czemu jesteś żelkiem?
- Nie wiem!
- Spokojnie. - próbował ją uspokoić Kinol.
- Sprawdzę to. - powiedziałam wyjmując instrukcję.
Chwilę czytałam, aż dotarłam do tej inforamcjii...
- Shervina... Eee...
- Co?!
- To był przepis na stanie się żelkiem...
< Sher? Tylko nie wybuchaj ;) >
Od Shervany cd historii Kimiko
- Żelkowa trampolina! - krzyknęłam i zaczęłam po niej skakać, kiedy odezwał się czyjś cichy głos.
- Dla Ciebie to zabawa, a dla mnie trzęsienie ziemi.
- Kto Ty? - spytałam zdziwiona.
Potem podążając za kierunkiem skąd dochodził głos, zniżyłam łeb do wysokości żelkowej trawy i ujrzałam... trzy centymetrowego żelkowego wilka! Zielona słodycz, aż kusiła, by ją zjeść. Oczekując, jakby żelek miał mi wskoczyć do pyska, patrzyłam na niego z lekko otwartym pyskiem.
- Możesz się tak nie ślinić na mój widok? - zaprotestował, po czym przedstawił się. - Rodzice nazwali mnie Kinol, ale teraz nazywam się Naix.
Na słowo "kinol" Młoda wybuchła śmiechem i zaczęła się tarzać po ziemii.
- Sorry za nią. Jestem Shervana. - powiedziałam, po czym wskazałam na wadera. - A temten głupek to Kimiko.
- Spoko i tak, by nie dorównała mojemu bratu swoją głupotą.
- Masz żelkowego brata? Mogę zjeść? - spytała moja tymczasowa towarzyszka.
- Miałem... Bawiliśmy się razem w chowanego, kiedy zgubiłem się tutaj. Nie wiedząc co robić zacząłem błąkać się po tym świecie i psocić. Niestety nie wiedziałem, że tutejsze jednorożce potrafią zarazić chorobą żelkową i rozzłoszczony zgniotłem jednego. Nie znając lekarstwa, nie mogłem nic zrobić. Tak więc cały proces się ukończył, a ja stałem się żelkiem i do tego pomniejszyłem. Jednak ta przemiana zatrzymała mój rozwój w wilczej postaci i nadal jestem szczeniakiem, a mój brat - Kinaj, ma teraz około 3 lat.
- Jak Cię uratować?
- Abym zyskał normalny rozmiar trzeba mnie adoptować...
- Super! W takim razie, adoptuje Cię! - przerwałam mu.
< Kimiko? >
- Dla Ciebie to zabawa, a dla mnie trzęsienie ziemi.
- Kto Ty? - spytałam zdziwiona.
Potem podążając za kierunkiem skąd dochodził głos, zniżyłam łeb do wysokości żelkowej trawy i ujrzałam... trzy centymetrowego żelkowego wilka! Zielona słodycz, aż kusiła, by ją zjeść. Oczekując, jakby żelek miał mi wskoczyć do pyska, patrzyłam na niego z lekko otwartym pyskiem.
- Możesz się tak nie ślinić na mój widok? - zaprotestował, po czym przedstawił się. - Rodzice nazwali mnie Kinol, ale teraz nazywam się Naix.
Na słowo "kinol" Młoda wybuchła śmiechem i zaczęła się tarzać po ziemii.
- Sorry za nią. Jestem Shervana. - powiedziałam, po czym wskazałam na wadera. - A temten głupek to Kimiko.
- Spoko i tak, by nie dorównała mojemu bratu swoją głupotą.
- Masz żelkowego brata? Mogę zjeść? - spytała moja tymczasowa towarzyszka.
- Miałem... Bawiliśmy się razem w chowanego, kiedy zgubiłem się tutaj. Nie wiedząc co robić zacząłem błąkać się po tym świecie i psocić. Niestety nie wiedziałem, że tutejsze jednorożce potrafią zarazić chorobą żelkową i rozzłoszczony zgniotłem jednego. Nie znając lekarstwa, nie mogłem nic zrobić. Tak więc cały proces się ukończył, a ja stałem się żelkiem i do tego pomniejszyłem. Jednak ta przemiana zatrzymała mój rozwój w wilczej postaci i nadal jestem szczeniakiem, a mój brat - Kinaj, ma teraz około 3 lat.
- Jak Cię uratować?
- Abym zyskał normalny rozmiar trzeba mnie adoptować...
- Super! W takim razie, adoptuje Cię! - przerwałam mu.
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
Nagle kurczak ruszył. Najpierw przemieszczał się spokojnym truchtem, potem zaś rzucił się pędem. Złapałam się z całych sił jego piór, ale poczułam, że moje łapki tego nie wytrzymają. Moja obawa się sprawdziła i mimo woli puściłam się kury. Zaczęłam spadać, patrząc na zbliżającą się ziemie. Kiedy... pode mną pojawił się portal! Wpadłam do niego i odbiłam się od czegoś miękiego. Zaczęłam powtarząć tą czynność. Góra, dół, góra, dół itd. Na szczęście odbijałam się coraz niżej i w końcu zatrzymałam się. Leżałam wbita w coś miękiego i wtedy słońce przysłonił mi jakiś cień. Zobaczyłam Shervinę, która...
< Shervina? Co powiesz ciekawego? >
< Shervina? Co powiesz ciekawego? >
Od Shervany cd historii Kimiko
- Ujeżdzamy kurczaka! - chwyciłam żółte pióra, po czym zwróciłam się do wadery. - Wskakuj, Młoda!
Kimiko z lekką obawą, ale wskoczyła. Ja zaś wygodnie usadowiłam się na miękich puchu i mocniej ścisnęłam wodze.
- Wio! - wydarłam się uderzając nimi o kurczaka, ale wtedy...
< Kimiko? >
Kimiko z lekką obawą, ale wskoczyła. Ja zaś wygodnie usadowiłam się na miękich puchu i mocniej ścisnęłam wodze.
- Wio! - wydarłam się uderzając nimi o kurczaka, ale wtedy...
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
Shervina spadła na "ziemie". Przynajmniej tak na początku myślałam... Ale ziemia okazała się być 10 metrowym kurczakiem, a Shervina spadła prosto na jego głowę!
< Sher? >
< Sher? >
Od Shervany cd historii Kimiko
- Wracaj! - krzyknęłam.
- Odleć! - wołała Młoda.
- Ona jest szczeniakiem, a ja damą! Mi musisz pomóc!
- No dobra. - powiedział zrezygnowany Sadłomen i odwiązał mnie.
Leciałam w dół, dół, dół, a nade mną czuwał Sadłomen pilnując, by Pink Fluffy Unicorn mnie nie złapał, kiedy...
< Kimiko? >
- Odleć! - wołała Młoda.
- Ona jest szczeniakiem, a ja damą! Mi musisz pomóc!
- No dobra. - powiedział zrezygnowany Sadłomen i odwiązał mnie.
Leciałam w dół, dół, dół, a nade mną czuwał Sadłomen pilnując, by Pink Fluffy Unicorn mnie nie złapał, kiedy...
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
- Sadłomen! - ryknął. - W czym Wam pomóc?
- Uwolnij mnie! - krzyknęła Shervina.
- Ja również potrzebuje pomocy!
- A jakiej? - zapytał.
- Ona nie może się uwolnić! - powiedziałam.
- CO?! - krzyknął zakłopotany Sadłomen.
- Nie! Pomóż mi! - Sher nie dawała za wygraną.
- Nie! Mi! - powiedziałam.
- Nie wiem co mam zrobić. - odezwał się zakłopotany Sadłomen. - Radźcie sobie same! - krzyknął i odelciał w dal.
< Sher? xD Masz Sadłomena ;) >
- Uwolnij mnie! - krzyknęła Shervina.
- Ja również potrzebuje pomocy!
- A jakiej? - zapytał.
- Ona nie może się uwolnić! - powiedziałam.
- CO?! - krzyknął zakłopotany Sadłomen.
- Nie! Pomóż mi! - Sher nie dawała za wygraną.
- Nie! Mi! - powiedziałam.
- Nie wiem co mam zrobić. - odezwał się zakłopotany Sadłomen. - Radźcie sobie same! - krzyknął i odelciał w dal.
< Sher? xD Masz Sadłomena ;) >
Od Shervany cd historii Kimiko
- Czemu mnie wiążesz? Ty chcesz mnie porwać! - krzyczałam. - Ratunku!
Darłam się z całych sił próbując się wydostać kiedy na pomoc przybył... wilczy Sadłomen!
< Kimiko? >
Darłam się z całych sił próbując się wydostać kiedy na pomoc przybył... wilczy Sadłomen!
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
" Idiotka " - pomyślałam - "Chce się zabić ".
- Mógłbyś proszę zrobić znowu to samo? - spytałam jednorożca.
- Oki spoki! - zawołał i powtórzył czynność. Tym razem przeniosłam się na chwilę na kółko i kiedy Shervina wpadła brzuchem w doł, przywiązałam ją pasem, aby nie mogła się wydostać...
< Sher? >
- Mógłbyś proszę zrobić znowu to samo? - spytałam jednorożca.
- Oki spoki! - zawołał i powtórzył czynność. Tym razem przeniosłam się na chwilę na kółko i kiedy Shervina wpadła brzuchem w doł, przywiązałam ją pasem, aby nie mogła się wydostać...
< Sher? >
wtorek, 29 października 2013
Od Shervany cd historii Kimiko
- Ja chce spadać! - darłam się.
- Shervina... Wszystko w porządku z mózgiem?
- Chyba wypadł, ale poza tym OK.
- Yyy...
- W dół! - krzyknęłam, ponownie wyskakując.
< Kimiko? XD >
- Shervina... Wszystko w porządku z mózgiem?
- Chyba wypadł, ale poza tym OK.
- Yyy...
- W dół! - krzyknęłam, ponownie wyskakując.
< Kimiko? XD >
Od Kimiko cd historii Shervany
No super... Shervina znowu z czegoś wypadła... Jednak Pink Fluffy Unicorn szybko to zauważył i wykonał korkociąg w dół.
- Jej! Ale ekstra!
- Teras tsymaj się mocno.
Zrobił gwałtowne wyprostowanie, równoległe do ziemi i złapał Shervinę w kółko.
< Shervina? >
- Jej! Ale ekstra!
- Teras tsymaj się mocno.
Zrobił gwałtowne wyprostowanie, równoległe do ziemi i złapał Shervinę w kółko.
< Shervina? >
Od Shervany cd historii Kimiko
- A będzie za Tobą tęcza? - spytałam.
- Taaak...
Zanim skończył już byłam w kole i darłam się, by ruszał, a gdy tylko to zrobił zaczęła pojawiać się za nim tęcza! Myłam się jej wszystkimi kolorami, malowałam, śpiewałam, kolorowałam i zbyt przejęta tymi zajęciami, przy którymś ostrym zakręcie wypadłam z niego, drąc się:
- Ale suuuuuuuuuuuuuuuuuuper!
< Kimiko? >
- Taaak...
Zanim skończył już byłam w kole i darłam się, by ruszał, a gdy tylko to zrobił zaczęła pojawiać się za nim tęcza! Myłam się jej wszystkimi kolorami, malowałam, śpiewałam, kolorowałam i zbyt przejęta tymi zajęciami, przy którymś ostrym zakręcie wypadłam z niego, drąc się:
- Ale suuuuuuuuuuuuuuuuuuper!
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
Wtedy zaczęła lecieć muzyczka "Pink Fluffy Unicorn" i pojawił się... Pink Fluffy Unicorn! Razem ze swoją teńczą.
- Choloba żelkowa? - spytał konik.
- No tak.
- Musis na mnie wziąść. - powiedział wskazując na mnie, a potem pokazał na Shervinę i dodał. - A Ty musisz wziąść na to. - wyjął z futra koło ratunkowe z długim sznurkiem, który obkręcił wokół siebie.
- Mam na to wziąść? - spytała zaskoczona wadera.
Zrobiłam jeden susł i już byłam na jednorożcu.
- Oj, no wsiadaj! - powiedziałam.
- Bendzie fajnie. - dodał kucyk.
< Shervina? Wsiądziesz? xD >
- Choloba żelkowa? - spytał konik.
- No tak.
- Musis na mnie wziąść. - powiedział wskazując na mnie, a potem pokazał na Shervinę i dodał. - A Ty musisz wziąść na to. - wyjął z futra koło ratunkowe z długim sznurkiem, który obkręcił wokół siebie.
- Mam na to wziąść? - spytała zaskoczona wadera.
Zrobiłam jeden susł i już byłam na jednorożcu.
- Oj, no wsiadaj! - powiedziałam.
- Bendzie fajnie. - dodał kucyk.
< Shervina? Wsiądziesz? xD >
Od Shervany cd historii Kimiko
- Yyy... Ale tęcze mamy obok siebie... - powiedziałam, pokazując ślad po Pegazojednorożcu.
- No dobra... - smutała się Kimiko. - Chodźmy tam.
Weszłyśmy w ślad, ale nic się nie stało z naszym futrem. Za to na ziemii nie wiadomo skąd pojawiła się kartka:
- No dobra... - smutała się Kimiko. - Chodźmy tam.
Weszłyśmy w ślad, ale nic się nie stało z naszym futrem. Za to na ziemii nie wiadomo skąd pojawiła się kartka:
" BŁĄD!
Opcja kolorowania tęczą niedostępna,
pokemon zyska ją na 10 lvl"
- To jednak wracamy do Biedronek? - spytała z nadzieją w głosie Młoda.
- Mhm. - westchnęłam.
Wtedy...
< Kimiko? >
Od Kimiko cd historii Shervany
- Teraz... Poko. - przerwał mi jakiś dźwięk.
- Poko, co? - spytała Shervina.
- Ciii. - uciszyłam ją. - Słuchaj.
- Ale o co Ci chodzi?
- Cicho.
- Nie uciszaj mnie!
- To bądź cicho!
- Czemu? - spytała rozgniewana wadera, ale postanowiłam ją olać.
Ona zaś nie skupiając się na kłótni zaczęła nasłuchiwać, ale najwyraźniej nic nie słyszała.
- Słyszysz? - zadałam pytanie, myśląc, że głuchota jej przeszła.
- Ale co?
- Zniż się.
Z traw wyłoniły się głosy:
- Pokolorujmy się, pokolorujmy się... Pokolorujmy się teńczą ooo teńczą! - śpiewały w rytm "Cziłały".
Przyjrzałam się trawie, a tam ujrzałam... Biedronki! I to kolorowe! Nieustannie śpiewające " Pokoloruj się teńczą".
- Przepraszam... - zaczęłam, lecz biedronki nie reagowały.
- Przepraszam. - powiedziałam trochę głośniej - bez skutku.
- Halo?! - wykrzyknęła rozłoszczona Shervina.
- Ta-ta-ta-ta-tak? - zaśpiewały.
- Pomożecie nam? - spytałam.
- Oczy-oczy-oczy-oczywiście!
- O co chodzi z tą teńczą?
- To-to-to-to proste! I-i-i-idziemy po-po-po-pokolorować s-s-s-się te-teńczą!
- Możemy iść z Wami?
- O-o-o-oczywiście!
< Shervina? >
- Poko, co? - spytała Shervina.
- Ciii. - uciszyłam ją. - Słuchaj.
- Ale o co Ci chodzi?
- Cicho.
- Nie uciszaj mnie!
- To bądź cicho!
- Czemu? - spytała rozgniewana wadera, ale postanowiłam ją olać.
Ona zaś nie skupiając się na kłótni zaczęła nasłuchiwać, ale najwyraźniej nic nie słyszała.
- Słyszysz? - zadałam pytanie, myśląc, że głuchota jej przeszła.
- Ale co?
- Zniż się.
Z traw wyłoniły się głosy:
- Pokolorujmy się, pokolorujmy się... Pokolorujmy się teńczą ooo teńczą! - śpiewały w rytm "Cziłały".
Przyjrzałam się trawie, a tam ujrzałam... Biedronki! I to kolorowe! Nieustannie śpiewające " Pokoloruj się teńczą".
- Przepraszam... - zaczęłam, lecz biedronki nie reagowały.
- Przepraszam. - powiedziałam trochę głośniej - bez skutku.
- Halo?! - wykrzyknęła rozłoszczona Shervina.
- Ta-ta-ta-ta-tak? - zaśpiewały.
- Pomożecie nam? - spytałam.
- Oczy-oczy-oczy-oczywiście!
- O co chodzi z tą teńczą?
- To-to-to-to proste! I-i-i-idziemy po-po-po-pokolorować s-s-s-się te-teńczą!
- Możemy iść z Wami?
- O-o-o-oczywiście!
< Shervina? >
Od Kinaj'a cd historii Alice
- Czy ty też widzisz wielką krowę która tańczy... - zapytałem z nie do wierzeniem...
- Taaak - odpowiedziała Alice
- I ty nadal chcesz pić z tego jeziorka?
- Nieeee... - powiedziała jakby miała zaraz się zrzygać
- Tylko... Nie wiadomo gdzie jest kolejne...
- To co te.. -powiedziałą wadera ale jej przerwałem
- Hej! - krzyknąłem do krowy - Halo!! Eee... Krowo!!! - krzyknąłem ale ona wyjęła okulary przeciwsłoneczne choć był już wieczór, założyła je i zaczęła jeszcze głośniej śpiewać
- Halooo!!! - ryknąłem
- Daj mi skończyć utwór... - powiedziała zirytowana krowa
Poczekaliśmy aż skończy
- No to czego chcieliście? - zapytała
- No chciałem zapyt...- powiedziałem ale krowa się wtrąciła
- A tak w ogóle to nazywam się Apaha - powiedziała krowa
- Ja jestem Kinaj a to jest Alice
- Och witajcie!
- No to wracając do.... - znowu mi przerwano
- A skąd wy się tu wzięliście? Nie widziałam takich stworzeń...
- To... - ponownie wtrąciła się krowa
- Ale jest już za późno żeby rozmawiać na zewnątrz... - powiedziała
- Ale my ty...
- Ciii... Zapraszam was do mnie na noc...nie możecie tu siedzieć bo się przeziębicie...
- To chyba nie jest zbyt dobry pomysł...
- Ależ nie mam mowy! - powiedziała i złapała nas swoimi wymionami....
Wadera popatrzyła na mnie gniewnie. W oddali widziałem drewniany dom. Miałem tylko nadzieje że to nie jest dom tej krowy... był zrobiony z krzywo pociętych desek ułożonych w poziomie. Każda deska odpowiadała jednemu z kolorów tęczy... Zbliżaliśmy się do domku i...
< Alice? Ruszajmy do domu seksi krowy ;) >
ciła się krowa
- Taaak - odpowiedziała Alice
- I ty nadal chcesz pić z tego jeziorka?
- Nieeee... - powiedziała jakby miała zaraz się zrzygać
- Tylko... Nie wiadomo gdzie jest kolejne...
- To co te.. -powiedziałą wadera ale jej przerwałem
- Hej! - krzyknąłem do krowy - Halo!! Eee... Krowo!!! - krzyknąłem ale ona wyjęła okulary przeciwsłoneczne choć był już wieczór, założyła je i zaczęła jeszcze głośniej śpiewać
- Halooo!!! - ryknąłem
- Daj mi skończyć utwór... - powiedziała zirytowana krowa
Poczekaliśmy aż skończy
- No to czego chcieliście? - zapytała
- No chciałem zapyt...- powiedziałem ale krowa się wtrąciła
- A tak w ogóle to nazywam się Apaha - powiedziała krowa
- Ja jestem Kinaj a to jest Alice
- Och witajcie!
- No to wracając do.... - znowu mi przerwano
- A skąd wy się tu wzięliście? Nie widziałam takich stworzeń...
- To... - ponownie wtrąciła się krowa
- Ale jest już za późno żeby rozmawiać na zewnątrz... - powiedziała
- Ale my ty...
- Ciii... Zapraszam was do mnie na noc...nie możecie tu siedzieć bo się przeziębicie...
- To chyba nie jest zbyt dobry pomysł...
- Ależ nie mam mowy! - powiedziała i złapała nas swoimi wymionami....
Wadera popatrzyła na mnie gniewnie. W oddali widziałem drewniany dom. Miałem tylko nadzieje że to nie jest dom tej krowy... był zrobiony z krzywo pociętych desek ułożonych w poziomie. Każda deska odpowiadała jednemu z kolorów tęczy... Zbliżaliśmy się do domku i...
< Alice? Ruszajmy do domu seksi krowy ;) >
Od Irio
Urodziłem się w małej watasze. Od dziecka byłem ,,dzikusem'' nikt nie mógł nade mną zapanować... Do tego zawsze budowałem dziwne wynalazki... Taki już byłem. Gdy skończyłem 2 lata postanowiłem poszukać przygody. Życie w tej małej watasze było za wolne i za spokojne... Pewnego dnia porostu wyszedłem i nie wróciłem...
Przez 2 lata błąkałem się po świecie... Od watahy do watahy... Ale w żadnej nie czułem się dobrze i szybko odchodziłem... Zaczynałem już powoli tracić nadzieję, na to że znajdę miejsce na ziemi... Jednak pewnego dnia, gdy polowałem na królika... Dosłownie zderzyłem się z pewną waderą...
- C.. co? Kim ty jesteś?! - spytała.
- Przepraszam... Nazywam się Irio... - odpowiedziałem skołowany.
- Co tu robisz? Nie należysz raczej do mojej watahy...
- Twoja wataha... Więc jesteś Alfą?
- Tak. - odpowiedziała krótko.
- Wiesz ja właśnie szukam watahy więc... Mógłbym dołączyć? - spytałem.
- Hm... Jeśli wykonasz dla mnie pewne zadanie i dowiedziesz, że przydasz nam się w watasze... - powiedziała z uśmiechem.
- Zgoda... Co mam zrobić?
< Shervana? >
Przez 2 lata błąkałem się po świecie... Od watahy do watahy... Ale w żadnej nie czułem się dobrze i szybko odchodziłem... Zaczynałem już powoli tracić nadzieję, na to że znajdę miejsce na ziemi... Jednak pewnego dnia, gdy polowałem na królika... Dosłownie zderzyłem się z pewną waderą...
- C.. co? Kim ty jesteś?! - spytała.
- Przepraszam... Nazywam się Irio... - odpowiedziałem skołowany.
- Co tu robisz? Nie należysz raczej do mojej watahy...
- Twoja wataha... Więc jesteś Alfą?
- Tak. - odpowiedziała krótko.
- Wiesz ja właśnie szukam watahy więc... Mógłbym dołączyć? - spytałem.
- Hm... Jeśli wykonasz dla mnie pewne zadanie i dowiedziesz, że przydasz nam się w watasze... - powiedziała z uśmiechem.
- Zgoda... Co mam zrobić?
< Shervana? >
Od Suray'a cd historii Allegry
Ledwo powstrzymując się od patrzenia im w oczy, zaatakowałem je. To było jedyne wyjście, inaczej zahipnotyzowały, by mnie jak Allegre. Musiałem przerwać ten stan. Najpierw popsuć koncetrację pegazów, a potem uwolnić partnerkę.
- Allegra! Postaraj się nie patrzeć im w oczy!
Nie odpowiedziała. Nie mogła. Zaatakowałem, ale...
< Allegra? >
- Allegra! Postaraj się nie patrzeć im w oczy!
Nie odpowiedziała. Nie mogła. Zaatakowałem, ale...
< Allegra? >
Od Raven'a cd historii Rosie
... postanowiłem zrobić jej niespodziankę! Wokół niej rozłożyłem wszelkiego rodzaju kwiaty tak, że całą przestrzeń wokół niej była nimi pokryta. Zielone, czerwone, fioletowe, żółte, wszelkie kolory otaczały ją niczym bariera. Wybrałem najpiękniejszy, który zmieniał kolor i trzymając go w pysku obudziłem partnerkę.
- Kto mnie obudził?! Miałam taki fajny sen... - odezwała się nieprzytomnie Rosie.
- To dfa Ciepie. - odpowiedziałem, wyjmując kwiatka z pyska i podając jej. - Bo wczoraj jakoś się o tym zapomniało. - zarumieniłem się lekko.
< Rosie? >
- Kto mnie obudził?! Miałam taki fajny sen... - odezwała się nieprzytomnie Rosie.
- To dfa Ciepie. - odpowiedziałem, wyjmując kwiatka z pyska i podając jej. - Bo wczoraj jakoś się o tym zapomniało. - zarumieniłem się lekko.
< Rosie? >
Od Shervany cd historii Emersit'a
Rozumiem słowa. Nie wiem czemu, ale rozumiem. Radość sprawia, że moje serce chce wyskoczyć z piersi. Powstrzymuje je i dołączam się do piosenki, odpowiadając na jego słowa:
Te amo, Emersit,
nequeo sine Te vivere.
Wołamy tak do siebie, używając tych słów jako refrenu pieśni, którą sami tworzymy. Urywa nam się oddech, ale nie przestajemy póki różowe niebo, nie powróci do normalnego stanu. W końcu zziajani padamy na ziemię.
- Em?
- Tak?
- Czy to prawda, to co śpiewałeś?
< Emersit? >
Te amo, Emersit,
nequeo sine Te vivere.
Wołamy tak do siebie, używając tych słów jako refrenu pieśni, którą sami tworzymy. Urywa nam się oddech, ale nie przestajemy póki różowe niebo, nie powróci do normalnego stanu. W końcu zziajani padamy na ziemię.
- Em?
- Tak?
- Czy to prawda, to co śpiewałeś?
< Emersit? >
Od Allegry cd historii Suray'a
Suray skoczył na tego władcę. Postać zawyła z bólu gdyż Suray ugryzł go prosto w szyję. Władce mieliśmy z głowy ale były jeszcze te straszne pegazy... Ich puste i nienawistne oczy napełniały mnie strachem im dłużej w nie patrzyłam. Wtedy Suray...
<Suray?>
<Suray?>
Od Kill'a cd historii Rosie
- Będzie dobrze - pocieszałem ją choć sam miałem takie obawy
- Na pewno? - zapytała
- Tak - uśmiechnąłem się
Nagle smoczyca gwałtownie skręciła w wleciała w las. Kilka razy oberwałem gałęzią.
- Patrz! - krzyknęła Rosie wskazując na...
<Rosie?>
- Na pewno? - zapytała
- Tak - uśmiechnąłem się
Nagle smoczyca gwałtownie skręciła w wleciała w las. Kilka razy oberwałem gałęzią.
- Patrz! - krzyknęła Rosie wskazując na...
<Rosie?>
Od Kill'a cd historii Shervany
- Jesteś jakaś nieobecna - powiedziałem - O czym tak myślisz?
- O niczym - odparła wadera
Wiedziałem, że coś ukrywa.
- Gadaj - zaśmiałem się
<Sher?>
- O niczym - odparła wadera
Wiedziałem, że coś ukrywa.
- Gadaj - zaśmiałem się
<Sher?>
Od Shervany cd historii Van'a
- Tylko sen... - powtórzyła jak echo i wtuliłam go w moje futro.
- Nie udus mie!
- A, przepraszam. Zamyśliłam się trochę.
Co jeśli ma prorocze sny? Jak wygląda śmierć, co jest po niej? - pytania krążyły mi po głowie, ale odepchnęłam je nerwowym ruchem łapy. Jak mam umierać to wypadałoby przed tym trochę poszaleć.
- Chcesz się zabawić? - spytałam Vana.
- A jak? - popatrzył na mnie swoimi ogromnymi, słodkimi oczami.
- Zobaczysz. - odpowiedziałam i...
< Van? >
- Nie udus mie!
- A, przepraszam. Zamyśliłam się trochę.
Co jeśli ma prorocze sny? Jak wygląda śmierć, co jest po niej? - pytania krążyły mi po głowie, ale odepchnęłam je nerwowym ruchem łapy. Jak mam umierać to wypadałoby przed tym trochę poszaleć.
- Chcesz się zabawić? - spytałam Vana.
- A jak? - popatrzył na mnie swoimi ogromnymi, słodkimi oczami.
- Zobaczysz. - odpowiedziałam i...
< Van? >
Od Rosie cd historii Kill'a
- Śliczny! - powiedziałam, po czym włożyłam go za ucho.
Lecieliśmy chwilę w milczeniu.
- A jeśli znaleźliśmy się w innym świecie, w którym nie będzie Watahy Black Night? Co wtedy? - spytałam.
< Kill? >
Lecieliśmy chwilę w milczeniu.
- A jeśli znaleźliśmy się w innym świecie, w którym nie będzie Watahy Black Night? Co wtedy? - spytałam.
< Kill? >
Od Dejli cd historii Kinaj'a
-Oky... W takim razie idziemy do mojego wujka, Samca Bety - zaproponowałam.
-No, nie wiem - zawahał się.
-Oj, chodź - namawiałam.
-Dejlo, ale czy to jest sens? - zapytał
-Jest, jeszcze przed chwilą mówiłeś, że to zrobisz - mówiłam.
-Wiem, ale już nie wiem co mam o tym myśleć - tłumaczył.
-Kinaj, proszę nie rób mi tego! Jeszcze przed chwilą obiecywałeś, że spróbujesz! A teraz? - oczy zaszły mi łzami.
-No dobrze pójdę z Tobą, ale już nie płacz. Dobrze? - poprosił
-Dobrze - odpowiedziałam.
Poszliśmy do jaskini mojego wujka...
-Wujku? Jesteś? - krzyknęłam
-Jestem, jestem. Co się stało Dejlo? - zapytał, widząc mnie.
-Czy przyjął byś Kinaja do watahy? Bo Shervany nie ma, więc przyszłam do Ciebie - powiedziałam.
-Jak to nie ma? Przed chwilą dostałem wiadomość, że już wróciła - wytłumaczył.
W tym momencie do jaskini mojego wuja weszła Samica Alpha.
-O właśnie przyszła - dodał.
-Witajcie! - przywitała się
-Sher! - krzyknęłam
-Co się stało? - zdziwiła się
-Czy przyjęłabyś Kinaja do watahy? - zapytałam
-Jasne, czemu nie - uśmiechnęła się.
Poszliśmy do jaskini Alphy, Kinaj załatwił wszystkie formalności i wyszliśmy. Stanęliśmy z Kinajem pod wejsiem do jaskini Shervany.
-Witaj w watasze, Kinaj! - spojrzałam mu głęboko w oczy, ciągle myśląc o moich uczuciach do niego
<Kinaj? Już nie uciekniesz z watahy XD>
-No, nie wiem - zawahał się.
-Oj, chodź - namawiałam.
-Dejlo, ale czy to jest sens? - zapytał
-Jest, jeszcze przed chwilą mówiłeś, że to zrobisz - mówiłam.
-Wiem, ale już nie wiem co mam o tym myśleć - tłumaczył.
-Kinaj, proszę nie rób mi tego! Jeszcze przed chwilą obiecywałeś, że spróbujesz! A teraz? - oczy zaszły mi łzami.
-No dobrze pójdę z Tobą, ale już nie płacz. Dobrze? - poprosił
-Dobrze - odpowiedziałam.
Poszliśmy do jaskini mojego wujka...
-Wujku? Jesteś? - krzyknęłam
-Jestem, jestem. Co się stało Dejlo? - zapytał, widząc mnie.
-Czy przyjął byś Kinaja do watahy? Bo Shervany nie ma, więc przyszłam do Ciebie - powiedziałam.
-Jak to nie ma? Przed chwilą dostałem wiadomość, że już wróciła - wytłumaczył.
W tym momencie do jaskini mojego wuja weszła Samica Alpha.
-O właśnie przyszła - dodał.
-Witajcie! - przywitała się
-Sher! - krzyknęłam
-Co się stało? - zdziwiła się
-Czy przyjęłabyś Kinaja do watahy? - zapytałam
-Jasne, czemu nie - uśmiechnęła się.
Poszliśmy do jaskini Alphy, Kinaj załatwił wszystkie formalności i wyszliśmy. Stanęliśmy z Kinajem pod wejsiem do jaskini Shervany.
-Witaj w watasze, Kinaj! - spojrzałam mu głęboko w oczy, ciągle myśląc o moich uczuciach do niego
<Kinaj? Już nie uciekniesz z watahy XD>
Od Rosie cd historii Raven'a
- Od dziś prowadzę zwyczajne nudne życie. Zero strachu, zero możliwości śmierci... - powiedziałam.
Raven zaśmiał się w odpowiedzi.
- Ty... Ty żartujesz? - spytał.
- No jasne, że tak - śmiałam się.
Spędziliśmy wesoło cały wieczór. Potem zasnęliśmy.
W nocy miałam koszmary, ale wiedziałam, że jestem bezpieczna.
Gdy obudziłam się rano...
< Raven? >
Raven zaśmiał się w odpowiedzi.
- Ty... Ty żartujesz? - spytał.
- No jasne, że tak - śmiałam się.
Spędziliśmy wesoło cały wieczór. Potem zasnęliśmy.
W nocy miałam koszmary, ale wiedziałam, że jestem bezpieczna.
Gdy obudziłam się rano...
< Raven? >
Od Emersit'a cd historii Shervany
- Mhm.
Kiwam głową, a później odwracam mordkę w stronę Auegiliauesa.
- Dobrze, Auegiliauesie, my będziemy się zmywać.
Gigantyczny ogr szczerzy kły w uśmiechu.
- Jeszcze raz Ci dziękuję. Naprawdę, nie wiem, co stało by się z moją przyjaciółką, jeśli nie ty.
- Oh, nie takie rzeczy Auegiliaues robił... No, już, zmykajcie, teraz pomagam wiewiórce Renacie!
- Oczywiście, już idziemy!
Odbiegamy wraz z Shervaną. Gnamy przez łąkę. Ohh, nie pamiętam, kiedy tak bardzo czułem żywą, ciepłą i radosną ziemię pod stopami! Kiedy radowałem się tak szczerze widokiem Shervany! Nieskalanej, żywej i zdrowej Shervany. Gnamy prędzej niż gepard. Gnamy do domu.
Zmrok wita nas w połowie drogi. Zatrzymujemy się na radosnej łące. Usypiamy.
Cała łąka budzi się w jednej sekundzie, jak podpalona ogniem. Shervana też. Obserwujemy jak dzienne, zaspane stworzenia wychodzą ze swych nor, a nocne wystawiają głowy z traw. Czekamy.
Bezgłośna kula światła przecina powietrze. To biała błyskawica bez grzmotu. Błyskawica poprzedzająca... poprzedzająca...! Tak! WIEM!
I znów wszystko usypia, wraz z nami.
Około trzeciej, czwartej...
- Shervana... Shervana!
Szturcham waderę i śpiewam:
- Wstawaj, już czas!
- Czas na co?... - mamrocze.
- Musimy wyjść z lasu!
I znów gnamy, nie całkiem jeszcze obudzeni, przez gęste zarośla. Szybciej, szybciej!
Pół godziny później wydostajemy się z lasu. Hamuję czym prędzej.
- Kilka minut, kilka minut!
- Kilka minut do czego?
- Do piątej!
- I co z tego?
- Zobaczysz.
4.58. Czas płynie wolno... 4.59...
- Spójrz, Shervana, spójrz!
5.00! Niebo rozbłyska na różowo. Najpiękniejszy dzień w roku, Demergi - czytała moja starsza siostra, pierwsza z moich opiekunek - to Dzień Różowego Nieba. I niech po stokroć dziękuje niebiosom stworzenie, które je zobaczy.
Teraz rozumiem, dlaczego.
Fale różu smagają różowe chmury i gonią szczęśliwe ptaki, szybujące jak po wacie cukrowej. Najpiękniejszy dzień w roku, najpiękniejszym w życiu. Shervana, tak jak ja, przez kilka sekund stoi i wpatruje się w niebo otwartymi szeroko oczami, a po chwili zaczyna się śmiać. Tak brzmi śmiech szczęścia - myślę i również chichoczę. Teraz śmieje się cała łąka, łąka doświadczająca cudu.
Kilka godzin później, gdy niebo już blaknie, czuję, że coś teraz wiem. Coś, co jest dużo ważniejsze niż jak najpiękniejszy cud. Moje serce przyspiesza rytm, a ja otwieram usta i śpiewam:
Insanio Te amo, Shervana,
nequeo sine Te vivere.
<Shervana?>
Kiwam głową, a później odwracam mordkę w stronę Auegiliauesa.
- Dobrze, Auegiliauesie, my będziemy się zmywać.
Gigantyczny ogr szczerzy kły w uśmiechu.
- Jeszcze raz Ci dziękuję. Naprawdę, nie wiem, co stało by się z moją przyjaciółką, jeśli nie ty.
- Oh, nie takie rzeczy Auegiliaues robił... No, już, zmykajcie, teraz pomagam wiewiórce Renacie!
- Oczywiście, już idziemy!
Odbiegamy wraz z Shervaną. Gnamy przez łąkę. Ohh, nie pamiętam, kiedy tak bardzo czułem żywą, ciepłą i radosną ziemię pod stopami! Kiedy radowałem się tak szczerze widokiem Shervany! Nieskalanej, żywej i zdrowej Shervany. Gnamy prędzej niż gepard. Gnamy do domu.
Zmrok wita nas w połowie drogi. Zatrzymujemy się na radosnej łące. Usypiamy.
Cała łąka budzi się w jednej sekundzie, jak podpalona ogniem. Shervana też. Obserwujemy jak dzienne, zaspane stworzenia wychodzą ze swych nor, a nocne wystawiają głowy z traw. Czekamy.
Bezgłośna kula światła przecina powietrze. To biała błyskawica bez grzmotu. Błyskawica poprzedzająca... poprzedzająca...! Tak! WIEM!
I znów wszystko usypia, wraz z nami.
Około trzeciej, czwartej...
- Shervana... Shervana!
Szturcham waderę i śpiewam:
- Wstawaj, już czas!
- Czas na co?... - mamrocze.
- Musimy wyjść z lasu!
I znów gnamy, nie całkiem jeszcze obudzeni, przez gęste zarośla. Szybciej, szybciej!
Pół godziny później wydostajemy się z lasu. Hamuję czym prędzej.
- Kilka minut, kilka minut!
- Kilka minut do czego?
- Do piątej!
- I co z tego?
- Zobaczysz.
4.58. Czas płynie wolno... 4.59...
- Spójrz, Shervana, spójrz!
5.00! Niebo rozbłyska na różowo. Najpiękniejszy dzień w roku, Demergi - czytała moja starsza siostra, pierwsza z moich opiekunek - to Dzień Różowego Nieba. I niech po stokroć dziękuje niebiosom stworzenie, które je zobaczy.
Teraz rozumiem, dlaczego.
Fale różu smagają różowe chmury i gonią szczęśliwe ptaki, szybujące jak po wacie cukrowej. Najpiękniejszy dzień w roku, najpiękniejszym w życiu. Shervana, tak jak ja, przez kilka sekund stoi i wpatruje się w niebo otwartymi szeroko oczami, a po chwili zaczyna się śmiać. Tak brzmi śmiech szczęścia - myślę i również chichoczę. Teraz śmieje się cała łąka, łąka doświadczająca cudu.
Kilka godzin później, gdy niebo już blaknie, czuję, że coś teraz wiem. Coś, co jest dużo ważniejsze niż jak najpiękniejszy cud. Moje serce przyspiesza rytm, a ja otwieram usta i śpiewam:
Insanio Te amo, Shervana,
nequeo sine Te vivere.
<Shervana?>
Od Blood cd historii Wasko, Shervany
- Plan? - Zapytałam niepewnie.
- Tylko nie mówcie, że nie macie planu... - Jęknęłam Shervana.
- Em... Nie mamy? - Odpowiedział Wasko.
Shervana zajęczała.
- To co teraz robimy? - Postanowiłam rozluźnić atmosferę.
- Musimy wymyślić plan...
< Shervana? Wasko? >
- Tylko nie mówcie, że nie macie planu... - Jęknęłam Shervana.
- Em... Nie mamy? - Odpowiedział Wasko.
Shervana zajęczała.
- To co teraz robimy? - Postanowiłam rozluźnić atmosferę.
- Musimy wymyślić plan...
< Shervana? Wasko? >
Od Shervany cd historii Emersit'a
Otworzyłam oczy oczekując oślepiającego światła, jednak byłam w całkowitej ciemności.
- Em? - szepnęłam cicho, próbując wstać.
Jednak, gdy tylko podniosłam pysk, poczułam ból w tylniej części czaszki.
- Au. - jęknęłam.
- Sher? Obudziłaś się? - usłyszałam znajomy głos basiora.
- Mhm.
- Jak się czujesz?
- Poza tym, że łeb mi pęka to gites.
Roześmiał się, a ja ignorując ból - również. Nie umiałam się powstrzymać, jakby przed chwilą powiedziała najlepszy żart.
- Co tak rżysz? - uśmiechnął się Em.
- Jakbyś przed chwilą uciekł od szponów Śmierci to śmiałbyś się nawet z liścia. Poza tym konie rżą, a nie wilki. - powstrzymałam śmiech, jednak na moim pysku tkwił teraz uśmiech. - Tak wogóle to gdzie jesteśmy?
- W domu Au, Pau, Mau. No jakoś tak.
- Auegiliauesa Uoelinininininusa! - ryknął potężny głos na mną.
Odwróciłam powoli pysk i ujrzałam... ogra!
- To Twój znajomy, prawda? - zapytałam lekko przerażona.
< Emersit? >
- Em? - szepnęłam cicho, próbując wstać.
Jednak, gdy tylko podniosłam pysk, poczułam ból w tylniej części czaszki.
- Au. - jęknęłam.
- Sher? Obudziłaś się? - usłyszałam znajomy głos basiora.
- Mhm.
- Jak się czujesz?
- Poza tym, że łeb mi pęka to gites.
Roześmiał się, a ja ignorując ból - również. Nie umiałam się powstrzymać, jakby przed chwilą powiedziała najlepszy żart.
- Co tak rżysz? - uśmiechnął się Em.
- Jakbyś przed chwilą uciekł od szponów Śmierci to śmiałbyś się nawet z liścia. Poza tym konie rżą, a nie wilki. - powstrzymałam śmiech, jednak na moim pysku tkwił teraz uśmiech. - Tak wogóle to gdzie jesteśmy?
- W domu Au, Pau, Mau. No jakoś tak.
- Auegiliauesa Uoelinininininusa! - ryknął potężny głos na mną.
Odwróciłam powoli pysk i ujrzałam... ogra!
- To Twój znajomy, prawda? - zapytałam lekko przerażona.
< Emersit? >
Od Shervany cd historii Kill'a
- Nie. - skłamałam.
Bałam mu się powiedzieć. To tutaj pierwszy raz zabiłam obcego wilka... Pamiętam, że był pożar, a bezlitosne płomienie zabijały, każdego kogo napotkały. Wszystkie stworzenia biegły tutaj - do Kopuły. Do jedynego bezpieczne miejsca. Ściany tego miejsca nie przepuszczały żadnych żywiołów, a jej wnętrze było zwykłą iluzją. Stworzenia tłoczyły się na sztucznej trawie, ale miejsca było coraz mniej... Zauważyła to pewna banda i postanowiła pozbyć się niepotrzebnych zwierząt. Na pierwszy cel wybrali mnie...
- Może wyjdziemy? - zapytał przywódca, gdy pozostali zaczęli mnie otaczać.
- Okey, ale Ty pierwszy. - zawarczałam i cofnęłam się krok w tył.
- Ale tak nieładnie. Damy zawsze puszcza się przodem, prawda? - uśmiechnął się do swoich znajomych, a oni posłusznie skinęli łbami.
- Nie jestem zwykłą Damą... - wydyszałam zaczynając przemianę.
W gniewie zabiłam całą trójkę. Rozszarpywałam ich ciała kłami i pazurami, a potem wyrzucałam na pastwę pożaru. Z pianą na pysku i krwią na pazurach odwracam się do reszty i unoszę dumnie pysk. Odruchowo się cofają, a ja patrzę nic nie rozumiejąc. Przecież uchroniłam ich od tej bandy.
- Coś się stało? - przerwał moje wspomnienia głos Kill'a.
- Nie, nic. - ponownie skłamałam, ostatni raz pozwalając wspomnieniom ukazać moment kiedy stałam się bestią...
< Kill? >
Bałam mu się powiedzieć. To tutaj pierwszy raz zabiłam obcego wilka... Pamiętam, że był pożar, a bezlitosne płomienie zabijały, każdego kogo napotkały. Wszystkie stworzenia biegły tutaj - do Kopuły. Do jedynego bezpieczne miejsca. Ściany tego miejsca nie przepuszczały żadnych żywiołów, a jej wnętrze było zwykłą iluzją. Stworzenia tłoczyły się na sztucznej trawie, ale miejsca było coraz mniej... Zauważyła to pewna banda i postanowiła pozbyć się niepotrzebnych zwierząt. Na pierwszy cel wybrali mnie...
- Może wyjdziemy? - zapytał przywódca, gdy pozostali zaczęli mnie otaczać.
- Okey, ale Ty pierwszy. - zawarczałam i cofnęłam się krok w tył.
- Ale tak nieładnie. Damy zawsze puszcza się przodem, prawda? - uśmiechnął się do swoich znajomych, a oni posłusznie skinęli łbami.
- Nie jestem zwykłą Damą... - wydyszałam zaczynając przemianę.
W gniewie zabiłam całą trójkę. Rozszarpywałam ich ciała kłami i pazurami, a potem wyrzucałam na pastwę pożaru. Z pianą na pysku i krwią na pazurach odwracam się do reszty i unoszę dumnie pysk. Odruchowo się cofają, a ja patrzę nic nie rozumiejąc. Przecież uchroniłam ich od tej bandy.
- Coś się stało? - przerwał moje wspomnienia głos Kill'a.
- Nie, nic. - ponownie skłamałam, ostatni raz pozwalając wspomnieniom ukazać moment kiedy stałam się bestią...
< Kill? >
Od Raven'a cd historii Rosie
- Spoko! - powiedziałem. - A co chcesz robić?
- Bo ja wiem.
- Jak co - odmawiam wymyślania pomysłów na dzień dzisiejszy. - uśmiechnąłem się i usiadłem na zadzie.
< Rosie? ;D >
- Bo ja wiem.
- Jak co - odmawiam wymyślania pomysłów na dzień dzisiejszy. - uśmiechnąłem się i usiadłem na zadzie.
< Rosie? ;D >
Od Vena
Dzisiaj rano wyszedłem z jaskini, obudziłem się jeszcze przed wschodem słońca, ale mamy już nie było. Postanowiłem ją poszukać. Szukałem ją blisko godzinę. W końcu znalazłem ją siedzącą pod Drzewem Lavil'i. Podszedłem cicho, ale mama wiedziała że tu jestem.
-Coś się stało?- spytała patrząc na mnie, a ja wtuliłem się w jej futro.
-Miałem sen, to było straszne.- wtuliłem się jeszcze mocniej
-Spokojnie. I co tam zobaczyłeś?
-Nie jestem pewny, ale chyba śmierć moich rodziców, a-a potem twoją mamo- zaszlochałam zamykając oczy. Nie chciałem śmierci mojej kolejnej matki. Ale mama tylko popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
-Opowiedz mi dokładnie co zobaczyłeś w tym śnie.
-Najpierw zobaczyłem moją poprzednią matkę, mój pierwszy miesiąc i jak jakiś wściekły wilk ją zabija. Potem widziałem jak bronisz naszej watahy przed jakąś inną, złą watahą, ale zaszedł Cię od tyłu jakiś wilk i... i już nic nie widziałem.- wtuliłem się jeszcze raz, ale po chwili powiedziałem: Ale to tylko sen prawda?
<Mamo, to sen tak?>
-Coś się stało?- spytała patrząc na mnie, a ja wtuliłem się w jej futro.
-Miałem sen, to było straszne.- wtuliłem się jeszcze mocniej
-Spokojnie. I co tam zobaczyłeś?
-Nie jestem pewny, ale chyba śmierć moich rodziców, a-a potem twoją mamo- zaszlochałam zamykając oczy. Nie chciałem śmierci mojej kolejnej matki. Ale mama tylko popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
-Opowiedz mi dokładnie co zobaczyłeś w tym śnie.
-Najpierw zobaczyłem moją poprzednią matkę, mój pierwszy miesiąc i jak jakiś wściekły wilk ją zabija. Potem widziałem jak bronisz naszej watahy przed jakąś inną, złą watahą, ale zaszedł Cię od tyłu jakiś wilk i... i już nic nie widziałem.- wtuliłem się jeszcze raz, ale po chwili powiedziałem: Ale to tylko sen prawda?
<Mamo, to sen tak?>
poniedziałek, 28 października 2013
Od Kill'a cd historii Rosie
- Milenka! - zawołałem
- Milenka?! - oburzyła się Rosie - Mysz nas nie uratuje!
- Nie mysz tylko smok! - krzyknąłem
Nagle w suficie pojawiła się wielka dziura przez którą wleciał duży, czerwony smok. Wdrapaliśmy się na jego grzbiet i już po chwili znajdowaliśmy się wysoko, wysoko nad lawą.
- Dobra, Milenka - pogładziłem smoczcę po głowie - Co by było gdyby nie Ty?
Rosie zaśmiała się a ja zdałem sobie sprawę, że robię z siebie głupka na oczach pięknej wadery. Teraz lecieliśmy doliną, więc wykorzystałem okazję i za pomocą telekinezy zerwałem kwiatek i podałem go Rosie.
- Podoba się? - zapytałem
<Rosie?>
- Milenka?! - oburzyła się Rosie - Mysz nas nie uratuje!
- Nie mysz tylko smok! - krzyknąłem
Nagle w suficie pojawiła się wielka dziura przez którą wleciał duży, czerwony smok. Wdrapaliśmy się na jego grzbiet i już po chwili znajdowaliśmy się wysoko, wysoko nad lawą.
- Dobra, Milenka - pogładziłem smoczcę po głowie - Co by było gdyby nie Ty?
Rosie zaśmiała się a ja zdałem sobie sprawę, że robię z siebie głupka na oczach pięknej wadery. Teraz lecieliśmy doliną, więc wykorzystałem okazję i za pomocą telekinezy zerwałem kwiatek i podałem go Rosie.
- Podoba się? - zapytałem
<Rosie?>
Od Isabelle cd historii Raven'a
Dotarliśmy do Zatoki Naine'ta. Widok był cudowny. Podeszliśmy nad wodę. Kiedy Raven nachylił się, popchnęłam go, a on wpadł do wody. W ostatniej chwili zdążył mnie złapać i wpadłam razem z nim.
<Raven? Sorry, że tak długo>
<Raven? Sorry, że tak długo>
Od Emersit'a cd historii Shervany
Wiem, że to Sher to zrobiła, nie Demon. Ale co robić, co robić? Zacząłem dreptać w kółko.
- Oj, oj, ojojoj.... - mruczałem.
Co tu robić, co tu robić?
- Wiem! - wrzasnąłem.
Po czym zaniosłem ją do domu Auegiliauesa Uoelinininininusa!
<Sher? Brak weny ._.>
- Oj, oj, ojojoj.... - mruczałem.
Co tu robić, co tu robić?
- Wiem! - wrzasnąłem.
Po czym zaniosłem ją do domu Auegiliauesa Uoelinininininusa!
<Sher? Brak weny ._.>
Od Rosie cd historii Kill'a
- Jak my wrócimy do Watahy? - spytałam, chociaż odpowiedź była oczywista.
Gdy spróbowałam zbliżyć się do krawędzi, podłoże dzieliło się na jeszcze mniejsze części, jak kawałki lodowca pływające po wodzie. Wydawało się, że tak zostanie, jednak po chwili teren pod nami zalała lawa, która rozgrzała "podłogę", parząc nas przy tym. Temperatura powietrza była chyba wyższa niż temperatura lawy. Kawałki podłoża płynęły w dół, by skończyć swój żywot w wodospadzie. Potem wszystko się powtarzało. Jednak najbardziej martwiłam się teraz tym, że w wodospadzie po prostu spłoniemy i staniemy się częścią posadzki będącej pułapką dla kolejnych osób.
- KILL! MASZ JAKĄŚ PRZYDATNĄ MOC!? - wrzasnęłam, żeby usłyszał.
Po chwili usłyszałam:
- MOGĘ PRZYWOŁAĆ JAKĄŚ ISTOTĘ ŻEBY NAS STĄD ZABRAŁA! - odkrzyknął.
- NO TO JĄ PRZYWOŁAJ!
< Kill? >
Gdy spróbowałam zbliżyć się do krawędzi, podłoże dzieliło się na jeszcze mniejsze części, jak kawałki lodowca pływające po wodzie. Wydawało się, że tak zostanie, jednak po chwili teren pod nami zalała lawa, która rozgrzała "podłogę", parząc nas przy tym. Temperatura powietrza była chyba wyższa niż temperatura lawy. Kawałki podłoża płynęły w dół, by skończyć swój żywot w wodospadzie. Potem wszystko się powtarzało. Jednak najbardziej martwiłam się teraz tym, że w wodospadzie po prostu spłoniemy i staniemy się częścią posadzki będącej pułapką dla kolejnych osób.
- KILL! MASZ JAKĄŚ PRZYDATNĄ MOC!? - wrzasnęłam, żeby usłyszał.
Po chwili usłyszałam:
- MOGĘ PRZYWOŁAĆ JAKĄŚ ISTOTĘ ŻEBY NAS STĄD ZABRAŁA! - odkrzyknął.
- NO TO JĄ PRZYWOŁAJ!
< Kill? >
Od Rosie cd historii Raven'a
- Jak najbardziej - odpowiedziałam.
Nagle zaczęłam się śmiać. Raven do mnie dołączył. Po chwili nie mogliśmy przestać. A gdy się śmialiśmy, moje rany zniknęły, a moje futro stało się jeszcze bielsze.
- Idziemy nad nasz wodospad? - spytałam, ledwo przerywając śmiech - Ale halucynki mi się przejadły... - przypomniałam sobie naszą przygodę.
< Raven? >
Nagle zaczęłam się śmiać. Raven do mnie dołączył. Po chwili nie mogliśmy przestać. A gdy się śmialiśmy, moje rany zniknęły, a moje futro stało się jeszcze bielsze.
- Idziemy nad nasz wodospad? - spytałam, ledwo przerywając śmiech - Ale halucynki mi się przejadły... - przypomniałam sobie naszą przygodę.
< Raven? >
Od Raven'a cd historii Rosie
- Nikt nie będzie mnie tak straszył. - warknąłem do nieruchomego "anioła". - I nikt nie będzie odbierał życia mojej ukochanej!
Po czym jednym kłapnięciem pyska, zmiażdżyłem mu gardło i rozerwałem tchawicę. Chwilę obserwowałem jego konanie, poprzedzonę serią drgawek, a potem odwróciłem się do Rosie:
- Wiem, że to nie jest najlepszy moment... - zacząłem, ocierając łapą pysk. - ..., ale czy zostaniesz moją partnerką? - zapytałem kłaniając się przed nią.
< Rosie? >
Po czym jednym kłapnięciem pyska, zmiażdżyłem mu gardło i rozerwałem tchawicę. Chwilę obserwowałem jego konanie, poprzedzonę serią drgawek, a potem odwróciłem się do Rosie:
- Wiem, że to nie jest najlepszy moment... - zacząłem, ocierając łapą pysk. - ..., ale czy zostaniesz moją partnerką? - zapytałem kłaniając się przed nią.
< Rosie? >
Od Kill'a cd historii Shervany
- Zostańmy - powiedziałem - Moja łapa znów się odzywa
Shervana popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Otworzyła pysk aby coś powiedzieć, lecz zrezygnowała. Położyłem się na ziemi i obserwowałem deszcz. Usłyszałem cichy głos wadery.
- Do mnie mówisz? - zapytałem
<Sher?>
Shervana popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Otworzyła pysk aby coś powiedzieć, lecz zrezygnowała. Położyłem się na ziemi i obserwowałem deszcz. Usłyszałem cichy głos wadery.
- Do mnie mówisz? - zapytałem
<Sher?>
Od Kill'a cd historii Rosie
Znaleźliśmy się w... nicości? Wokół nas panowała zupełna ciemność. Chciałem zrobić krok lecz nagle okazało się, że podłoże jest bardzo śliskie. Wywróciłem się i zrobiłem kilka wielkich rys na "podłodze" popatrzyłem na nie i okazało się, że po drugiej stronie jest normalnie.
- O co chodzi? - zapytała Rosie
- Sam nie wiem - powiedziałem
Nagle podłoga zaczęła się trząść i rozstępować. Ja i Rosie byliśmy po przeciwnych stronach. Nagle wadera zapytała...
- ...?
- O co chodzi? - zapytała Rosie
- Sam nie wiem - powiedziałem
Nagle podłoga zaczęła się trząść i rozstępować. Ja i Rosie byliśmy po przeciwnych stronach. Nagle wadera zapytała...
- ...?
Od Rosie cd historii Raven'a
- Jestem osobą odpowiednią - powiedział anioł - Najwyraźniej na nią już czas - anioł wskazał na mnie.
- Jak to? Przecież... Przecież Raven mnie uratował! - krzyknęłam.
Strumień łez spływał po moim pysku, jednak nic nie było w stanie tego powstrzymać.
- Mogło być dobrze, mogłam jeszcze odbudować moje życie - szepnęłam, a wtedy zalała mnie fala niepohamowanej wściekłości.
Rzuciłam się na anioła. Na początku myślałam, że przez niego przelecę, jednak tak się nie stało. Wstąpiła we mnie jakaś siła. Anioł padł na ścianę, nieprzytomny. Po chwili ciężko było nie zauważyć, że jego anielskość nie jest już taka jak przedtem: stawał się czarny i mroczny.
- To chyba nie była prawda... Skoro nie był aniołem...- powiedziałam do Raven'a.
< Raven? >
- Jak to? Przecież... Przecież Raven mnie uratował! - krzyknęłam.
Strumień łez spływał po moim pysku, jednak nic nie było w stanie tego powstrzymać.
- Mogło być dobrze, mogłam jeszcze odbudować moje życie - szepnęłam, a wtedy zalała mnie fala niepohamowanej wściekłości.
Rzuciłam się na anioła. Na początku myślałam, że przez niego przelecę, jednak tak się nie stało. Wstąpiła we mnie jakaś siła. Anioł padł na ścianę, nieprzytomny. Po chwili ciężko było nie zauważyć, że jego anielskość nie jest już taka jak przedtem: stawał się czarny i mroczny.
- To chyba nie była prawda... Skoro nie był aniołem...- powiedziałam do Raven'a.
< Raven? >
Od Rosie cd historii Kill'a
- Znajdziemy wyjście... - powiedziałam z przekonaniem, chociaż nie byłam zbyt pewna.
- A widziałaś je tu? - basior rozejrzał się demonstracyjnie.
- Tak, na suficie - odpowiedziałam z zaskoczeniem.
Zapadła chwila milczenia.
Tylko jak my się tam dostaniemy? Czy jest jakiś sposób? I co wtedy? - myślałam intensywnie - Myśl kobieto, myśl!
- Ha! - krzyknęłam triumfalnie - Mam jak tam trafić, jeśli odwrócimy grawitację... Tylko wtedy świat, w którym będziemy, będzie odwrócony...
- A umiesz ją odwrócić? - przerwał mi wyraźnie zniecierpliwiony Kill.
- Ja umiem - usłyszeliśmy chrapliwy głos gdzieś po prawej.
Siedział tam stary, siwy basior.
- I na to nie wpadłeś?
- Nie - odpowiedział.
- Pomożesz nam?
- Tak... Jeśli pozwolicie mi iść z wami.
- Kill, jak myślisz?
- Chyba tak...
- To chodź - powiedziałam pewnie.
Basior odwrócił grawitację. Miałam wrażenie, ze zaraz zwrócę mój ostatni posiłek, ale po chwili wszystko było OK.
gdy przebrnęłam na drugą stronę "stawu", zobaczyłam, że ten stary basior powoli przemieniał się w potwora.
- Czyli to był spisek! - krzyknęłam z rozpaczą.
Znaleźliśmy się...
< Kill? >
- A widziałaś je tu? - basior rozejrzał się demonstracyjnie.
- Tak, na suficie - odpowiedziałam z zaskoczeniem.
Zapadła chwila milczenia.
Tylko jak my się tam dostaniemy? Czy jest jakiś sposób? I co wtedy? - myślałam intensywnie - Myśl kobieto, myśl!
- Ha! - krzyknęłam triumfalnie - Mam jak tam trafić, jeśli odwrócimy grawitację... Tylko wtedy świat, w którym będziemy, będzie odwrócony...
- A umiesz ją odwrócić? - przerwał mi wyraźnie zniecierpliwiony Kill.
- Ja umiem - usłyszeliśmy chrapliwy głos gdzieś po prawej.
Siedział tam stary, siwy basior.
- I na to nie wpadłeś?
- Nie - odpowiedział.
- Pomożesz nam?
- Tak... Jeśli pozwolicie mi iść z wami.
- Kill, jak myślisz?
- Chyba tak...
- To chodź - powiedziałam pewnie.
Basior odwrócił grawitację. Miałam wrażenie, ze zaraz zwrócę mój ostatni posiłek, ale po chwili wszystko było OK.
gdy przebrnęłam na drugą stronę "stawu", zobaczyłam, że ten stary basior powoli przemieniał się w potwora.
- Czyli to był spisek! - krzyknęłam z rozpaczą.
Znaleźliśmy się...
< Kill? >
Od The Ring'a
Spokojnie chodziłem sobie po lasku oglądając swoje czarne jak węgiel łapy. Zastanawiałem się, co by się stało gdybym wytarzał łapę w węglu. Zmieniłoby to coś? A może nie mogę dotykać węgla? A może zyskam super moce... Muszę znaleźć węgiel aby się o tym przekonać! Wszedłem do pobliskiej jaskini, po czym ujrzałem małego przestraszonego króliczka siedzącego w głębi. Kiedy tylko skupiłem na nim swój wzrok mały zaczął się powiększać, wyrosły mu wielkie pazury, oczy zrobiły się żółte jak u węża...i po chwili stałem przed ogromnym obrzydliwym mutantem w którym nie było nic z króliczka. Miałem właśnie przypomnieć sobie, że jestem niematerialny ale usłyszałem za sobą krzyk jakiegoś wilka ze stada.
<Ktoś ze stada?>
<Ktoś ze stada?>
Od Shervany cd historii Wasko
- Jasne! - przytaknęłam. - Najpierw przywrócę Wam Wasze siły.
- Jak?
- Moja Moc leczenia, potrafi też oddać trochę energii. - mrugnęłam do nich. - Dajcie łapy.
- Na pewno?
- No już, dawajcie.
Niepewnie zbliżyły się do mnie dwie łapy. Najpierw uleczyłam i wspomogłam Blood, a potem przyszła kolej na Wasko. Popatrzyłam na nich. Ich futro znów błyszczało!
- To co teraz? Macie plan? - spytałam.
< Wasko? Blood? >
- Jak?
- Moja Moc leczenia, potrafi też oddać trochę energii. - mrugnęłam do nich. - Dajcie łapy.
- Na pewno?
- No już, dawajcie.
Niepewnie zbliżyły się do mnie dwie łapy. Najpierw uleczyłam i wspomogłam Blood, a potem przyszła kolej na Wasko. Popatrzyłam na nich. Ich futro znów błyszczało!
- To co teraz? Macie plan? - spytałam.
< Wasko? Blood? >
Od Shervany cd historii Kill'a
- Jakiś czas temu, potężny ludzki Mag, stworzył niewidzialną Barierę wokół tego miejsca.
- I co z tego?
- To, że tutaj nie pada. - roześmiałam się. - Co teraz robimy? Czekamy, aż przestanie padać, czy idziemy dalej?
< Kill? >
- I co z tego?
- To, że tutaj nie pada. - roześmiałam się. - Co teraz robimy? Czekamy, aż przestanie padać, czy idziemy dalej?
< Kill? >
Od Raven'a cd historii Rosie
- Rosie... - szepnąłem.
- Co? - spojrzała na mnie oczami pełnymi nadzieji.
- Odwróć się lepiej.
Wyszarpała się z uścisku i błyskawicznie odwróciła. Za nią stał wilczy anioł i uśmiechał się delikatnie. Ruda sierść lśniła w promieniach słońca, niczym złoto, a jej oczy wyglądały jak piękne bezchmurne niebo.
- Kim jesteś? - zapytałem...
< Rosie? >
- Co? - spojrzała na mnie oczami pełnymi nadzieji.
- Odwróć się lepiej.
Wyszarpała się z uścisku i błyskawicznie odwróciła. Za nią stał wilczy anioł i uśmiechał się delikatnie. Ruda sierść lśniła w promieniach słońca, niczym złoto, a jej oczy wyglądały jak piękne bezchmurne niebo.
- Kim jesteś? - zapytałem...
< Rosie? >
niedziela, 27 października 2013
Od Kill'a cd historii Rosie
Kilka wielkich, zielonych potworów patrzyło na nas z podekscytowaniem.
- ChoIera - powiedziałem
- Odezwał się! - zapiszczał jeden z nich
- I co my zrobimy? - zapytała Rosie
- Ja już chyba wiem... - zacząłem tłumaczyć waderze mój plan
Po kilku minutach pytań i odpowiedzi zacząłem wcielać go w życie. Potwór, który miał klucz spał obok nas. Ledwo przecisnąłem łapę przed kraty i szturchnąłem go. Przestraszony zwierzak (jeśli można go tak nazwać) spadł z krzesła na którym siedział i przy okazji zrzucił klucz z szyi. Szybko zabrałem go i otworzyłem klatkę. Użyłem mocy niewidzialności. Wziąłem Rosie za rękę i oboje wyszliśmy z pułapki niezauważeni.
- Uratowani - uśmiechnęła się wadera kiedy byliśmy na zewnątrz
- Może nie był to jakiś super-skomplikowany plan ale udało się - powiedziałem - Tylko nie zbyt wiem gdzie jesteśmy i jak wrócimy do watahy...
<Rosie?>
EDIT. Post numer 666! o_O *akysz, akysz!* - Shervana
- ChoIera - powiedziałem
- Odezwał się! - zapiszczał jeden z nich
- I co my zrobimy? - zapytała Rosie
- Ja już chyba wiem... - zacząłem tłumaczyć waderze mój plan
Po kilku minutach pytań i odpowiedzi zacząłem wcielać go w życie. Potwór, który miał klucz spał obok nas. Ledwo przecisnąłem łapę przed kraty i szturchnąłem go. Przestraszony zwierzak (jeśli można go tak nazwać) spadł z krzesła na którym siedział i przy okazji zrzucił klucz z szyi. Szybko zabrałem go i otworzyłem klatkę. Użyłem mocy niewidzialności. Wziąłem Rosie za rękę i oboje wyszliśmy z pułapki niezauważeni.
- Uratowani - uśmiechnęła się wadera kiedy byliśmy na zewnątrz
- Może nie był to jakiś super-skomplikowany plan ale udało się - powiedziałem - Tylko nie zbyt wiem gdzie jesteśmy i jak wrócimy do watahy...
<Rosie?>
EDIT. Post numer 666! o_O *akysz, akysz!* - Shervana
Od Kill'a cd historii Shervany
- Co? - zapytałem
- Kopuła - powtórzyła Shervana
- Ale dlaczego tam jest deszcz a tu go nie ma? - zadałem kolejne pytanie
<Shervana?>
- Kopuła - powtórzyła Shervana
- Ale dlaczego tam jest deszcz a tu go nie ma? - zadałem kolejne pytanie
<Shervana?>
Od Rosie cd historii Raven'a
Łzy szczęścia napłynęły do moich oczu. Uścisnęłam Raven'a nie zważając na moje rany.
- Dziękuję - szepnęłam.
Poczułam się bezpieczna w uścisku Raven'a, wiedziałam, że nie zapomnę tej chwili do końca życia.
Przytulaliśmy się tak chwilę, aż w końcu...
< Raven? >
- Dziękuję - szepnęłam.
Poczułam się bezpieczna w uścisku Raven'a, wiedziałam, że nie zapomnę tej chwili do końca życia.
Przytulaliśmy się tak chwilę, aż w końcu...
< Raven? >
Od Shervany cd historii Emersit'a
- Myślisz, że tak łatwo mnie pokonasz? - zaśmiałam się, a właściwie Demon.
Jednym ruchem, zrzucił go ze mnie. Wstał i patrzył jak zbiera się z ziemi, ciężko dysząc. Starałam się wyrwać, zapanować nad nim, schować go ponownie w głąb mnie. Lecz zakosztował chwili wolności i był silny. Starałam się, ale z marnym skutkiem. Mogłam tylko delikatnie uprzykrzyć mu plany, wykonując jeden drobny ruch. Nagle wpadłam na pomysł! Ogromnym wysiłkiem woli, uderzyłam pyskiem o ścianę.
- Sher! - usłyszałam jeszcze, po czym zemdlałam...
< Em? Lubię walić głową o ścianę ;3 >
Jednym ruchem, zrzucił go ze mnie. Wstał i patrzył jak zbiera się z ziemi, ciężko dysząc. Starałam się wyrwać, zapanować nad nim, schować go ponownie w głąb mnie. Lecz zakosztował chwili wolności i był silny. Starałam się, ale z marnym skutkiem. Mogłam tylko delikatnie uprzykrzyć mu plany, wykonując jeden drobny ruch. Nagle wpadłam na pomysł! Ogromnym wysiłkiem woli, uderzyłam pyskiem o ścianę.
- Sher! - usłyszałam jeszcze, po czym zemdlałam...
< Em? Lubię walić głową o ścianę ;3 >
Nowy konkurs!
Polega on na narysowaniu dowolnego wilka z watahy!
Dowolny styl - kredki, ołówek, komputer, farby, linoryt!
Co tam zapragniecie.
Jeden warunek! Ma być narysowane, a nie poumieszczane w GIMP'ie metodą "kopiuj, wklej" z strony wathya.
Jakie nagrody?
To będzie niespodzianka ;3
Mam nadzieję, że dużo osób coś nabazgroli, ja sama niedługo biorę się do pracy ;3
PS. Nie ma limitu prac! Możecie wysłać nawet 20 jak chcecie ;3
Dowolny styl - kredki, ołówek, komputer, farby, linoryt!
Co tam zapragniecie.
Jeden warunek! Ma być narysowane, a nie poumieszczane w GIMP'ie metodą "kopiuj, wklej" z strony wathya.
Jakie nagrody?
To będzie niespodzianka ;3
Mam nadzieję, że dużo osób coś nabazgroli, ja sama niedługo biorę się do pracy ;3
PS. Nie ma limitu prac! Możecie wysłać nawet 20 jak chcecie ;3
Wasza Samica Alpha
Shervana
Od Raven'a cd historii Rosie
Przestałem ją bandażować. Moje łapy zawisły w powietrzu. Już raz mi to mówiła, lecz teraz było inaczej. Teraz nie patrzyłem obojętnie na jej futro. Hipnotyzowało mnie jej futro i te delikatne, zielone znaki obok oczu.
- Rosie...
- Znowu mnie odrzucisz?
- Nie... - szepnąłem, ocierając się pyskiem o jej futro. - Też Cię kocham.
< Rosie? >
- Rosie...
- Znowu mnie odrzucisz?
- Nie... - szepnąłem, ocierając się pyskiem o jej futro. - Też Cię kocham.
< Rosie? >
Od Suray'a cd historii Allegry
Widziałem ją i jej niepewność. Chciała mi pomóc, ale nie wiedziała jak. Musiałem myśleć szybko. Chwila, moment, już mi pomogła! Odwróciła ich uwagę. Szybko skoczyłem i ugryzłem Władcę Widma, kiedy...
< Allegra? >
< Allegra? >
Od Emersit'a cd historii Shervany
Co się dzieje? Źle wybrałem?
- Sher? Co Ci się...
- Nie mów do mnie SHER! - ryczy i przygniata mnie do ziemi. Oh, nie! Źle wybrałem?! - Co Ty w ogóle... Nie chodź za mną, Ty...
I wtedy zacząłem rozumieć. Rzuciłem się na nią, przygniotłem do ziemi i wysyczałem:
- Odejdź, żmijo... Opuść ją, Demonie!
Wiedziałem, że to on... Demon Czasu!
<Shervana?>
- Sher? Co Ci się...
- Nie mów do mnie SHER! - ryczy i przygniata mnie do ziemi. Oh, nie! Źle wybrałem?! - Co Ty w ogóle... Nie chodź za mną, Ty...
I wtedy zacząłem rozumieć. Rzuciłem się na nią, przygniotłem do ziemi i wysyczałem:
- Odejdź, żmijo... Opuść ją, Demonie!
Wiedziałem, że to on... Demon Czasu!
<Shervana?>
Od Suray'a cd historii Corry'ego
- Czekaj! - zawołałem za nim.
- Co chcesz? - burknął.
- Sorry, dziś nie mam humoru zbytnio. - skrzywiłem się. - Może się gdzieś przejdziemy?
- Gdzie?
- Byłeś głodny, prawda?
- Mhm.
- To chodź!
Zaprowadziłem go do mojego ulubionego miejsca na polowania. Muszę przyznać - jest dobrym łowcą. Nie trwało długo jak znalazł trop i zaczął bezszelestnie poruszać się w kierunku stada saren. Towarzyszyłem mu w tym, a gdy przyszło co do czego świetnie się zgraliśmy i chwilę później ciągneliśmy za sobą pokaźną zdobycz.
- Nieźle. - uśmiechnąłem się do niego, rozrywając moją część.
- Ty też. - mruknął, kiedy...
< Corry? >
- Co chcesz? - burknął.
- Sorry, dziś nie mam humoru zbytnio. - skrzywiłem się. - Może się gdzieś przejdziemy?
- Gdzie?
- Byłeś głodny, prawda?
- Mhm.
- To chodź!
Zaprowadziłem go do mojego ulubionego miejsca na polowania. Muszę przyznać - jest dobrym łowcą. Nie trwało długo jak znalazł trop i zaczął bezszelestnie poruszać się w kierunku stada saren. Towarzyszyłem mu w tym, a gdy przyszło co do czego świetnie się zgraliśmy i chwilę później ciągneliśmy za sobą pokaźną zdobycz.
- Nieźle. - uśmiechnąłem się do niego, rozrywając moją część.
- Ty też. - mruknął, kiedy...
< Corry? >
Od Shervany cd historii Alice
- Mogłabyś łaskawie puścić mój ogon? - pytam, wychodząc z jaskinii.
- Alpha? - pyta Alice, z rozdziawionym pyskiem.
- Dla wilków, które nie niszczą mojego futra... - zamknęłam moją łapą jej pysk. - ... po prostu Sher.
- Yyy... - chwilę jeszcze stała zdziwiona, ale potem odzyskała pewność siebie i stała patrząc mi prosto w oczy.
- Czego chcesz? - zapytałam i zajęłam się lizaniem mojego futra, by znów powróciło do dawnego stanu...
< Alice? ;3 >
- Alpha? - pyta Alice, z rozdziawionym pyskiem.
- Dla wilków, które nie niszczą mojego futra... - zamknęłam moją łapą jej pysk. - ... po prostu Sher.
- Yyy... - chwilę jeszcze stała zdziwiona, ale potem odzyskała pewność siebie i stała patrząc mi prosto w oczy.
- Czego chcesz? - zapytałam i zajęłam się lizaniem mojego futra, by znów powróciło do dawnego stanu...
< Alice? ;3 >
Od Shervany cd historii Emersit'a
- Emersit? - pytam otwierając oczy.
- Sher! - krzyczy i rzuca się w moim kierunku.
Staje obok i pomaga mi wstać. Patrzę na niego z wytrzeszczonymi oczami. "Czego on chce?" "Jak śmie mnie dotykać?".
- Puść mnie. - warczę.
- Dasz radę sama iść? - pyta zaniepokojony.
Nic nie odpowiadam. Jestem waderą i od razu ta słabsza i gorsza? Zaciskam oczy i zmuszam moje ciało do wysiłku jakim jest wstanięcie na cztery łapy. Drżą, ale stoje. Próbuje zrobić krok i niebezpiecznie się przechylam. Basior doskakuje do mnie z niewiarygodną prędkością i podpiera mnie barkiem.
- Nie słyszałeś co mówiłam? - warczę na niego, a on odskakuje ode mnie.
Chwila słabości i tyle. Wysilam się, nie chce dać mu powodu do satysfakcji. Powoli ruszam przed siebie, a on drepcze za mną.
- Czego chcesz? - pytam nawet nie odwracając się.
Po takim zachowaniu nie zasługuje na szacunek...
< Emersit? >
- Sher! - krzyczy i rzuca się w moim kierunku.
Staje obok i pomaga mi wstać. Patrzę na niego z wytrzeszczonymi oczami. "Czego on chce?" "Jak śmie mnie dotykać?".
- Puść mnie. - warczę.
- Dasz radę sama iść? - pyta zaniepokojony.
Nic nie odpowiadam. Jestem waderą i od razu ta słabsza i gorsza? Zaciskam oczy i zmuszam moje ciało do wysiłku jakim jest wstanięcie na cztery łapy. Drżą, ale stoje. Próbuje zrobić krok i niebezpiecznie się przechylam. Basior doskakuje do mnie z niewiarygodną prędkością i podpiera mnie barkiem.
- Nie słyszałeś co mówiłam? - warczę na niego, a on odskakuje ode mnie.
Chwila słabości i tyle. Wysilam się, nie chce dać mu powodu do satysfakcji. Powoli ruszam przed siebie, a on drepcze za mną.
- Czego chcesz? - pytam nawet nie odwracając się.
Po takim zachowaniu nie zasługuje na szacunek...
< Emersit? >
Od Shervany cd historii Kill'a
- Idziemy gdzieś? - spytałam.
W odpowiedzi delikatnie skinął pyskiem, nadal mnie przytulając. Nie było to takie uczucie jak wtedy, gdy obejmował mnie Emersit, ale i tak było mi przyjemnie. Lubiłam go i nie chciałam, by się na mnie gniewał. Ostrożnie odsunęłam go od siebie i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Gdzie?
- Może Ty wybierzesz?
- Na pewno z dala od deszczu... - myślę, po czym wykrzykuje. - Wiem!
Ruszamy, przedzierając się przez krzaki, które przesiąknięte wilgocią zostawiają smugi wody, na naszym futrze, które powoli zaczyna wysychać pod Kopułą...
- Co to za miejsce? - pyta Kill.
- Kopuła...
< Kill? >
W odpowiedzi delikatnie skinął pyskiem, nadal mnie przytulając. Nie było to takie uczucie jak wtedy, gdy obejmował mnie Emersit, ale i tak było mi przyjemnie. Lubiłam go i nie chciałam, by się na mnie gniewał. Ostrożnie odsunęłam go od siebie i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Gdzie?
- Może Ty wybierzesz?
- Na pewno z dala od deszczu... - myślę, po czym wykrzykuje. - Wiem!
Ruszamy, przedzierając się przez krzaki, które przesiąknięte wilgocią zostawiają smugi wody, na naszym futrze, które powoli zaczyna wysychać pod Kopułą...
- Co to za miejsce? - pyta Kill.
- Kopuła...
< Kill? >
Od Rosie cd historii Kill'a
- To chodź. Musimy poinformować o tym przecież Sher, a przy okazji zgromadzić innych, żeby pomogli nam założyć kopułę - powiedziałam.
Chcieliśmy wrócić do nas, ale wyszło zupełnie na odwrót... Gdy otworzyłam oczy po wyjściu z wody, okazało się, że jesteśmy w pułapce, a dokładnie pułapce przygotowanej przez potwory. Trafiliśmy do tak ciasnej klatki, że ledwo się mieściliśmy.
- No no, będzie pyszne śniadanko z nich. Wystarczy tylko ugotować i usmażyć... Mmm... - usłyszeliśmy skrzekliwy głos, pełen podekscytowania.
< Kill? >
Chcieliśmy wrócić do nas, ale wyszło zupełnie na odwrót... Gdy otworzyłam oczy po wyjściu z wody, okazało się, że jesteśmy w pułapce, a dokładnie pułapce przygotowanej przez potwory. Trafiliśmy do tak ciasnej klatki, że ledwo się mieściliśmy.
- No no, będzie pyszne śniadanko z nich. Wystarczy tylko ugotować i usmażyć... Mmm... - usłyszeliśmy skrzekliwy głos, pełen podekscytowania.
< Kill? >
sobota, 26 października 2013
Od Shervany cd historii Gine
- Niee...
- Bu. - przerwała mi smutając się.
- Nie do końca, chciałam powiedzieć.
- A jak? - zainteresowała się Gine.
- Najpierw wyciśniemy na niej pomarańcze, które pofarbują ją na fioletowo, potem delikatnie przetniemy jej tętnice i posiekamy na kawałki tym tasakiem. - uśmiechnęłam się słodko. - To jak?
< Gine? >
- Bu. - przerwała mi smutając się.
- Nie do końca, chciałam powiedzieć.
- A jak? - zainteresowała się Gine.
- Najpierw wyciśniemy na niej pomarańcze, które pofarbują ją na fioletowo, potem delikatnie przetniemy jej tętnice i posiekamy na kawałki tym tasakiem. - uśmiechnęłam się słodko. - To jak?
< Gine? >
Od Kill'a cd historii Rosie
- Dużo roboty - mruknąłem
- No nie bądź taki - uśmiechnęła się
- No dobrze - powiedziałem
<Rosie?>
- No nie bądź taki - uśmiechnęła się
- No dobrze - powiedziałem
<Rosie?>
Odchodzą!
Misery Mirthin odchodzi z decyzji właściciela.
She odchodzi z decyzji właściciela.
Secret Death odchodzi z decyzji właściciela.
Rory odchodzi z decyzji właściciela.
She odchodzi z decyzji właściciela.
Secret Death odchodzi z decyzji właściciela.
Rory odchodzi z decyzji właściciela.
piątek, 25 października 2013
Od Rosie cd historii Alice
- A nie wystarczy ci ja? - spytałam Alice.
- Nie - powiedziała twardo i zajęła się wyciąganiem wilka.
- Nie! Błagam! Nie! - jęczał.
W końcu Alice go wyciągnęła. Okazało się, że był to...
< Alice? >
- Nie - powiedziała twardo i zajęła się wyciąganiem wilka.
- Nie! Błagam! Nie! - jęczał.
W końcu Alice go wyciągnęła. Okazało się, że był to...
< Alice? >
Od Rosie cd historii Kill'a
- Nie wiem... - zaśmiałam się.
- Co?
- No nic... Mam świetny pomysł...
Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- No, mów - powiedział zaciekawiony Kill.
- Że to my będziemy strażnikami, a przy okazji odkryjemy, gdzie są ich domy, że tak powiem...
< Kill? >
- Co?
- No nic... Mam świetny pomysł...
Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- No, mów - powiedział zaciekawiony Kill.
- Że to my będziemy strażnikami, a przy okazji odkryjemy, gdzie są ich domy, że tak powiem...
< Kill? >
Od Alice cd historii Rosie
Dumna, że obudziłam przynajmniej jednego wilka ruszyłam w kierunku jaskiń. Jeśli ją udało mi się wyciągnąć, to wyciągne i innych. Ruszyłam do pierwszej lepszej. Zobaczyłam kogoś, kogo nie umiałam rozpoznać przez ciemności panujące w środku. Znalazłam jednak jego ogon.
Ugryzłam go i pociągnęłam. Usłyszałam krzyk, ale nie zwracając na to uwagi, wytargałam go lub ją. Rosie patrzyła na mnie jak na głupią, ale miałam dosyć, że mało kto jest żywy. Stanęłam nad nim wyniośle i powiedziałam:
- Wstawaj nędzniku, albo znowu wytargam cię za twój ogon. I będę to robiła tak długo, aż nie staniesz się znowu aktywny. Zrozumiano?
<Rosie? Albo ktos inny? Nadal troche chicho w watasze ;-; )
Ugryzłam go i pociągnęłam. Usłyszałam krzyk, ale nie zwracając na to uwagi, wytargałam go lub ją. Rosie patrzyła na mnie jak na głupią, ale miałam dosyć, że mało kto jest żywy. Stanęłam nad nim wyniośle i powiedziałam:
- Wstawaj nędzniku, albo znowu wytargam cię za twój ogon. I będę to robiła tak długo, aż nie staniesz się znowu aktywny. Zrozumiano?
<Rosie? Albo ktos inny? Nadal troche chicho w watasze ;-; )
Od Alice cd historii Kinaj'a
Uświadomiłam sobie, że Kinaj też tu jest. Wzięłam Oza w pysk, otarłam oczy ruszyłam. Ten pobiegł za mną dopytując sie o co mi chodzi, ale tylko odpowiedziałam:
- Nie ważne. Nie twój interes. Bierz Luchciacha i chodźmy szukać jakiegoś wodopoju. Umieram z pragnienia.
Po 10 minutach zobaczyłam duże jezioro. Przyspieszyłam i wtedy zobaczyłam coś. Coś dziwnego.
Gigantyczna krowa o tęczowych wymionach machała nimi, podśpiewując I'm sexy and I know it. Nagle zaczęła machać zadem wciśniętym w czerwone stringi. Czułam, że zaraz się zrzygam.
<Kinaj? Seksi krowa>
- Nie ważne. Nie twój interes. Bierz Luchciacha i chodźmy szukać jakiegoś wodopoju. Umieram z pragnienia.
Po 10 minutach zobaczyłam duże jezioro. Przyspieszyłam i wtedy zobaczyłam coś. Coś dziwnego.
Gigantyczna krowa o tęczowych wymionach machała nimi, podśpiewując I'm sexy and I know it. Nagle zaczęła machać zadem wciśniętym w czerwone stringi. Czułam, że zaraz się zrzygam.
<Kinaj? Seksi krowa>
Powracam...
... z Narnii, więc:
Fanfary, poproszę, fanfary!
Oto wraca do Was człek żwawy! < XD >
A tak wogóle to:
HeJkA!
Na serio to wczoraj wróciłam z Liverpool'u < takie "małe" miasteczko w Anglii > i na szybko ogarnęłam pocztę, a teraz czas na watahę!
Co zamierzam?
- aktualizacja wszystkich podstron < tak, wiem zaniedbałyśmy etykiety i inne >,
- nowy konkurs? Prawdopodobnie tak, ale to po tym jak odpiszę na Wasze opo/wiadania i dodam nowego ;)
- zgrać Was ze sobą. Ludzie tu są bardzo fajni, niektórych znam po troszku, dwóch człeków z reala, a z pewną grupką regularnie piszę! Naprawdę jesteście zacnymi milordami, mięsożercami, molami książkowymi i genialnymi ludziami! Zachęcam Was gorąco do pisania między sobą, bo naprawdę warto!
- zmieniam czcionkę bloga,
- piszcie czy chcecie, by dawać jakieś rzeczy z Czarnego Rynku Wam w nagrodę za jakieś rzeczy w wataszce,
- poza tym myślę o zrobieniu jakiś odznak, czy coś w tym stylu w nagrodę za różnę rzeczy ;3 Np. gadanie na chacie, opowiadania, bycie fajnym >.<
Inne:
- dziękuje Kimiko za zaopiekowanie się watahą na czas mojej niebecności! <3
- dziękuje Rosie za to cudo:
< tłumaczenie: wyluzuj i pokochaj Watahę Black Night >
- dziękuje Wam, że nadal jesteście z nami!
Zaś różgę dostaje:
- Secreth Death i wszystkie jej pozostałe wilki z fałszywych kont. Obrażaj mnie ile chcesz, ale pamiętaj, że prymitywni ludzie mieli lepszy instynkt przetrwania - nie zaglądali w paszczę tygrysa szablozębnego ;3
Rózgą pierwszy raz,
ach, jak szybko płynie czas.
Gdy dostaniesz trzeci raz,
skończy się Twój wilczy czas.
Fanfary, poproszę, fanfary!
Oto wraca do Was człek żwawy! < XD >
A tak wogóle to:
HeJkA!
Na serio to wczoraj wróciłam z Liverpool'u < takie "małe" miasteczko w Anglii > i na szybko ogarnęłam pocztę, a teraz czas na watahę!
Co zamierzam?
- aktualizacja wszystkich podstron < tak, wiem zaniedbałyśmy etykiety i inne >,
- nowy konkurs? Prawdopodobnie tak, ale to po tym jak odpiszę na Wasze opo/wiadania i dodam nowego ;)
- zgrać Was ze sobą. Ludzie tu są bardzo fajni, niektórych znam po troszku, dwóch człeków z reala, a z pewną grupką regularnie piszę! Naprawdę jesteście zacnymi milordami, mięsożercami, molami książkowymi i genialnymi ludziami! Zachęcam Was gorąco do pisania między sobą, bo naprawdę warto!
- zmieniam czcionkę bloga,
- piszcie czy chcecie, by dawać jakieś rzeczy z Czarnego Rynku Wam w nagrodę za jakieś rzeczy w wataszce,
- poza tym myślę o zrobieniu jakiś odznak, czy coś w tym stylu w nagrodę za różnę rzeczy ;3 Np. gadanie na chacie, opowiadania, bycie fajnym >.<
Inne:
- dziękuje Kimiko za zaopiekowanie się watahą na czas mojej niebecności! <3
- dziękuje Rosie za to cudo:
< tłumaczenie: wyluzuj i pokochaj Watahę Black Night >
- dziękuje Wam, że nadal jesteście z nami!
Zaś różgę dostaje:
- Secreth Death i wszystkie jej pozostałe wilki z fałszywych kont. Obrażaj mnie ile chcesz, ale pamiętaj, że prymitywni ludzie mieli lepszy instynkt przetrwania - nie zaglądali w paszczę tygrysa szablozębnego ;3
Rózgą pierwszy raz,
ach, jak szybko płynie czas.
Gdy dostaniesz trzeci raz,
skończy się Twój wilczy czas.
Wasza Samica Alpha,
Shervana
czwartek, 24 października 2013
Od Kill'a cd hostorii Rosie
- Zbudujemy kopułę - powiedziałem
- To świetnie - uśmiechnęła się
- Trzeba załatwić strażników - uniosłem łeb w górę - Tylko kto nimi będzie?
<Rosie?>
- To świetnie - uśmiechnęła się
- Trzeba załatwić strażników - uniosłem łeb w górę - Tylko kto nimi będzie?
<Rosie?>
środa, 23 października 2013
Od Rosie cd historii Kill'a
- Możemy zbudować niewidzialną kopułę nad stawem, z naszych mocy. Dopóki kopuły nie ma, trzeba trzymać straż - powiedziałam.
- I to tyle? - spytał z niedowierzaniem Kill.
- Albo możemy zostać łowcami potworów. Co wolisz Kill?
< Kill? :3 >
- I to tyle? - spytał z niedowierzaniem Kill.
- Albo możemy zostać łowcami potworów. Co wolisz Kill?
< Kill? :3 >
Od She cd historii Kinaj'a
Matko, powinien patrzeć jak chodzi - fuknęłam ale jednak nie zrobiłam tego na głos, oraz popatrzyłam na niego.
- Heh, nic ci się nie stało? - zapytałam z troską.
Idiotko, kup sobie okulary, on jest nieprzytomny!
Podeszłam i zaczęłam nim potrząsać, na szczęście zaraz się obudził i popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Uh.. Gdsiee... Ijaa.. Ijessssstem? - Hep - Hto tyyy?
- Ile palców widzisz? - zapytałam pokazując 3.
- Cztery małe i dwa duże - powiedział.
Chciałam go uderzyć ale zatrzymał moją łapę i powiedział :
- Żartowałem.
Naburmuszyłam się. Byłam na siebie zła, jak mogłam dać się oszukać?
- Niezbyt śmiesznie - powiedziałam pokazując język.
- No weź. Na żartach się nie znasz?
- Mam dosyć.. Dziwny gust jeśli chodzi o żarty. Budyń z liściem. - powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać, nie wiem czemu ale wydawało mi się to bardzo śmieszne.
Basior tylko na mnie popatrzył. Zaraz zapytał :
- My tutaj gadu gadu a nawet nie znamy naszych imion. Jestem Kinaj.
- Mój Brat Niedźwiedź. Jestem She.
< Kinaj? Niedźwiadek .3. >
- Heh, nic ci się nie stało? - zapytałam z troską.
Idiotko, kup sobie okulary, on jest nieprzytomny!
Podeszłam i zaczęłam nim potrząsać, na szczęście zaraz się obudził i popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Uh.. Gdsiee... Ijaa.. Ijessssstem? - Hep - Hto tyyy?
- Ile palców widzisz? - zapytałam pokazując 3.
- Cztery małe i dwa duże - powiedział.
Chciałam go uderzyć ale zatrzymał moją łapę i powiedział :
- Żartowałem.
Naburmuszyłam się. Byłam na siebie zła, jak mogłam dać się oszukać?
- Niezbyt śmiesznie - powiedziałam pokazując język.
- No weź. Na żartach się nie znasz?
- Mam dosyć.. Dziwny gust jeśli chodzi o żarty. Budyń z liściem. - powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać, nie wiem czemu ale wydawało mi się to bardzo śmieszne.
Basior tylko na mnie popatrzył. Zaraz zapytał :
- My tutaj gadu gadu a nawet nie znamy naszych imion. Jestem Kinaj.
- Mój Brat Niedźwiedź. Jestem She.
< Kinaj? Niedźwiadek .3. >
Od Kill'a cd historii Rosie
- Mamy problem - powiedziałem - Tu znajduje się portal dzięki któremu różne dziwne istoty przedostają się do naszego świata
- He? - zapytała Rosie, która najwyraźniej nie zrozumiała co powiedziałem
Zacząłem jej wszystko tłumaczyć. Później zastanawialiśmy się co z tym zrobić.
- Już wiem! - krzyknęła wadera
- Naprawdę? - zapytałem uradowany
- No chyba... - powiedziała niepewnie
- Dawaj! - poganiałem ją
<Rosie, przedstaw mi swój wspaniały plan c:>
- He? - zapytała Rosie, która najwyraźniej nie zrozumiała co powiedziałem
Zacząłem jej wszystko tłumaczyć. Później zastanawialiśmy się co z tym zrobić.
- Już wiem! - krzyknęła wadera
- Naprawdę? - zapytałem uradowany
- No chyba... - powiedziała niepewnie
- Dawaj! - poganiałem ją
<Rosie, przedstaw mi swój wspaniały plan c:>
wtorek, 22 października 2013
Od Kinaj do She
Szedłem drogą, długą, krętą i dziwną drogą... W sumie to miało być coś w stylu polowania, ale znudziło mi się bieganie w kółko... Więc tak sobie szedłem i oglądałem chmury... Nagle usłyszałem jakiś szmer w krzakach...
- Czy to zając? Czy to sarna? I tak będzie trochę żarła! - zaśpiewałem cicho pod nosem i rzuciłem się na krzaki. Ku mojemu zdziwieniu za krzakami nie stała sarna, ani nie był to zając, krzakami najwidoczniej poruszył wiatr na który nie zwracałem już uwagi. Z resztą nie myślałem o tym wtedy... Bo kiedy rzuciłem się za krzaki okazało się że rosną one na zboczu jakiegoś urwiska. Na oko nie było duże, bo zanim się spostrzegłem poczułem wielki ból i otoczyła mnie ciemność. Nagle zobaczyłem jakieś światło i poczułem, że mogę otworzyć oczy. Kiedy je uchyliłem oślepiło mnie światło i ujrzałem wilka, to znaczy tak mi się wydawało, ale nie miałem zbyt wiele czasu na zastanawianie się bo zaraz znowu władzę objęła ciemność. Mam nadzieję że na niego lub nią nie wpadłem bo byłby to kolejny wypadek spowodowany moją głupotą...
< She? zastanawia mnie twoja reakcja xD >
- Czy to zając? Czy to sarna? I tak będzie trochę żarła! - zaśpiewałem cicho pod nosem i rzuciłem się na krzaki. Ku mojemu zdziwieniu za krzakami nie stała sarna, ani nie był to zając, krzakami najwidoczniej poruszył wiatr na który nie zwracałem już uwagi. Z resztą nie myślałem o tym wtedy... Bo kiedy rzuciłem się za krzaki okazało się że rosną one na zboczu jakiegoś urwiska. Na oko nie było duże, bo zanim się spostrzegłem poczułem wielki ból i otoczyła mnie ciemność. Nagle zobaczyłem jakieś światło i poczułem, że mogę otworzyć oczy. Kiedy je uchyliłem oślepiło mnie światło i ujrzałem wilka, to znaczy tak mi się wydawało, ale nie miałem zbyt wiele czasu na zastanawianie się bo zaraz znowu władzę objęła ciemność. Mam nadzieję że na niego lub nią nie wpadłem bo byłby to kolejny wypadek spowodowany moją głupotą...
< She? zastanawia mnie twoja reakcja xD >
Od Rosie do Kill'a
Ktoś nade mną stał. W pierwszej chwili byłam przerażona, ale zrozumiałam, że to tylko Kill.
- O co chodzi? - spytałam.
- Chodź, coś ci pokażę.
Poszłam za nim, już o nic nie pytając.
- Patrz, to tu - powiedział.
Było tam niewielkie jeziorko, jednak coś świeciło się pod powierzchnią wody.
- Co to? - spytałam.
- Nie wiem.
Wsadziłam tam łapę i pozornie nic się nie działo, ale gdy zobaczyłam otoczenie, nie były to tereny Watahy Black Night.
Był już dzień.
Po chwili z jeziorka wynurzył się suchy Kill.
< Kill? >
- O co chodzi? - spytałam.
- Chodź, coś ci pokażę.
Poszłam za nim, już o nic nie pytając.
- Patrz, to tu - powiedział.
Było tam niewielkie jeziorko, jednak coś świeciło się pod powierzchnią wody.
- Co to? - spytałam.
- Nie wiem.
Wsadziłam tam łapę i pozornie nic się nie działo, ale gdy zobaczyłam otoczenie, nie były to tereny Watahy Black Night.
Był już dzień.
Po chwili z jeziorka wynurzył się suchy Kill.
< Kill? >
poniedziałek, 21 października 2013
Od Misery Mirthin cd historii Alastora
Rzuciłam się na niego i przeniknęłam, i znów wybuchnęłam obłąkańczym śmiechem. Dość szybko go opanowałam i przyjrzałam się basiorowi.
Alastor. - usłyszałam samą siebie w umyśle. - Co on tutaj robi?
Śledzi mnie.
Jesteś niepoważna.
- Co Ty... - zaczynam kpiąco, ale przerywa mi...
<Alastor?>
Alastor. - usłyszałam samą siebie w umyśle. - Co on tutaj robi?
Śledzi mnie.
Jesteś niepoważna.
- Co Ty... - zaczynam kpiąco, ale przerywa mi...
<Alastor?>
Od Rosie cd historii Alice
- Nie budź mnie... Prawie ogłuchłam! - powiedziałam sennie.
- Ale mi się nuuudzi! - odpowiedziała Alice.
- No dobra, chodźmy gdzieś...
< Alice? >
- Ale mi się nuuudzi! - odpowiedziała Alice.
- No dobra, chodźmy gdzieś...
< Alice? >
niedziela, 20 października 2013
Od Kinaj cd historii Dejli
- W sumie to nie mam pojęcia.
- Jak to? Przecież tam byłeś tak? - powiedziała zdezorientowana samica.
- No byłem... - droczyłem się z nią dalej.
- I co ci powiedziała?
- Ale kto?
- No Alfa! - powiedziała już lekko zdenerwowana samica.
- A, Alfa... Nic mi nie powiedziała - uśmiechnąłem się do niej dalej zgrywając głupka.
- Jak to ci nic nie powiedziała?!
- No tak jakoś wyszło.
- Możesz mówić do rzeczy a nie zgrywaj głupka - warknęła zdenerwowana Dejla.
- Dobra... Przepraszam cię... Po prostu nie gadałem z Alfą.
- Czemu?!
- Ponieważ powiedziano mi że Alfa jest na jakimś wyjeździe w Anglii cz coś w tym stylu i że wróci pod koniec tygodnia...
<Dejla? tak wiem to było dziwne xD ale wiesz zawsze jest beta ;) >
< Dejla? Tak wiem to było dziwne xD ale wiesz zawsze jest beta xD >
- Jak to? Przecież tam byłeś tak? - powiedziała zdezorientowana samica.
- No byłem... - droczyłem się z nią dalej.
- I co ci powiedziała?
- Ale kto?
- No Alfa! - powiedziała już lekko zdenerwowana samica.
- A, Alfa... Nic mi nie powiedziała - uśmiechnąłem się do niej dalej zgrywając głupka.
- Jak to ci nic nie powiedziała?!
- No tak jakoś wyszło.
- Możesz mówić do rzeczy a nie zgrywaj głupka - warknęła zdenerwowana Dejla.
- Dobra... Przepraszam cię... Po prostu nie gadałem z Alfą.
- Czemu?!
- Ponieważ powiedziano mi że Alfa jest na jakimś wyjeździe w Anglii cz coś w tym stylu i że wróci pod koniec tygodnia...
<Dejla? tak wiem to było dziwne xD ale wiesz zawsze jest beta ;) >
< Dejla? Tak wiem to było dziwne xD ale wiesz zawsze jest beta xD >
Od Kinaj cd historii Alice
To było trochę dziwne... przysiągł bym że wcześniej nie miała tego królika pod łapa... Tylko pytanie skąd on się tam wzioł... Może ona jest czarownicą która umie tworzyć pluszaki króliki... A ja głupi latałem w tą i z powrotem żeby stworzyć coś na podgląd królika. Miałem masę pytań typu z kąd jest wytrzasnęła tego pluszaka, albo jak stała się czarownicą itd. Ale kiedy zobaczyłem łzy w jej oczach postanowiłem odpuścić < między innymi dlatego, że znając życie, gdybym wypowiedział choć jedno słowo również bym się rozpłakał > Miałem trochę mieszane uczucia. Nie byłem pewien czy jak czegoś nie powiem to przypadkiem jej nie dobije... Tylko... Pokazać jej to... Może jej to poprawi chumor... A może też się zbłaźnię bo jej chodzi o coś innego... No cóż... Narazie ogarnę co się dzieje potem będzie czas na zastanawianie się co dalej.
- Alice...- starzałem się to powiedzieć bardzo łagodnym i pełnym współczucia głosem, ale nie wiem do końca jak mi to wyszło bo cudem powstrzymałem się od płaczu - wszystko w porządku? - ciągnąłem dalej...
< Alice? o co chodzi?! xD >
- Alice...- starzałem się to powiedzieć bardzo łagodnym i pełnym współczucia głosem, ale nie wiem do końca jak mi to wyszło bo cudem powstrzymałem się od płaczu - wszystko w porządku? - ciągnąłem dalej...
< Alice? o co chodzi?! xD >
Od Allegry do Corry'ego
Ciekawiło
mnie kim był ten nowy basior... Słyszałam od Suray'a iż nieco się
"pożarli". Zapytałam Shervany czy mówił gdzie idzie. Odpowiedziała, że szedł gdzieś nad nad wodopój. Ruszyłam biegiem w tamtym kierunku i rzeczywiście znalazłam go tam.
- Cześć! - zagadnęłam. - Jestem Allegra. Popatrzył na mnie wzrokiem, który wprawił mnie w osłupienie... Nie był straszny, ale paraliżował... szybko popatrzyłam na coś innego bojąc się, że zemdleję. - Jestem Corry. - odparł sucho. - Jeśli pozwolisz chcę być teraz sam. Nie śpieszy mi się do nowych znajomości. - Rozumiem. - powiedziałam nie patrząc mu w oczy. Pobiegłam więc z powrotem w stronę jaskiń... <Corry?> |
|
Od Corry'ego do She
Wracałem
do jaskiń zamyślony o nieco chamskim powitaniu..o co chodziło Suray'owi
? Nagle między dwoma drzewami zobaczyłem oczy..poszedłem w tamtą
stronę. Kiedy tam dotarłem zastałem tam pewną wilczycę która
przypatrywała mi się z uwagą.
-Cześć..-powiedziałem próbując wyrwać ją ze stanu zamyślenia- Jestem Corry a ty? -jestem...She-odparła drżącym głosem -Czemu się tak trzęsiesz?-spytałem <She?> |
|
Od Corry'ego do Suraya
-Nie wiem..nie spodziewałem się, że kogoś tu spotkam. Byłem głodny to przyszedłem zapolować-powiedziałem- A co ?
-Nic...podobno dopiero co dołączyłeś do stada i już cię ktoś kocha-odparł Suray z lekką abrobatą w głosie. -Kpisz sobie z tego?-spytałem-Zresztą nieważne..nie mam zamiaru na sam początek narobić sobie wrogów. Wracam do jaskini. Cześć-odparłem <Suray?> |
|
Od Alexa
Byłem dzisiaj bardzo szczęśliwy... Najpierw to zamknięcie się w zamrażalniku, potem spacer z Ifus, to coś pięknego... Ściemniło się... Wróciliśmy z Ifus do jaskini... Zmęczeni ułożyliśmy się na wspólnym posłaniu... Ifus wtuliła się w moje futro...
- Jak się czuje dzisiaj moja królewna?
- A dobrze - uśmiechnęła się.
- Ifus..
- Tak? - zapytała
- Jak myślisz... Ile teraz przytrafi nam się szczeniaków? - zapytałem
<Ifus?>
- Jak się czuje dzisiaj moja królewna?
- A dobrze - uśmiechnęła się.
- Ifus..
- Tak? - zapytała
- Jak myślisz... Ile teraz przytrafi nam się szczeniaków? - zapytałem
<Ifus?>
Od Alice cd historii Kinaj'a
Patrzyłam jak wniebowzięty Luchciach bawił się królikiem z gałązek.
Kinaj stał nad nim i mówił coś do niego. Westchnęłam i położyłam głowę
na pysku. Chcę. Stąd. Wyjść.
Ktoś zaczął mnie szturchać w głowę. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam w górę. Zamarłam.
Jack. Nade mną z uśmiechem na pysku stał Jack. To był on, to było jego blond futro, to były jego zielone oczy... Gapiłam się tak na niego przez dłuższą chwilę, aż on się roześmiał i pomógł mi wstać. Co jest...
- J-Jack?...
Bez słowa wyciągnął zza siebie czarnego królika. Z białą kokardą.
- Powinienem już dawno oddać ci Oza. Przepraszam.
Chciałam mu powiedzieć, że nie wiem za co przeprasza i zasypać go milionem pytań. Ale usnęłam.
- Ej, Alice. Żyjesz? - ponownie poczułam szturchanie. Jednak tym razem stał nade mną Kinaj, a za nim Luchciach. Poniosłam się i poczułam coś miękkiego pod łapą.
Oz. Czarny królik z czerwonymi oczami. Pluszak, który był... jest moim przyjacielem. Miał nawet tą samą białą kokardę i czerwony płaszczyk.
Zszokowana wzięłam go do łapy. Zgniotłam go lekko. To był on. Poczułam łzy w oczach i rozpłakałam się. Ze smutku i szczęścia naraz. Zapomniałam ,że Kinaj i Luchciach tez tu są.
<Kinaj?>
Ktoś zaczął mnie szturchać w głowę. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam w górę. Zamarłam.
Jack. Nade mną z uśmiechem na pysku stał Jack. To był on, to było jego blond futro, to były jego zielone oczy... Gapiłam się tak na niego przez dłuższą chwilę, aż on się roześmiał i pomógł mi wstać. Co jest...
- J-Jack?...
Bez słowa wyciągnął zza siebie czarnego królika. Z białą kokardą.
- Powinienem już dawno oddać ci Oza. Przepraszam.
Chciałam mu powiedzieć, że nie wiem za co przeprasza i zasypać go milionem pytań. Ale usnęłam.
- Ej, Alice. Żyjesz? - ponownie poczułam szturchanie. Jednak tym razem stał nade mną Kinaj, a za nim Luchciach. Poniosłam się i poczułam coś miękkiego pod łapą.
Oz. Czarny królik z czerwonymi oczami. Pluszak, który był... jest moim przyjacielem. Miał nawet tą samą białą kokardę i czerwony płaszczyk.
Zszokowana wzięłam go do łapy. Zgniotłam go lekko. To był on. Poczułam łzy w oczach i rozpłakałam się. Ze smutku i szczęścia naraz. Zapomniałam ,że Kinaj i Luchciach tez tu są.
<Kinaj?>
Od Rose cd historii The Ring'a
Spojrzałam na niego po czym zaśpiewałam na cały głos.
- Duch upolował jelenia!
- A co żeś myślała?
- Myślałam, że duchy nie umieją polować. - Krzyknęłam na cały głos.
<The Ring?>
- Duch upolował jelenia!
- A co żeś myślała?
- Myślałam, że duchy nie umieją polować. - Krzyknęłam na cały głos.
<The Ring?>
Od Alice
Wyszłam powoli z jaskini i spojrzałam w górę. Przez spojrzenie w słońce
na chwilę oślepłam. Mrugając i starając się nie zwracać uwagi na ciemne
plamki, rozejrzałam się. Pustka. Zero wader, zero basiorów. Zero duchów i
żywych. Ani dorosłych ani szczeniaków... Ruszyłam przed siebie i
zaglądałam do jaskiń. Wszyscy spali, nudzili się i nie mieli zamiaru
wyjść. Po którejś tam wizycie i odmowie, wkurzona podeszłam do wielkiej
skały. Zgrabnie wskoczyłam na nią i patrząc z góry na puste tereny
ryknęłam:
- RUSZYĆ TYŁKI ŚMIERDZĄCE LENIE I WYJŚĆ Z TYCH CHOLERNYCH JASKIŃ! ALBO SAMA WAS WYTARGAM!
Usłyszałam jakieś szelesty i zeszłam. Zza drzew wyszedł, albo wyszła...
<Kto dokończy? ._.>
- RUSZYĆ TYŁKI ŚMIERDZĄCE LENIE I WYJŚĆ Z TYCH CHOLERNYCH JASKIŃ! ALBO SAMA WAS WYTARGAM!
Usłyszałam jakieś szelesty i zeszłam. Zza drzew wyszedł, albo wyszła...
<Kto dokończy? ._.>
Od Alastora cd histori Misery Mirthin
- Wyjdź z moich myśli! - wrzasnęła wadera łapiąc się za głowę.
~ Aż tak Ci przeszkadzam...? - odezwał się we mnie demon.
Poczułem ucisk w lewej łopatce. Demon powrócił... Pomyślałem.
Szybko opuściłem ciało wadery zjawiając się obok.
~ Wybacz... - rzekłem okrążając waderę.
Warknęła przymierzając się do skoku.
<Misery Mirthin?>
~ Aż tak Ci przeszkadzam...? - odezwał się we mnie demon.
Poczułem ucisk w lewej łopatce. Demon powrócił... Pomyślałem.
Szybko opuściłem ciało wadery zjawiając się obok.
~ Wybacz... - rzekłem okrążając waderę.
Warknęła przymierzając się do skoku.
<Misery Mirthin?>
Od Gine cd historii Shervany
Nie wiedziałam o co jej do końca chodziło, ale spostrzegłam, że patrzy na wielką dżdżownicę. Uśmiechnęłam się.
- Nie wiem do końca - powiedziałam.
- To zgaduj! - zaśmiała się
- Kombinujesz coś z tą dżdżownicą? - zapytałam
- No, ale zgaduj dalej - znów się zaśmiała.
- Chcesz ją pomalować na kolor sraki i później zabić. Rozciąć na pół i wydłubać flaki i, i żeby lała się krew!!!! - krzyknęłam pełna zapału na dobrą zabawę
<Sher? Sorry napad głupawki>
- Nie wiem do końca - powiedziałam.
- To zgaduj! - zaśmiała się
- Kombinujesz coś z tą dżdżownicą? - zapytałam
- No, ale zgaduj dalej - znów się zaśmiała.
- Chcesz ją pomalować na kolor sraki i później zabić. Rozciąć na pół i wydłubać flaki i, i żeby lała się krew!!!! - krzyknęłam pełna zapału na dobrą zabawę
<Sher? Sorry napad głupawki>
Od Dejli cd historii Kinaj'a
- Właśnie weszliśmy na pole z jaskiniami, a to były maluchy z naszej watahy - uśmiechnęłam się.
- Słodkie te szczeniaki - spojrzał na mnie.
- To Kimiko i Vane - przedstawiłam szczeniaki, których już nie było widać.
- Ładne imiona - odezwał się Kinaj.
- No. O tu już jest jaskinia Alfy - wskazałam łapą.
Kinaj wszedł do jaskini, a ja usiadłam przed... Po jakimś czasie pokazał się Kinaj...
- I co? - zapytałam
<Kinaj?>
- Słodkie te szczeniaki - spojrzał na mnie.
- To Kimiko i Vane - przedstawiłam szczeniaki, których już nie było widać.
- Ładne imiona - odezwał się Kinaj.
- No. O tu już jest jaskinia Alfy - wskazałam łapą.
Kinaj wszedł do jaskini, a ja usiadłam przed... Po jakimś czasie pokazał się Kinaj...
- I co? - zapytałam
<Kinaj?>
Od Misery Mirthin
...Gdy nagle moje zajęcia przerywa... Wdziera się niepytany w myśli... Rozgarnia mniej i bardziej ważne sprawy... Cień niepokoju. Przemyka między drzewami... Czarny, wilczy. Co to jest? Warczę. Wciągam powietrze do płuc... To basior. Nie atakuje? Drepczę w miejscu. Wreszcie - tak! Rzuca się na mnie i... spada na ziemię za mną! Wybucham szaleńczym śmiechem. Nie wyglądam na niematerialną. Ha! W końcu przestaję się śmiać i wyciągam nieodłączny sztylet.
- Ktoś Ty? - warczę.
I wtedy... on wdziera się do moich myśli!
~ Alastor.
<Alastor?>
- Ktoś Ty? - warczę.
I wtedy... on wdziera się do moich myśli!
~ Alastor.
<Alastor?>
sobota, 19 października 2013
od The Ring'a cd historii Rose
-Jeżeli chcesz coś rzeczywiście upolować,
to może przestać skakać jak opętana- cicho powiedziałem, po czym
wyskoczyłem z krzaków i jednym ruchem łapy uśmierciłem zwierzę. Rose
patrzyła na mnie szeroko otwartymi ślepiami, jakby nigdy w życiu nie
widziała ducha polującego na jelenia.
piątek, 18 października 2013
Nieobecność Shervany
Hejka :)
Niedawno < wczoraj ;) > Shervana opublikowała post że jej nie będzie... Ale nie myślcie sobie że wataha przestanie funkcjonować przez ten czas... Ona zapomniała najwidoczniej uwzględnić tego że zostaję ja < Sejlin > i to zapewne nie będzie należało do najłatwiejszych ale postaram się ogarnąć watahę ;) więc śmiało możecie pisać, nawet musicie bo aktywność niebezpiecznie spada ;) Więc uruchamiajcie mózgownice i twórzcie dalej jakieś historie z udziałem waszych wilków ;)
Niedawno < wczoraj ;) > Shervana opublikowała post że jej nie będzie... Ale nie myślcie sobie że wataha przestanie funkcjonować przez ten czas... Ona zapomniała najwidoczniej uwzględnić tego że zostaję ja < Sejlin > i to zapewne nie będzie należało do najłatwiejszych ale postaram się ogarnąć watahę ;) więc śmiało możecie pisać, nawet musicie bo aktywność niebezpiecznie spada ;) Więc uruchamiajcie mózgownice i twórzcie dalej jakieś historie z udziałem waszych wilków ;)
jedna z administratorek Sejlin :)
czwartek, 17 października 2013
Od Kill'a cd historii Shervany
Spojrzałem na nią. Była cała przemoczona, zresztą jak każde stworzenie, które się tu znajdowało i w tym ja.
- Ja na razie nie potrafię trzeźwo myśleć - powiedziałem uśmiechając się
Na pysku wadery pojawił się lekki uśmiech. Przytuliłem ją i czekałem na reakcje.
<Shervana?>
- Ja na razie nie potrafię trzeźwo myśleć - powiedziałem uśmiechając się
Na pysku wadery pojawił się lekki uśmiech. Przytuliłem ją i czekałem na reakcje.
<Shervana?>
Nieobecność!
HeJkA!
Jak możecie się domyślić po powitaniu to ja - Shervana
Chcę Was uprzejmie poinformować, iż, aż wyjeżdżam.
Proszę w tym czasie nie wysyłać opowiadań na moją pocztę i nie spamować mi bym odpisała.
Wyjeżdżam 18 października o godzinie 7:00 z Krakowa gdzie jedzie się 2 godziny, więc będę musiała wstać 4 co na pewno nie poprawi mi humoru ._.
Wracam 24 października, ale na kompie będę pewnie 25.
Wątpie, bym miała kontakt z Internetem < nie biorę laptopa, komórki nie mam >, więc nie będę odwiedzać watahy.
Możecie uznać, że zginę na ten czas, a zmartwychwstane 25.
Choć Wy i tak w większości nie żyjecie...
No to,
papa!
Jak możecie się domyślić po powitaniu to ja - Shervana
Chcę Was uprzejmie poinformować, iż, aż wyjeżdżam.
Proszę w tym czasie nie wysyłać opowiadań na moją pocztę i nie spamować mi bym odpisała.
Wyjeżdżam 18 października o godzinie 7:00 z Krakowa gdzie jedzie się 2 godziny, więc będę musiała wstać 4 co na pewno nie poprawi mi humoru ._.
Wracam 24 października, ale na kompie będę pewnie 25.
Wątpie, bym miała kontakt z Internetem < nie biorę laptopa, komórki nie mam >, więc nie będę odwiedzać watahy.
Możecie uznać, że zginę na ten czas, a zmartwychwstane 25.
Choć Wy i tak w większości nie żyjecie...
No to,
papa!
Wasza Samica Alpha
Shervana
oraz inne jej wilki:
Raven i Suray
środa, 16 października 2013
Od Kinaj'a cd historii Dejli
Zaraz zazcznie płakać... Niech nie zaczyna płakać, bo ja też się rozbecz,ę a to będzie dziwne... Dobra musze wziąść się w garść... I ją... No... Pocieszyć...
- Dejla... Nie płacz.. Ja mam po prostu różne myśli... Wszystko się ułoży... Jak to się potoczy to zobaczymy w praktyce... Teraz nie myślmy o tym co by było gdyby - przytuliłem ją po przyjacielsku i ruszyliśmy dalej... Szliśmy przez chwilę w milczeniu potem ja coś palnąłem i zaczęła się rozmowa. Szliśmy w sumie niedługo kiedy 2 wilki przecięły nam drogę... Nie były duże.. Wyglądały jak szczeniaki w fazie zabawy. Zatrzymały się na chwile kiedy nas zobaczyły
- Hej Dejla i... - powiedziały chórkiem
- Kinaj -powiedziałem z uśmiechem na mordzie, a maluchy pobiegły dalej
Wnioskuję z tego iż jesteśmy już niedaleko... To była chyba moja najdłuższa droga, w której na nic się nie naraziłem... Jestem z siebie taki dumny xD
< Dejla? to już tu czy cos mu się pomerdało? ;) >
- Dejla... Nie płacz.. Ja mam po prostu różne myśli... Wszystko się ułoży... Jak to się potoczy to zobaczymy w praktyce... Teraz nie myślmy o tym co by było gdyby - przytuliłem ją po przyjacielsku i ruszyliśmy dalej... Szliśmy przez chwilę w milczeniu potem ja coś palnąłem i zaczęła się rozmowa. Szliśmy w sumie niedługo kiedy 2 wilki przecięły nam drogę... Nie były duże.. Wyglądały jak szczeniaki w fazie zabawy. Zatrzymały się na chwile kiedy nas zobaczyły
- Hej Dejla i... - powiedziały chórkiem
- Kinaj -powiedziałem z uśmiechem na mordzie, a maluchy pobiegły dalej
Wnioskuję z tego iż jesteśmy już niedaleko... To była chyba moja najdłuższa droga, w której na nic się nie naraziłem... Jestem z siebie taki dumny xD
< Dejla? to już tu czy cos mu się pomerdało? ;) >
Od Emersit'a cd historii Shervany
Shervana pojawia się w powietrzu i spadła. Wiem, że nie będzie taka sama. Będzie... inna. Traci przytomność. Waruję obok niej i czekam. Po prostu czekam.
Kilka godzin później
Kiedy ona się obudzi? A jeżeli się nie obudzi? - myślę z przerażeniem. Co, jeżeli się nie obudzi? Zaczynam ją trącać nosem, mówić, krzyczeć, skakać wokół i błagać. Ale Shervana się nie budzi.
~ I nie ma zamiaru tego robić - mówi mi lodowata część nieskalanego umysłu.
~ Nie! - jestem przerażony inteligencją i sensem jego słów. - Obudzi się, potrzebuje czasu!
Mam wrażenie, że on rzuca mi pełne pożałowania spojrzenie.
~ Durniu, czy ty wierzysz?! Czy wierzysz w te brednie?!
Upadam.
~ Nie, nie wierzę.
Uśmiecha się w ciemności.
Godzinę później
Nie, ona MUSI się obudzić. Minęło już wystarczająco dużo czasu.
~ Ona się nie obudzi. - mówi Głos, bezczelnie beztrosko liżąc łapę.
- Ona się obudzi! - warczę. - Ona się obudzi.
A on znowu zaczyna.
~ I Ty w to wierzysz?... Ehh... Głupku, Ty w to wierzysz.
Nie upadnę.
~ Tak. - mówię z przerażającą mocą. - Ja w to wierzę.
On ucieka. Niech nie wraca. Uśmiecham się pod nosem. A Shervana się budzi.
<Shervana?>
Kilka godzin później
Kiedy ona się obudzi? A jeżeli się nie obudzi? - myślę z przerażeniem. Co, jeżeli się nie obudzi? Zaczynam ją trącać nosem, mówić, krzyczeć, skakać wokół i błagać. Ale Shervana się nie budzi.
~ I nie ma zamiaru tego robić - mówi mi lodowata część nieskalanego umysłu.
~ Nie! - jestem przerażony inteligencją i sensem jego słów. - Obudzi się, potrzebuje czasu!
Mam wrażenie, że on rzuca mi pełne pożałowania spojrzenie.
~ Durniu, czy ty wierzysz?! Czy wierzysz w te brednie?!
Upadam.
~ Nie, nie wierzę.
Uśmiecha się w ciemności.
Godzinę później
Nie, ona MUSI się obudzić. Minęło już wystarczająco dużo czasu.
~ Ona się nie obudzi. - mówi Głos, bezczelnie beztrosko liżąc łapę.
- Ona się obudzi! - warczę. - Ona się obudzi.
A on znowu zaczyna.
~ I Ty w to wierzysz?... Ehh... Głupku, Ty w to wierzysz.
Nie upadnę.
~ Tak. - mówię z przerażającą mocą. - Ja w to wierzę.
On ucieka. Niech nie wraca. Uśmiecham się pod nosem. A Shervana się budzi.
<Shervana?>
Od Shervany cd historii Emersit'a
Wybrał. Czułam to, gdy mnie pojawił się Cień i skinął łbem. W moim sercu poczułam ciepłe uczucie, a potem na moim futrze pojawiły się dwie krople. Słone krople. Łzy Emersit'a.
- Wracam! - wołam na cały głos. - Do Ciebie!
"kochany" - kończę w myślach. Potem czuję jakby niewidzialna dłoń mnie wyciągnęła i ląduje na twardej ziemii. Widzę jeszcze uciekające wspomnienia i zmiejający się charakter, a potem mdleje...
< Em? >
- Wracam! - wołam na cały głos. - Do Ciebie!
"kochany" - kończę w myślach. Potem czuję jakby niewidzialna dłoń mnie wyciągnęła i ląduje na twardej ziemii. Widzę jeszcze uciekające wspomnienia i zmiejający się charakter, a potem mdleje...
< Em? >
wtorek, 15 października 2013
Od Emersit'a cd historii Shervany
Leżę, myśląc o tym, ile czasu zajmie mi zgnicie. Nagle czuję taki ból w skroniach, że zaczynam uderzać głową w kamienną posadzkę i wyć ile sił w płucach. Kiedy wszystko ustaje, w moim umyśle zakwita wiadomość. Wiadomość od Shervany. To nie pomaga. Jak?! Jak wybrać, jak...?! Opadłem na kamień. N i e m o g ę, i nie umiem wybrać. A może nie chcę? Chwytam kamień "kredowy" i zaczynam rysować nim po kamiennej posadzce. Rysuję z taką pasją, taką gracją, takim... wyczuciem, że zajmuje mi to kilkadziesiąt minut. Dokładnie wiem, gdzie, jak i jakiej długości narysować kolejną linię, ale nie wiem po co. Kiedy jest idealna, zajmuję się kolejną. Niespodziewanie rysunek zaczyna zajmować coraz więcej miejsca. Biegam, dobierając idealne miejsca, na kolejne linie. Nie umiem już objąć wzrokiem całego rysunku. Teraz - teraz czas na ostatnią linię. Z nabożeństwem podchodzę do miejsca, które jest JEJ miejscem. Ostatni zgrzyt kamienia - nie kamienia, mojego pazura, kamień właśnie zmienił się w piasek. Teraz wiem, że skończyłem, i zrobiłem to co miałem i musiałem zrobić. Et pojawia się pod postacią ptaka i porywa mnie wysoko, wysoko pod sufit. Teraz widzę, widzę co narysowałem. Dwie kryształowe łzy spadają z wysokości dokładnie nad nos narysowanej Shervany. Wiem... wiem, że...
Wybrałem.
<Shervana?>
Wybrałem.
<Shervana?>
poniedziałek, 14 października 2013
Od Shervany cd historii Emersit'a
Gdy tylko pojawiam się w książce, w moim umyśle pojawiają się miliony informacji. Potrafię dokładnie opisać całe moje dzieciństwo, co kiedy myślałam i robiłam. Razem z tymi informacjami doszła do mnie inna. Jestem w książce, która jest moją biografią, magiczną biografią, którą każdy posiada. Pisana jest od narodzin, aż do śmierci, przez magiczne pióra, które rodzą się z Tobą. Skryb, który był z nami w komnacie, był Strażnikiem. Niestety słabo spełnił swą rolę. Moja biografia została przerwana i nie mogłam wyjść, jednak wtedy podszedł do mnie cień...
- Jestem posłańcem Twojego Demona.
- Czego chce? - pytam, a w moich oczach pojawiają się łzy. Przecież już nigdy nie ucieknę stąd i nie zobaczę Emersit'a! - Pożegnać się?
- Wyjątkowo chce Ci pomóc. Gdy jesteś tu uwięziona, on nie może nic zrobić. Jest częścią Ciebie, ale nie Tobą.
- Czyli może stąd wyjść?
- Tak, ale nie jest materialny i nie może przeniknąć do ciała Nienaznaczonego.
- Ale... Może telepatycznie przekazać coś Em'owi?
Skinął głową i dodał:
- A co chcesz przekazać?
- Którą połowe mnie woli. - odwracam wzrok i spoglądam na kartkę, która jest podłogą ciemnego pomieszczenia.
Przedarta na pół, dzieli mnie na dwie różne istoty, a mogę wyjść za pomocą Demona, ale tylko jako jedna z mnie. Nie wiem skąd to wiem, nie wiem czemu wyczuwam kryjącą się w cieniu drugą mnie, ale skinieniem głowy przywołuje ją do siebie.
- Czas na ostateczne pożegnanie. - mówię.
- Tak. Tylko jedna z nas wyjdzie. - szczerzy się.
- Idź, cieniu. - mruczę i patrzę w ciemność.
Teraz basior decyduje, które wspomnienia mam zachować i, które cechy...
< Emersit? >
- Jestem posłańcem Twojego Demona.
- Czego chce? - pytam, a w moich oczach pojawiają się łzy. Przecież już nigdy nie ucieknę stąd i nie zobaczę Emersit'a! - Pożegnać się?
- Wyjątkowo chce Ci pomóc. Gdy jesteś tu uwięziona, on nie może nic zrobić. Jest częścią Ciebie, ale nie Tobą.
- Czyli może stąd wyjść?
- Tak, ale nie jest materialny i nie może przeniknąć do ciała Nienaznaczonego.
- Ale... Może telepatycznie przekazać coś Em'owi?
Skinął głową i dodał:
- A co chcesz przekazać?
- Którą połowe mnie woli. - odwracam wzrok i spoglądam na kartkę, która jest podłogą ciemnego pomieszczenia.
Przedarta na pół, dzieli mnie na dwie różne istoty, a mogę wyjść za pomocą Demona, ale tylko jako jedna z mnie. Nie wiem skąd to wiem, nie wiem czemu wyczuwam kryjącą się w cieniu drugą mnie, ale skinieniem głowy przywołuje ją do siebie.
- Czas na ostateczne pożegnanie. - mówię.
- Tak. Tylko jedna z nas wyjdzie. - szczerzy się.
- Idź, cieniu. - mruczę i patrzę w ciemność.
Teraz basior decyduje, które wspomnienia mam zachować i, które cechy...
< Emersit? >
Od Emersit'a cd historii Shervany
Słyszę okropny rumor tysięcy łap. Zaczynam wściekle drapać w barierę.
- Shervana! Słyszysz?
W tej samej chwili bariera opada, a ja widzę martwego Naix'a i... nieprzytomną Shervanę. Nic poza tym. Z westchnieniem ją podnoszę, kiedy nagle... świat znika!
Pojawia się przed nami kilka sekund później. Shervana się budzi. Jesteśmy w przestronnej, jasnej hali...
Wygląda podobnie, ale na jej końcu stoi stary stół skryby <czy jak mu tam>. Za nim stoi naj: -starszy, -bardziej pomarszczony i -bardziej sędziwy staruszek, jakiego widziałem. Ma zakręconą bródkę, okular na lewym oku i coś pisze wielkim, czarnym piórem na pergaminie. Po chwili zauważa nas, leżących żałośnie na środku sali. Shervana zrywa się i biegnie w jego stronę. Nagle okazuje się, że jest strasznie daleko... Przewracam oczami i biegnę za nią. Starzec przy stole patrzy na nas ze smutkiem i zaskoczeniem. Następnie... rzuca między nas księgą. Kiedy ląduje, otwiera się... Jest całkiem pusta! I nie ma tytułu! Shervana dalej wściekle biegnie przed siebie. Będąc kilka metrów od książki... zaczynają wyrastać na niej... kontury! Takie jak w rysunkach! W końcu, kiedy jest już koło książki, ona... staje się ilustracją w niej!
- Shervana!
Staruszek wyskakuje zza biurka i biegnie do książki... rzucam się do biegu. Jesteśmy równie blisko... Teraz widzę, pusta księga w magiczny sposób zapisała się... były w niej wszystkie informacje o Shervanie. Te piękne rysunki... Ta białoruda sierść... Te zielone oczy... Ryczę z wściekłością, pokonując ostatnie metry od książki. Starzec jest równie szybki, co ja. Nie, z pewnością na takiego nie wygląda.Chwytam księgę, czytając jednocześnie jej tytuł. Proste: "Shervana". Basior chwyta i ciągnie za książkę. Zaciskam zęby. Nie odpuszczę. Nigdy. Wściekle szarpię książkę. Kilka minut tej bezszelestnej bitwy, i... kartki latają jak puch... książka... rozerwała się. Starzec patrzy na nią smętnie. Patrzę na nią z przerażeniem. Upadając, otwiera się na dużym rysunku Shervany... przedartym na pół.
- Nie wróci. - szepcze starzec.
Wpatruję się w ilustrację. Co on mówi? Nie wróci?!
- Shervana! - syczę. Opuszczam głowę i warczę - Shervana.
Basior nie broni się. Leży już martwy. Podnoszę głowę.
- Nie wróci! - wrzeszczę demonicznie.
Jak to możliwe. W końcu wyję:
- Shervanaaaa!
<Shervana?>
- Shervana! Słyszysz?
W tej samej chwili bariera opada, a ja widzę martwego Naix'a i... nieprzytomną Shervanę. Nic poza tym. Z westchnieniem ją podnoszę, kiedy nagle... świat znika!
Pojawia się przed nami kilka sekund później. Shervana się budzi. Jesteśmy w przestronnej, jasnej hali...
Wygląda podobnie, ale na jej końcu stoi stary stół skryby <czy jak mu tam>. Za nim stoi naj: -starszy, -bardziej pomarszczony i -bardziej sędziwy staruszek, jakiego widziałem. Ma zakręconą bródkę, okular na lewym oku i coś pisze wielkim, czarnym piórem na pergaminie. Po chwili zauważa nas, leżących żałośnie na środku sali. Shervana zrywa się i biegnie w jego stronę. Nagle okazuje się, że jest strasznie daleko... Przewracam oczami i biegnę za nią. Starzec przy stole patrzy na nas ze smutkiem i zaskoczeniem. Następnie... rzuca między nas księgą. Kiedy ląduje, otwiera się... Jest całkiem pusta! I nie ma tytułu! Shervana dalej wściekle biegnie przed siebie. Będąc kilka metrów od książki... zaczynają wyrastać na niej... kontury! Takie jak w rysunkach! W końcu, kiedy jest już koło książki, ona... staje się ilustracją w niej!
- Shervana!
Staruszek wyskakuje zza biurka i biegnie do książki... rzucam się do biegu. Jesteśmy równie blisko... Teraz widzę, pusta księga w magiczny sposób zapisała się... były w niej wszystkie informacje o Shervanie. Te piękne rysunki... Ta białoruda sierść... Te zielone oczy... Ryczę z wściekłością, pokonując ostatnie metry od książki. Starzec jest równie szybki, co ja. Nie, z pewnością na takiego nie wygląda.Chwytam księgę, czytając jednocześnie jej tytuł. Proste: "Shervana". Basior chwyta i ciągnie za książkę. Zaciskam zęby. Nie odpuszczę. Nigdy. Wściekle szarpię książkę. Kilka minut tej bezszelestnej bitwy, i... kartki latają jak puch... książka... rozerwała się. Starzec patrzy na nią smętnie. Patrzę na nią z przerażeniem. Upadając, otwiera się na dużym rysunku Shervany... przedartym na pół.
- Nie wróci. - szepcze starzec.
Wpatruję się w ilustrację. Co on mówi? Nie wróci?!
- Shervana! - syczę. Opuszczam głowę i warczę - Shervana.
Basior nie broni się. Leży już martwy. Podnoszę głowę.
- Nie wróci! - wrzeszczę demonicznie.
Jak to możliwe. W końcu wyję:
- Shervanaaaa!
<Shervana?>
sobota, 12 października 2013
Od Shervany cd historii Gine
Gdy minęło swędzenie, przestałam kichać, ale za to zaczęłam śmiać się z Gine, która robiła to pierwszy raz sądząc z jej krzywej miny i ciągłego prychania.
- No co? - spytała, pomiędzy.
- Nic, nowicjuszko. - śmiałam się.
- Ach tak? - spytała. - No to konkurs! Kto więcej da radę!
- Myślisz, że mnie pokonasz?
Wadera wymiękła po dziewięciu, a ja wssysnęłam jeszcze trochę i z wielkim uśmiechem na pysku pokazałam stos papierków. Potem coś innego przykuło mój wzrok. Gigantyczna dżdżownica!
- Gine? Czy myślisz o tym co ja?
< Gine? >
- No co? - spytała, pomiędzy.
- Nic, nowicjuszko. - śmiałam się.
- Ach tak? - spytała. - No to konkurs! Kto więcej da radę!
- Myślisz, że mnie pokonasz?
Wadera wymiękła po dziewięciu, a ja wssysnęłam jeszcze trochę i z wielkim uśmiechem na pysku pokazałam stos papierków. Potem coś innego przykuło mój wzrok. Gigantyczna dżdżownica!
- Gine? Czy myślisz o tym co ja?
< Gine? >
Od Shervany cd historii Lyki
- Dobrze. - powiedziałam i wzięłam od niej przedmiot. - Zaczekaj tu.
Odwróciłam się i odeszłam w głąb jaskinii, by nie mogła mnie zobaczyć. Sekret otwierania klatek poznałam dawno temu, gdy uratowałam Vail'a i obiecałem, że nikomu już go nie zdradze. W ukryciu otwierałam klatki i wyciągałam z nich zwierzaki, które przychodziły tu z Świata Nidrailis. Nie można było ich wybrać, same wybierały. Tak też stało się teraz. W moim umyśle pokazałam Klatce Lykę, jej charakter i wygląda, a wtedy z niej wyszła... wiewiórka!
- Chodź, mała. - uśmiechnęłam się. - Zobaczysz swoją właścicielkę.
Ochoczo zaczęła wokół mnie skakać, aż do tej części jaskini gdzie stała Lyka. Wtedy...
< Lyka? >
Od Lyki
Leżałam w jaskini i rozmyślałam nad sensem życia. Gdy byłam mniejsza miałam towarzysza Lunę, ale coś się z nią stało. Była to zwykła papuga nimfa, która umiała mówić, bo już się taka urodziła. Bardzo za nią tęskniłam... Przypomniałam sobie, że mam zepsutą klatkę, w której może być zwykły towarzysz, ale słyszałam, iż tylko alfa może ją otworzyć. Poszłam więc do Sherevany i poprosiłam o otwarcie klatki.
- Cześć. - powiedziałam.
- Hejka.
- Mogłabyś otworzyć tę klatkę?
- A dlaczego?
- Miałam kiedyś towarzyszkę, Lunę. Przyzwyczaiłam się do jej towarzystwa i teraz bardzo mi brakuje jakiegokolwiek zwierzaka...- odpowiedziałam.
- ... ...
< Sher, co ty na to? ;D >
- Cześć. - powiedziałam.
- Hejka.
- Mogłabyś otworzyć tę klatkę?
- A dlaczego?
- Miałam kiedyś towarzyszkę, Lunę. Przyzwyczaiłam się do jej towarzystwa i teraz bardzo mi brakuje jakiegokolwiek zwierzaka...- odpowiedziałam.
- ... ...
< Sher, co ty na to? ;D >
piątek, 11 października 2013
Od Gine cd historii Shervany
-O czym myślisz? - zapytałam parząc na przyjaciółkę
-O tym, żeby wciągnąć tę oranżadkę nosem - uśmiechnęła się.
-Poczekaj, ja też chcę... Gdzie one są? - zapytałam
-Tam leżą - wskazała na pudło pełne kolorowych opakowań... Znalazłam Oranżadkę o smaku Owoców Tropikalnych...
-Mam! - krzyknęłam, po czym otworzyłam i wysypałam sobie całe opakowanie proszku
-Gotowa? - zapytała Shervana
-Gotowa! Raz, Dwa, Trzy... - na trzy wciągnęłyśmy proszek, obie wciągnęłyśmy po całym opakowaniu...
-O matko... Zakręciło mi się w głowie - zaśmiałam się. A po chwili zaczęłyśmy kichać jak głupie...
<Sher?>
-O tym, żeby wciągnąć tę oranżadkę nosem - uśmiechnęła się.
-Poczekaj, ja też chcę... Gdzie one są? - zapytałam
-Tam leżą - wskazała na pudło pełne kolorowych opakowań... Znalazłam Oranżadkę o smaku Owoców Tropikalnych...
-Mam! - krzyknęłam, po czym otworzyłam i wysypałam sobie całe opakowanie proszku
-Gotowa? - zapytała Shervana
-Gotowa! Raz, Dwa, Trzy... - na trzy wciągnęłyśmy proszek, obie wciągnęłyśmy po całym opakowaniu...
-O matko... Zakręciło mi się w głowie - zaśmiałam się. A po chwili zaczęłyśmy kichać jak głupie...
<Sher?>
Od Alex'a cd historii Ifus
-Ty moja lwico, kochana... - odwróciłem się do niej
-Tak? - spojrzała swymi pięknymi oczyma
-Chodź tu! - krzyknąłem radośnie, po czym podbiegłem do niej i podniosłem ją, zacząłem biec
-Alex! Puść mnie! - zaśmiała się
-Nie! - pocałowałem ją
-OK, a gdzie biegniemy? - zapytała
-Zobaczysz, a teraz nie bój się! - uśmiechnąłem się
-Dobrze - odwzajemniła mój uśmiech.
Biegłem z Ifus w ramionach... Planowałem zabrać ją w jedno wyjątkowe miejsce... Podczas wędrówek po terenach znalazłem wiele pięknych miejsc... Sam nie wiedziałem ile ich znam, ale lubiłem przesiadywać tam czasami... Zbliżaliśmy się tego miejsca... Ifus zasnęła... Wbiegłem na pewną polanę... Zatrzymałem się... Położyłem delikatnie Ifus na ziemi... Pocałowałem ją delikatnie... Powoli otworzyła oczy...
-Tu będą bawiły się nasze szczeniaki...
-Tak? - spojrzała swymi pięknymi oczyma
-Chodź tu! - krzyknąłem radośnie, po czym podbiegłem do niej i podniosłem ją, zacząłem biec
-Alex! Puść mnie! - zaśmiała się
-Nie! - pocałowałem ją
-OK, a gdzie biegniemy? - zapytała
-Zobaczysz, a teraz nie bój się! - uśmiechnąłem się
-Dobrze - odwzajemniła mój uśmiech.
Biegłem z Ifus w ramionach... Planowałem zabrać ją w jedno wyjątkowe miejsce... Podczas wędrówek po terenach znalazłem wiele pięknych miejsc... Sam nie wiedziałem ile ich znam, ale lubiłem przesiadywać tam czasami... Zbliżaliśmy się tego miejsca... Ifus zasnęła... Wbiegłem na pewną polanę... Zatrzymałem się... Położyłem delikatnie Ifus na ziemi... Pocałowałem ją delikatnie... Powoli otworzyła oczy...
-Tu będą bawiły się nasze szczeniaki...
-Jak tu pięknie... Alex jesteś cudowny... - spojrzała na mnie.
-To miejsce jest bardzo blisko jaskini... - podszedłem do Ifus
-Naprawdę? - zdziwiła się
-Tak... - pocałowałem ją - A pro po, jak damy na imię szczeniakom?
<Ifus?>
Od Dejli cd historii Kinaja
-Dziękuję Ci Kinaj! Jestem taka szczęśliwa, że dojdziesz do watahy - uśmiechnęłam się.
-Na razie nie dziękuj... Nic jeszcze nie wiem - zwrócił się do mnie.
-Ale i tak jestem szczęśliwa, że chociaż zobaczysz - popatrzyłam na niego.
-A co byś zrobiła, gdybym jednak odszedł? - zatrzymał się
Spojrzałam mu prosto w oczy, nie chciałam kryć moich uczuć...
-Nie ocknęłabym się chyba już do końca życia. Załamałbym się totalnie. Straciłabym przyjaciela - zamknęłam oczy, jakbym miała zaraz płakać, ale nie płakałam...
<Kinaj?>
-Na razie nie dziękuj... Nic jeszcze nie wiem - zwrócił się do mnie.
-Ale i tak jestem szczęśliwa, że chociaż zobaczysz - popatrzyłam na niego.
-A co byś zrobiła, gdybym jednak odszedł? - zatrzymał się
Spojrzałam mu prosto w oczy, nie chciałam kryć moich uczuć...
-Nie ocknęłabym się chyba już do końca życia. Załamałbym się totalnie. Straciłabym przyjaciela - zamknęłam oczy, jakbym miała zaraz płakać, ale nie płakałam...
<Kinaj?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)